Poprzednie częściZakręty losu cz. 1

Zakręty losu cz. 14

Spokojnie skończyli napoje i ruszyli do wyjścia.

– Polly, wychodzę! Włącz moje pranie! – krzyknęła Amy i kwadrans później parkowali pod niedużą pizzerii.

Kupili największą z oliwkami, szynką i podwójnym serem i o ósmej z minutami dojechali pod dom staruszki. Otworzyła im z radością wymalowaną na twarzy.

– Cześć. – David przywitał się ciepło. – To Amy – przedstawił ukochaną, wskazując na nią ręką

– Dzień dobry. – Brunetka podała dłoń staruszce i ta zaraz posadziła ich w kuchni.

– Czego się napijecie? – zapytała.

– Kawy! – wyskoczył od razu David.

– A ty? – Betty spojrzała na brunetkę.

– Poproszę coś zimnego.

Gospodyni dała parze ich napoje i usiadła naprzeciwko.

– Zjedzmy coś. – David otworzył pudełko i postawił na środku.

– Zjedzcie sami, jestem po śniadaniu – oznajmiła staruszka.

Żuli potrawę w kompletnej ciszy. Chłopak wcisnął tylko jeden kawałek i od razu chwycił za tabletki.

– David! – upomniała srogo Amy. – To jest śniadanie?

– Nie chcę więcej.

– Co to za tabletki? – zapytała właścicielka domu.

– Ręce mnie bolą – odparł chłopak.

– To może nie pracuj dziś?

– Co to zmieni? Mam zakwasy, to wszystko. Przyzwyczaję się. Idę się przebrać – rzekł David, łyknął dwie pigułki i wyszedł z kuchni.

Gdy wrócił, kobiety rozmawiały, śmiejąc się.

– Zabieram się do roboty – oświadczył i wyszedł z domu.

Od razu sprawdził tył budynku – napis tkwił nadal. Ja cię, kurwo, nauczę! Niech to tylko dziś nie zniknie...! – zaklął w myślach i wdrapał się na drabinę.

Wystarczyło zaledwie jedno pociągnięcie szpachelką, żeby znów odczuł dokuczliwe kłucie.

– Kurwa! – mruknął, ale zacisnął zęby i zabrał się do dalszej pracy.

Cały czas myślał o matce. Nie było go na noc i bał się, żeby bezkarnie się nie nachlała. Męczyła go też opieka społeczna. Jak wpadną, a ta będzie najebana? – myślał. Przypomniała mu się też Polly, wywołując uśmiech na jego twarzy, poza tym krążyły mu po głowie: Levi, jego matka i ojciec, ruda suczka, sklep jubilerski oraz dupek z naprzeciwka. Tak się zadumał, że nie zauważył, kiedy zeskrobał połowę ściany. Spojrzał na zegarek – minęło wpół do jedenastej. Poszedł do domu, ale w kuchni nikogo nie było.

– Betty! – krzyknął.

– Jesteśmy w pokoju!

Wszedł do małego salonu. Kobiety oglądały jakieś zdjęcia.

– Zrobię sobie kawy, dobrze? – zagadnął starszą panią, zaglądając do albumu.

Były w niej jakieś stare, rodzinne fotografie oraz zdjęcia z wakacji, przedstawiające piękne słoneczne plaże z palmami.

– Oczywiście, po co pytasz? – odparła Betty. – Usiądź, odpocznij – zaproponowała.

– Nie, chcę szybciej skończyć. Już mało zostało.

– Zjedz coś – wtrąciła brunetka.

– Nie chcę – mruknął David i wyszedł.

Po tych dedukcjach zrobił się nieco rozdrażniony. Zaparzył mocną kawę, zalał mlekiem i usiadł na werandzie. Matka i Lilly powróciły. Myśląc o domu, raz po raz spoglądał w stronę willi biznesmena. Ręce bolały trochę mniej, lecz ulga była niewielka; praca nie pomogła. Chętnie rzuciłby to wszystko w diabły, ale dodawał sobie otuchy, myśląc: przynajmniej będzie jakaś kasa.

– Davidku, może chcesz piwo? – Wystraszyła go nagle Betty, stając obok w towarzystwie Amy.

– Może później, jak skończę.

– Zjedz coś – powtórzyła dziewczyna.

– Nie chcę, muszę to skończyć! – Chłopak podniósł głos.

Amy nie prosiła dłużej. Starsza kobieta postawiła na werandzie trzy krzesła i obie usiadły.

– Nie będziemy ci tu przeszkadzać? – zapytała.

– Nie. Wracam do pracy – burknął David i zaraz siedział na drabinie, przy samym końcu ściany.

Słyszał odgłosy rozmowy, lecz nie słyszał, o czym jest. Po godzinie z minutami boczna część budynku była już skończona.

– Teraz mogę wypić piwo – oświadczył chłopak, stając nad kobietami.

Betty zniknęła w domu.

– Przepraszam, nie chciałem krzyknąć. – Mocno przytulił Amy.

– Nic się nie stało.

Po chwili dostał zimne piwo i stek z dwoma tostami i sałatką.

– Zjedz – poprosiła staruszka.

Wstydził się odmówić, więc zjadł na siłę. Ledwie zdążył odstawić talerz, gdy jego oczom ukazał się paniczyk, idący po chodniku od lewej strony domu Betty. Coś w niego wstąpiło! Zerwał się z miejsca i biegiem ruszył w jego stronę.

– David! – krzyknęła zdezorientowana Amy, ale on nie zwracał na nią uwagi.

Mężczyzna w garniturze pędem ruszył w stronę domu, tylko, że musiał przebyć około pięćdziesięciu metrów. David był dobrym biegaczem i przed samymi drzwiami zdążył złapać faceta za ubranie. Uderzył go w twarz i mężczyzna zatoczył się w bok.

– Co ci, kurwa, powiedziałem?! – ryknął David i łupnął biznesmenem o ścianę.

– Zostaw mnie, dopiero wróciłem. Nie miałem czasu – wystękał wystraszony facet.

– Będziesz zlizywał to ścierwo! – grzmiał chłopak, łapiąc typa za włosy i uderzając jego głową o budynek. Przycisnął policzek mężczyzny do ściany.

– Rozumiesz, suko?! – warknął, przyduszając jego twarz bardzo mocno, o czym koleś poinformował głośnym stęknięciem.

– David! – Podbiegła Amy i zaczęła go odciągać, więc chcąc nie chcąc, zrobił kilka kroków w tył. Dziewczyna stanęła przed ukochanym.

– Co ty wyprawiasz?! – krzyknęła ogłupiała.

– Doigrałeś się! Dzwonię na policję! – oświadczył sąsiad staruszki, myśląc chyba, że przy brunetce nic mu nie grozi.

– Kurwa! – David chciał wyminąć dziewczynę, lecz mocno go trzymała.

– Uspokój się! – Potrząsnęła nim.

– Szmato! Powtarzam ostatni raz – jutro ma tego nie być, rozumiesz?! – David wydarł się do typka.

Mężczyzna nie odpowiedział, tylko odwrócił się na pięcie i zniknął za drzwiami.

David wyrwał się ukochanej i zaczął wściekle w nie kopać.

– Kurwo! Dorwę cię! – Szalał.

– David! Przestań, do cholery, co to za facet?! – wrzasnęła Amy, mocnym pchnięciem odsuwając go od domu.

Schylił się i oparł ręce na kolanach. Oddychał szybko, ciężko łapiąc powietrze.

– Chodź stąd – Brunetka chwyciła jego ramię.

Postał jeszcze chwilę, po czym grzecznie poszedł za dziewczyną. Betty czekała na chodniku.

– David, co ci odbiło? – Zdenerwowana zganiła chłopaka. – Chcesz narobić sobie kłopotów? Niepotrzebnie ci to pokazałam – dodała łamliwym tonem. – Idźcie do domu, zaraz przyjdę – nakazała i ruszyła w stronę willi sąsiada.

– Chodź – rzekła Amy, biorąc Davida za rękę.

Ruszył za nią. Szedł w ciszy, nie patrzył na obserwującą go brunetkę. Usiadł na schodkach, a dziewczyna obok. Nie odrywała od niego wzroku. Przyglądała się ukochanemu, w końcu zapytała:

– David, co się dzieje? Co to za koleś? Odbiło ci? Czemu go uderzyłeś? A jak naprawdę zadzwoni?

– Niech dzwoni, leję na to – burknął David i spojrzał przed siebie – Betty rozmawiała z mężczyzną.

– David... – Amy nie odpuszczała.

– Chodź! – Chłopak szarpnął ją dość mocno i poprowadził na tył domu. – Masz, kurwa, oto, co to za koleś! – Znów krzyknął, wskazując bazgroły. – Prosiłem grzecznie, ale nie dociera. Jeszcze go chwycę i wyślę na oiom! – oświadczył.

– Po co się w to mieszasz? Czemu ona tego nie zgłosiła? Chcesz narobić sobie kłopotów? – Amy katowała chłopaka, gdy już szli z powrotem.

– Nic sobie nie narobię, on nie zadzwoni. A nawet, jeśli, to będzie jego ostatni telefon – fuknął David, siadając na krześle.

– David, nie kombinuj. Daj temu spokój. Obiecaj, że dasz spokój – zażądała Amy, gapiąc się na ukochanego maślanymi oczyma.

Chłopak milczał.

– David! – Dziewczyna się zdenerwowała.

– Dobra, skończ już! – syknął blondyn.

– David, co się stało? Rano byłeś inny. Pogadaj ze mną – Kontynuowała niezrażona dziewczyna.

– Nic.

Nie kontynuowała, gdyż na werandzie pojawiła się starsza pani. Usiadła obok.

– David, on chciał zgłosić cię na policję. I ja wcale nie żartuję, widziałam telefon w jego dłoni. Ledwo go ubłagałam, obiecując, że więcej go nie zaczepisz. Nigdy ci już nic nie powiem, jeśli będziesz się tak zachowywał. Obiecaj, że będziesz trzymał się od niego z daleka. Jeżeli nie obiecasz, nie będziesz u mnie pracował – oświadczyła chłodno staruszka.

– Dobra, jak chcecie – odparł obojętnie chłopak. – Muszę pozamiatać – wymruczał i wstał.

– Porozmawiaj z nim. To miły chłopak, nie chcę, żeby wpako... – Tyle tylko zdołał usłyszeć David, zanim się oddalił.

Zadzwonił do Sophie, że sam odbierze siostrę i od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Nie myślałem, że wypije, przecież miała odebrać Lilly – pomyślał i momentalnie opanowały go nerwy. Szybko chwycił miotłę i wziął się do zgarniania bałaganu. Sprzątał werandę, wykonując wściekłe, zamaszyste ruchy. Zajęło mu to kilka minut. Gdy skończył, przebrał się i zawisł nad kobietami.

– Betty, przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować. Po prostu typ działa mi na nerwy. Nie będę go już zaczepiał. Muszę jechać po siostrę, spotkamy się w poniedziałek. No... chyba że coś się zmieniło? – rzekł, patrząc wnikliwie na staruszkę.

– Dobrze, jedźcie. Nie, nic się nie zmieniło, nie chcę po prostu, żebyś wpadł w kłopoty.

Amy podziękowała za gościnę i po chwili siedzieli w jej aucie.

– Podwieziesz mnie pod szkołę? – zapytał David.

– Zadajesz głupie pytania – mruknęła dziewczyna.

Davida nosiło jeszcze bardziej. Głos matki brzmiał bardzo nieswojo. Był pewny, że nie jest trzeźwa, można by powiedzieć więcej – jest bardzo nawalona. I, kurwa, odebrałaby małą?! – myślał wściekły. Ukochana nie otwierała ust. Raz po raz spoglądał na zegarek, czas uciekał bardzo szybko. Po wtórnym sprawdzeniu godziny, która wskazywała już

za pięć czternastą, Amy w końcu zapytała:

– O której kończy?

– O drugiej.

– Spokojnie, zdążymy.

Dojechali o czternastej dwie i małolatki jeszcze nie było. Brunetka znowu inwigilowała ukochanego wzrokiem, zauważywszy już dawno jego dziwną, niecodzienną minę.

– David, co jest grane? – spytała w końcu, bardzo dosadnie.

– Nic.

– Nic? Przecież widzę. Zachowujesz się jak idiota – podsumowała w końcu rozdrażniona dziewczyna.

– Pokażę ci w domu, co się stało! – warknął pasażer.

– Cześć! – Lilly uściskała brunetkę, wyskoczywszy koło Bmw.

– Widzisz? Brat jednak poszedł w zapomnienie. – David uśmiechnął się krzywo. – Wsiadaj – nakazał dziewczynce i ta zajęła miejsce z tyłu. – Jedziemy do mnie. – Spojrzał na ukochaną, która już ruszyła. – Jadłaś coś? – Odwrócił się do siostry.

– Dwa pączki i piłam sok – odparła Lilly.

– Jesteś głodna? Nie wiem, czy jest obiad.

– Nie jestem. Przecież mama miała mnie odebrać – stwierdziła dziewczynka.

– Źle ci? – burknął David.

– Nie.

Zagubiona brunetka nie udzielała się w dyskusji. Po niecałym kwadransie zaparkowała pod jego kamienicą.

– Poczekajcie tu! – rozkazał chłopak i wysiadł.

Gdy wszedł do domu, przywitał go zapach alkoholu i rozmowa dobiegająca z salonu. Stanął w progu pokoju i znieruchomiał! Kompletnie pijana Sophie siedziała w towarzystwie jakiegoś mężczyzny i kobiety, obojga w podobnym do niej wieku. Na stole stały trzy puste butelki po wódce, trzy zaczęte piwa i popielniczka z górą niedopałków. Otwarte było tylko jedno okno, przez co cały salon poszarzał od nikotynowego dymu.

Zdziwił chłopaka ten widok, matka nie zwykła pić z towarzystwem, zwłaszcza z takim towarzystwem. Kobieta nie znała takich ludzi, a tak przynajmniej sądził; poza tym tylko dwa, może trzy razy w życiu zdarzyło mu się widzieć ją aż tak pijaną.

Sophie nawet nie zauważyła syna. David gapił się na nich chwilę, po czym wtargnął do pomieszczenia. Od razu pootwierał okna i stanął przed imprezowiczami.

– Co tu się, kurwa, dzieje?! – zawył do matki.

– Oooo... czeeśśććć! – Kobieta uśmiechnęła się błazeńsko. – Niic sięęę nieee dzieeeje, syyynku – bełkotała, kiwając się na kanapie.

– Gdzie Lilly?! – wrzasnął blondyn.

– W szkoolee.

– W szkole?! Już powinnaś ją odebrać!

– Ty miiiaałeś ją odeeebraćć – wydukała matka, gapiąc się na syna z głupim wyrazem twarzy.

Kurwa mać, nie kontaktuje – wkurzał się chłopak. Chciał zagrzmieć ponownie, lecz usłyszał drapanie w drzwi pokoju Lilly. Otworzył je, wypuścił psa i wrócił do salonu.

– Gdzie jest kasa, która została ci z zakupów? – zapytał szorstko.

– Niee wiiemmm – wybąkała półprzytomna Sophie.

– Co ty, kurwa, odpierdalasz i co to za menele?! – zawył David.

– Grzeeczniiiej młodyyy! – wymamlał pijany nieznajomy.

– Co, kurwa?! Wypierdalaj! – Chłopak chwycił go za fraki, pociągnął do korytarza, wypchnął przez drzwi i wrócił do matki.

Po chwili jednak facet władował się z powrotem, pyskując niewyraźnie do chłopaka.

– Kurwaaa! – ryknął David i znów go wyprowadził, ale tym razem wywlekł na zewnątrz i zepchnął z trzech schodków prowadzących do klatki.

– I zebym cię tu, kurwa, więcej nie widział! Nich cię tylko zobaczę... Zatłukę! – wrzasnął.

Spojrzał na siedzące w wozie, osłupiałe dziewczyny i zaraz znów był w salonie. Chwycił szczeniaka, smycz, ciastka i wyszedł.

– Idź z nią za spacer za blok. Tylko pochodź kilka minut, nie chwilę – powiedział z wyraźnie słyszalną w głosie złością i dał psa nieco wystraszonej Lilly. – Jak wrócisz, czekaj w samochodzie i nigdzie nie odchodź, rozumiesz?! – nakazał, podnosząc głos.

– Dobrze – odpowiedziała cicho dziewczynka.

Małolatka ruszyła za kamienicę. Amy patrzyła na wściekłego chłopaka z tysiącami pytań w oczach.

– Chodź! – rzucił do niej szorstko.

Wysiadła i bez słowa i ruszyła za ukochanym. Gdy weszli do mieszkania, dziewczyna od razu zrobiła kwaśną minę. Nie dało się nie poczuć odoru wypitej wódki i duszącej chmury dymu. David zaprowadził ją do salonu.

– Widzisz, kurwa, jak ja żyję?! Widzisz tę szmatę?! – Wskazał ręką matkę. – I co ja mam zrobić?! – zapytał płaczliwie. – A ty co tu jeszcze robisz?! – wrzasnął do nieznajomej. – Wypad!

Chłopak postąpił podobnie, jak z nieznajomym i kobieta z jego pomocą zaraz zniknęła za drzwiami. Stanął nad Sophie.

– I co, kurwa?! O szóstej stary przyjedzie po Lilly i jak się mu pokażesz?! Teraz już na pewno zabierze małą! Twardo dążysz do tego, żeby to zrobił! Ja już tego nie wytrzymam, rozumiesz?! – Zamachnął się, chcąc uderzyć kobietę.

– David! – Amy złapała jego rękę. – Zostaw.

Opuścił kończynę.

– Co ty, kurwa, odpierdalasz?! – Chłopak po chwili wznowił atak. – Za mało ci już wina?! I jeszcze sprowadzasz tu jakichś brudasów?! Kurwaaa! Spadłaś już na samo dno, pojebana suko! – rozkrzyczał się na dobre i mocnym szarpnięciem podniósł stół, wywalając wszystko na podłogę.

Trunki się rozlały, a powstała z padającej popielniczki chmurka popiołu i pety opadły do kałuży piwa, tworząc lepki, nikotynowe błoto.

Amy stała w zupełnym szoku. Nie wiedziała – reagować czy nie. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Sophie milczała, gapiąc się na syna półprzytomnym wzrokiem. Ten poszedł do kuchni, zajrzał do lodówki, po czym wrócił i znów krzyknął:

– Kurwa! Gdzie jest kasa z reszty?! Tu?! – Kopnął najbliższą butelkę, posyłając ją w kąt.

Brzęknęła głośno, tłukąc się przy szyjce.

– Nie upomniałem się, to postanowiłaś przepić?! Już nawet nie mogę nigdzie wyjść, bo robisz z domu melinę?! Zajebię cię?! – Chłopak złapał matkę za bluzkę i potrząsnął kobietą agresywnie.

– David! – Brunetka natychmiast zainterweniowała, wciskając się między nich.

– Zostaw, jutro z nią pogadasz. Widzisz, że dziś to nie ma sensu. Chodź, Lilly czeka.

– Puść mnie! – David się wyszarpnął, położył Sophie na łóżku i zaczął przewalać jej kieszenie. Po chwili wyjął z nich sumę niecałych dziesięciu dolarów.

– Kurwa, tyle masz ze stówy?! Zakupy kosztowały najwyżej dwie dychy! – zagrzmiał, podstawiając jej zwitek pod nos, po czym huknął kobietę z otwartej dłoni w twarz.

Zrobił to tak mocno, że wylądowała na podłodze.

– David, do jasnej cholery, co ty robisz?! To twoja matka! – wrzasnęła Amy, wyskoczywszy przed niego.

– Kurwa, nie matka! – zawył blondyn, wychylając się zza ramienia trzymającej go sympatii.

– Chodź już, mała się denerwuje. Ochłoniesz i pogadacie. Chodź – poprosiła poddenerwowana dziewczyna.

– Idź, zaraz przyjdę.

– Nie, pójdziemy razem, proszę cię – nalegała Amy, bojąc się zostawić go z kobietą.

David gapił się na nią chwilę, po czym wyminął dziewczynę, poszedł do siebie i krzyknął przez okno do siedzącej już w aucie Lilly:

– Mała, jeszcze chwila. Czekaj spokojnie i pilnuj psa!

Przebrał się w jeansy i otworzył klapkę. Momentalnie zastygł w bezruchu. Po chwili włożył rękę jeszcze głębiej, szukając jeszcze dokładniej, ale prócz kupionej broni nie znalazł nic. No ładnie, jeszcze mnie oskubali. Tylko ona wiedziała. Nie zabrali gnata? Chyba nie znaleźli – pomyślał i jak oparzony wyskoczył z pokoju. Wbiegł do salonu i doskoczył do Sophie, która już podniosła się z podłogi.

– Zajebię cię, suko! – zagrzmiał i drugi raz zdzielił kobietę, na powrót powalając na posadzkę. Zdążył jeszcze kopnąć ją w brzuch, zanim Amy odsunęła go do tyłu.

– Puść mnie, kurwa! – odepchnął dziewczynę i znów dopadł do matki.

Przyklęknął i zaczął okładać ją po twarzy. Zdołał zadać tylko trzy ciosy, gdyż Amy agresywnie wcisnęła się w środek, z całą siłą obejmując rozchodzonego chłopaka.

– David, przestań! – wrzasnęła.

– Kurwa, zatłukę tę szmatę! – wrzasnął David, chcąc uwolnić się z uścisku, ale dziewczyna trzymała go bardzo mocno, najmocniej, jak umiała.

– David, uspokój się! Co się stało?!

– Kurwaaa! – ryknął chłopak i uderzył w płacz, chowając głowę w ramię ukochanej.

Mocno go przytuliła. Sophie powoli wstała i przysiadła na samym końcu kanapy, trzymając się za brzuch. Amy obejrzała się na nią, operując oskarżycielsko-pytającą miną, ale zaraz znów uścisnęła chłopaka. Płakał jak małe dziecko, co trwało dłuższą chwilę.

– Puuśććć mnnieee – wystękał w końcu, szybkimi wdechami łapiąc powietrze.

– Nie, postójmy jeszcze chwilę – odparła spokojnie Amy.

– Kotku, puść, już się uspokoiłem. Muszę spakować Lilly.

Uwolniła go, ale poszła za nim do pokoju małolatki. David wziął plecak, spakował najpotrzebniejsze rzeczy i zaraz był z powrotem. Wziął leżącą na telewizorze komórkę Sophie, kluczyki i schował do kieszeni. Dobrze, że mam jeszcze samochód. Kurwa, to samochód Betty, co to by było... – Przeraził się, ale zaraz wrócił do rzeczywistości.

– Idziemy. – Chwycił dłoń ukochanej.

Ruszyła z nim, mocno wstrząśnięta zaistniałą sytuacją.

– Trzymaj. – Dał plecak siostrze, gdy doszli do wozu.

– Czemu masz plecak? Jedziemy do taty? – zapytała Lilly.

– Pojedziesz z miasta. Teraz idziemy coś zjeść – mruknął David, siadając obok kierowcy.

– Czemu nie do domu? Gdzie mama? – dopytywała dziewczynka.

– Gdzie mama, gdzie mama... Nie ma jej, a tata jeszcze pracuje. Nie zadawaj tylu pytań, dobrze?! – uniósł się chłopak.

– Nie jadę dziś do taty, wyjechał – oświadczyła nagle Lilly.

Chłopak zrobił większe oczy, ale odetchnął z ulgą.

– To dopiero teraz mówisz?! Czemu nie powiedziałaś wcześniej?! – zbeształ siostrę.

– Zapomniałam – mruknęła małolatka.

– Zapomniałaś?! To nie jest zapomnienie ołówka do szkoły tylko twój wyjazd! Młoda...! – krzyknął David, do cna już rozdrażniony.

Dziewczynka się wyciszyła, przytulając psa. Amy obcięła młodego faceta chłodnym wzrokiem, mówiącym: „Nie strasz jej, ona nie jest niczemu winna!”.

Zapadła chwila ciszy, po której kierująca zapytała:

– Gdzie mam jechać?

– Nie wiem, zapytał młodej. Muszę pomyśleć – bąknął pasażer, kładąc głowę na drżących dłoniach.

Amy co chwilę spoglądała na ukochanego, ale ten milczał, gapiąc się tępo w podłogę. W końcu Lilly zabrała głos:

– David, co ci jest, gdzie jedziemy?

– Nie wiem... na lody...? – rzucił obojętnie chłopak.

Lilly nie odpowiedziała, była już dość mocno wystraszona.

– Jedź do pierwszej lepszej knajpy. – Pasażer spojrzał na Amy.

Wyprostował się w fotelu, ale jego prezencja się nie zmieniła. Nadal nie otwierał ust. Chodząca mu po głowie perspektywa wizyty opieki społecznej i obraz zabierającej Lilly policji dołowała chłopaka z minuty na minutę coraz bardziej. Cały czas zastanawiał się też, co się dzieje w domu. Nie ma kasy, zaraz będzie szukać sponsorów. A może śpi? A jak wpadną dziś? Pozamiatane! – Nałogowa wizja płaczącej, wyrywającej się władzom siostry, wierciła mu mózg. Nie wygram z nimi, zabiorą ją... – dumał. Wyjadę z nią i znajdę gdzieś robotę... – Zaczął dziwne kombinacje.

Amy zatrzymała się pod dużą, połączoną z fast-foodem cukiernią i zwróciła głowę w stronę towarzysza.

– Tu może być? – zapytała.

Głucha cisza.

– David. – Poruszała jego ręką.

– Co? – Chłopak spojrzał cielęcym wzrokiem.

– Tu może być?

– Wszystko jedno, idziemy. Muszę zadzwonić.

– A co z Daisy? – zapytała ośmiolatka.

– Zaraz zapytamy – odpowiedziała Amy, gdyż chłopak był w innym świecie.

Pozwolono im wejść z psem, ale tylko do stolików na zewnątrz.

– Kupcie sobie coś. I weź mi piwo. Pójdę zadzwonić – David wręczył brunetce dwadzieścia dolarów i wrócił do auta.

Wyjął telefon, opierając się o maskę i wykręcił numer Jamiego.

– Cześć – rzekł, gdy ten odebrał. – Stary, mam lipę, nie mam z czego zapłacić ci za gnata. Oczyścili mi chatę.

– Co? Kto? – zapytał kumpel.

– Nie wiem, jakieś brudasy. Chlali ze starą. Najebała się i pewnie im zabrakło, więc podciągnęła ode mnie. Musieli to widzieć i tak się to, kurwa, skończyło. I co teraz? Nie wiem, jak ci oddać – wyjaśnił David, czuł się jak kretyn.

– Dobra, spoko, z głodu nie zdycham. Będziesz miał, to oddasz.

– Ale jest jeszcze jeden problem... nie mogę dziś go odebrać. Muszę znaleźć nocleg, nie będę się z tym woził.

– Luz, przetrzymam – powiedział Jamie.

– To pięknie, dzięki. A nie masz przypadkiem dla mnie jakiejś fuchy? Jestem spłukany.

– Lipa, sam nie za dobrze stoję. Wiszą nade mną psy i kurator. Muszę trochę odczekać, więc z hurtownią też musimy na razie dać sobie spokój. Sorry, że tak wyszło.

– Dobra, nie ma sprawy, jakoś się zgadamy. To na razie.

– Cześć.

David schował telefon i usiadł na przednim siedzeniu wozu. Kurwa, i co teraz? Szkoda na motel. Wracać z nią do domu? – pomyślał o siostrze. Lipa. A jak znowu siedzą jakieś najebane łachy? Nigdy nie widziała takich akcji, tak najebanej matki. Chuj, najwyżej wynajmę pokój, nie wydam majątku – dumał. Ale co powiem? Lilly jest ciekawska, zaraz zaczną się pytania. Amy też będzie próbować zaciągnąć nas do siebie, żebym nie wydawał kasy. Nie chcę! Mała, pies... obciach! Nie jestem, kurwa, bezdomny...!

– David. – Poczuł szarpnięcie za ramię. – Śpisz? – Brunetka stanęła nad nim z niepokojem wymalowanym na twarzy. – Chodź. – Wyciągnęła dłoń.

Ospale wysiadł i ruszył z nią do stolika. Piesek drzemał, przywiązany do nóżki stolika, a Lilly wcinała czekoladowo-truskawkowe lody. Zimne piwo stało naprzeciwko niej. Usiadł ciężko jak emeryt i od razu złapał za kufel. Wypił połowę za jednym podejściem. Słowa nadal grzęzły gdzieś pod krtanią, poza tym nie miał ochoty na rozmowę. Wyręczyła go ukochana.

– Zjadłabym coś, ale czekałam na ciebie. Co chcesz? – zapytała.

– Nic.

– Mało zjadłeś.

– Kurwa, zjadłem stek! Powiedziałem, że nie chcę! – wydał się chłopak, strasząc siostrę i budząc psa, który po chwili znów położył głowę na ziemi.

Amy już nic nie mówiła, tylko wstała i poszła do baru. Wróciła z kubkiem Pepsi i usiadła obok.

– Przepraszam – David ją przytulił ją, przełykając kolejne, napływające do gardła łzy.

– W porządku. – Dziewczyna oparła głowę na ramieniu ukochanego.

Znów zapadła cisza. David usilnie próbował powstrzymać płacz, który arbitralnie próbował opuścić jego wnętrze, więc coraz częściej popijał piwo. To się jednak zaraz skończyło.

– Pójdę, kupię jeszcze jedno – Chłopak wstał.

– Weźmiesz moją kanapkę? – zapytała brunetka.

– Tak.

David poszedł do toalety i stanął nad zlewem, opierając na nim ręce. Za wszelką cenę chciał się uspokoić, ale uczucie rozpaczy uparcie stało w środku. Przemył twarz lodowatą wodą, kupił piwo, chwycił hamburgera z frytkami i wrócił do stolika. Małolatka skończyła lody i dostała sok pomarańczowy. Amy chyba była głodna, bo zamówienie zniknęło w bardzo szybko. David spojrzał na zegarek – szesnasta dwadzieścia trzy. Wypił trunek w okamgnieniu, co Amy skomentowała niezrozumiałym wyrazem twarzy.

– Co robimy? – zapytał, odwracając głowę w jej stronę. – Nie zawiozę jej do domu – szepnął. – Na motel też mi szkoda, jestem bez grosza. Ale to w sumie tylko jedna noc, dam radę. – Uśmiechnął się głupio. – Wieź nas do motelu, musimy gdzieś przekimać.

– Znowu? I może jeszcze do tamtego?! – oburzyła się dziewczyna. – Do jakiego motelu? Nie masz pieniędzy, poza tym jest dopiero wpół do piątej. Jedziemy do mnie.

– Nie.

– Dlaczego nie? Nikogo nie ma.

– To co z tego. Byłem wczoraj.

– A co to ma do rzeczy? – Amy nie odpuszczała.

– Dużo, poza tym jest Polly. No i mała i pies. Nie będę siedział komuś na głowie – fuknął David.

– David, co mi tu wyjeżdżasz z psem? On mi akurat nie przeszkadza.

– Amy, daj spokój, tym razem nie ustąpię. Jedź do motelu. Są inne, nie musi być tamten. – Para mówiła coraz głośniej, zapominając o siedzącej naprzeciwko małolatce.

– Czemu do motelu? Co się stało? – zapytała natychmiast Lilly.

– Nieważne. Tylko dziś – odparł. chłopak

– Z mamą coś nie tak, prawda? – wyjechała bez ogródek małolatka.

Chłopak zdębiał, podobnie Amy. Widział, że Lilly jest nazbyt rozgarnięta jak na swój wiek, ale nie spodziewał się, że wie więcej, niż powinna.

– Tak – wydusił, dochodząc do wniosku, że nie ma sensu kłamać.

– Nie chcę do motelu – mruknęła dziewczynka, biorąc suczkę na ręce.

Amy momentalnie odwróciła głowę, spojrzawszy na ukochanego znaczącym wzrokiem. Pogubił się, nie mając pojęcia, co robić.

– David... – Amy wpatrywała się w chłopaka jak w obraz.

– Nie. Jedziemy do lunaparku? – Chłopak odwrócił się do siostry.

– Nie – odparła Lilly.

David zbaraniał! Nie chce do wesołego miasteczka? – Chłopak zgłupiał totalnie.

– Dlaczegou nie? Przecież lubisz i dawno nie byliśmy – nalegał.

– Nie masz pieniędzy – stwierdziła Lilly.

– Tym się nie przejmuj – David zmusił się na sztuczny uśmiech. – Jedziemy. Po drodze coś wymyślę – Zwrócił się do Amy.

Dziewczyna rezygnowała z walki i ruszyła w stronę parku rozrywki.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Joan Tiger dwa lata temu
    No, no… bardzo szybko się nasz Davidek nakręca. Nie umie odpuścić i szaleje. Wstydzi się biedy, a o zachowaniu zapomina. Oni do siebie nie pasują.
    Dziw, że jeszcze wytrzymuje tę całą sytuację z matką. Jest porywczy. Kiedyś pęknie i wyśle ją na OIOM nie dużo brakowało... gdyby nie Amy.
    Ale mu kłody pod nogi kładziesz. Bez forsy, dachu nad głową i z małą siostrą.
    Amy również jest uparta i nie odpuszcza, chociaż pod wpływem wzburzenia, nie traktuje jej fair.
    Zielonka, dobry rozdział. Masz parę literówek. :)
  • ZielonoMi dwa lata temu
    Dzięki. Jestem wredna dla swoich bohaterów. Zawsze. Literówki poczekają, poprawię na dniach.😘

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania