Zacisze u Mariusza rozdział 2
Kiedy kobieta została sama, zapaliła światło i jej oczom ukazało się pomieszczenie urządzone dość skromnie. Przy drzwiach stała zielona komoda, a naprzeciwko znajdowało się łóżko, które było przykryte haftowaną makatą.
— Całkiem tu ładnie, ale przydałaby się kobieca ręka — pomyślała.
Usiadła na kanapie, która była bardzo niewygodna. Wzięła pierwszą z brzegu gazetę i zaczęła ją przeglądać. Odkładając, zauważyła na okładce nagą kobietę.
— Ach, ci faceci, tylko im w głowie świerszczyki — pomyślała.
Maria wstała i położyła walizkę na łóżku, po czym ją otworzyła i wyjęła z niej ubrania, które umieściła w szufladzie. Następnie zdjęła makatę, którą złożyła i położyła na krześle. Potem się rozebrała. Gdy stała w samych majtkach i z gołymi piersiami, usłyszała pukanie do drzwi.
— Chwileczkę! — zawołała.
Szybko zarzuciła na siebie szlafrok z jedwabiu w krwistoczerwonym kolorze, po czym uchyliła drzwi, wystawiając głowę.
— O co chodzi? — zapytała.
— Przyniosłem tacę z jedzeniem.
Otworzyła szerzej drzwi i gospodarz z tacą wszedł do środka.
— Gdzie mógłbym ją postawić? — zapytał Mariusz.
— Na łóżku — odpowiedziała.
Pan domu zrobił to, po czym ruszył do wyjścia. W progu się zatrzymał.
— Czy będę jeszcze w czymś potrzebny? — zapytał gospodarz.
— Nie.
— W takim razie życzę pani spokojnej nocy.
— Dziękuję.
— Dobranoc — odparł.
— Dobranoc.
Mężczyzna wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Usiadła na łóżku, wzięła tacę na kolana i zaczęła jeść. Po jedzeniu poszła spać.
Następnego dnia wstała o siódmej rano, założyła dres i wyszła na korytarz, gdzie spotkała gospodarza.
— Dzień dobry, panie Mariuszu.
— Dzień dobry. Jak się pani spało? — zapytał gospodarz.
— Dziękuję, dobrze.
— To się cieszę. Widzę, że pani uprawia poranny jogging.
— Tak.
Maria, gdy znalazła się na dworze, zrobiła kilka skłonów i przysiadów. Po godzinnym bieganiu wróciła do pensjonatu zmęczona, ale zadowolona. Po powrocie do pokoju przebrała się w bluzkę i spodnie.
W pewnym momencie usłyszała dzwonek do drzwi. Zaciekawiona, wystawiła głowę i zobaczyła gospodarza stojącego przy drzwiach. Mężczyzna właśnie miał je otworzyć. Gdy to zrobił, Maria ujrzała młodą, około dwudziestoletnią dziewczynę.
Była ubrana w różową bluzkę i minispódniczkę, a włosy miała związane w koński ogon.
— Dzień dobry, ja przyszłam w sprawie ogłoszenia o pracę. Czy nadal pan poszukuje pokojówki?
— Tak.
Mariusz otworzył szerzej drzwi i dziewczyna weszła do środka. Przechodząc koło Marii, nieśmiało się uśmiechnęła.
Mężczyzna zaprowadził dziewczynę do salonu, a ta usiadła na kanapie, splatając palce na kolanach. Mariusz stanął pod oknem i przez chwilę się jej przyglądał.
— Czy pracowała pani gdzieś wcześniej?
— Nie, to jest moja pierwsza praca.
— Czyli nie ma pani żadnego doświadczenia w sprzątaniu?
— Nie, co prawda szybko się uczę, ale za to mam smykałkę w zupełnie czymś innym.
— W czym?
— Urządzanie wnętrz.
Dziewczyna poderwała się z miejsca i wyszła przed dom, a za nią gospodarz z Marią.
— Nad drzwiami wejściowymi powiesimy szyld z napisem „Zacisze u Mariusza”.
— Podoba mi się. A pani, pani Mario, jak się podoba? — zapytał Mariusz.
— Bardzo ładny. A czy to ja mogłabym zamówić szyld?
— Oczywiście, o ile moja nowa dekoratorka się zgodzi.
Dziewczyna z radości aż podskoczyła. Maria z Mariuszem uśmiechnęli się pod nosem.
— Czy to znaczy, że dostałam tę pracę?
— Tak. A teraz panie wybaczą, ale muszę przygotować śniadanie.
Mężczyzna wszedł do domu. Kobiety po chwili wróciły do salonu.
— Ja jestem Maria, a pani jak ma na imię?
— Alicja.
— Ładnie.
— Dziękuję, panie Mariuszu!
Maria z kieszeni spodni wyjęła telefon i wykręciła numer do znajomego drukarza.
— Halo?
— Cześć, Piotr.
— Marysiu, to ty?
— Tak.
— Co u ciebie słychać i czemu wcale się nie odzywałaś?
— Wszystko po staremu. A co do milczenia, to sam wiesz, jak to jest.
— No wiem, wiem. Człowiek jest wiecznie załatany, że nie ma czasu na nic.
— To prawda.
— Czego ci potrzeba?
— Szyldu z napisem „Zacisze u Mariusza”.
— Zapisałem.
— Świetnie. A na kiedy będzie gotowe?
— Myślę, że powinno być gotowe gdzieś za dwa tygodnie.
— Okej, to będę czekała na telefon od ciebie.
— To jesteśmy w kontakcie.
— Tak.
Maria, po rozłączeniu się, schowała telefon. Wzrokiem zlustrowała salon i odparła:
— Przydałoby się pomalować ściany na jakiś weselszy kolor.
— Też tak uważam — odparła Alicja.
Kobiety były tak pochłonięte rozmową, że nawet nie zauważyły, jak w drzwiach salonu stanął gospodarz, który po chwili podszedł do nich.
— Śniadanie jest gotowe. A o czym tak rozmawiacie? — zapytał.
— Że przydałoby się pomalować ściany na jakiś weselszy kolor.
— Wiem, dawno już o tym myślałem, ale nigdy czasu na to nie było.
— Proszę sobie tym nie zawracać głowy.
— No dobrze, a teraz zapraszam na śniadanie.
— Ja dziękuję, muszę już wracać do domu, a jutro przyjdę o siódmej z tatą i dwoma braćmi.
— Po co chcesz z nimi przyjść?
— Żeby opróżnili salon, który później pomalują.
— Czy wyrzucanie tych mebli jest konieczne?
— Tak.
Alicja, po tych słowach, wyszła. Mężczyzna poszedł za nią i zamknął drzwi, a po chwili wrócił.
— Jeśli pan nie chce, aby sekretarzyk został jutro wyniesiony, to proszę mi pomóc.
Gospodarzowi nie trzeba było dwa razy powtarzać — złapał z jednej strony, a Maria z drugiej, i razem przenieśli mebel.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania