Wszystko na sprzedaż
Wielkie marzenia nie spełniają się nigdy, ale dopadają niespodziewanie jak pchły na grzbiecie podwórkowego Burka. Czasem utną i trzeba się wtedy intensywnie drapać. Bywa, że do krwi. Robi się strupek, który z czasem odpada i jest spokój na jakiś czas. Do następnego ugryzienia.
Te marzenia są głupie, bo kompletnie nierealne. A nierealne bo głupie. I mają paskudną skłonność do wracania co jakiś czas. Jak te pchły.
Takim marzeniem dla Krzysztofa była wielka, dozgonna i czysta miłość. Nie jako idea, abstrakt. Była bardziej skonkretyzowana. Miała twarz Cateriny Zeta Jones ze starego plakatu filmowego o przygodach niejakiego Zorro, ciepło i osobowość jego koleżanki z pracy – Anny i potrafiła ugotować taką zalewajkę jak matka. Głupie te marzenia.
Na co ja właściwie czekam? - myślał siedząc przed komputerem i wylewając swoje myśli na bloga. – Jest dwa tysiące trzydziesty rok. Caterina wygląda teraz jak obiekty z sal muzealnych British Museum poświęconych starożytnemu Egiptowi. Chodzi głównie o kolekcję mumii. Annę widzę raz na tydzień, na spotkaniach sprawozdawczych w biurze. Pomijając jej humor i cudowną zdolność konwersacji, opowiada często o wspaniałych dzieciach i mężu – sportowcu, który osiąga rewelacyjne wyniki w karate kyoko shin kai. Gdzie tu miejsce dla mnie z pryszczatą cerą, przygarbioną sylwetką i pąsowym rumieńcem zażenowania, kiedy odzywa się do mnie kobieta? Matka bezgranicznie oddała się pasji wirtualnego podróżowania z przyjaciółmi w kapsułach XD i wcina teraz lokalne przysmaki na Hawajach, więc z pewnością nie gotuje nowym znajomym zalewajki. Jak tu nie czuć się sfrustrowanym i samotnym?
Portale randkowe nie przynosiły jakiejkolwiek nadziei. Żadna kobieta nie spełniała jego oczekiwań. A to buźka nie taka, a to charakter nosił znamiona ósmego kręgu piekieł, a to on się nie podobał... Porażka.
Inwestycja w specjalistyczny program komputerowy, kształtujący wirtualną osobowość zgodnie z jego oczekiwaniami i samodzielnie żyjący w kompie też przestał wystarczać. Rozmawiał z nim i nawet te spotkania w sieci dawały przez jakiś czas satysfakcję. Głośniki odpowiadały niskim, zmysłowym altem, jaki wybrał z opcji. Dyskusje były takie jak chciał. Jakie oczekiwał od niej. Ale jej nie było. Nawet trójwymiarowy obraz z drogiego projektora 3D nie wypełniał jego serca i marzeń. Piękna była, miała cudowny charakter oraz inteligencję, ale co to za kobieta, przez którą przechodzą palce próbujące dotknąć cudnego ciała?!
Zero-jedynki nie zaspokoją tego głupiego marzenia.
*
"Witaj. Mam na imię Katarzyna. Zapoznałam się z twoimi oczekiwaniami odnośnie partnerki. Poznałam również twój profil z bloga. Myślę, że jestem kobietą, która spełniłaby oczekiwania jakie opisujesz. Podobasz mi się. Chciałbym się z tobą spotkać. Może byśmy pasowali do siebie".
Czytał maila i nie mógł uwierzyć. Drżącymi rękami otworzył załącznik i osłupiał. Była piękna. Całkowita i cudowna Zeta-Jones!
Nawet nie zwrócił uwagi z jakiego portalu jest ta odpowiedź.
Odpisywał szybko i nieskładnie. Śpieszył się jakby bał, że to tylko marzeniowy majak. Może zwariował i dopadła go schizofrenia?
Wymyślił tę dziewczynę i teraz ona materializuje się w jego mózgu? Boże, nie daj mi zwariować! Ona musi istnieć. Musi ją spotkać. Ten świat nie może być tak okrutny.
Patrzył jak urzeczony w ekran, kiedy ukazywały się ikony kolejnych odpowiedzi. Katarzyna jest i pisze. Jest! Jest! Jest! Nalał sobie szklankę wódki, odtańczył na dywanie najnowszy taniec Herp,składający się z dziwnych podskoków, padów oraz imitacji ruchów frykcyjnych i głośno śpiewał "I love you, Caterin" do melodii ostatniego szlagieru The Idiots.
Mam ją!
*
Dziś ma przyjechać. Ten tydzień był pasmem nieustannych wzlotów duszy Krzysztofa. Rozmowy na skajpie w połączeniu z projekcją 3D były egzemplifikacją jego głupiego marzenia. I to co mówiła, i to jak wyglądała... no, wszystko było jak trzeba. Czasem przebłyskiwała myśl za bardzo jak trzeba ,ale spychał ją w najdalszy zakamarek mózgu. Po co psuć?
Rozmawiało się z nią cudownie. Zgadzali się we wszystkich kwestiach, a kiedy powiedziała, ze lubi zalewajkę, Krzysztof poszedł do łazienki oddać się masturbacji.
*
Zjawisko stało w drzwiach, a Krzysztof gapił się jak urzeczony i czuł że zalewa go jego firmowy rumieniec.
- Mogę wejść? - Katarzyna uśmiechnęła się czarująco, a on poczuł, że zaraz tryśnie mu krew z policzków.
- Oczywiście, o...czywiście. – Zakręcił się i odsunął od drzwi. Potknął o róg dywaniku i mało nie rymnął jak długi.
Dziewczyna spojrzała mu w oczy i dotknęła jego policzka. Poczuł jak przebiegł mu wzdłuż nerwów delikatny dreszcz. Pewnie podniecenia i radości.
Wszystko było w niej jak trzeba. I dotyk był prawdziwy! Pachniała czymś oszałamiającym, zmysłowym, a może on, unosząc się teraz nad chmurami, tak czuł. Nieważne. Była tu.
*
Dni upływały, a szczęście mężczyzny osiągało, o ile to możliwe, coraz wyższy poziom. To był ideał! W rozmowach, w kuchni, w łóżku. Wziął urlop i cieszył się każdą chwilą z Katarzyną.
Czasy raczej ateistyczne i w kościołach zamiast wiernych mamy tory dla deskorolkarzy odrzutowych, ale leżąc w łóżku, przytulony do jej pleców myślał: Dziękuję ci Boże. Dałeś mi największe szczęście, które może spotkać faceta - idealną kobietę.
Dotknęła go. Poczuł znajomy dreszcz.
- Wybacz, kochanie. Wiem, że mama gotowała lepszą zalewajkę. To kwestia barszczu. Nie umiem sama go ukisić, a nigdzie nie mogę już znaleźć przepisu.
Pocałował ją.
- Nic się nie dzieje, najdroższa. Ja już też nie pamiętam proporcji.
- Wiem.
Kochając się przyszła mu do głowy dziwna pozycja z „Kamasutry”. Nazywała się „Hot Dog”. Nie wiedział kiedy dziewczyna leżała na nim na plecach opierając stopy o jego kolana. Orgazm przyszedł prawie natychmiast.
- Sądzisz, że paradoksy Zenona z Elei mają dziś jeszcze jakąś wartość poznawczą?
- Kochana, zobacz jak długo nie potrafiono się z nimi uporać. Dopiero współczesna nauka poradziła sobie w sposób racjonalny z nimi. Zauważ że...
Krzysiu, mimo wszystko niezbędna jest głęboka znajomość wyższej matematyki i ontologii. Jak choćby w wypadku dychotomii. Suma nieskończonych odcinków daje jednak skończony wynik. Wynika to z...
- Daj spokój, skarbie. Nie bardzo rozumiem te matematyczne dowody.
- Wiem.
- Wiesz, najdroższa o czym myślę?
- Wiem.
- Kocham cię.
- Wiem.
*
Urlop dobiegał końca. Krzysztof usiadł przed kompem i rękawem koszuli starł kurz zalegający grubą warstwą klawiaturę. Trzeba zajrzeć – pomyślał – nazbierało się pewnie.
Skrzynka istotnie była pełna. Przerzucał nieuważnie zawartość. Rachunki, reklamy, wyciągi z banku, mail od mamy - o, nawet wiadomość od Anny z pytaniem gdzie spędza urlop. Miła dziewczyna. Jakaś firma JUNONA CORP... Zaczął pobieżnie czytać.
"Szanowny Panie. Z przyjemnością pragniemy poinformować, że został Pan wytypowany do przetestowania naszego najnowszego produktu o nazwie wagin30. Jest to szczytowe osiągnięcie biotechnologi i oczekujemy z niecierpliwością Pańskiej opinii. Na podstawie Pańskich oczekiwań wyrażonych w anonsach biur matrymonialnych i danych z bloga, stworzyliśmy profil Pana i dokonaliśmy analizy oczekiwań. Dostarczony Panu produkt spełnia oczekiwania wizualne i posiada nanokrystaliczny mózg zaopatrzony w osobowość przez Pana pożądaną. Posiada również rozwiązania unikatowe w skali globalnej. Zaopatrzyliśmy go bowiem w sensory znajdujące się w palcach, odczytujące EEG i analizujące pańskie bieżące myśli i zachcianki. Wydobywają one również z pamięci długotrwałej te informacje, które mają znaczenie dla harmonijnej współpracy z naszym produktem..."
Zbielałe palce Krzysztofa zaciskały się coraz mocniej na poręczy krzesła. Spojrzał na datę. Mail przyszedł w dniu przyjazdu Katarzyny. Szczęśliwy nie zaglądał od tego czasu do komputera.
"… i zapewnią potencjalnym klientom pełną satysfakcję. Prosimy o wyrażenie Pańskiej opinii w przedmiotowej sprawie. W razie zadowolenia proponujemy zakup urządzenia w promocyjnej cenie dziewięciu tysięcy, dziewięciuset dziewięćdziesięciu dziewięciu złotych, z możliwością zakupu ratalnego przez Bank PKO. SA. Odpowiednie formularze..."
Ekran monitora eksplodował tysiącem iskier i kawałków szkła.
Komentarze (55)
Nie wiem, dlaczego bohater wpadł w złość... 5
Chciała byś żyć z ideałem? Nic bardziej nudnego na dłuższą metę.
Bo ja umiem sobie zjednywać serca Iga :)))
Szczególnie malutkie serca z małym rozumkiem w parze.
Parę miesięcy... inni nudzą po kilku zdaniach.
Ale to produkt z górnej półki.
Pewnie miałby dożywotnią gwarancję i nieskończony termin przydatności.
Zastanawiam się jak by było z potrzebą oczyszczającej kłótni. Sensory odbierałyby napięcie i kłóciłaby się jak trzeba? :D To mógłby być słaby punkt.
Nie sądzę więc, aby konstruktorzy przewidzieli w produkcie bunt np. umyciu podłogi i nie zaprogramowali bolącej głowy przed seksem :)
Krzysztof kojarzy mi się z bogumiłem?
Brrrrrrrrrr
Ala...., kiedy to pisałem Boguś próbował pewnie sił na wierszach do laurki (daleko dalej zresztą nie dotarł :))), więc o Krzysztofie jeszcze mowy nie było.
To stara rzecz. Nowe już piszę na konkursy, więc publikować nie mogę.
https://www.google.com/imgres?imgurl=https%3A%2F%2Fwww.zeberka.pl%2Fimg_new%2F2013%2F02%2Fzeta-jons-2.jpg&imgrefurl=https%3A%2F%2Fwww.zeberka.pl%2Fmoda%2Fcatherine-zeta-jones-w-asymetrycznej-sukni%2F&tbnid=U0di_SsthbOeJM&vet=1&docid=HRN3JqRP1jMZSM&w=560&h=934&itg=1&q=catherine%20zeta%20jones&source=sh%2Fx%2Fim
?
Taaa, jestem zachwycona.
A jeśli jeszcze będzie samoprogramujący...
jak zwykle pierwszorzędne.
Oczywiście sprawny inaczej mnie zbanował. :)
wyjeżdżam za granicę"
Z jakiego powodu?
Bo kiedy jak kiedy, ale teraz żadnych podstaw do wykluczenia nie było.
Ciekawe tylko jakimi meandrami chodzą myśli "wadzy".
Chyba zajebistymi :)
Trza było też "uprzejmie donoszę" za każdym razem jak jeden taki łaził za Tobą...
i naprzykrzał się, wkurzając nie tylko Ciebie, bo ileż można czytać bezsensowne, a przy tym upierdliwe wpisy.
To musi być jakiś wujek, albo stryjek :)
Ale że na ilość, to może być. Ten drętwy kapuś pewnie trzy na dzień wysyłał. :)
Pytaj "mądrego" admina.
Jeśli tak, to ma wyglądać, to każda temperamentna osoba będzie miała po kilka kont z powodu bana z dupy.
A gdybym zgłosiła Tjeri, to też dostanie bana, bo admin dostał fałszywy anonim?
To ani ten portal, ani władza admina, nie mają sensu.
W końcu wszyscy srąd odejdą i znajdą sobie drugi dom.
Zostanie boguś z multikontami, schizofreniczne misie i bordo.
W sam raz.
Donos już bankowo poszedł.
Nie warto zupełnie poświęcać mu czas i odrobinę wysiłku na ocenę i wskazanie błędów.
Nie jemu.
Mam zajebisty dystans do tego miejsca.
Wchodzę tam tylko w swoją bibliotekę.
jak możesz obrażać ludzi,którzy naprawdę cierpią i są chore na tę chorobę ?
Puchacz to sowa a sowa jest symbolem mądrości
u ciebie tej mądrości nie widać
To mogła być jedyną prawda oczywista ;)
być nużąca..
Bardzo zgrabny tekst.
Pozdrawiam.
Z każdym partnerem jest problem.
Pytanie kiedy i z jaką siłą nastąpi konfrontacja z wyimaginowanym ideałem.
Zakładając że nie mówimy o modelu wagin30, czy penis666.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania