Wypadek (obrazek)
W szpitalu uczucie nierzeczywistości, oderwanie od codziennych spraw i miejsc sprawiało, że wypadek jawił się jako coś, co niezupełnie ich dotyczyło. Tutaj liczyło się, że ręka została dobrze złożona (koronkowa robota!) i że można uśmierzyć ból. Na śniadanie zjeżdżało się kolorowymi windami do restauracji na poziomie -1, mijając za każdym razem kolorowe ryby, zawieszone irracjonalnie i fascynująco w przestrzeni między schodami.
Przefiltrowane powietrze pozwalało jej odpocząć od objawów alergii na pyłki, a czający się, lecz na razie nieuświadomiony stres, sprawiały, że chodziła spać o absurdalnie wczesnych porach. Rozkładała łóżko dla rodzica, stojące tuż obok szpitalnego łóżka dziecka, przykrywała się kocem i po pięciu minutach znikała w przepaści snów.
W tym miejscu bogiem był lekarz, ten, który ocalił rękę jej dziecka. Kochała go. To do niego należały wszystkie najważniejsze decyzje i to on czuwał nad jej synem, razem z zastępem miłych pielęgniarek i pielęgniarzy. Świadomość, że przez cały czas są gdzieś obok, pozwalała jej spać tak długo i tak spokojnie.
Po powrocie do domu codzienność uderzyła ją jak niespodziewana zawierucha po otwarciu drzwi. Teraz ona była odpowiedzialna za dobrostan dziecka. Nie można było dłużej odwlekać oczywistej myśli, że zły los go nie ominie, właśnie dotknął je tak namacalnie i kiedyś zrobi to znowu.
Wieczorem płakała przed snem, który nie chciał przyjść.
Komentarze (11)
Pozdrawiam!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania