Wodniki
Doskonale pamiętam noc nad morzem, kiedy leżałam na pomoście i obserwowałam niebo pełne gwiazd. Chłód wody był orzeźwiający, nie dotkliwy, dzięki temu, że ubrałam się wystarczająco grubo. Spod mojej czapki lekko odstawały airpodsy, przez które słuchałam relaksującej muzyki. Nigdy nie byłam fanką głośnych wokali ani basów, które często słuchane były przez moich rówieśników. Za to byłam fanką bezkresnej przestrzeni, która malowała przede mną mnóstwo gwiazdozbiorów. Pierwszym jaki wpadł mi w oczy był wężownik, który po połączeniu punktów gwiazd stworzyłyby nieidealny trapez. Uważa się go za potencjalny trzynasty znak zodiaku, jednak oficjalnie nie jest uznawany przez astrologów, a także przeze mnie - nienawidzę węży.
Następna konstelacja, która wpadła mi w oczy to smok. Myślę, że nie specjalnie przypomina smoka, prędzej wspomnianego wcześniej węża, jednak przyglądając się niektórym mitologiom, te dwa stwory mają ze sobą wiele wspólnego.
Im dłużej leżałam i dumałam nad konstelacjami, tym coraz bardziej odczuwałam zmęczenie. Dobrze, że miałam słuchawki, które nie pozwalały mi zasnąć. Rzuciłam więc okiem na kolejne gwiazdy, tym razem ułożone na wzór pięknego ptaka: łabędzia. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana, wyobrażając sobie, że leci nade mną w przestworzach, gubiąc się w blasku innych dzieł stwórcy. Kiedy moje powieki zaczynały same się zamykać, stwierdziłam, że po obejrzeniu ostatniej konstelacji pójdę spać. Ostatnią gwiazdozbiorem był oczywiście mój ukochany wodnik. Kompletnie nie przypominający młodzieńca z wiadrem wody w rękach, jednak przez to, że reprezentował mój znak zodiaku, był dla mnie wyjątkowy. Westchnęłam głęboko na jego widok, a sekundę później dostrzegłam spadającą gwiazdę. Może to głupie i naiwne, ale zawsze po zobaczeniu spadającej gwiazdy wypowiadam w myślach życzenie. Zamykam wtedy oczy, mając wrażenie, że czas na chwilę zatrzymuje się.
Gdy otworzyłam powieki i znów popatrzyłam na wodnika, zobaczyłam spadającą gwiazdę, przez co automatycznie powtórzyłam życzenie w myślach. Nie wiedziałam czy było to przywidzenie czy czysty fakt, bo wszystko zaczęło rozmazywać mi się przed oczami. Ruszyłam, więc do domku letniskowego, w którym smacznie spał mój ojciec, by również wtulić się w kołdrę i nareszcie zapaść się w objęcia Morfeusza.
Komentarze (2)
/Ostatnią gwiazdozbiorem był oczywiście/ – ostatnim
/Myślę, że nie specjalnie przypomina smoka,/ – raczej: niespecjalnie
/Kompletnie nie przypominający młodzieńca z/ – nieprzypominający
Też lubię pogapić się do góry.
cul8r
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania