Poprzednie częściWyrwane dusze - Część 1

Wyrwane dusze - Część 2

Jednym haustem wypiła napój i wyrzuciła flakonik na zewnątrz.

— Gdzie jest anielica? — zapytała, oblizując białe od krwi usta.

— Chodź.

William poszedł w kierunku ciała, a ona za nim. Wycie wilkołaków ustało, ale szum drzew przybierał na sile. Szli w coraz większy mrok, aż w końcu mężczyzna stanął i wskazał ręką na Amy. Spojrzała na niego, a potem na dziewczynę, która wyglądała tak kusząco i smakowicie. Kucnęła przy ciele i szybkim ruchem wessała się w ranę, głośno przy tym oddychając. Miała zamknięte oczy. Rozkoszowała się smakiem krwi, zapominając kompletnie o nienawiści do swojego wroga. Rodzice zawsze jej powtarzali, że wampiry pragnące krwi, powinny się opanować w sytuacjach wymagających ich honoru. Ale ona nie potrafiła. Jeśli w grę wchodzi krew anioła, wszystko inne traci dla niej znaczenie. Poczuła niesamowity smak i szczęście. Euforię i endorfiny wypełniające całą jej duszę. Tak działała ta krew, ale czuła to coraz mocniej. O wiele bardziej niż zwykle.Tak działała ta krew, ale czuła to coraz mocniej. O wiele bardziej niż zwykle. Podniosła głowę i zerknęła na Williama. Twarz miała ubrudzoną od krwi. Spojrzała na jego bujne, brązowe włosy i odstające uszy. Na dobrze zbudowaną sylwetkę i szerokie, męskie ramiona. Uśmiechnął się. Książę William się do niej uśmiechnął! Wstała, choć do wypicia miała jeszcze wiele krwi. Podeszła do mężczyzny i spojrzała mu głęboko w oczy. Coś ze środka kazało powoli skierować twarz w jego stronę, aż w końcu na tle nieba z wielkim księżycem, zaczęli się całować. Namiętnie i długo. William czuł posmak krwi Amy, ale mu to nie przeszkadzało.

— Kochasz mnie? — zapytał.

— Kocham cię! — krzyknęła i rzuciła mu się w ramiona.

— Pójdziesz ze mną w pewne miejsce?

Wampirzyca szeroko się uśmiechnęła, pokazując przy tym swoje wielkie kły.

— Z tobą pójdę wszędzie.

 

***

Przepis na napój miłosny wynalazł jego świętej pamięci dziadek. Przekazał go później jemu, ale nakazał używać tylko w sprawach naprawdę ważnych. Dotrzymał obietnicy, bo jeśli tak bardzo chce się zaspokoić żądzę i nie da się nad nią zapanować to chyba musi to być ważne. Czyż nie? To naturalna potrzeba. Tak myślał William i nic nie było w stanie powstrzymać go przed swoją decyzją.

Szedł z Amy na rękach, a obok w wielkim czarnym płaszczu z kapturem szła Evelyn. Jej usta śmiały się i obnażały kły, a on to odwzajemniał. Przemierzył wzrokiem jej ciało. Totalne przeciwieństwo anielicy. Nie była chudziutka jak ona, tylko miała prawdziwe kobiece kształty, a pachniała tak... mocno, wyraziście. Dość specyficzny, ale przyjemny zapach. Jej czarne włosy falowały na wietrze, który wiał coraz mocniej. Byli blisko morza, a jednocześnie koło przepaści, niedaleko której zapewne grasowały wilkołaki. Wampirzyca podchodziła co jakiś czas do ciała Amy i wysysała krew. W pewnym momencie jednak, William odsunął ją od niej.

— Poczekaj, Evelyn. Za niedługo możemy spotkać wilkołaki. Nienawidzą twojej rasy, więc jak cię zobaczą to będą chcieli cię zabić, wiesz o tym?

Wampirzyca stanęła i spojrzała zakłopotana na mężczyznę.

— To co mam zrobić?

— Musisz udawać trupa. Chodź tu.

William postawił Amy na ziemi, a następnie zawiesił obie na plecy, tak, że ich nogi miał z przodu.

— Nie mów i nie ruszaj się. Jesteś trupem. Jak ominiemy te durne stworzenia to już wszystko będzie dobrze.

Po kilku minutach poczuli zapach morza, a do ich uszu dochodził dźwięk fal. William podszedł do krawędzi i spojrzał w dół na plażę. Było ciemno, ale co parę metrów teren oświetlały lampiony. Zauważył kilka wilkołaków wolno spacerujących po plaży, które na zmianę znikały i pojawiały się, gdy były koło światła. Odwrócił od nich wzrok i zaczął kierować się w głąb lasu. W kompletną ciemność i ciszę. A potem chciał iść do miejsca, gdzie miał rozpocząć nowe, wspaniałe życie.

— Stój!

William, aż podskoczył i spojrzał za siebie. Stały tam trzy wilkołaki. Przemierzył wzrokiem każdego z nich. Po chwili jednak ich pełne złości twarze i przepełnione mrokiem oczy, zamieniły się w pogodne i pełne ulgi.

— Książę William! — zawołał największy stwór. — Nie poznaliśmy.

Wszyscy uklękli.

— Wstańcie — rozkazał książę.

Tak też uczynili.

— Kto to jest, wasza wysokość? — zapytał jeden z wilkołaków, wskazując swoją owłosioną łapą na zwisające bezwładnie dziewczyny.

Nastąpiła chwila ciszy, którą wypełniał jedynie szum drzew i ciężki oddech stworów.

— Moja ukochana i przyjaciółka. Zabito je. Muszę iść zrobić im pogrzeb —William otarł niewidzialne łzy.

— Możemy poznać twoją ukochaną, książę Williamie?

— Nie chcę być widział ją w takim stanie — rzekł i zaczął się cofać.

Ten jednak nie miał zamiaru ustąpić.

— Ja chcę po prostu...

— Nie! — krzyknął William.

Jego ręce zaczęły drżeć. Poczuł przyspieszone bicie serca i niepokój. Oddech miał przyspieszony. Odwrócił się. Zobaczył kolejne trzy postacie. Stały i podeszły bliżej niego. Jeden z nich zamknął oczy.

— Czuję tu... Czuję tu wampira.

Wszyscy spojrzeli w kierunku Williama, który próbował uciec. Ci jednak ściągnęli z niego dziewczyny i momentalnie odkryli, że Evelyn jest żywa, a na dodatek jest wampirzycą.

— Zabijemy cię, suko!

— Śmierć wampirom! Śmierć wampirom!

Bezradny mężczyzna nie wiedział co robić. Kompletnie im odbiło. Byli tak przepełnieni nienawiścią, że ciężko było ich powstrzymać.

— Wy gnoje! — krzyknęła Evelyn, gdy wilkołak chwycił ją za szyję i podniósł do góry. Kolejny zamachnął się i swoimi wielkimi pazurami zrobił jej ranę na brzuchu.

— Macie ją zostawić! To jest rozkaz!

— Namieszała ci w głowie, książę. Nie pozwolimy by zrobiła krzywdę tobie lub komuś innemu!

— Kurwa mać! —wrzasnął William i podbiegł do najmniejszego stwora, który stał z boku, jakby przerośnięty całą sytuację. Był to bardzo młodziutki wilkołak.

Pociągnął go do siebie, spojrzał w jego oczy i jednym szybkim ruchem zepchnął go z przepaści.

— Joshua! — Ktoś krzyknął, ale jego ciało opadło bezwładnie na piasek. Nie ruszał się. Trzymający Evelyn wilkołak, puścił ją i szybko podbiegł do krawędzi. Gdy ona zaczęła kaszleć, reszta uczyniła to samo. Gromada wilkołaków z plaży szybko podbiegła do martwego już kolegi, a William podszedł do wampirzycy i podał jej rękę. Następnie odwrócił się.

— Jeszcze raz chociaż jeden ją dotknie... Uczynię to samo z innymi. Czy to jasne?

Nie odpowiedzieli. Wpatrywali się w dół, gdzie rozlegały się rozpaczliwe krzyki, połączone z szumem fal.

— Zabiję ich. Zabiję. Chcę poczuć ich krew w swoich ustach... — szepnęła do Williama Evelyn, gdy doszła do siebie.

— Nie warto — odparł. — Nie warto.

Posłuchała jego rady i oddalili się od załamanej grupy. Podbiegła do Amy, aby wyssać jej trochę krwi. W tamtym momencie naprawdę tego potrzebowała.

 

***

Rankiem dotarli na miejsce. Evelyn, aby uniknąć słońca, była zakryta wielkim kapturem. Ujrzeli wielką wioskę. Drewniane chatki stały w rzędzie koło siebie. Wszystkie puste, a część z nich była podpalona i zniszczona. Na zielonej trawie znajdowało się dużo krwi, a im bliżej domów, tym było jej więcej. Po ziemi walały się strzępy włosów, a gdzieniegdzie zakrwawione części ciała. Smród unosił się w powietrzu. Evelyn spojrzała na miejsce i z nostalgią wpatrywała się w każdy zakątek. I mimo, że tak bardzo cierpiała z wybicia jej rasy, potrafiła się uśmiechać do człowieka, który za tym stał.

On zaś położył Amy na ziemi zaczął wracać wspomnieniami do chwili, gdy przyszedł na pole zakończonej już bitwy. Mnóstwo zakrwawionych ciał, porozrzucanych po całym terenie. Przechodził ostrożnie ich omijając i wpatrując się dokładnie w każde z nich. Jego uwagę przykuła seksowna wampirzyca. Usiadł obok niej i wpatrywał się w jej ciało. Dotknął jej piersi. Kusiły go, więc to zrobił. Sam nie wiedział co wyprawia, ale zaczął dotykać potem całego ciała. I w końcu nie wytrzymał. Zrobił to. Spodobało mu się. W tamtym dniu poczuł pociąg to zwłok. Nie chciał się jednak przyznać, więc kazał swoim ludziom ich gdzieś zakopać. Po jakimś czasie jednak pragnął takich ciał. Śnił o nich w nocy. W końcu nie wytrzymał i postanowił zaspokoić swoje pragnienia. Jego marzeniem, a zarówno celem stało się mieć martwą dziewczynę z każdej rasy. Zaplanował dokładnie miejsca do których pójdzie i wytypował swoje ofiary. W trakcie odnalazł ukrywające się wampiry. Wśród nich była Evelyn. Wiedział już, że z rasy wampirów chce tylko ją. Rozmyślania o całym tym planie przerodziły się w obsesję. Musiał to zrobić. Po prostu musiał.

— Trzeba tu posprzątać — odparł i zaczął chodzić powoli po całym terenie, przesuwając co chwilę kawałki ciała.

— Tutaj zamieszkamy, kochanie?

Odwrócił się w jej stronę.

— Tak, tutaj.

Wampirzyca usiadła na ławce, które znajdowała się centralnie na środku. Była odwrócona do niego plecami.

Teraz albo nigdy — pomyślał William i zamknął oczy. Wyobraził sobie jej martwe ciało i zapach. Otworzył je z powrotem i spojrzał w stronę Evelyn. Minęła krótka chwila, a następnie podbiegł i ściągnął jej kaptur.

— Co ty robisz, kochany?! — wrzasnęła, a promienie słoneczne parzyły jej ciało. — To boli!

Upadła na ziemię. Krzyczała, wiła się, ale nie miała z nim szans. Puścił ją, gdy na dobre przestała się ruszać.

Pogłaskał ją po włosach.

— Oj Evelyn, Evelyn. Niektórzy zapewne widząc cię, powiedzieliby, że byłaś dobrą i seksowną dziewczyną — Uśmiechnął się. — Dla mnie nadal jesteś.

 

***

Dołożył ostatnią partię ziemi i przetarł ręką spocone czoło. Musiał to zrobić, bo bał się, że ktoś je znajdzie i zabierze, a potem zrobi im pogrzeb. W miejscu, gdzie nigdy ich już nie znajdzie. Nie mógł do tego dopuścić.

— Wrócę tu do was, moje kochane — powiedział wpatrując się w świeżą ziemię.

Odłożył łopatę, którą znalazł w jednej chacie i ruszył w kierunku zachodzącego słońca.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • „ William poszedł w kierunku ciała, a ona pokierowała się za nim. Wycie wilkołaków ustało, ale szum drzew przybierał na sile. Kierowali...” kierunku, pokierowała, kierowali (spore zagęszczenie tego kierowania)

    Mam podobne odczucia jak w pierwszej części. Jest sporo powtórzeń, nie zaznaczałem więcej, tylko to na początku dla przykładu. Można tu i tam jeszcze wygładzić, dialogi wychodzą ci słabiej niż opisy (to pisałem też w poprzedniej części), są nieco sztuczne, w przeciwieństwie do żywych i barwnych opisów, które aż chce się czytać, a często nie mam na to ochoty u innych autorów a zwłaszcza u siebie :)
    Ogólnie dobry tekst, można się wciągnąć jeśli ktoś lubi takie klimaty.
    Pozdrawiam!
  • ania_marzycielka 04.04.2020
    Tutaj również dziękuję :) Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania