Poprzednie częściWszystko się zmienia... cz. 1

Wszystko się zmienia... cz.2

Obudziłam się w łóżku. Było już jasno, próbowałam dociec, co mnie zbudziło z tak przyjemnego snu. Przy łóżku stał Szymon, miał w rękach tacę ze śniadaniem.

- Mmmm, to pachnie smakowicie, zręsztą jak wszystkie dania, które robisz.- Mówiąc to uśmiechnęłam się figlarnie.

- Należy ci się po.....- i nagle zamilkł. Znów sobie przypomniałam to wszystko co się stało w szkole. Bolało mnie to, wiedziałam, że nie planował o tym wspominać. Spojrzałam mu w oczy, przepraszał mnie tym wzrokiem.... Nie! Błagał o przebaczenie, no może trochę przesadziłam, ale widać że na prawdę żałował. Położył mi na kolanach tacę, ja się posunęłam, dzięki czemu też mógł usiąść na łóżku. Przytulił mnie delikatnie, jakby bojąc się czy nie pogorszy sytuacji. Taca nagle znalazła się na szafce nocnej. Uścisnęłam go mocno, jego dotyk dawał mi poczucie bezpieczeństwa, odwzajemnił go, więc byłam szczęśliwa.

Nagle się mu wyrwałam i pobiegłam do szafy.

-Cholera, przecież mamy zajęcia, kur.... znowu się spóźnię. Elliot mi tym razem nie odpuści.- Sklinałam raz po raz, nerwowo szukając ubrań w których nie przemoknę, gdyż pogoda wydawała się ze mnie drwić. Raz słońce, raz deszcz a jeszcze później wiatr, który mógłby mnie przewrócić.

Współlokator złapał jedną ręką moje nadgarstki, jednak się szybko wyrwałam, w odwecie złapał je obiema dłońmi i przyparł mnie do ściany. Przybliżył się do mnie, miałam głupie wrażenie, że chce mnie pocałować.... Co to za pomysł! Chyba na mózg upadłam, gdy lunatykowałam.... Chwila ja przecież nie lunatykuję. Spojrzał mi w oczy, przenikał mnie, to było trochę dziwne uczucie. Moje ciało przeszedł dreszcz, gdy skubnął zębami płatek mojego ucha. Nie no, to mi się musi śnić!

-Uspokój się, dziś sobota.- Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.- Nie żartuję. Odkąd no wiesz....- O tak dokładnie wiedziałam o co chodzi.- Stałaś się niezwykle roztargniona, nie uważasz na lekcjach, pogorszyłaś oceny, mylisz dni tygodnia.- Przy ostatnim lekko się roześmiał, prawdopodobnie przypominając sobie, że zawsze to on się mnie pytał o to, gdyż byłam chodzącym kalendarzem. - Musisz się rozerwać. Ubieraj się, jedziemy na wycieczkę.

Cały dzień mnie dzisiaj zaskakiwał. Ubrałam moje ukochane ciemne dzinsy, lekką, delikatnie prześwitującą koszulkę na ramiączkach oraz trampki z flagą Anglii. Och, oczywiście wzięłam też swetr, jakoś wolałam do mieć ze sobą, nawet jeśli ma służyć za poduszkę podczas jazdy.

Mój towarzysz miał na sobie jeansy, szaro-niebieską bluzę oraz adidasy. Nasze stroje niczy się nie wyróżniały. Zamknęliśmy drzwi na klucz. Przeszliśmy jakieś 500 metrów gdy on się zatrzymał, a ja z nim. Wyciągnął z kieszeni bluzy jakiś materiał. Podniósł go, bym mogła się mu przyjrzeć, to była chustka. Spojrzał na mnie a potem na chustkę, zrozumiałam, że chce mi zawiązać oczy. Wzruszyłam ramionami, co miałam do stracenia? Nic nie widziałam, musiałam się zdać na jego prawdo lub też nieprawdomówność. Kilka razy wpadłam na przechodniów, odrazu mruczałam przepraszam, ale jakoś nie wydawali się być pocieszeni.

Nagle ktoś mnie złapał w talii, uniósł i ustawił tak by móc mnie trzymać wygodnie. Trzymał mnie tak jak pan młody trzyma pannę młodą, gdy przechodzą przez próg domu. Pisnęłam cicho ze zdziwienia, ale usłyszałam tylko śmiech.

-Szymon!

- Wybacz, ale znam cię na tyle, że wiem jedno: Zabiłabyś się na tych schodach, bez zmysłu wzroku.

-Wielki dzięki.- Mój głos zabrzmiał chłodniej niż tego chciałam.

Nagle obydwoje się zachwialiśmy, jak się później okazało mój "ukochany tragacz" wpadł na przechodnia. Serce miałam w gardle. No cóż, raz się żyje, ale ja jednak wolę jeszcze pożyć parę lat! Postawił mnie na ziemi, rozwiązał mi oczy, odrzucił na bok chustę, i wyczochrał mi włosy.

- Uduszę cię! Wiesz, że później nie umiem ich rozczesać!- On znów się zaśmiał, dziś ma jakąś głupawkę czy coś? Eh.... nie wiem, znając życie też się tego nie dowiem.

Byliśmy na plaży.Nie mógł powiedzieć prędzej? Założyłabym odpowiedniejszy strój. Usiadłam na piasku sztucznie obrażona na niego. Jak zwykle tylko się roześmiał. Złapał mnie od tyłu, poprawił chwyt i p obiegł ze mną do wody. Puścił mnie. W jednej chwili myślałam, że umrę. Woda jak lód! A może nawet zimniejsza! Chłód sparaliżował mnie na chwilę. Czułam jak każda cząstka mnie woła o pomoc, Wyskoczyłąm z wody jak poparzona. Przatarłam oczy i wykrztusiłąm resztki cieczy, które dotarły do płuc.

Szybko znalazłam wzrokiem osobę, która się niedługo stanie celem mordu. On czytając mi w myślach rzucił się do ucieczki. Dogoniłam go po pięciu minutach. Wykrzesałam resztki sił i wciągnęłam go do wody. Teraz obydwoje wyglądaliśmy jak kury po deszczu. Miałam wrażenie, że zacznie mnie gonić. Pognałam co sił w nogach. Słyszałam jego oddech za sobą, nie mogłam się powstrzymać, by nie zobaczyć jaka odległość nas dzieli. Zwolniłam przez ten ruch tempa, wiec mnie dogonił, jednak nie zdążył zachamować. Wpadł na mnie, upadliśmy na piach, turlaliśmy się w dół (byliśmy na jednej z wydm) i znów byliśmy w morzu.

Pomógł mi wstać, bez słow zdecydowaliśmy, że pora wracać do domu.Po dziesięciu minutach byliśmy w domu. Przebraliśmy się i rzuciliśmy na kanapę, urządzając bitwę o pilot, koniec końców oglądaliśmy "Strażników Galaktyki". Najlepszy był ten szop xD.

Ostatnią rzeczą, którą pamiętam było zaśnięcie w ramionach blondyna, z którym nie dawno biłąm się o to, jaki film będziemy oglądać....

Następne częściWszystko się zmienia... cz.3

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • NataliaO 01.01.2015
    fajnie, ze cz.2 powstała :) 4:)
  • Prue 01.01.2015
    Twoje opowiadanie jest naprawdę bardzo dobre. Świetnie się je czyta, ciekawi z każdym rozdziałem co dalej będzie. Powodzenia w pisaniu. Ode mnie 4
  • Asami 01.01.2015
    Z całego serca przepraszam za te błędy oraz mam taki nawyk pisania "ą" zamiast "a", postaram się to zmienić ;)
  • Prue 01.01.2015
    Nie lubię błędów ale jak opowiadanie czyta się tak super to reszta się nie liczy. Każdy ma jakieś nawyki :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania