Wizyta w laboratorium cz. 1
Postapokaliptyczna strefa mroku. Oto rzeczywistość, w jakiej przyszło egzystować bardziej, lub mniej doświadczonym stalkerom regularnie zapuszczajacym się w najgłębsze i zarazem najniebezpieczniejsze rejony Zony. Każdy z nich codziennie ryzykował życiem, aby tylko zdobyć bezcenne artefakty, pozwalające wypełnić niemal pusty portfel potężnym zastrzykiem gotówki. Człowiek za chlebem pójdzie nawet w ogień.
Właśnie dlatego Yuri Malaev przemierzał podziemia owianego złą sławą laboratorium w poszukiwaniu tak zwanej Tarczy Czarnobylitowej - prawdziwego białego kruka, pożądanego przez wszystkich stalkerów. Ten niezwykły artefakt potrafił wytworzyć niewidzialne pole skutecznie chroniące przed promieniowaniem, co czyniło jego posiadacza niemalże królem Zony. Gra była zatem warta świeczki.
Yuri zdawał sobie doskonale sprawę, jakie niebezpieczeństwa czyhają na niego we wnętrzu budynku, dlaczego też postanowił zatrudnić do pomocy dwóch doświadczonych najemników. Nie byli tani, to fakt, ale jeśli mieli przyczynić się do szczęśliwego zakończenia misji, stalker gotów był wyskoczyć nawet z ostatnich oszczędności. Liczyło się wyłącznie zdobycie legendarnej Tarczy.
- Uważaj, za tobą!
Yuri, który był już wyczulony na tego typu ostrzeżenia błyskawicznie odwrócił się na pięcie i oddał strzał w kierunku wskazanym przez Antona - starszego z najemników. Przerośnięty, zmutowany szczur, który jeszcze przed chwilą skradał się za placami dowódcy grupy, aby w dogodnym momencie skoczyć mu do gardła, leżał teraz martwy na podłodze z paskudną raną postrzałową między oczami.
- Dzięki - rzekł Yuri.
- Drobiazg. Za to nam płacisz.
Ta właśnie cecha najbardziej drażniła Yuriego u najemników. Wszystko, co robili podyktowane było tylko i wyłącznie gotówką. Zupełnie inaczej niż w przypadku stalkerów. Oni mieli swoje niepisane zasady, którymi kierowali się podczas każdej misji. W sytuacjach kryzysowych pomagali sobie nawzajem, niezależnie od okoliczności, w jakich przyszło im się spotkać.
- Daleko jeszcze? - spytał najmłodszy z grupy Sasza.
- W zasadzie to nie - odparł Yuri. - Według mojego zaufanego informatora pracownia doktora Makarova powinna znajdować się za drzwiami na końcu tego korytarza. To właśnie tam ukryta jest Tarcza.
- Świetnie, a zatem chodźmy - zarządził Anton.
Dwie minuty później Yuri, Anton i Sasza bez przeszkód dotarli do celu. W normalnych okolicznościach przemierzenie całego korytarza zajęłoby im raptem kilkanaście sekund. Nie były to jednak normalne okoliczności. Zagrożenie mogło czyhać za każdym rogiem i dlatego należało zachować szczególną ostrożność.
Kiedy stalker wraz z dwójką towarzyszy stanął przed drzwiami do pracowni okazało się, że wzdłuż obydwu uchwytów w kształcie litery "c" ktoś umieścił metalowy pręt. Zupełnie, jakby nie chciał, by coś znajdującego się w środku wydostało się na zewnątrz. Yuri pozbył się zabezpieczenia po czym zwrócił się do najemników.
- No dobra, policzę do trzech i otwieram. Osłaniajcie mnie na wypadek, gdyby jakiś stwór postanowił skoczyć mi do gardła. Jakieś pytania?
Towarzysze zachowali milczenie.
- Świetnie. A zatem wchodzimy. Raz, dwa...
c. d. n.
J. T.
Komentarze (9)
Otóż jest ciekawie i tajemniczo, zagadkowo, zbudowany klimat zachęca do dalszego śledzenia. I długość znakomita, jak na wstęp.
Na tę chwilę mam tylko jedną uwagę: nazwa artefaktu - gałka czarnobylitowa.
Dobrze, że nie gałka muszkatołowa.
Jeśli to wybitny i cudowny artefakt, to oczekuję niezwykłej nazwy. A nie jakieś gałki :/
Pozdrawiam!
Ale można zostawić wersję anglojęzyczną, jeśli takowa jest, albo przetłumaczyć, jeśli nie brak.
Gałka brzmi po prostu śmiesznie.
Knob brzmi lepiej.
Pozdrawiam!
Pisz dalej.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania