Z karabinem
Gdyby przyszło mi zginąć
Z karabinem na ramieniu
Proszę nie rońcie łez
Tak odejść śniłem.
Nim duszę od ciała oderwałby mi los
Wzrokiem chociażby przez sekundę
Pocałowałbym na ramieniu barwy dwie
I w głowie ostatni raz bym zaśpiewał marsz...
Rzucając swoje truchło w błoto i żar
Czułbym delikatny traw kosmyk
I na twarzy ciepłe słońca promienie.
Gdyby przyszło mi zginąć
Z karabinem na ramieniu
Proszę nie rońcie łez
Tak odejść śniłem.
Komentarze (19)
Z karabinem na ramieniu
Proszę nie rońcie łez
Tak odejść śniłem.
Pocałowałbym na ramieniu barwy dwie
I w głowie ostatni raz bym zaśpiewał marsz...
Dla mnie tu jest cały wiersz i jego urok . Szacunek za ten wiersz.
Gałczyński : Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.
Maja Kossakowska napisała coś bardzo podobnego : "Nim zginął pod ciosami mieczy, miał ponoć rzec: „Zabierzcie moje życie, skoro niczego więcej nie potrafiliście mi zabrać”.
Dla mnie 5 z plusem
A to:
"Prosze nie roncie lez
Tak odejsc snilem" - to znow mam skojarzenie...wypisz wymaluj Dawid.
http://www.opowi.pl/profil/d4wid/
A ten cytat zaraz ino myk przerzuce w google, by obczaic, z jakiego to Kossakowskiej tworu.
Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami,
Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny,
Dziś was rzucam i dalej idę w cień - z duchami -
A jak gdyby tu szczęście było - idę smętny.
Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica
Ani dla mojej lutni, ani dla imienia; -
Imię moje tak przeszło jako błyskawica
I będzie jak dźwięk pusty trwać przez pokolenia.
Lecz wy, coście mnie znali, w podaniach przekażcie,
Żem dla ojczyzny sterał moje lata młode;
A póki okręt walczył - siedziałem na maszcie,
A gdy tonął - z okrętem poszedłem pod wodę...
Ale kiedyś - o smętnych losach zadumany
Mojej biednej ojczyzny- przyzna, kto szlachetny,
Że płaszcz na moim duchu był nie wyżebrany,
Lecz świetnościami dawnych moich przodków świetny.
Niech przyjaciele moi w nocy się zgromadzą
I biedne serce moje spalą w aloesie,
I tej, która mi dała to serce, oddadzą -
Tak się matkom wypłaca świat, gdy proch odniesie...
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb - oraz własną biédę:
Jeżeli będę duchem, to się im pokażę,
Jeśli Bóg uwolni od męki - nie przyjdę...
Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!...
Co do mnie - ja zostawiam maleńką tu drużbę
Tych, co mogli pokochać serce moje dumne;
Znać, że srogą spełniłem, twardą bożą służbę
I zgodziłem się tu mieć - niepłakaną trumnę.
Kto drugi tak bez świata oklasków się zgodzi
Iść... taką obojętność, jak ja, mieć dla świata?
Być sternikiem duchami napełnionéj łodzi,
I tak cicho odlecieć, jak duch, gdy odlata?
Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna,
Co mi żywemu na nic... tylko czoło zdobi;
Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna,
Aż was, zjadacze chleba - w aniołów przerobi.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania