Poprzednie częściZakręty losu cz. 1

Zakręty losu cz. 17

– David, wstawaj, przywieźli jedzenie. – Amy ruszyła go za ramię.

Nie miał ochoty opuszczać ramion najdroższej, więc zignorował jej słowa, przytulił się tylko mocniej.

– David! – Szarpnęła go, dopiero wtedy ruszył się niemrawo.

Powoli usiadł na łóżku, wyglądając w tej chwili jak pijak po dwutygodniowej libacji. Dziewczyna go nie ponaglała, pozwoliła chłopakowi do końca obudzić.

– Która godzina? – wymamrotał.

– Siedemnaście po drugiej. Jak głowa?

– Lepiej. Zrobię kawy, chcesz?

– Tak.

– Zaraz wracam – rzucił David i zniknął za drzwiami.

Będąc już w kuchni, usłyszał, jak małolatka przemyka do jego pokoju. Uśmiechnął się, włączył czajnik, zasypał dwie kawy i poszedł sprawdzić, co z matką. Spała. Po drzemce emocje nieco opadły, lecz nadal był nie w sosie. Wrócił do kuchni, wyjął spod zlewu srebrną frytkownicę, wlał do niej olej, wrzucił jedną frytkę i włączył.

– David, jedzenie ci ostygnie. – Usłyszał za plecami.

Lekko podskoczył, zaskoczony. Dziewczyna go objęła go, śmiejąc się.

– Muszę zrobić małej frytki – wymruczał.

– To zjedz w międzyczasie, będziesz jadł zimne?

– Podgrzeję.

– Jest ketchup?! – rozdarła się nagle Lilly, wtargnąwszy do kuchni. – Chcę frytki z ketchupem!

– Nie krzycz! – wzburzył się dwudziestodwulatek. – Nie wiem, czy jest, zobacz w lodówce.

Małolatka otworzyła chłodziarkę i mina jej zrzedła.

– Nie ma, nie chcę frytek.

David tylko westchnął i pogrzebał się po kieszeniach.

– Idź, kup. – Dał siostrze pięć dolarów. – Zjesz z nami? – zapytał Amy.

– Dzięki, nie jestem głodna.

Chłopak zalał kawę i usiadł przy dziewczynie. Zdążyli zamienić tylko kilka słów, bo ziemniak we frytkownicy zaczął powoli syczeć. David wrzucił następne kilka garści, wstawił mięso do mikrofali i zawisł nad frytkownicą. Trzasnęły drzwi, informując, że Lilly udała się do sklepu. Chłopaka znowu zaczęły nachodzić humory, więc stał w milczeniu, gapiąc się na buszujący tłuszcz. Nagle ktoś zapukał. Trochę się zaniepokoił, nie miał pojęcia, kto to. Rzadko ktoś ich odwiedzał, więc niepokój był całkowicie uzasadniony. Pukanie rozbrzmiało po raz drugi.

– Księżniczko, zerkniesz na frytki? – poprosił i poszedł do korytarza.

Zerknął przez wizjer i dojrzał ojca. Niechętnie mu otworzył.

– Cześć młody. Jest matka? – zapytał Nick, brzmiał dość podejrzanie.

– Śpi – mruknął David, niezbyt zadowolony wizytą rodzica.

– Śpi o tej godzinie? Znów się nachlała?

W tym momencie do domu weszła Lilly i rzuciła się na ojca, obejmując go mocno.

– Nie nachlała się, tylko wcześnie wstała. Idź do salonu, zaraz przyjdę, muszę dać małej obiad – rzekł chłopak i wrócił do kuchni.

Amy znalazła talerz i przesypała gotowe frytki, zalała też kawę

– Dzięki. – David ucałował sympatię. – Lilly! Chodź jeść!

Siostra ociągała się z przyjściem, więc David wtargnął do pokoju.

– Mała, ile razy mam cię wołać?! – zagrzmiał.

Dziewczynka poszła na posiłek.

– Nie krzycz na nią – wtrącił się ojciec.

– Co? I kto to mówi? Czemu nie zwracasz uwagi swojej dupie, jak się na nią drze?

Co ja mówię, drze... podnosi łapska. I jeszcze masz czelność mnie pouczać? Budź ją – chłopak wskazał głową matkę – gadaj i spadaj.

Wrócił do kuchni, chwycił stek, nasypał odrobinę frytek i zastygł nad daniem. Amy milczała. Skubał mięso, jakby jadł za karę. Wcisnął tylko kawałek, ale frytki zjadł wszystkie.

– Dlaczego tak mało? – zapytała brunetka.

– Nie dam rady, skończę później. Posiedzisz chwilkę sama? Muszę pogadać z ojcem.

– Jasne, idź – Amy się uśmiechnęła i chłopak zniknął jej z oczu.

Już w korytarzu usłyszał: „powiedziałam, że nie”. Nick z Sophie siedzieli na kanapie z dziwnymi wyrazami twarzy. Stanął w progu, a dialog trwał nadal.

– D cholery. Po pierwsze, ma bliżej do szkoły, po drugie, przynajmniej będzie się normalnie odżywiać. Uważasz, że frytki to porządny obiad? – ciągnął mężczyzna

– Od kiedy to taki przykładny z ciebie ojciec?! Jak chce jeść frytki, to będzie je jeść! Je to, co lubi! – zagrzmiała Sophie, zrywając się z miejsca.

– Za piciem nie masz czasu zrobić dziecku posiłku?

– Co ty możesz wiedzieć o moim gotowaniu?! Mieszkasz tu?!

– Nie muszę, każdy wie, jak jest.

David w milczeniu słuchał tych wrzasków, lecz z każdą sekundą coś w nim rosło.

– Kto, każdy?! Twoja blondyneczka?! Po co jej Lilly? Żeby nią pomiatać?! Taki dobry z ciebie tatuś, a pozwalasz na to, żeby ta rura robiła sobie, co chce?! Ta suka nie ma za grosz szacunku do mojej córki – kontynuowała kobieta, drąc się już chyba na cały blok.

– A co ty możesz wiedzieć...

– Kurwaaa, zamknijcie się w końcu! – Chłopak nie wytrzymał.

Spojrzeli na niego, zaskoczeni.

– Czemu nasłałeś na nas opiekę? – Teraz David on zaatakował ojca.

– Mówiłem, że to zgłoszę. Tak dalej być nie może – odparł spokojnie Nick.

„” Co „nie może”? Mała chce być ze mną, czy to do ciebie nie dociera? Chcesz ją uszczęśliwiać na siłę? Do tego ta suka! Nie zabierzesz jej do niej, rozumiesz? Po moim trupie!

– Uspokój się. Ja już powiedziałem: Lilly w tym chlewie mieszkać nie będzie, czy ci się to podoba, czy nie.

– Kurwaaa! – ryknął David i ruszył na faceta.

– David, zostaw, uspokój się. – Matka natychmiast go zatrzymała.

– Wypieprzaj stąd! – wrzasnął do ojca chłopak.

Mężczyzna wstał i ruszył w stronę korytarza.

– Dobrze, wyjdę, ale pamiętaj: ja nie odpuszczę! – oświadczył i wyszedł, trzasnąwszy mocno wyjściowymi drzwiami.

David wrócił do kuchni, zły do granic możliwości.

– Teraz już naprawdę się pokłócili, prawda? – zapytała przestraszona Lilly, kończąc frytki.

Brunetka nadal się nie odzywała, dobrze odczytała minę chłopaka. Poza tym usłyszana przed chwilą awantura nie zachęcała jej do rozmowy z ukochanym. Ten usiadł obok i wziął dziewczynę za dłoń.

– Przepraszam, że musiałaś wysłuchiwać tej farsy. Typ działa mi na nerwy, na siłę chce zabrać małą – wyjawił, głos mu się podłamał.

– Wszystko będzie dobrze. Zresztą były dziś z opieki i wszystko zdaje się, było ok – powiedziała ciepło Amy.

– On ma duże znajomości, może ją zabrać – mruknął David. – Nie pozwolę na to, choćbym nie wiem, co miał zrobić – dodał.

– David, nic nie będziesz robił, wszystko będzie dobrze. Zjedz jeszcze trochę.

– Nie chcę, chcę się napić. – Chłopak wstał.

Wziął z korytarza buty i wrócił do kuchni. Zaczął je nakładać.

– Idziesz ze mną do sklepu? – zapytał sympatię.

– Książę, nie pij, jutro idziesz do pracy.

– To co? Nic mi nie będzie.

– Powiesz mi to jutro, jak skacowany będziesz musiał zasuwać – upomniała Amy.

Chłopak w odpowiedzi zaczął liczyć pieniądze.

– David. Ja ci tylko dobrze radzę. Nie pij, proszę – nalegała dziewczyna.

– Kurwa, odwal się w końcu ode mnie! Jestem wkurwiony i nawet napić się nie mogę, bo mi tu matkujesz?! Dajcie mi w końcu święty spokój! – zagrzmiał dwudziestodwulatek i schował się w łazience.

Wyszedł po kilku chwilach, ale dziewczyny już nie było.

– Gdzie Amy? – Zawisł nad siostrą, pijącą herbatę przy kuchennym stole.

– Wyszła.

– Nic nie powiedziała?

– Nie.

– Kur...! – Wkurzony David wybrał numer dziewczyny, ale ta nie odbierała.

Spróbował po raz drugi, także bez powodzenia. Teraz był już zły na swoje zachowanie, że tak głupio postąpił, nie zastanowiwszy się najpierw. Odpuścił i nie dzwonił więcej.

– Idę do sklepu, chcesz iść? – zapytał siostrę.

– Tak

– To ubieraj się.

Małolatka w mig była gotowa i po kilku chwilach byli w ich małym markecie. David wziął wódkę, chipsy i napój. Nagle Lilly szarpnęła go za rękaw. Spojrzał na nią.

– Masz. – Dziewczynka wyciągnęła do niego rękę z kilkoma banknotami.

Wziął je w dłoń i oniemiał!

– Pięćset dolców? Skąd je masz? – zapytał zaskoczony.

– Tata mi dał.

– Trzymaj, nie chcę. – Chłopak chciał oddać siostrze banknoty, ale nie wzięła.

– Nie masz pieniędzy, a dla mnie to za dużo – mruknęła.

– Na pewno? – David wymownie spojrzał na małolatkę.

– Tak.

Ucałował ją w czoło i zapytał:

– Bierzesz coś? Musimy wracać.

Lilly chwyciła paczkę truskawkowych pianek, sok jabłkowy i wróciła do brata. Po chwili byli już w domu i David nakazał małolatce wyjść z psem. Przez to wszystko zapomniał dać Daisy jeść, wiec zaraz nałożył pokarmu do miseczki, nalał wody i obie postawił w kuchni przy wejściu. Ponownie spróbował zadzwonić doAmy, ale na próżno. Złość zmieniła się w smutek i wyrzuty sumienia. No, ładnie, przejebałem sprawę – pomyślał i udał się do matki. Leżała, ale nie spała, oglądała jakiś serial.

– Wychodzę i nie wiem, o której wrócę. Nie chlaj, bo mała zostaje w domu. I żeby mi tu nie było żadnych komedii, bo gorzko pożałujesz. Teraz już nie będę się z tobą pieścił, rozumiesz? – zagroził oschle.

Głucho.

– Słuchasz mnie, kobieto?!

– Tak – mruknęła Sophie.

– Więc pamiętaj! – warknął David i udał się do pokoju.

Lilly wróciła po kilku minutach z koleżanką.

– Mogę iść do Becky na bajki? – spytała.

– O której wrócisz?

– Nie wiem.

– Poczekaj.

Chłopak wziął zapasowy klucz i wręczył małolatce.

– Weź klucz, tylko nie zgub. I nie siedź długo.

– Dobrze.

Becky, o rok starsza od Lilly dziewczynka, mieszkała w tej samej klatce, więc David nie miał obaw co do wyjścia siostry. Klucz natomiast dał jej, gdyż matce już dawno nie ufał.

Małolatki zniknęły. David wziął alkohol, napój i także opuścił lokal. Udał się na najbliższy przystanek i za niecałą godzinę był w szpitalu. Ann nie było, a Levi jak zwykle spał. Chłopak posiedział kilka minut, lecz gdy kumpel uparcie się nie budził, zrezygnował i wyszedł z sali. Po opuszczeniu placówki od razu odkręcił schowaną w reklamówce wódkę i pociągnął spory łyk. Postanowił kawałek podejść piechotą, zbrzydły mu autobusy. Szedł już dobrą godzinę, wypijając po drodze niecałe pół butelki. Był już odrobinę podpity, więc na najbliższym przystanku postanowił jednak skorzystać z transportu. Gdy dojechał pod kamienicę, zbliżała się siedemnasta. Nie miał pojęcia, gdzie iść, wrócił więc do domu. Zjadł swój niedokończony stek, po czym zaszył się w pokoju i tam kontynuował wysuszanie butelki.

I nagle przypomniał sobie o trawie. W mig wykonał skręta, którego po dziesięciu minutach już nie było. Podkładka z wódki wykonała zadanie, chłopaka porządnie zakręciło. Siedział, rozmyślał i śmiał się sam do siebie jak idiota. Humor mu dopisywał. Z minuty na minutę rechotał coraz głośniej, w końcu Sophie weszła do pokoju.

– David, czy możesz zachowywać się trochę ciszej?

Chłopak roześmiał jej się w twarz. Kobieta znów chciała coś powiedzieć, gdy nagle zrobiła dziwną minę.

– David, paliłeś trawę? – zapytała z dezaprobatą, nie dało się nie wyczuć charakterystycznego zapachu.

– A co cię to? – zachichotał David.

– Synu, ćpasz?! – Sophie się zdenerwowała. – I jeszcze alkohol?

– Spadaj stąd! – rzucił szorstko chłopak i chwycił komórkę.

– David! – Kobieta nie odpuszczała.

– Kurwa, wypierdalaj! – Blondyn zerwał się z miejsca, wypchnął matkę za drzwi i przekręcił klucz.

Ponownie próbował skontaktować się z Amy, lecz bez powodzenia. Dobry humor powoli przeistaczał się w poalkoholowo-narkotyczną rozpacz i chłopaka zaczęło nieco mulić. Po chwili butelka była pusta. Siedział, dumał, w końcu zasnął.

 

Gdy się obudził, pierwsze, co poczuł to kac, choć chłopak raczej jeszcze do końca nie wytrzeźwiał. Na dworze było już ciemno. Dochodziła dwudziesta trzecia. Umył ręce, twarz i ruszył do małolatki. Spała, Sophie także. Wrócił do pokoju i wykręcił numer Jamiego.

– Halo. – Usłyszał wesoły ton.

– Cześć. Jesteś w domu?

– Jestem.

– Mogę wpaść z flaszką? Strasznie mnie jebie – wymamrotał dwudziestodwulatek.

– Jasne, dawaj.

– Ok, za pół godziny będę.

Szybko wskoczył w buty i po chwili był na zewnątrz. Do kumpla było około dwóch kilometrów, więc David postanowił pójść pieszo. Czuł się paskudnie, więc szedł dość ospale. Po mniej więcej dziesięciu minutach drogi doszedł do nocnego sklepiku. Kupił dwie wódki, napój i piwo, które zaraz po wyjściu z marketu otworzył. Po kolejnych trzydziestu minutach już dzwonił domofonem do znajomego

– Co, popiłeś? – Zaśmiał się kumpel, wpuszczając go do mieszkania.

– Troszeczkę, matka mnie wkurzyła.

– Nic nowego.

David wszedł do salonu i ciężko usiadł na podniszczonej, beżowej kanapie.

– Daj kieliszki, walniemy po jednym – poprosił.

Po chwili oba szkła były wysuszone, a po nich kolejne i kolejne.

– Może zajaramy? – zapytał nagle Jamie.

– Dawaj.

David miał już wszystko gdzieś; wódka przyjemnie uderzała do głowy. Na chwilę obecną nie przejmował się jutrzejszą pracą, Amy, matką, ani nikim innym. Humorek znów zaczął mu do dopisywać.

Zapalili sporego skręta, co po kilku minutach zaowocowało jeszcze lepszym nastrojem.

Rozmowa połączona z narkotyzowaniem i upijaniem się przeciągnęła się do trzeciej w nocy i David znów poczuł się zmęczony.

– Mogę u ciebie kimnąć? Nie chce mi się ciągnąć do domu – zapytał kumpla.

– Jasne. Rozłożyć ci to wyrko? – Jamie wskazał kanapę, na której siedzieli.

– Nie trzeba, i tak jest duże.

– Dobra, zdrzemnijmy się, też się uwaliłem. Jak cię wysuszy, w lodówce jest piwo i sok – oznajmił gospodarz i zniknął w swojej sypialni.

 

David obudził się za dziesięć ósma, z totalnym bólem głowy. Od razu skierował się do lodówki i zaraz miał w ręku piwo. Przyssał się do niego, jakby dopiero co wrócił z pustyni po miesięcznej tułaczce. Trunek zniknął w okamgnieniu i chłopak sięgnął po drugi, po czym wziął się za poszukiwanie kawy. Po pięciu minutach napar był już gotowy, a druga butelka pusta.

– Pogrzało cię? Czemu się tak wcześnie zerwałeś? – rzucił Jamie za plecami chłopaka, strasząc go przy okazji.

David lekko podskoczył, co rozbawiło kolegę.

– Idę do roboty, chociaż wcale mi się to nie uśmiecha – mruknął zmęczony blondyn.

Jamie także wziął piwo i usiadł przy pijącym kawę kumplu.

– Mam whiskey, może walniemy po jednym? – zapytał.

– Dawaj, może lepiej się poczuję. Nie wiem, jak cokolwiek dziś zrobię, nie mam siły. –

– Niemrawy uśmiech zagościł na twarzy młodszego chłopaka.

Za chwilę przed nosem Davida pojawiła się szklanka, cała wypełniona miodowym alkoholem.

– Co to za dupa? – zapytał Jamie.

– Pracuje naprzeciwko.

– Jest zarobiona?

– Chyba tak.

– Przyprowadź ją kiedyś, oczyszczę jej portfel. – Zaśmiał się starszy z kumpli.

David się uśmiechnął, ale zrobił to bardzo apatycznie. W moment wypił płyn z literatki i zaraz poprosił o następny. Ten także zniknął w okamgnieniu i chłopak zaczął czuć się coraz lepiej.

– Nalej jeszcze, pomaga – poprosił.

– Pojedziesz zawiany do roboty? – zapytał gospodarz.

– Walić to.

Dostał trzecią porcję i był już lekko podcięty. Chwycił komórkę i wykręcił numer Betty.

– Cześć. David z tej strony – rzucił, gdy usłyszał jej głos. – Betty, nie mogę dziś przyjechać, nie za dobrze się czuję. Będę jutro, dobrze?

– Co ci jest? – zaniepokoiła się staruszka

– Głowa mi pęka, całą noc nie spałem. Mam trochę zamieszania w domu – skłamał David.

– Dobrze, przyjedź, kiedy będziesz mógł – odparła ciepło starsza pani.

– W takim razie dziękuję i do zobaczenia – rzucił chłopak i się rozłączył.

Cieszył się, że nie poznała, że jest pod wpływem, choć nie był tego do końca pewny.

Impreza ponownie się rozkręciła, w rezultacie chłopcy wypili dwie butelkę wiskey i David znowu się upił. Po raz kolejny usiłował dodzwonić się do Amy, lecz komórka była wyłączona. Kurwa mać, obraziła się na amen? – pomyślał zły.

– Co jest? – zapytał kumpel.

– Nic, próbuję dodzwonić się do laski, ale chyba wali fochy. Wczoraj trochę za ostro do niej wyjechałem.

– Olej – poradził Jamie.

– Jasne, że olej... gdyby to było takie łatwe – rzekł David.

– Nie mów, że się zabujałeś? – Jamie głośno się roześmiał.

– Zamknij się!

 

– Skoczę, kupię jeszcze po piwie i spadam do domu – poinformował David i po chwili szedł już w stronę marketu.

– Uważaj! – burknęła nagle jakaś dziewczyna, którą chłopak niechcący potrącił, wytrącając jej butelkę soku, która rozbiła się na chodniku.

– Przepraszam, trzymaj. – David podał jej pięć dolarów.

– Obejdzie się.

– To spierdalaj, przecież przeprosiłem. Taka ładna, a taka jebnięta, kto by pomyślał? – Chłopak się zaśmiał i ruszył dalej.

– Kretyn – warknęła dwudziestokilkuletnia dziewczyna i David nagle zawrócił.

– Masz jakiś problem? – Stanął przed nieznajomą, przeszywając ją dotkliwym spojrzeniem.

– Odwal się – odpyskowała nieznajoma, zdając sobie sprawę, że jest w środku miasta i chodzą tu jej mimowolni obrońcy.

– Taka z ciebie bohaterka? Wypierdalaj stąd, szmato, bo zaraz wyłapiesz. – David chwycił ją za fraki

– Puszczaj mnie, damski bokserze. – Blondynka się wyszarpnęła, ale pewność siebie już dawno ją opuściła.

– Nigdy nie byłem damskim bokserem, ale wiesz co? Dla ciebie mogę zrobić wyjątek – ironizował z uśmieszkiem David i nieznajoma oberwała z otwartej dłoni, lecz bardzo delikatnie; chłopak praktycznie jej nie uderzył, musnął ją tylko.

– Spierdalaj, puść mnie. – Nieznajoma spanikowała.

– To wyrywaj stąd!

Dziewczyna już bez słowa udała się w dalszą drogę i David ruszył za nią. Blondynka się odwróciła i po chwili przyśpieszyła, więc chłopak także, ciesząc się pod nosem.

Szedł za nią dobre sto metrów, w końcu skręcił do sklepu, wielce zadowolony z faktu, że tak pięknie udało mu się nastraszyć awanturnicę. Kupił cztery piwa i niedługo potem był z powrotem w mieszkaniu kumpla.

– Stary, co za zjawiska powyłaziły z jaskiń, mówię ci. Mało jej nie przyjebałem, tak mnie wkurwiła – rzekł z radością chłopak. – Nawet niebrzydka, ale skrzywiona, skąd się takie biorą?

– Trzeba było ją pociągnąć, nauczyłaby się kultury – drwił Jamie. – Daj to piwo.

Gadali w najlepsze, gdy zadzwonił telefon Davida. Chłopak szybko po niego sięgnął, lecz od razu się zawiódł, nie była to Amy. Nie miał chęci gadać z matką, jednak odebrał.

– David, gdzie jesteś, czemu nie wracasz?! – Usłyszał małolatkę. – Przespaliśmy z mamą szkołę! – wyjaśniła płochliwie dziewczynka.

Chłopak z miejsca się zdenerwował i cały alkohol jakby z niego wyparował. Spojrzał na zegarek – wpół do jedenastej.

– Daj mi mamę! – rozkazał.

Poczuł zimny dreszcz i wyrzuty sumienia, że jak mógł zostawić Lilly z tą nieodpowiedzialną babą, przecież jej słowa nic nie znaczą.

– Śpi – wyjaśniła Lilly.

– Zbudź ją!

Cisza chwilę trwała i zaraz usłyszał Sophie, której to głos nie podnosił chłopaka na duchu.

– Tępa kobieto, dlaczego nie wsadziłaś Lilly do autobusu?! – wydarł się wściekle.

– Przepraszam, budzik nie zadzwonił – Kobieta się zlękła.

– Kurwa, nie zadzwonił, czy nie słyszałaś?! Chlałaś!? Skąd miałaś alkohol, przecież jak wychodziłem, spałaś! – grzmiał David.

– David, nie chlałam.

– Nie?! Zawsze wstajesz przed ósmą, więc jak nie?! Masz mnie za debila, czy jak?! – kontynuował wkurzony dwudziestodwulatek, będąc już gotowym bić kobietę przez telefon. – Daj mi Lilly! – nakazał, dziwiąc się przy okazji, skąd siostra ma telefon, przecież go schował?

– Zaraz przyjadę, będę za dziesięć minut, więc się nie denerwuj – rzekł i małolatka po chwili się rozłączyła. – No, kurwa, jebana suka, stary, ja już nie mam na nią siły i pomysłu. Chyba naprawdę przykuję ją do grzejnika, bo innego sposobu nie ma. Mała została z nią w domu i szmata chyba znowu się napiła, bo nie wysłała jej do szkoły. Poza tym nie wiem, kiedy kupiła alkohol. Sklep do dwunastej, więc nie zdziwię się, jak przed północą, zostawiła Lilly i poszła po zaopatrzenie – rzekł David.

– Spokojnie, może to nie było tak, może po prostu naprawdę zaspała? – stwierdził Jamie.

– Tak? Ja już nie wierzę jej za grosz, rozumiesz? Jedziesz ze mną? Dawaj, bo jak pojadę sam, to jej napierdolę.

– Wypatruj taksówki – burknął David, rozglądając się wkoło.

– Ty, może jednak jedź sam? Zaraz będzie się ciskać, przecież mnie zna i wie, co żeśmy kiedyś odstawiali. Nie chce mi się słuchać smętnej gadki – powiedział starszy chłopak. – Zaraz zacznie truć, że znowu coś kombinujemy.

– Jebać ją, czym ty się martwisz? – oświadczył David, ponownie wybierając numer brunetki. – Kurwa, jeszcze ta szmata nie odbiera, wszystko jak na złość! – Wkurzał się.

– No, ładnie żeś ją określił, nie ma co. Więc może nie jest jeszcze z tobą tak źle – Zaśmiał się szatyn.

– Jestem zły, to pierdolę głupoty. Od wczoraj nie mogę się dodzwonić i zaczynam się martwić.

Jamie właśnie machnął ręką i po chwili stanął obok nich srebrny Ford, do którego zaraz wsiedli. David pałał złością i nie odzywał się w trakcie podróży, dopiero, gdy dojechali, rzucił:

– Wbijaj się do mojego pokoju i nie zwracaj uwagi na to, co będzie się działo, chyba, że będę chciał ją lać. Ona szybko potrafi wyprowadzić z równowagi.

– Czekaj chwilę – rzucił Jamie i zniknął w sklepie obok, z którego wyłonił się po kilku minutach z czterema piwami i dużą nadziewaną czekoladą.

– Ona woli chipsy. – David się uśmiechnął.

 

Gdy tylko otworzył drzwi, od razu przybiegła do niego Daisy, a za nią Lilly, która mocno przykleiła się do brata.

– Cześć, młoda. Pamiętasz mnie? – wyskoczył od razu Jamie, podając rękę dziewczynce.

– Tak – mruknęła nieco wstydliwie Lilly i zaraz otrzymała czekoladę, za którą natychmiast podziękowała.

– Czy pies był dziś na spacerze? – zapytał David.

– Nie.

– To leć, tylko nie chodź długo. I weź ciastko, leży w szufladzie pod zlewem.

Ośmiolatka wyszła, a David z kumplem schował się w pokoju.

– Nie zjedliśmy kanapek, będziesz miał cztery. – Daj się napić, muszę nastroić się psychicznie przed spojrzeniem na tę szmatę – burknął i minutę później był już w salonie.

Sophie leżała jak kłoda, nie patrzyła na syna. Zawisł nad nią, próbując poznać, czy ma kaca czy jednak nie. Postał chwilę, po czym zajrzał za łóżko, a następnie do wszystkich szafek, ale żadnej kontrabandy nie znalazł.

– Gdzie butelki? – zapytał cierpko.

– Mówiłam przecież, że nie piłam – mruknęła Sophie.

– Dlaczego mała nie jest w szkole?

– Zaspałyśmy.

– Od kiedy to przesypiasz jej szkołę? Mów prawdę, pókim dobry, bo gorzej będzie, jak się zdenerwuję – kontynuował bardzo spokojnie chłopak, lecz w środku chodził już cały.

– A odczep się w końcu, gówniarzu, mam dość twoich wykładów! – Kobieta się wkurzyła.

Davida nieco zszokował ten wyskok, ale nie zdążył zareagować w sposób, który byłby dla niej zapewne przykry w skutkach, gdyż właśnie trzasnęły wejściowe drzwi i ruda wbiegła do pokoju, skacząc wesoło wkoło Davida. Wziął ją na ręce i bez słowa wyszedł z salonu, z hukiem trzasnąwszy drzwiami swojego pokoju. Lilly już tam była, gadając sobie w najlepsze z Jamiem. David spojrzał na zegarek – kwadrans po jedenastej.

– Mała, jadłaś coś? – zapytał.

– Nie, nie chcę.

– Nie chcesz, czy nikt ci nie zrobił? – syknął chłopak.

Lilly spuściła głowę. Nie wiedziała, co powiedzieć, miała świadomość, że nie oszuka brata.

Chłopak wypił pół piwa i ruszył do Sophie. Był już mocno podcięty, co tylko wzmagało gniew.

– Kurwa, suko, nie dość, że nie wysłałaś jej do szkoły, to jeszcze chodzi głodna?! – Chwycił matkę za fraki. – No powiedz, kobieto, co ja mam z tobą zrobić?! Zrozumiem wszystko, przełknę niewiele, ale kurwa, żeby przez chlanie nawet nie dać dziecku jeść?! Pewnie, lepiej leżeć w barłogu, bo kac wkurwia, nie?! No mów, jebana suko! – darł się i huknął kobietę w twarz. – Już nawet nie mam jak wyjść z domu, bo nie wiem, co mnie czeka po powrocie, tak?! I jak mam chodzić do pracy, no powiedz?!

Głucho.

– No mów, bo tak ci wpierdolę, że nie tkniesz alkoholu do końca życia, i wyślę cię przy okazji do szpitala! Gadaj, zajebana pijaczko! – zawył rozjuszony chłopak i zaczął okładać Sophie, ale przytomny jeszcze Jamie zaraz odciągnął go od zakrywającej głowy kobiety.

– Zostaw, jesteś pijany, a do niej i tak nic nie dociera – rzekł.

Sophie spojrzała na gościa, prawdopodobnie bardzo niezadowolona jego obecnością, bała się jednak odezwać.

– Wyprowadzę się stąd i zabiorę młodą, rozumiesz?! Zobaczysz! – huknął wkurwiony David, ale posłuchał kumpla i zaraz wrócił z nim do sypialni.

– Co ci zrobić? – zapytał Lilly.

– Kanapkę z masłem orzechowym.

– Chodźcie do kuchni.

David zrobił siostrze posiłek i spojrzał na kolegę.

– Jesteś głodny? – zapytał. – Mam jakąś zupę.

– Nie trawię zup, potem coś zjem – odparł Jamie.

David znów chwycił komórkę, ale kumpel w końcu zareagował.

– Kur... ile razy zamierzasz do niej dzwonić? Przecież widzisz, że na ciebie wywaliła – stwierdził zniesmaczony, ale David mimo wszystko przycisnął guzik.

Rozbrzmiał sygnał oczekiwania i chłopak natychmiast się ożywił. Po chwili dziewczyna wymruczała niewyraźne „halo”.

– No, cześć – wybełkotał niewyraźnie.

Nadal był zły.

– Cześć – mruknęła dziwnie dziewczyna.

– Amy, no co jest, kurwa, z tobą? Dzwonię i dzwonię, a telefon wyłączony. Do chuja, obraziłaś się czy jak? – Chłopak klął jak szewc.

– Nie obraziłam się i nie mogę teraz rozmawiać. Zadzwonię później – wypaplała dość osobliwym tonem brunetka i David od razu wyłapał, że coś jest nie tak.

– Co się stało?! – zapytał; brzmienie jego głosu nakazywało udzielenie natychmiastowej, szczerej odpowiedzi.

– Nic. David, naprawdę, nie mogę teraz rozmawiać – powtórzyła płytko Amy.

– Kur. Am, mów co się stało? – naciskał chłopak.

– Muszę kończyć – oznajmiła dziewczyna i David po chwili usłyszał w telefonie ciągły dźwięk.

– Kur... – warknął chłopak, ponownie wybierając numer ukochanej, ale teraz telefon był już wyłączony. – Kurwa mać! – Wkurzał się coraz bardziej. Głos Amy był niecodzienny dziwnie, dziewczyna była ni to była smutna, ni to wystraszona... nie wiadomo, jaka.

– Wiesz, że nigdy nie bronię lasek, ale jeśli naprawdę ci na niej zależy, to swoim zachowaniem na pewno nie wzbudzisz u niej sympatii – wtrącił Jamie. – Aleś się na nią wydarł, po jaki chuj?

– Zrobisz jeszcze jedną? – zapytała Lilly, która wchłonęła śniadanie w okamgnieniu.

Davida zdziwił jej dzisiejszy apetyt, ale zaraz zrobił dziewczynce kanapkę.

– Sam nie wiem, wkurwia mnie ta szmata – David wskazał na salon – i wyżyłem się na księżniczce... niepotrzebnie. Kurwa, chyba coś się stało, strasznie dziwnie gadała. Ale co?

– Amy wczoraj tutaj była – wyjechała nagle Lilly i David postawił oczy w słup. Jego mina po tym oświadczeniu była niepojęta.

– To dopiero mówisz? Jak była? przecież późno wyszedłem z domu, po jedenastej.

– Ty, kurwa, nie drzyj się na nią! – Wkurwił się Jamie, widząc, że małolatka jest już wystraszona.

– Przepraszam, zdenerwowałem się – David przytulił siostrę. – Mów, kiedy była, czy coś mówiła? Kto w ogóle podniósł domofon? Czy zaszła tu?

– Nie wiem, o której, bo zbudziła mnie domofonem, ale chyba była noc. Mama spała. Bałam się odebrać, ale odebrałam, bo dzwoniła trzy razy. Pytała, czy jesteś i chyba płakała, bo dziwnie mówiła. Powiedziałam: „chodź”, ale powiedziała, że jak cię nie ma, to przyjedzie innym razem.

– Kurde, mała, dlaczego sama podnosisz słuchawkę, jak mnie nie ma, a mama śpi? Tyle razy prosiłem... – Chłopak się zdenerwował.

– Budziłam mamę, ale nie wstała. Myślałam, że to ty. – Lilly się spłoszyła.

– Ja mam klucz.

– Ej, kurwa, dosyć tego! Przestań się na nią sadzić! – wtrącił kolejny raz Jamie.

– A jak mam się nie sadzić, skoro jest taka nieostrożna? Tyle razy powtarzałem...

– Przepraszam – rzuciła Lilly i się rozpłakała.

– Mała, tu nie ma co płakać, trzeba słuchać, co się mówi – powiedział David, nieco już spokojniej. – Jedziemy. Jedziesz z nami? – Spojrzał na kumpla.

– Gdzie?

– Do jej sklepu, muszę się dowiedzieć, co się dzieje?

– Dobra, jedźmy.

– Wychodzę i zabieram Lilly, a ty co zrobisz? Szczerze mówiąc – mam to w dupie! – krzyknął do Sophie chłopak i po chwili opuścili mieszkanie. – Łap taksówkę, nie pojadę wypity – rzekł do kumpla, który rozejrzał się wkoło, lecz żadna, jak na złość, nie jechała.

Transport złapali dopiero po dwudziestu minutach i David był już maksymalnie nabuzowany ciężką irytacją, zwłaszcza że ukochana nie dość, że nie wiadomo, z jakiego powodu wpadła w środku nocy, to jeszcze płakała. W głowie miał tysiące wyobrażeń i perspektyw, do tego chciało mu się jeszcze alkoholu, co mu się nigdy wcześniej nie zdarzało.

Po kwadransie dojechali w okolice sklepu i David od razu zauważył przy nim jakieś zamieszanie. Zapłacił i ruszyli w jego stronę, ale gdy podeszli już wystarczająco blisko, chłopak zdębiał! Stał zbaraniały i gapił się na market, nie wierząc w to, co widzi!

Średnia ocena: 2.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Joan Tiger dwa lata temu
    Zielonka, daj chłopakowi odsapnąć, bo na zawał zejdzie, albo mu odwali i pójdzie na dołek – co wtedy z małą? No, nareszcie Amy poszła po rozum do głowy. Niech teraz David kombinuje. :)
    Jego niechęć do matki się pogłębia, frustracja narasta, coraz więcej pije… niedobrze. No i jeszcze do dziewczyny uderzył. Beret mu ryje i to równo. Oj ty niedobra. Na jaką drogę go ciągniesz?
    Podzielam zdanie kumpla: „Szmata” – ładnie Amy określił, nie ma co. Warczy na nią, zresztą na wszystkich. Zaczyna mi działać na nerwy z tymi zmianami humoru, ale go rozumiem. Też bym miała dość… ile można tłuc to samo, jednakże przesadza. Fajny rozdział i ciekawie ucięty na końcu. Masz parę niedociągnięć. :)
  • ZielonoMi dwa lata temu
    Nie zrobię z niego pijaka, to chwilowa fanaberia. Starałam się nie kłaść mu za dużo na głowę, ale przeważnie piszę na spontanie i samo się tak napisało. :D Mamy ze sobą coś wspólnego, pisałaś, że też walisz fabułę z partyzanta. XD ;)
  • Joan Tiger dwa lata temu
    ZielonoMi 🤣

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania