Zakręty losu cz. 16
Śnił mu się Levi, który jako policjant, w towarzystwie drugiego gliniarza wtargnął do jego domu, zakuł go w kajdanki i wyprowadził na zewnątrz.
– Nic nie zrobiłem – oznajmił idący w półzgięciu chłopak.
– Zamknij ryj! – burknął Levi.
Wepchnął kumpla na tylne siedzenie radiowozu, mocno zatrzasnąwszy drzwi. Po chwili dołączyła do niego Lilly, zająwszy miejsce obok. Podjechali pod placówkę opiekuńczą, zostawili w niej dziewczynkę i skierowali się w stronę przedmieść. Kurwa, gdzie oni jadą?! – myślał spanikowany David.
Dojechali do oddalonego o kilka kilometrów lasu i zatrzymali się kilkaset metrów od głównej drogi.
– Wyłaź! – zagrzmiał przyjaciel, wywlekając Davida z wozu.
Z impetem kopnął chłopaka w brzuch i ten zgiął się wpół, łapiąc się za żołądek. Brunet go szarpnął, stawiając do pionu i zaraz poprawił z pięści w twarz, powalając na mokre zgniłe liście.
– Stary, co ty robisz?! – krzyknął zdezorientowany David.
– Posuwasz moją laskę?! – zawył Levi, kopiąc go kolejny raz.
David zwinął się w kłębek, wydając głośny jęk.
– Zajebię cię! – ryknął brunet i natychmiast spadła na leżącego seria potężnych policyjnych pałek.
Ból był nie do opisania.
– Przestańcie! – apelował bity, zakrywając głowę.
Bez skutku, ciosy nadal padały jak szalone. David miał wrażenie, że łamią mu wszystkie kości. Katorga stawała się coraz większa...
Otworzył przesiąknięte wilgocią oczy. Wisiała nad nim Amy, z dziwnym wyrazem twarzy.
– To tylko sen. – Uśmiechnęła się.
Poczuł, że jest cały mokry. Ręce drżały. Sięgnął po butelkę z wodą. Lilly nadal spała w towarzystwie psa. Budzik wskazywał czwartą dwadzieścia trzy.
– Obudziłem cię? Sorry – mruknął chłopak.
– Co ci się śniło? – zapytała Amy. – Gadałeś coś, ledwo cię dobudziłam. – Zaśmiała się.
Opowiedział jej, leżąc już na plecach i otrzymał komentarz w postaci ponownego uśmiechu. Dziewczyna położyła głowę na jego ramieniu, obejmując chłopaka i po chwili już spali.
Gdy się przebudził, poczuł, że mu ciasno. Lilly ułożyła się obok, przytuliwszy do brata. Brunetka jeszcze spała, co go nieco zdziwiło. Ciekawe, co robi – pomyślał od razu matce. Nie podumał długo, bo musiał wstać do łazienki; jednak ściśnięty objęciami z dwóch stron nie mógł wykonać żadnego ruchu. Spojrzał na budzik – zbliżała się dziewiąta. Głowa przestała dokuczać.
Wygramolił się niezgrabnie i zaraz był w toalecie. Gdy wrócił, Amy już otworzyła oczy. Usiadł obok, chwyciwszy jej dłoń.
– Jak głowa? – zapytała dziewczyna.
– Dobrze.
– Jednak przyszła – powiedziała z uśmiechem, głową wskazując małolatkę.
– Nic nowego. – David odwzajemnił wyraz twarzy, lecz niemrawo mu to wyszło.
Dopiero, co wstał, a już był poddenerwowany myślą o domu. Ma zajebistego kaca. A jak będzie chciała się poleczyć? Zaraz gdzieś polezie albo znowu wpuści jakichś meneli. Jeszcze nam, kurwa, ojebią pół chaty...
– David! – Doszło do niego w końcu. – Przestań się zamartwiać, na pewno wszystko jest ok. – Amy podniosła się do pozycji siedzącej.
– Mała, wstawaj! – Chłopak zaczął budzić Lilly, ruszając jej ramię.
– Nie chcę – wybełkotała dziewczynka.
– Zostaw ją, niech śpi – wtrąciła brunetka.
– Muszę jechać do domu. Lilly, wstawaj! – powiedział dużo głośniej blondyn, podnosząc półprzytomną siostrę.
– Dziś nie ma szkoły – walczyła Lilly.
– Mała, wstawaj, jedziemy do domu! – rozkazał szorstko chłopak, znacznie podnosząc głos.
– David! – Wzburzyła się brunetka.
– Amy, muszę jechać. Nie wiem, co ona tam robi.
– To zostaw Lilly, zobacz, co w domu i wracaj.
– Zrobisz mi kawy?
– Jasne, chodź.
– Mała, idziemy na dół do kuchni. Chcesz jeszcze spać? – David chwycił w dłonie twarz siostry.
– Tak.
– Zostaniesz z Amy. Pojadę do domu i zaraz wracam – oświadczył.
– Nie! – Lilly momentalnie wróciła do żywych, otwierając oczy.
– No widzisz... – Chłopak spojrzał na ukochaną.
Amy usiadła obok małolatki, mocno ją obejmując.
– Lilly. David za godzinę wróci, obiecuję – powiedziała łagodnie.
– Nie, chcę jechać z nim! – oznajmiła Lilly i znów się rozpłakała.
Teraz już oboje dwudziestodwulatków nie wiedziało, co zrobić.
– Dobra, chodźmy na kawę i śniadanie. Zaraz pomyślimy, co dalej – oznajmiła Amy.
Ubrali się i za kilka chwil już siedzieli w kuchni. Pies pobiegł do ogrodu.
– Zaparzysz kawę? Zrobię kanapki. Wszystko jest w tamtej szafce – Zapytała gospodyni, wskazując chłopakowi szafkę za lodówką.
Włączył ekspres i usiadł na obrotowym krześle. Tosty z serem, szynką i pomidorem wjechały na stół akurat, kiedy urządzenie kończyło parzyć napój. Małolatka spojrzała na śniadanie i zrobiła dziwną minę.
– No co jest? – zapytał ją brat.
Nie odpowiedziała.
– O co chodzi? – Amy spojrzała na ukochanego.
– Nie wiesz, o co? Nie z masłem orzechowym i marmoladą. – David się uśmiechnął.
– Niestety nie mam. – Amy się roześmiała.
– Nie chcę jeść – mruknęła Lilly.
– Młoda, nie wydziwiaj. – Wkurzył się chłopak.
– To może zjesz takie ciastko, co wczoraj? – Brunetka była niezrażona.
– Amy, nie przesadzaj! Albo je normalne śniadanie, albo zje dopiero w domu! – ryknął zniecierpliwiony David.
– Książę, wyluzuj...
– Powiedziałem, że nie! – Chłopak zerwał się z krzesła. – Kompletnie ignorujesz to, co mówię. Co można, to można. Może jeszcze zacznie rano jeść lody lub inne słodycze? Więcej tu nie nocuję. Idziemy. – Szarpnął siostrę za ramię i ruszył w stronę wyjścia.
– David, przepraszam. – Amy go zatrzymała. – Chciałam tylko, żeby coś zjadła – tłumaczyła, zupełnie zaskoczona zachowaniem ukochanego.
– Puść mnie, muszę już jechać – Chłopak się wyszarpnął.
– Zawiozę was.
– Pojedziemy autobusem.
– David... – Dziewczyna ponownie go złapała.
– Kurwa, puść mnie, mam tego dość! Nie liczysz się z moim zdaniem, więc zostań w domu! – David wydarł się jak wariat i ruszył z małolatką w kierunku wyjścia.
Brunetka odpuściła. Chłopak zapiął psa, po czym szybko wyszli na zewnątrz i za bramę. Po chwili jednak David się zatrzymał. Nie miał pojęcia, gdzie iść.
– Czemu nie idziemy? – zapytała Lilly.
– Nie wiem, gdzie jest przystanek.
– Tam. – Dziewczynka wyciągnęła rękę w prawą stronę.
– Skąd wiesz? Na pewno?
– Tak. Widziałam, jak jechaliśmy.
David odwrócił się przed odejściem, ale Amy nie było na zewnątrz. Lilly miała rację, przystanek znajdował się około dwustu metrów od domu brunetki.
– Czemu nakrzyczałeś na Amy? – wyjechała nagle małolatka.
Nie odpowiedział, ale to pytanie dało mu do myślenia. Teraz gdy nieco ochłonął, zaczął żałować swojego bezczelnego zachowania. Potem zadzwonię – pomyślał i wlepił wzrok w rozkład jazdy, gdyż właśnie doszli do przystanku. Transport był za kilka minut.
Musieli się przesiąść, więc koło domu byli dopiero po godzinie. Po wejściu do klatki David ukucnął przed siostrą.
– Mała. Nie wiem, co się dzieje w domu, rozumiesz, prawda? – zapytał łagodnie.
– Tak.
– Jak wejdziemy, idź od razu do mojego pokoju, dobrze?
– Tak.
Chłopak cicho przekręcił klucz i od razu otworzył drzwi do swojej sypialni, w której zaraz schowała się Lilly. Uwolnił pieska i poszedł do salonu. Sophie nie spała, ale nadal leżała w łóżku. Usiadł obok.
– I co zamierzasz dalej z tym robić? – zapytał chłodno. – To, co wczoraj zrobiłaś... to przechodzi ludzkie pojęcie.
Kobieta milczała, nie patrzyła na syna. Chłopak widział, że jest jej wstyd, ale na chwilę obecną miał to gdzieś.
– Kobieto, co ty wyprawiasz? Nie dość, że zapomniałaś o małej, to jeszcze przywlekłaś tu jakichś złodziei. I co teraz? Miałem ponad tysiąc dolców, co starczyłoby na kilka tygodni, a teraz nie mam nic. Czemu grzebiesz przy obcych w moich rzeczach? Dlaczego w ogóle w nich grzebiesz?
Nadal panowała cisza. Sophie leżała jak kłoda, patrząc martwo przed siebie. Davida znowu zaczynała ogarniać irytacja, ale starał się nie wybuchnąć.
– Czekam na wyjaśnienia – naciskał, gapiąc się na matkę.
– Przepraszam – wydusiła w końcu kobieta, nie zmieniając swojej prezencji.
– Przepraszam? I co? Teraz za „przepraszam” kupię małej ciuchy? – Chłopak zaczął się unosić. – Chyba ci powiedziałem, że z tej skrytki nie ma prawa nic zginąć! Co? Twoich znajomków nie stać na flaszkę? I co teraz będzie? Znowu mam kogoś opierdolić? Bo z pracy, którą mam, na pewno nie starczy nam na życie.
– Znajdę pracę – mruknęła Sophie.
– Pytam się, czy dalej zamierzasz chlać? Kto to był?
Cisza.
– Kurwa, mów!
– Moja znajoma i jej facet.
– Gdzie mieszkają?
Głucho.
– No mów, do jasnej cholery, może da się coś odzyskać! – Chłopak podniósł głos.
– Nie, nigdzie nie pójdziesz. Narobisz sobie kłopotów – wydusiła Sophie.
– Kurwa jego mać! Dawaj ich adres albo wyprowadzisz mnie z równowagi! – ryknął David, chwyciwszy matkę za fraki i posadziwszy do pionu.
– David, nie.
Puścił ją.
– Wiesz co? Miarka się przebrała! – fuknął rozgniewany chłopak i szybko wyszedł z pokoju.
Trzasnął drzwiami sypialni, usiadł koło siostry i się rozpłakał. Lilly patrzyła na brata, nieco wystraszona, słyszała krzyki z salonu.
– David, nie płacz – odezwała się jednak po chwili.
– Zaraz mi przejdzie – mruknął.
Chlipał bardzo krótko i gdy się już uspokoił, spojrzał na małolatkę.
– Musimy iść coś zjeść – poinformował.
– A czemu nie w domu?
– Bo nie. I nie dyskutuj dzisiaj ze mną, dobrze?
Lilly się wyciszyła. Dobrze wiedziała, co się dzieje. Nagle wstała i wyszła z sypialni. Nie poszedł za nią. Wróciła po chwili i wyciągnęła do brata rękę z dwudziestoma dolarami, które dostała od Amy.
– Dla mnie niepotrzebne – powiedziała cicho.
Chłopaka przytkało.
– Mała, nie świruj, zarobiłaś. Schowaj, kupisz sobie coś. Mam jeszcze pieniądze – rzekł.
– Ale nie dużo – mruknęła Lilly.
– Mała, schowaj to.
Teraz posłuchała. David wziął komórkę i wykręcił numer Amy. Gdy odebrała, chłopakowi wszystkie słowa, które miał wypowiedzieć, utkwiły w gardle.
– David. – Dobiegło z telefonu.
Nie mogąc nic z siebie wydusić, wyłączył rozmowę. Nie chciał znowu rozbeczeć się przy ukochanej. Komórka zadzwoniła po chwili. Spojrzał na nią, niezdecydowany, w końcu wcisnął zielony guzik.
– David...? Dlaczego się wyłączyłeś? – zapytała dziewczyna.
– Sorry – wydusił ciężko, gdyż znowu coś stanęło w przełyku.
– Co w domu? Wszystko ok? – kontynuowała Amy.
– Przepraszam cię, księżniczko, zachowałem się jak dupek – bąknął chłopak.
– Mogę przyjechać?
– Spotkajmy się przy twoim sklepie.
– Dobrze. O której?
– Albo nie! – krzyknął David, pomyślawszy o matce, która zostanie sama w domu. – Przyjedź.
– To gdzie w końcu?
– Przyjedź do mnie.
– O której?
– Jak ci pasuje. Pójdę tylko z małą coś zjeść i za godzinę powinienem być w domu.
– Dobrze, to będę około wpół do pierwszej.
Nagle ktoś dość głośno zapukał do drzwi. David momentalnie zamarł i przyłożył palec do ust, nakazując Lilly, aby była cicho.
– Zaraz oddzwonię – wyszeptał do Amy i się rozłączył.
Powtórzył gest do siostry i bezszelestnie poszedł do matki. Gdy był w korytarzu, pukanie rozbrzmiało ponownie.
– Cicho – zagadał do Sophie, kucając przed nią i ponownie przykładając palec do warg.
– David, musimy otworzyć. A jeśli to coś ważnego? – wyszeptała Sophie.
Zamyślił się chwilę. Pukanie rozbrzmiało po raz trzeci. Ręce chłopaka zaczęły już drżeć. Wstał jednak i cichutko podszedł do wizjera. Zobaczył dwie kobiety w średnim wieku. W niedzielę? – pomyślał, wgapiając się w pracownice opieki. Po chwili jedna z kobiet wypisała jakiś świstek, włożyła w drzwi i obie zniknęły na schodach, za ścianą. David w mig znalazł się przy oknie w swoim pokoju. Wyjrzał delikatnie i zobaczył, jak babki wsiadają do srebrnego Opla, który po chwili odjeżdża. Za kilka sekund siedział już obok Lilly, z karteczką w dłoni. Była podpisana:
„Sophie Brooks”, a informacja brzmiała: „Byłam u Pani na umówionym spotkaniu dziś, o 11:30, lecz nikogo nie zastałam. W miarę możliwości proszę być w domu dzisiaj, w godzinach od 13:00 do 14:00 lub zadzwonić w celu zmiany terminu wywiadu.
Hilary Simpson – Miejski Ośrodek Opieki Społecznej.
Davidem wstrząsnęło! W okamgnieniu znalazł się w salonie, stając nad matką.
– Kiedy umawiałaś się z babką z opieki?! – zagrzmiał wściekły.
O, cholera, zapomniałam! Dzwoniła wczoraj rano – wydusiła przestraszona kobieta, siadając na łóżku.
– Kurwaaa, kretynko! I co? Może jeszcze gadałaś z nią najebana?
– Nie, dzwoniła o dziesiątej rano.
– To czemu mi nie powiedziałaś? O dziesiątej? Nie wierzę, że nic jeszcze nie wypiłaś. Jeśli wyłapała twój bełkot, mamy przejebane, rozumiesz? I chyba wyłapała, bo to dziwne, że umówiła się na niedzielę Poświęca swój wolny dzień? Coś mi tu śmierdzi i czuję, że ojciec ma w tym swój duży udział – stwierdził rozdrażniony chłopak.
– Nie, nie dziwne. Powiedziałam, że pracuję i tylko w ten dzień mam czas –
– poinformowała poddenerwowana Sophie.
– Lodówka jest pusta, w domu nieposprzątane, a ty leżysz w barłogu? A gdybym nie wrócił z małą? Oni chcieliby z nią pogadać i co byś im powiedziała? Że gdzie jest? Umówiłaś się, a córki nie ma? – syczał rozjuszony chłopak.
– Synku, przepraszam, na śmierć zapomniałam – wybąkała, kompletnie zmieszana kobieta.
– Kurwa, pijaczko, zapomniałaś? A przez co? Przez chlanie! Wiedziałaś, że dziś mają przyjść, ale nie mogłaś darować sobie wódki, nie? I co, myślisz, że nie zauważyliby, że jesteś skacowana jak pies? Ja już nie wiem, jak do ciebie dotrzeć! – warczał David, wisząc nad głową matki. – Wstawaj i rób tu porządek, idę po zakupy. I doprowadź się do ładu – rozkazał chłopak i poszedł do siostry.
– Czemu znowu się kłócicie? – wymruczała Lilly.
– Nie kłócimy się, po prostu trochę się zdenerwowałem. Lilly, posłuchaj. Przyjdą tu dzisiaj dwie panie i mogą cię pytać o różne rzeczy. O mnie, o mamę i tatę, o to, czy ci tu dobrze i tym podobne rzeczy. Rozumiesz, prawda?
– Tak. Mam mówić, że mama nie pije i pracuje w sklepie. I że nie chcę mieszkać z tatą – powiedziała dziewczynka.
– A chcesz? Jeśli tak, musisz im to powiedzieć – pouczył David, choć te słowa ciężko przeszły mu przez gardło.
– Nie chcę – bąknęła Lilly, lekko spanikowana.
– Dobrze, to powiesz im prawdę. Muszę iść do sklepu.
– Mogę iść z tobą?
– Trzeba sprzątnąć twój pokój. Idź, poukładaj na półkach. Wrócę, to ci pomogę.
Małolatka spuściła głowę.
– Dobra, to chodź. I bez wymyślania, nie mam pieniędzy – rzekł chłopak.
Zabrał z salonu pustą butelkę po Martini, śmieci z kuchni i za kilka minut był z Lilly w sklepie obok. Gdy już miał cały wózek, spojrzał na Lilly. Dwa czy trzy dolce mnie nie zbawią – pomyślał.
– Chcesz coś? – zapytał siostrę.
– Nie – bąknęła.
– Nie chcesz chipsów?
– Nie.
Dobrze wiedział, o co chodzi, więc oznajmił, kucając przed nią:
– No weź coś, jeśli chcesz.
– Wolę czekoladę. – Dowiedział się w końcu.
– To leć, mamy już mało czasu.
Do zakupów doszła stugramowa tabliczka mlecznego smakołyku i rodzeństwo szybko wróciło do mieszkania. David ledwie doniósł dwie ogromne torby, za które, notabene, zapłacił ponad sto dolarów.
Postawił wszystko na stole i poszedł do salonu. Pokój był już odkurzony, a Sophie plątała się w pokoju małej. Zajrzał do środka – panował porządek. Wrócił do kuchni, pochował sprawunki, po czym chwycił w dłoń torebkę z zupą. Po zapoznaniu się z „instrukcją obsługi” włączył wodę w garnku i rozmieszał w niej proszki.
– Lilly, wyjdź z psem! – wrzasnął i klapnął na taborecie.
Sophie pojawiła się w kuchni. Była dość blada i wyglądała na zmęczoną.
– Może zadzwonię i umówię się na jutro? – wydusiła do syna, bojąc się chyba zadać to pytanie.
– Jutro? Jutro idę do pracy, a tobie już nie wierzę za grosz. Nie pozwolę, aby przez twoje wybryki był przypał. Załatwimy to dziś, a potem możesz zachlać się na śmierć, gówno mnie już to obchodzi...
Nie skończył, bo zadzwonił domofon. Dopiero 12:20 – pomyślał zdziwiony i trochę przestraszony chłopak, idąc do urządzenia.
– Słucham – wybąkał, głos mu zadrżał.
– To ja. – Usłyszał i odetchnął z ulgą.
Brunetka pojawiła się w mieszkaniu, David zaprowadził ją do kuchni i posadził na krześle.
– Sorry, że przyjmuję cię w kuchni, ale muszę pilnować zupy. – Uśmiechnął się, ale Amy w lot wyłapała, że coś jest nie tak.
– Wszystko w porządku? – zapytała od razu.
– Tak – mruknął, ale po chwili obrócił się na pięcie i ruszył do salonu. – Kurwa, zrób ze sobą coś! Zobacz, jak ty wyglądasz! Ogarnij się, kobieto, już wpół do pierwszej! – ryknął.
– Za chwilę skończę – odparła wycierająca kurze matka.
Wściekły chłopak wrócił do kuchni i zajrzał do garnka.
– Ile czasu gotuje się to gówno? – zapytał ukochaną.
– Ze dwie, trzy minuty od zagotowania.
Ukucnął przed dziewczyną.
– Przepraszam cię. – Położył głowę na jej nogach.
Czuł się kompletnie zażenowany. Amy nie odpowiedziała, tylko objęła chłopaka, przytulając twarz do jego głowy. Nie posiedzieli długo, za chwilę rozległ się bulgot gotowanej wody. David uwolnił się z uścisku.
– To chyba trzeba mieszać? – Uśmiechnął się głupio, machając łyżką w garnku.
– Zamieszaj chwilę i zaraz wyłączaj.
Sophie przemknęła do łazienki, na co David zareagował kwaśną miną. Brunetka chciała chyba o coś zapytać, ale właśnie trzasnęły drzwi i Lilly jak strzała wpadła do kuchni.
– Cześć! – Uwiesiła się na dziewczynie
– Mała. Rozbieraj się i siadaj do obiadu – rozkazał chłopak.
– Nie chcę zupy. – Lilly się skrzywiła, zaglądając do garnka.
– Lilly, bez dyskusji. Zjesz trochę i zrobię ci frytki.
– Nie chcę, chcę same frytki – mruknęła dziewczynka.
– Młoda, proszę cię, nie denerwuj mnie – rzekł David, starając się, jak może, być opanowanym. – Chcesz wynalazku? – zapytał ukochaną z naciąganym uśmiechem.
– Nie chcę, jadłam.
Nie nalegał, tylko nalał w dwa talerze i postawił na stole. Ukroił po kawałku bułki i położył obok.
– Co ci zrobić? – zapytał gościa. – Jak coś, mam też sok.
– Jak masz mleko, to zrób kawę. Tylko słabszą – odparła Amy.
David wykonał czynności dotyczące przygotowania trunku, postawił przed nos brunetki mleko, cukier, otwartą paczkę kokosowych ciastek, po czym zasiadł obok miski. Coraz bardziej zdenerwowany raz po raz spoglądał na zegarek. Żeby tylko nie zauważyli. Ciekawe jak wytłumaczy się z tego, że jej nie było? – myślał o skacowanej matce. Co powiem o Amy? Przecież jej nie wygonię. A co, kurwa, nikogo już nie mogę zaprosić? Niech się jebią, jest niedziela – kombinował. Spojrzał na Amy – przyglądała mu się, żując ciastko.
– Przepraszam – wydusił.
Woda zaczęła się gotować. Chłopak zalał kawę i wrócił do posiłku. Opornie włożył do ust dwie pierwsze łyżki, w końcu przy trzeciej wstał i odstawił talerz.
– Dlaczego nie zjadłeś? – zapytała dziewczyna.
– Przeszedł mi apetyt – mruknął chłopak. – Lilly, długo mam na ciebie czekać?! – wydarł się tak, że Amy podskoczyła na stołku, zaskoczona hałasem.
Dziewczynka po chwili zjawiła się w pomieszczeniu i z kwaśną miną zajęła miejsce przy stole. David był coraz bardziej podminowany. Znów spojrzał na zegarek – za cztery trzynasta.
– Księżniczko. O pierwszej mają przyjść z opieki. Nie zwracaj uwagi – Wyjaśnił ukochanej.
– To dlaczego nie powiedziałeś? Wyjdę. – Amy wstała.
– Nie! – zareagował natychmiast chłopak. – To tylko wywiad. A zresztą, kurwa, co...? Nie mogę zaprosić gości? Jest niedziela! Siadaj i pij kawę, oni i tak na pewno pójdą do salonu. Zresztą to będzie trwało kilka minut... mam nadzieję – przekonywała chłopak, trzymając Amy za ramiona.
– Mogę wyjść, wrócę, jak pójdą – odparła dziewczyna.
– Nie, zostań, proszę cię.
Dziewczyna wróciła na krzesło. Chłopak wyszedł i zabębnił w drzwi łazienki.
– Rodzisz tam?! Wyłaź, już pierwsza! – ryknął do Sophie.
– Już wychodzę. – Dobiegło z drugiej strony.
David przez te nerwy miał już kompletny mętlik w głowie, ponadto zaczęła go już boleć. Usiał obok sympatii, chwyciwszy jej rękę i spojrzał na siostrę – nie ruszyła zupy.
Ponownie chciał krzyknąć, ale się powstrzymał.
– Mała, zjedz, chociaż trochę – poprosił, starając się panować nad nerwami.
– Nie chcę, niedobre – oświadczyła Lilly.
– Niedobre? Przecież grzybowa, lubisz taką.
– Tak, ale mamy. Ta jest niedobra, nie chcę jej. – Dziewczynka broniła się, jak mogła.
Sophie wyłoniła się z łazienki i zniknęła w salonie.
– A zjesz kurczaka? Frytek nie zdążę ci teraz zrobić, nie wiem, o której przyjdą – David nie odpuszczał.
– Nie chcę kurczaka – marudziła Lilly.
Davida już nosiło.
– To co chcesz? – zapytał nieco głośniej.
– Nie wiem.
– To kurwa, nie żryj nic! – ryknął chłopak, chwycił talerz z zupą, wlał zawartość do garnka i rzucił naczynie z hukiem do zlewu.
Usiadł ciężko przy brunetce, kładąc głowę na opartych o stół rękach.
– Idź do siebie. I jak zapukają, zamknij psa – wydusił do małolatki, która w mig zniknęła z kuchni. – Amy, ja już nie mam siły – wymruczał, nie podnosząc głowy.
Znowu poczuł, jak zbiera go na wybuch płaczu. Dziewczyna go przytuliła.
– David, zgłodnieje, to zje. A że marudzi? To tylko dziecko. Nie denerwuj się takimi rzeczami – uspokajała go brunetka.
– Mam już dość, naprawdę. Już nie wiem, co robić. Ta chla, nie mam kasy, i jeszcze te dwie z opieki, do tego w niedzielę. Ja nie wiem, jak to będzie. Jak zobaczą, że ma kaca – pozamiatane. Dobrze, że chociaż zrobiłem jakieś zakupy. Nie wiem, co zrobię, jak przyznają opiekę temu chujowi – jęknął płaczliwie David.
– Wszystko będzie dobrze – Amy wzmocniła uścisk.
– Na razie to jest coraz gorzej. Sam bym walczył o opiekę nad młodą, ale mogę się cmoknąć. Pół roku odsiadki, nie mam roboty, do tego stary, który ma kasę – bez szans. Żeby chociaż ta kretynka się w końcu opamię...
Przerwało mu pukanie. Dłonie chłopaka natychmiast zaczęły przemieszczać się w obie strony.
– Siedź sobie i spokojnie pij kawę – rzekł do ukochanej i ruszył do drzwi.
Do domu weszły te same dwie kobiety. David z Lilly i matką przywitali je w korytarzu i jedna z nich od razu zapytała:
– Jak sobie radzicie?
– Bardzo dobrze – odparła Sophie.
– Czy możemy się rozejrzeć?
– Oczywiście.
Pierwsze kroki skierowały do kuchni. Nie przejęły się zbytnio obecnością Amy, tylko ze słowami: „Dzień dobry” od razu zajrzały do lodówki. Obejrzały zawartość, a następnie rozejrzały się po pomieszczeniu.
– Przepraszam za mały bałagan, dopiero co zjedliśmy obiad. – Zaśmiał się David, próbując stwarzać jakiekolwiek pozory.
Kobiety się uśmiechnęły, po czym wyszły z kuchni, po drodze rzuciły krótkie spojrzenie na pokój chłopaka i ruszyły do salonu. Małolatka chodziła krok w krok za bratem, mocno trzymając go za rękę. David zauważył, że jest nieco przestraszona.
– A to pewnie twój pokój? – zapytała wyższa z urzędniczek, spojrzawszy na Lilly, i otworzyła drzwi.
Ruda w mig wyskoczyła z wnętrza i zaczęła skakać wokół kobiety.
– Przepraszam – rzucił David, szybko wziął psa na ręce i zamknął u siebie.
Urzędniczki z grubsza obejrzały pokój Lilly i teraz przystąpiły do ataku.
– Masz ładny pokój. Dobrze ci się tu mieszka? – zapytała starsza z nich, kierując wzrok na małolatkę.
– Tak.
– A jak ci idzie w szkole?
– Dobrze.
– Jeździsz autobusem?
– Nie, David mnie wozi.
– Tak? A pan pracuje? – Kobieta spojrzała chłopaka.
– Tak, ale na późniejszą godzinę. Nie ma problemu z dojazdem do szkoły – odparł chłopak, czując, jak stres zaczyna go powoli dławić.
– A pani? – Urzędniczka zaatakowała matkę chłopaka.
– Tak, pracuję, od dziesiątej do osiemnastej – skłamała Sophie, także mocno zdenerwowana.
– Ile pani zarabia?
– Osiemset dolarów miesięcznie.
– A pan?
– Tyle samo.
– Czynsz wynosi pięćset, tak?
– Tak.
– Z tego, co wiem, mieszkacie we troje. Jest pani po rozwodzie, tak?
– Tak – odparła Sophie.
– Czy ojciec ma kontakt z córką?
– Lilly jeździ do niego w każdy weekend.
– A dziś? – kontynuowała kobieta, zrobiła się strasznie nachalna.
– Wyjechał służbowo – wyjaśniła Sophie, której głos brzmiał coraz bardziej nerwowo.
– Lubisz jeździć do taty – Urzędniczka spojrzała na Lilly.
– Tak.
– A nie chciałabyś z nim zamieszkać?
Chłopaka jakby ktoś rąbnął w twarz!
– Nie, wolę z mamą i Davidem – mruknęła strachliwie dziewczynka.
Kobieta się uśmiechnęła, zapisała coś w notatniku, po czym wyjechała:
– Czy w domu spożywany jest alkohol?
Davidem ponownie wstrząsnęło! Nie wiedzieć, czemu, nagle stanął mu w oczach obraz pukających akurat w tej chwili do drzwi meneli, którzy pili z matką. Nie chciał myśleć, co to by było.
– Nie. No... chyba, że przy specjalnych okazjach... jak w każdym domu – wystękała coraz bardziej rozgorączkowana Sophie.
– Podobno miał pan problemy z prawem? – Blondynka przy kości znów przerzuciła się na Davida.
– Tak, ale to było dawno. Byłem młody i głupi.
– A jak się ma sytuacja teraz?
– Normalnie, pracuję. Nie utrzymuję kontaktów z wcześniejszym towarzystwem – odparł chłopak.
– Czy starcza wam na życie?
– Tak.
– Chyba lubisz brata? – Kobieta nagle zmieniła temat, widząc, że Lilly cały czas kurczowo trzyma się chłopaka.
– Tak – wydusiła małolatka.
Urzędniczka ciepło się uśmiechnęła.
– Dobrze, to chyba wszystko. Wystawię pozytywną opinię, bo obecnie nie mam żadnych zastrzeżeń – powiedziała, ruszając z koleżanką w stronę wyjścia.
Zatrzymały się jednak przed drzwiami.
– Proszę. Trzeba je wykorzystać do końca miesiąca, inaczej przepadną. – Wręczyła Davidowi dwa bony żywnościowe o wartości pięćdziesięciu dolarów każdy.
– Dziękuję. – Chłopak się uśmiechnął.
– Jakbyście potrzebowali jakiejś pomocy, tu jest nasz adres i telefon – powiedziała kobieta, dając Davidowi wizytówkę. – Do widzenia – Urzędniczki się pożegnały i zaraz ich nie było.
David odetchnął z ulgą, ale tylko na chwilę. Na razie, obecnie? Co, znowu mają zamiar przyleźć? Kiedy? – myśli od razu zdołowały chłopaka, a najbardziej jedna: a nie chciałabyś z nim zamieszkać?
Zadumał się w korytarzu kilka chwil, w końcu jednak ruszył do ukochanej, która już skończyła kawę. Postawił czajnik na płytce i zaspał kawę sobie.
– Chcesz jeszcze jedną? A może herbatę? – zapytał brunetkę.
– Masz coś zimnego?
Dziewczyna otrzymała pomarańczowy sok z lodem, a David wziął się za zmywanie naczyń. Ręce nadal mu drżały. Czajnik zaczął gwizdać i David odruchowo się odwrócił. W tej chwili umazany w płynie do naczyń śliski talerz, wyślizgnął mu się z rąk, trzasnął o ziemię i z głośnym brzdęknięciem rozbił na kilka większych kawałków.
– Kurwa! – ryknął chłopak, rzucając gąbkę do zlewu. – Amy, zalejesz mi kawę? – poprosił i zabrał się za sprzątanie.
Sophie usłyszała rumor i zaraz pojawiła się w kuchni.
– Co się stało? – Spojrzała na zbierającego szczątki naczynia syna.
– Jajco! – syknął chamsko blondyn, nie odrywając się od zajęć.
– David, grzeczniej – wzburzyła się kobieta.
– Wypierdalaj stąd, nie chce cię widzieć na oczy! – zagrzmiał chłopak.
Sophie nie dyskutowała, tylko wyszła z kuchni. David skończył porządki i usiadł obok ukochanej. Ta milczała, wiedziała, że zaczepianie go w tej chwili nie ma sensu. Posłodził kawę i zawisł nad kubkiem. Pojawiła się Lilly i otworzyła lodówkę. Chwyciła sok, szklankę i wypełniła całe jej wnętrze. David gapił się na nią dziwnym, demonicznym wzrokiem, natomiast Amy przyglądała się jemu. Lilly jakby poczuła strach przed bratem, bo zaraz usiadła koło brunetki.
– Nocujesz dziś u nas? – wyjechała bez ceregieli.
– Nieee! – zaśmiała się 22-latka. – Rano idę do pracy.
– Chłopak nadal milczał, lecz nie odrywał wzroku od siostry. Ponownie położył głowę na rękach – ból był coraz większy.
– Czemu? Możesz jechać od nas – kontynuowała gówniara.
– Lilly... – mruknął zły, gdyż zaczęło go powoli mdlić.
Brak posiłku i nerwy także pewnie miały w tym swój udział. Podniósł twarz, napił się kawy i w tym momencie się zerwał, biegiem ruszając do toalety. Nie miał czym zwymiotować, więc zwrócił tylko zaczerpnięty łyk kawy. Wisiał nad muszlą dobre kilka minut, czekając, aż mu przejdzie, w końcu poszedł do łazienki, umył zęby i po powrocie do kuchni znów zawisł nad kubkiem. Lilly zniknęła.
– Źle się czujesz? – zapytała brunetka, biorąc jego dłoń.
– Niedobrze mi. Głowa mnie boli.
– Może jedź jeszcze raz do lekarza. Może to przez tamto uderzenie?
– Nie, to przez podenerwowanie. Poza tym nic nie jadłem, a nie dam rady – wydusił.
– Zrobić ci coś?
– Przestań! Będziesz mi gotować w moim domu?! – oburzył się.
– No i co z tego? – zaśmiała się.
– Chcesz jeszcze soku? – zmienił temat.
– Nie.
– Chodź do pokoju – wstał, chwytając kubek.
Usiedli w sypialni i 22-latek od razu popił dwie przeciwbólowe tabletki. Znów schował głowę. Oczy już zaszły łzami i zaczęło mu się robić gorąco. Amy go przytuliła.
– To może się prześpij, sen pomaga na ból – pogłaskała go po głowie.
– Nie zasnę – odparł.
Pomyślał, że może zwilżenie łba pomoże, więc wstał. Gdy tylko zrobił dwa kroki, machnęło nim w bok i gdyby nie oparł się o drzwi, wyrżnąłby jak długi na ziemię.
– Siadaj – dziewczyna zaraz się przy nim pojawiła. – David, to nie żarty, o mało nie zemdlałeś. Jedźmy do lekarza.
– Amy, nic mi nie jest, muszę tylko coś zjeść. Tylko że zaraz mogę to zwrócić, więc chyba szkoda zachodu – głos miał bardzo dziwny.
– Zamówmy coś. Zawsze coś wciśniesz, chociaż trochę – namawiała go.
David sięgnął do kieszeni i przeliczył kasę. Zostało trochę ponad trzy stówy. Schował z powrotem.
– Dobra, to zamów jakiś stek. To mi zawsze lezie – mruknął.
Szkoda mu było kasy, ale koniecznie chciał poczuć się trochę lżej. Starał zachowywać się normalnie, lecz Amy zauważyła jego mówiącą: „To moje ostatnie pieniądze”, minę. Zadzwoniła jednak i zamówiła mu stek i grzanki czosnkowe. Chłopak leżał oparty o ścianę i wyglądał jak anemik. Usiadła obok i przytuliła się, położywszy głowę na jego torsie. Oboje milczeli. Davidowi na chwilę obecną odpowiadała ta kojąca cisza. Cierpienie nie malało, niemniej jednak trwając w bezruchu, w ciepłym objęciu brunetki, po kilku minutach przysnął.
Komentarze (3)
Matka sama z uzależnienia nie wyjdzie, potrzebny ośrodek, bo to, co on robi i mówi, to jak rzucanie grochem w ścianę.
David pęka i nie dźwignie tego – straci małą.
Dziwne, że urzędniczki nie wyczuły od Sophie alkoholu? Tutaj przekoloryzowałaś – po tym, jak wyglądała, zapewne dalej od niej wali jak z gorzelni i nawet cukierki owocowe nie pomogą i płukanki. :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania