Poprzednie części: wolny kawałek
Wolny kawałek
Była pociągnięciem końcówką szkolnego warkocza
i początkiem bezgrzesznej nieśmiałości.
Tańczyliśmy jak para pingwinów, ja śmieszniejszy,
surowszy od położonych z początkiem wakacji dech.
Przenieśliśmy się pod rozłożysty dąb z pogłosem muzyki,
porozmawiać po dwóch latach niewidzenia.
Była pewniejsza, dojrzalsza o to wszystko,
na co nie był gotowy łowca skarbów.
Po tych nocnych rokowaniach rozjechaliśmy się dozgonnie,
wywołując pierwsze nieupadłe powstanie trawy.
Komentarze (3)
Dzięki
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania