Zakręty losu cz. 12
David jechał krótką chwilę i zatrzymał się przed sklepem zoologicznym. W oczach Lilly natychmiast pojawiła się iskierka nadziei.
– Mała, nie patrz tak, ten sklep nic nie oznacza. Jego właściciel zna osoby posiadające zwierzęta, może znajdzie jej nowy dom – przekomarzał się chłopak.
– Nie! – zaprotestowała płaczliwie Lilly.
– Zatrzaśnij drzwi i poczekaj w samochodzie. Zaraz wrócę.
– Nie idź! – Dziewczynka złapała brata za koszulkę.
– Lilly, nie podskakuj, tylko zrób, o co proszę, dobrze? – rzucił chłodno David i wysiadł.
Dziewczynka zamknęła drzwi po obu stronach, a chłopak wszedł do lokalu.
– Dzień dobry. Potrzebuję jakąś najtańszą smycz – zwrócił się do wąsatego sprzedawcy.
– Wiszą tam, proszę sobie obejrzeć. – Mężczyzna pokazał mu wieszak.
David szybko wybrał cienki niebieski pasek, dodał do tego kilka potrzebnych rzeczy i po chwili siedział za kółkiem.
– Zostaje?! – Uradowała się od razu Lilly, widząc zakupy.
– Tylko dzisiejszą noc, jutro czegoś jej poszukam.
– Nie!
David zaniechał dyskusji i skupił się na drodze. Po wejściu do domu włączył wodę, zasypał kawę i poszedł do salonu, gdzie Sophie już głaskała suczkę.
– Lilly, sprzątnij w pokoju – nakazał siostrze i usiadł obok matki, która zaraz zapytała:
– Skąd masz tego psa?
– Łaził po ulicy, nie miałem sumienia go tam zostawić. Może przemyślimy tę sprawę? Lilly się uparła.
– Jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież pracujesz, mała do szkoły...
– A ty pracujesz? – wyjechał cynicznie chłopak.
– Ale coś znajdę.
– Na razie, jak widać, marnie ci idzie, więc jak wyjdziesz z psem raz na trzy godziny, to może się nie przemęczysz.
– David. Wiesz, że lubię zwierzęta, ale co będzie, jak dostanę pracę?
– Będę zabierał ją ze sobą. Betty ma spore podwórko na tyłach domu, będzie miała gdzie pobiegać.
Nagle ktoś głośno zapukał i chłopak poszedł otworzyć. Po uchyleniu drzwi zobaczył Henry'ego, właściciela kamienicy, faceta po sześćdziesiątce. Mężczyzna miał dość specyficzny wyraz twarzy.
– David, musimy porozmawiać – powiedział chłodno przybyły.
Chłopak krzyknął z progu do matki: – zalej mi kawę!, po czym wyszedł na klatkę.
– David. Czy wiesz, że Sophie od pół roku nie płaci czynszu? – rzekł Henry.
Chłopakiem wstrząsnęła złość.
– Jak to nie płaci?
– Tak to. Tłumaczyła, że nie ma na jedzenie, że jak trochę odłoży, to się rozliczy. Jest mi winna trzy tysiące. Jak widzisz, czekałem długo, ale dłużej nie mogę. Muszę zrobić remont klatki i drzwi wejściowych. I tak opuściłem jej sto dolarów, powinna płacić sześćset.
Chłopak stał jak słup, kompletnie zaskoczony, w końcu rzekł:
– Poczekaj chwilę.
Udał się do domu, wziął trzy i pół tysiąc dolarów i wręczył mężczyźnie.
– Za następny miesiąc z góry – wytłumaczył większą ilość pieniędzy. – I przepraszam, ona naprawdę nie miała. Trzeba było przyjść z tym do mnie wcześniej, coś bym wymyślił, zapłacił chociaż połowę.
– Byłem dwa razy, ale ciężko cię złapać. Macie kłopoty finansowe? – dopytywał Henry.
– Różnie to bywa.
– Jak już wyremontuję klatkę, znów będę mógł poczekać na opłaty, na razie mam z czego żyć. Po prostu teraz potrzebuję gotówki, sam rozumiesz...
– Jasne, nie musisz mi się tłumaczyć, to ja powinienem – odparł skonsternowany David.
– Ok, uciekam. I dziękuję.
– To ja dziękuję, że byłeś cierpliwy.
– Jakbyście mieli kłopoty, nie wstydź się i przyjdź do mnie. Pomogę wam, jak będę w stanie.
– Ok, dzięki.
– Trzymaj się. – Właściciel budynku podał rękę lokatorowi i udał się po schodach na górę.
Chłopak wrócił do domu i poszedł do kuchni, skąd dochodził już zapach zaparzonej kawy.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś, że nie masz na czynsz?! – zapytał rozgniewany, patrząc groźnie na zaskoczoną rodzicielkę. – No mów, do jasnej cholery!
– Synku, myślałam, że trochę odłożę i zapłacę – wybąkała Sophie.
– Przecież pracowałaś, czemu nie płaciłaś?
– David, oprócz mieszkania były jeszcze inne rachunki. Gdybym uregulowała za dom, utrzymałabym nas za dwieście lub trzysta dolarów, które by mi zostały?
– Jebać to! Jak wywaliliby nas na bruk, to gdzie byśmy poszli?! Myślisz czasem?! Czemu ze mną nie porozmawiałaś?! – krzyczał poirytowany chłopak.
– Dlatego, że się wściekasz.
– Dwieście, trzysta dolców?! A podliczyłaś wina, które wychlałaś? Byłoby za pół miesiąca opłaty za mieszkanie! – darł się blondyn.
Matka zamilkła. David umoczył usta w kawie i powiedział:
– Masz szczęście, że Henry jest wyrozumiały, tak już dawno bylibyśmy bezdomni.
Teraz w głowie chłopaka krążyła suma niecałych dwóch tysięcy, które miał jeszcze w skrytce. Wiedział, że na długo ona nie wystarczy, zwłaszcza że prócz butów małolatka wyrastała także z ubrań.
– Sprzątnęłam. – Stanęła koło niego Lilly i zaraz otworzyła lodówkę. – Czemu nie ma nic do picia?
– To idź, kup. – David dał jej kilka banknotów.
– Ja pójdę, nie zrobiłam jeszcze zakupów.
– Kur....od rana nie miałaś czasu?! Specjalnie dałem ci pieniądze, żebyś zrobiła zakupy wcześniej! Co ty robisz całymi dniami w tym domu?! – wrzasnął chłopak, był już dostatecznie wyprowadzony z równowagi.
– Nie siedziałam w domu, jeździłam w dwa miejsca w sprawie pracy – rzekła spokojnie Sophie.
– I w drodze powrotnej nie mogłaś zajść do sklepu, tak?
– Zostawiłam pieniądze w domu.
– Wiesz co?! Lilly jest tysiąc razy mądrzejsza od ciebie – fuknął David, chwycił kawę i ruszył do salonu. – Chodź. – Obejrzał się na siostrę.
Zajrzał do pokoju małej i oniemiał! porządek był idealny. Uśmiechnął się pod nosem, usiadł w salonie i wyjął zakupy z torby. Szczeniak już zdążył nabrudzić w rogu pokoju. David spojrzał na Lilly.
– Kto miał sprzątać? – Wskazał na nieczystości.
Małolatka nie dyskutowała, tylko wzięła kawał papieru i sprzątnęła podłogę.
– Nie wyrzucaj tego.
Chłopak założył smycz szczeniakowi i oznajmił:
– Bierz ją i na podwórku pokaż, co zrobiła. Niech się uczy. – Wcisnął siostrze pasek w dłoń. – Tylko idź trochę dalej, na koniec trawnika za podwórzem, nie tu, gdzie chodzą ludzie – dodał.
Otworzył ciastka dla zwierząt i włożył dwa w kieszeń Lilly.
– Jakby zrobiła coś na zewnątrz, dasz jej jedno – rozkazał łagodnie.
Dziewczynka wzięła psa i wyszła z matką, która poszła po sprawunki. David wyjął szampon i wyrywkowo przeleciał po nim wzrokiem. Wziął szmatkę i przetarł podłogę po wyczynach suczki. Włączył telewizor i powoli dopijał kawę. Małolatka wróciła ze szczeniakiem niecałe dziesięć minut później. Chłopak akurat dopił napój.
– Zrobiła coś? – zapytał.
– Siku.
– To dobrze. Dawaj ją do łazienki.
Nalał letniej wody na dno wanny i wsadził psiaka do środka. Natychmiast podkuliła ogon i znieruchomiała. David delikatnie namoczył suczkę i namydlił szamponem.
– Przynieś mi brązowy ręcznik, ten z dziurą. Leży w szafce na dole, z prawej strony regału – nakazał siostrze i wziął się za szorowanie psa. Gdy Lilly wróciła, zwierzak był już cały w pianie.
– Śmiesznie wygląda! – Małolatka się rozradowała.
David umył szczeniaka w okamgnieniu, wziął go w ręcznik, udał się do swojego pokoju i zaczął wycierać pieska. Gdy skończył, sierść stała dęba, co wywołało głośny śmiech. Puścił psa, który zaraz się otrząsnął i futerko nieco się ułożyło. Poszedł do salonu i zaczął przewalać dolne półki w regale. Znalazł stary, granatowy koc i wrócił do pokoju.
– Jak chcesz, może spać u ciebie. Ale na kocu, nie w łóżku, jasne? – Spojrzał na siostrę.
– Tak.
Nie bardzo uwierzył tej obietnicy, ale nie ciągnął tematu.
– I nie zostawiaj nic na podłodze, bo ci pogryzie. No i może się zadławić – dodał.
Chwycił pled i poszedł do pokoju Lilly. Złożył go na cztery, na ponad półmetrowy kwadrat i położył przy ścianie. Piesek już zaczął za nim chodzić i David mało na niego nie nadepnął, odwracając się.
– Kur...! – Chciał przekląć, ale się pohamował.
Zadzwonił domofon i Lilly odebrała. Po chwili w domu pojawiła się Amy. Szczeniak, już dużo odważniejszy, wybiegł jej na spotkanie.
– Cześć. – Dziewczyna go pogłaskała. – Widzę, że cię wyszorowali. Od razu ładniej pachniesz. – Zaśmiała się.
– Będzie się nazywać Daisy – oświadczyła uroczyście Lilly.
– Nie, Dusty – odparł David. – Poza tym jutro szukam jej domu, więc nie widzę potrzeby nadawania imienia.
– Nie! – wrzasnęła Lilly. – To po co ją kąpałeś i kupiłeś smycz?
– Bo była brudna. Smycz kosztuje kilka dolarów, oddam ją wraz z psem.
Lilly uderzyła w płacz, chwyciła szczeniaka i uciekła do swojego pokoju.
– Idź, siadaj, naleję ci soku. – David wskazał Amy swoje łóżko i poszedł do kuchni.
Nalał resztkę napoju z kartonu i przyniósł dziewczynie.
– Dlaczego się z nią drażnisz? Widzisz, że się denerwuje. Jeśli naprawdę chcesz ją oddać, po co pokazałeś ją Lilly? Przecież wiesz, jak dzieci reagują na zwierzęta – wyjechała zniesmaczona brunetka.
– Nie oddam jej, a droczę się z gówniarą zawsze. Nic jej nie będzie. – David przytulił sympatię i w tym momencie Sophie weszła do domu z zakupami. Rzuciła szybkie spojrzenie na obejmującego dziewczynę syna i zniknęła w kuchni.
– Księżniczko, pij sok i pojedziemy. – David ucałował jej policzek Amy i poszedł do matki.
Zajrzał do zakupów.
– Czemu tylko trzy puszki napoju?
– Nie miałam jak wziąć dużego, i tak ledwo doszłam z dwiema torbami.
– Nie kupiłaś butelki? – zdziwił się David.
– Nie. Postanowiłam pić dwie lampki dziennie.
– Kogo ty chcesz oszukać? Myślisz, że ktoś uwierzy w te brednie?
– Możesz nie wierzyć, ale tak będzie.
David zaniechał dyskusji i powiedział:
– Dobra, spadam do szpitala. Sam kupię napój, jak będę wracał. Niech Lilly wyjdzie jeszcze z psem o dwudziestej, chyba, że wrócę do tej pory, to sam ją wyprowadzę. W moim pokoju leżą psie smakołyki, niech weźmie ze sobą. Tylko niech daje po jednym, nie po dziesięć. I po załatwieniu się, a nie dla rozpieszczania.
– David, ty naprawdę chcesz zatrzymać tego psa? – zapytała zdziwiona Sophie.
– A dlaczego nie? Przecież to kundelek, nie będzie duży. Mamy trzy pokoje, miejsce jest. Poza tym kiedyś obiecałaś Lilly kiedyś psa, pamiętasz? Przy okazji nauczy się odpowiedzialności, bo na razie jest rozbrykana. Za bardzo jej popuszczam – powiedział chłopak. – Zresztą pogadamy jeszcze na ten temat, teraz muszę jechać, już późno.
– Pozdrów Leviego. Jak on w ogóle się czuje?
– Nie wiem, nie gadałem z nim – rzekł chłopak i wrócił do dziewczyny.
Skończyła sok i po kilku minutach byli w drodze do szpitala. Amy jak zwykle jechała szybko, więc dotarli w niecałe dziesięć minut. Dziś mieli szczęście, przyjaciel nie spał, ale matki przy nim nie było. Weszli do środka i David od razu podszedł do kumpla. Był blady, twarz miał poszarpaną i bardzo suche usta. Oczy były lekko przymknięte, chłopak wyglądał jak pijany. Davida ścisnęło w sercu, ale nie dał nic po sobie poznać.
– Cześć stary. Jak się czujesz? – zapytał, kładąc dłoń na przedramieniu przyjaciela.
– Co z... – Levi chciał o coś zapytać zachrypniętym, cichym głosem, ale się zaciął, wygiąwszy usta w grymasie bólu.
– Nic nie mów – rzekł David, ale kolega był uparty. Spojrzał tylko na stojącą obok przyjaciela Amy i ponowił próbę.
David nachylił się nad jego uchem i chłopak cicho wystękał:
– Co ze starym?
– Zwinęli go, Ann im wszystko powiedziała. Na pewno coś wyłapie.
– A jak go wypuszczą? Miej oko na matkę – poprosił Levi. Widać było, jak duży wysiłek musiał wykonać, aby powiedzieć te kilka słów.
David przysunął krzesło i kazał dziewczynie usiąść, po czym znów zawisł nad kolegą.
– Nie wypuszczą, przecież jest na warunku. Nie musisz się o nic martwić, Ann nic się nie stanie, masz moje słowo.
– Powiedz księżniczce, że ją przepraszam za tę „lalę”.
Starszy z facetów wybuchnął śmiechem.
– Myślisz, że ona przejmuje się twoimi durnymi pyskówkami? – Spojrzał na dziewczynę.
Amy się nie odzywała, nie chciała się wtrącać. Levi także zamilkł, wystarczająco zmęczył się tym dialogiem. David cały czas trzymał go za rękę i patrzył, jak oczy kumpla powoli się zamykają. Po chwili brunet zasnął. David sterczał nad łóżkiem jeszcze kilka minut, gdy matka przyjaciela weszła do sali.
– Dobry wieczór – przywitała się. – Obudził się? – popatrzyła na Davida.
– Tak, zamieniłem z nim parę słów. Wiesz coś o Billu?
– Za niecały miesiąc będzie rozprawa. David, ja nadal mam złe przeczucia. Nie ufam policji, boję się, że go wypuszczą.
– Nie wypuszczą, wierz mi. Powinnaś kupić broń, tamtą zabrali. Na pewno wtedy poczujesz się bezpieczniej. Mogę ci załatwić, mam swoje dojścia – zaproponował chłopak, przelotnie spojrzawszy na Amy.
– Nie lubię broni, ale może masz rację – będę spokojniejsza. Ale nie mam przy sobie ani grosza, poza tym nie chcę, żebyś wplątał się w kłopoty. David, nielegalna broń to chyba nie jest dobry pomysł – odparła poddenerwowana Ann.
– W nic się nie wplączę, spokojna głowa. Zaufaj mi, wiem, co robię. A z kasą nie ma problemu, kupię za swoje, oddasz przy okazji.
Amy bardzo zaniepokoiła się faktem, że ukochany chce kupić nielegalną broń, co świadczyło też o tym, jakie zna towarzystwo.
Około dwudziestej trzydzieści para opuściła szpital. Dziewczynę nieustannie dręczyły myśli o pistolecie, nie mogła ich od siebie odpędzić. Domyślała się, że David do aniołków nie należy, dlatego bała się, żeby nie wpadł w kłopoty. Poza tym przypomniała jej się sytuacja z policją przed sklepem i to też ją martwiło. Zwłaszcza, że nadal nie wiedziała, za co zatrzymali chłopaka.
– Księżniczko, co jest? – zapytał David, bo Amy na dłuższą chwilę straciła kontakt z rzeczywistością.
– David... mogę cię o coś zapytać? – bąknęła niepewnie dziewczyna.
– Jasne, wal.
– Za co cię wtedy zatrzymali?
– Przylałem lasce ojca. Szmata działa mi na nerwy.
– Dlaczego? Za co?
– Lilly nocuje u niego w soboty, a suce chyba to nie odpowiada. Wrzeszczy na nią i podnosi łapska, a na to nie pozwolę – syknął David, wspomnienie partnerki ojca wywoływała u niego duży gniew.
– Czemu z nim nie pogadasz? Po co masz ładować się w kłopoty? – kontynuował Amy, już nieco spokojniej.
– Z nim się nie da rozmawiać. Wyrwał młodą cizię do posuwania i nie widzi oczywistych faktów, a raczej nie chce widzieć.
– Może nie wie, jaka jest sytuacja?
– Kurwa, jak to nie wie?! Widział jej siniaki i nadal broni tej szmaty! Okazało się, że to wszystko wina młodej! – Chłopak się zdenerwował.
Amy się nie zraziła, tylko wzięła go za rękę. Zamilkła.
– Przepraszam, nie powinienem się drzeć, ale jak o tym myślę, szlag mnie trafia – wyjaśnił David.
Dziewczyna nadal milczała, uśmiechnęła się tylko ciepło i mocniej ścisnęła jego dłoń.
– Może pojedziemy na piwo? – zaproponował chłopak.
– Wypijemy u mnie.
– U ciebie? – powtórzył zdziwiony David i w mig się zestresował, przypomniawszy sobie ten błyszczący dom.
– Jest piątek, rodzice pojechali nad jezioro. Będą tam do niedzieli. Polly poszła na imprezę i będzie rano, przewiduję, że nie wcześniej niż o dziewiątej. Chata wolna, chcę, żebyś przenocował – wytłumaczyła Amy, widząc, że ukochany się pogubił.
– Polly to młodsza, czy starsza?
– Młodsza. I też bardzo niegrzeczna. – Brunetka się zaśmiała. – Ale nieźle gotuje. Ma dopiero dziewiętnaście lat, ale potrafi zrobić naprawdę genialne żarcie.
– Dobra, pojedziemy, ale muszę zajść do domu, zobaczyć, jak ma się sprawa z psem – rzekł David.
Po chwili Amy zatrzymała się pod jego miejscem zamieszkania.
– Wejdziesz? – Blondyn spojrzał na sympatię.
– Nie, idź sam, będzie szybciej. Musimy jeszcze zajechać do sklepu.
– Ok. Zaraz wracam – Dziewczyna dostała całusa i David szybkim krokiem udał się do domu.
Po wejściu od razu skierował się do pokoju i otworzył skrytkę. Zdołowała go suma tysiąca ośmiuset dolarów, ale wziął pięćset i wykręcił numer Jamiego. Po chwili kumpel odebrał i David zapytał:
– Stary. Załatwisz mi jeszcze jednego gnata? Niedużego, takiego dla kobiety.
– Jasne. Na kiedy?
– Na jutro. Zajechałbym po pracy, około trzeciej – czwartej po południu. No i cena... miło byłoby, gdybyś zmieścił się w czterech stówach, u babki krucho z kasą.
– Ok, mogę jej załatwić małe magnum, akurat dla kobiety. Obawiam się, że poniżej sześciu stów nie da rady, ale się postaram. Koleś jest mi winny przysługę, każę mu spuścić z ceny. Co z tą hurtownią?
– Myślę, że w niedzielę. Wtedy siedzi tam starszy cieć, będzie łatwiej. No i nie ma ruchu. W tygodniu często kręcą się tam małolaty, w niedzielę będzie spokój. Jutro, jak przyjadę po gnata, dokładnie się umówimy. Masz kasę, żeby zapłacić? Nie chce mi się już dziś do ciebie ciągnąć.
– Dupa czeka? – Zaśmiał się Jamie.
– To też... – odparł wesoło David.
– Jasne, założę. To do jutra.
– Na razie.
Rozmowa się zakończyła i chłopak skierował się do pokoju matki. Na stoliku stał pusty kieliszek, a kobieta spała. Zajrzał do Lilly – też spała, a pies razem z nią. Dwie gumowe zabawki leżały na dywanie. Przykrył dokładniej siostrę, ale psa nie zabrał. Uśmiechnął się tylko pod nosem i dał spokój sprawie. Wrócił do Sophie.
– Mamo. – Szarpnął ją.
Otworzyła oczy.
– Czy Lilly ma jutro szkołę?
– Tak, do drugiej.
– Nie będę spał w domu, więc ją odwieź i odbierz. Weź samochód, kluczyki zostawiam na biurku.
Kobieta usiadła na łóżku.
– To twoja dziewczyna? – zapytała.
– A co, nie widać?
– Tylko pytam – Sophie się zniesmaczyła. – Skąd masz auto?
– To babki, u której pracuję. Tylko niech ci nie strzeli do łba jechać po alkoholu.
– David... – syknęła pretensjonalnie kobieta.
– Czemu Lilly tak wcześnie poszła spać?
– Wariowała tu z psem dwie godziny i padła.
– Aha, kupiłem puszkę dla rudej, stoi w szafce pod zlewem. Daj jej jeść przed spacerem i wyprowadzaj co trzy, cztery godziny, ok? – Chłopak popatrzył na matkę przenikliwie i spojrzał na zegarek – za dwie dwudziesta pierwsza. Wrócił jednak do pokoju małej i wziął szczeniaka.
– Wyjdę z nią jeszcze, będzie spokój na noc – oznajmił kobiecie, zapiął pasek na obrożę, chwycił dwa ciastka i wyszedł.
Podszedł do Bmw.
– Przepraszam, musiałem pogadać matką. Przejdę się jeszcze z nią. – Oznajmił dziewczynie, wskazując psa. – Idziesz ze mną?
Amy wysiadła, włączyła alarm w wozie i poszła z chłopakiem za kamienicę. Dotarli do odległego o kilkadziesiąt metrów trawnika i poszli wzdłuż. Suczka nie myślała nawet o załatwianiu spraw, skakała tylko i gryzła smycz.
– Spuść ją – powiedziała brunetka.
– A jak ucieknie? Lilly mnie zamorduje. No i polubiłem śmierdziela. – Zaśmiał się chłopak.
– Przecież chodziła sama po ulicy, myślę, że nie ucieknie.
David uwolnił psa i objął sympatię. Po chwili stali już w pocałunku, ale tylko przez chwilę, chłopak starał się nie spuszczać suczki z oka. Ta łaziła w kółko, obwąchując cały trawnik. Załatwiła się po kilku minutach. David ukucnął i zawołał ją, cmokając. Przyszła od razu i chłopak dał jej ciastko, po czym zapiął na smycz.
– Wracamy – oświadczył dziewczynie, biorąc ją za dłoń.
– Poczekam w aucie – powiedziała Amy. – Wracaj szybko.
David wszedł do domu i od razu wyskoczyła do niego siostra.
– Czemu Amy nie weszła?
– Bo nie ma czasu – odparł David, uwalniając suczkę ze smyczy. – Gdzie miał spać pies?!
– Na kocu. – Lilly spuściła głowę.
– A gdzie spał?
– Ze mną.
– I co teraz? – Uśmieszek zagościł na twarzy młodego faceta.
– Już nie będę jej brać – wybąkała Lilly.
– Nie zamykaj drzwi do swojego pokoju, żeby miała jak wyjść. W kuchni stoi dla niej woda.
– Dobrze.
– Mama cię jutro odwiezie i odbierze. I wyprowadź Daisy, jak wrócisz z zajęć, jasne?
– Tak. Gdzie idziesz? – zapytała małolatka, widząc, że brat nie zdjął butów.
– Mała, nie musisz wszystkiego wiedzieć.
– Jedziesz do Amy? Jej samochód stoi pod domem.
– A nawet jak jadę, to co?
– Mogę z tobą? – zapytała cicho dziewczynka.
– Mała, jest późno. My jesteśmy dorośli, a ty masz jutro do szkoły – upomniał David.
– Ale tylko dziś – prosiła Lilly.
– Młoda, uspokój się. Czyli mam rozumieć, że pies ci już niepotrzebny? Ok, jutro wyjeżdża – warknął zniecierpliwiony chłopak.
– Potrzebny – mruknęła niezadowolona dziewczynka, która już zaplanowała sobie jechać z bratem i wziąć szczeniaka.
– Idź już spać, jest wpół do dziesiątej. Jutro pójdziemy na lody. – David ukucnął i ucałował naburmuszoną siostrę. – Mamo, wychodzę, zamknij drzwi! – krzyknął z korytarza i wyszedł.
– Chciała iść ze mną, obraziła się, jak jej nie pozwoliłem – poinformował najdroższą o zajściu w domu. – Coś ty zrobiła mojej siostrze? – Zaśmiał się.
– Nie wiem. Chyba większość dzieci mnie lubi. – Amy uśmiechnęła się przyjemnie i ruszyła.
Zatrzymała się przy pierwszym napotkanym markecie i spojrzała na chłopaka.
– Poczekasz, czy idziesz ze mną? Kupię jakie piwo.
– Idę. – David wysiadł z wozu.
Gdy już mieli cztery trunki w koszyku, blondyn chciał zapłacić, ale dziewczyna zaprotestowała.
– To ja cię zapraszam, prawda? – zganiła chłopaka.
– Chyba nie myślisz, że dziewczyna będzie za mnie płacić?
– Nic mnie to nie obchodzi, ta dziewczyna zapłaci! – rzuciła twardo brunetka i uregulowała rachunek.
Gdy byli już w drodze, David powiedział:
– Groźna jesteś, może nie powinienem jechać? Nie wiem, co mnie czeka. Może mnie zaatakujesz? Boję się – Zarechotał głośno.
Amy się roześmiała.
– Być może... więc bądź grzeczny – Spojrzała spode łba.
Podśmiewali się z samych siebie, w końcu Amy zaparkowała na podjeździe. Udali się w stronę drzwi i David znów poczuł się głupio. Ona zapraszała go do takiej willi, a on ją do obskurnego mieszkanka. Było mu wstyd. W tym momencie pomyślał, że może faktycznie nie jest facetem dla niej. Przeszła mu przez głowę jej rodzina. Co pomyśleliby jej członkowie, widząc jego dom i pijaną matkę? Jak zareagowaliby na ten związek, wiedząc o jego wybrykach? Chciałby zwierzyć się Amy ze swoich grzeszków, ale na pewno nie teraz. Było stanowczo za wcześnie.
Komentarze (5)
Amy ma coraz więcej wątpliwości… nie zna bajki w którą wchodzi. Coś mi się zdaje, że pożałuje tej znajomości.
Zaczynają się rozkminy i multum pytań. Davidku, wiedziałeś jakie życie wiedzie Amy, więc teraz nie marudź. Co ma być to będzie, panie o niskiej samoocenie. 😊
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania