Poprzednie częściZakręty losu cz. 1

Zakręty losu cz. 21

AMY

 

Ruszyła tak szybko, na ile tylko pozwalały przepisy, choć w tym momencie raczej znacznie je przekroczyła. Łzy same cisnęły się do oczu, stojąc w gardle uciążliwym kołkiem, przejechawszy więc centrum, zatrzymała się na poboczu i w końcu dała upust tłumionym w sobie emocjom. Tkwiła w miejscu, płacząc dobry kwadrans, do czasu, gdy auta poszedł wysoki policjant i stanął nad jej głową.

– Dobry wieczór. Wszystko w porządku? – zapytał, wyrywając brunetkę z rozpaczy.

Dziewczyna cały czas siedziała z głową opartą o leżące na kierownicy ręce, nie zauważyła więc, kiedy się zbliżył.

– Tak – odparła, unosząc twarz i przecierając mokre oczy.

– Na pewno? Nie potrzebuje pani pomocy?

– Nie – wydusiła brunetka, urywając dźwięki.

– Tu nie można parkować. – Gliniarz wskazał ręką znajdujący przed samym jej nosem znak, który oczywiście umknął uwadze dziewczyny.

– Przepraszam, już odjeżdżam. – Amy przekręciła kluczyk.

– Proszę poczekać, proszę wyłączyć silnik.

Zrobiła, co kazał.

– Na pewno dobrze się pani czuje? – Facet ponowił pytanie, gapiąc się spod czarnej czapki na markotnie wyglądającą dziewczynę.

– Tak, na pewno, po prostu mam dziś kiepski dzień.

– Przykro mi, ale będę musiał panią ukarać – rzekł policjant, drugi raz pokazując Amy znak zakazu zatrzymywania się.

– Musi pan? Nie można tego załatwić jakimś upomnieniem? Krucho u mnie z kasą – zapytała dziewczyna, choć szczerze mówiąc, miała raczej w poważaniu ewentualny mandat.

– Niestety. Zatrzymała się pani w strefie wzmożonego ruchu, to nie jest bezpieczne. Rozumiem panią, ale gdybym pobłażał tak każdemu, wszyscy ignorowaliby przepisy – rzekł gliniarz, operując śmiertelnie poważną miną.

– Ile to będzie kosztować?

– Sto dolarów.

– Dobrze, niech pan pisze, muszę jechać.

– Zaraz wracam – oświadczył mężczyzna i wsiadł do stojącego z tyłu radiowozu.

No, ładnie, jeszcze tego brakowało. Stówa tu, stówa tam, nie mógł odpuścić? Ale nieee, przecież stojąc tu, stwarzam wielkie zagrożenie dla życia innych i muszę dostać dotkliwą nauczkę. No co za koleś. – Uśmiechnęła się krzywo brunetka, zrezygnowana, zmęczona i zła. A zresztą, pieprzyć to!

– Proszę podpisać – Gliniarz dotknął ramienia brunetki, gdyż nie usłyszała jego pierwszych, skierowanych do niej słów.

Amy złożyła autograf, mężczyzna wręczył jej świstek i z bezczelnym: „miłego wieczoru” szeroko wygiął usta, po czym wsiadł do swojego wozu i odjechał.

Miłego wieczoru? Dziękuję ci, kurwa, bardzo! – fuknęła bezgłośnie dziewczyna i włożyła mandat do schowka, łomotnąwszy nim z całej siły. Zerknęła na umieszczony w desce rozdzielczej zegarek – za kwadrans ósma, przekręciła kluczyk i odjechała z miejsca „przestępstwa”.

Pomyślała o Davidzie, że może jednak niepotrzebnie tak na niego wyskoczyła, aczkolwiek na ten moment była już tak rozstrojona nerwowo, że nie miała żadnych wyrzutów sumienia, czuła tylko spowodowaną jego natarczywością i ignorancją złość. Wkurzał ją też fakt, że się naćpał, do tego przyszedł w tym stanie do sklepu i próbował wprowadzać jakieś idiotyczne, luźne atmosfery, jakby nie wiedział, co się dzieje. I jeszcze poszedł naprzeciwko się awanturować. I to na pewno nie była zwykła awantura, nie z jego charakterem. No i ten koleś, przecież to jakiś margines. Tylko narobią mi swoimi wybrykami jeszcze większych problemów. – Wkurzała się dwudziestodwulatka.

Rozmyślała tak, coraz bardziej wściekając się na cały świat, w końcu zatrzymała auto pod ostatnim sklepem w centrum. Sprawdziła portfel – zawierał kilka banknotów, wysiadła więc i skierowała swe kroki do budynku, stając za moment naprzeciwko alkoholi. Zadumała się, nie była pewna, czy napicie się to dobre rozwiązanie, po chwili jednak stwierdziwszy: A pieprzę to. Napiję się z Polly i jutro nie ruszam dupy z domu, mam to wszystko gdzieś, kupiła dużą wódkę, butelkę czerwonego wina, paczkę złotych Marlboro i minutę później wróciła do wozu. Wyjęła telefon i wykręciła numer siostry.

– Nooo, nareszcie! – Po nastolatce dziewczynie jakby spłynęła ulga. – Gdzie się podziewasz, do cholery?

– Starzy są w domu?

– Głupio pytasz, czy mi się wydaje? – Polly się zaśmiała. – A kiedy oni są w domu? Jutro znów mają jakąś konferencję… gdzieś tam. Przywieźli tylko Jacka, zjedli i zaraz pojechali, nie będzie ich chyba do piątku. Poza tym gdzieś ty była tyle czasu? I czemu nie odbierasz telefonu? Dzwoniłam do ciebie tysiące razy – oświadczyła Polly z pikantną pretensją.

– W domu ci powiem.

– Ale Amy… – Nastolatka chciała coś powiedzieć, ale nie skończyła.

– Co? – Amy natychmiast się zaniepokoiła, słysząc, że głos siostry ewidentnie się zmienił.

– Przyjechała Vicky i jest jakaś dziwna. Burczała coś, że musi z tobą pogadać, bo nie podoba jej się twoje zachowanie? O co jej chodzi?

– Nie mam pojęcia – odparła zdziwiona brunetka.

– Pieprzyła coś o twoim facecie, że niby degenerat i patologia, bo widziała go najebanego z jakimś podejrzanym towarzystwem w nieciekawej obskurnej dzielnicy. Czyli bloki na Daily Road. – Polly roześmiała się w głos, dając siostrze do zrozumienia, na ile zna poszczególne rejony miasta.

– Cooo takiego?! – Amy ażuniosła brwi, zatrzymując wóz na poboczu.

Teraz już rozejrzała się za znakiem, lecz takowego nie uraczyła.

– A skąd ona może wiedzieć, że to mój facet? W życiu go na oczy nie widziała – wznowiła rozmowę.

– Mówi, że widziała.

– Gdzie?

– Nie wiem, gdzie, mówił tylko, że widziała was razem. To może poczekaj, aż pojedzie, bo znowu będzie zrzędzić i smucić – rzekła dziewiętnastolatka. – Chociaż może przyjść jej do łba, żeby przenocować.

– A pieprzę ją, co „będzie smucić? Niech poucza swojego chłopaczka. – Amy się zdenerwowała. – Napijesz się ze mną wódki?

– Taaak, ona da nam się napić wódki! – Zarechotała głośno Polly.

– Ona sobie może. Jack śpi?

– Nie, ale już się szykuje. Czekał na ciebie.

– Dobra, zaraz będę. I nie kłoć się z nią! – pouczyła brunetka, wyłączyła rozmowę i ruszyła w dalszą drogę.

 

Z młodszą siostrą od zawsze dogadywała się najlepiej i zawsze też znajdowały wspólny język, dlatego też dziewczyna nakazała Polly zachować spokój, domyślając się, że ta stanie w jej obronie i zacznie wojnę z siostrą. Victoria natomiast była typem człowieka nadgorliwego i nad wyraz moralnego, a że Amy lubiła sobie swojego czasu poszaleć, nie rzadko w też towarzystwie Polly, dlatego często wynikały przez to nieporozumienia, a czasem nawet i bójki. Starsza dziewczyna charakter zdecydowanie odziedziczyła po matce, kobiety niekiedy nazbyt godziwej, często wymagającej od sióstr rzeczy niekoniecznie idących w parze z ich ideami. Ojciec dziewczyn natomiast to już całkiem inna historia – zawsze był uśmiechnięty, wyluzowany i pozytywnie nastawiony do życia, bardzo często pobłażając przy tym młodszym córkom w ich nie zawsze racjonalnym zachowaniu.

 

Zmęczenie minęło jak ręką odjął, stres i gniew zrobiły swoje. Będąc już niedaleko swojego miejsca zamieszkania, zatrzymała się jeszcze przy małym sklepiku, kupiła dużą mleczną czekoladę, za którą jej brat nie widział świata, i równo o dwudziestej dwadzieścia jeden podjechała pod swój dom. Wyjęła zakupy z bagażnika i gdy tylko przekroczyła próg, w okamgnieniu wyrosła przed nią Polly.

– Gdzie byłaś, do cholery? Dzwonię do ciebie od południa. Co ci jest, co się stało? – Nastolatka natychmiast złapała ramiona dziewczyny, widząc, że jest przybita i blada jak ściana.

– Nic, potem ci powiem.

– Pani psycholog jest w kuchni i chyba się na ciebie szykuje. Uważaj! – ostrzegła blondynka z ironicznym uśmiechem, uwolniła siostrę i udała się w ślad za nią do wspomnianego pomieszczenia.

– Cześć – mruknęła Amy, stawiając torbę na kuchennym blacie.

Nieco wyższa od niej, farbowana blondynka siedziała po drugiej jego stronie i piła jakiś napój.

– Gdzie byłaś? Już późno – zapytała Victoria.

Polly usiadła przy stole, oczekując na rozwój wypadków. Jej mina wyglądała w tej chwili jak mina widza, który wszedł bez biletu na jakąś ważną, oczekiwaną przez niego imprezę.

– W pracy – odparła Amy, nalewając do szklanki dość sporo wódki i po brzegi dopełniając ciemnoczerwonym sokiem. – Chcesz drinka? – spojrzała na Vicki.

– Nie.

Brunetka upiła łyk i schowała butelkę do lodówki. Do kuchni wbiegł Jack i natychmiast przytulił siostrę.

– Masz coś dla mnie? – zapytał od razu, chcąc zajrzeć do reklamówki, niestety – torba leżała dość daleko i chłopak nie sięgnął.

Podskoczył kilka razy, lecz to także nic nie dało, małolat był zdecydowanie za niski.

– Nie powinieneś już spać? Jutro do szkoły. – Amy się uśmiechnęła, widząc jego nieporadną próbę zdobycia foliowego opakowania.

– Nie.

– Dlaczego nie wróciliście wczoraj? – Dwudziestodwulatka spytała brata, siadając obok młodszej siostry.

Raz po raz spoglądała na Vicky, mając nadzieję, że ta jednak odpuści i nie zacznie dziś wkurzających dla niej tematów. W tej chwili jej nastrój nie był na tyle wyważony, aby mogła wysłuchiwać tych pretensjonalnych gadek, bała się, że ją poniesie.

Jack wpakował się na kolana siostry i zarzucił ręce na jej szyję.

– Co masz dla mnie? – drążył.

– Nic – Amy odstawiła szklankę.

– Nie, ja wiem, że masz. Zawsze masz! – Jack nie odpuszczał.

– Zjadłeś kolację?

– Tak.

– Na pewno? Chyba jednak oszukujesz? – Amy spojrzała na brata z udawanym oburzeniem.

– Nie, jadłem z Polly pizzę. Prawda, Polly?! – Chłopak rozkrzyczał się brunetce w twarz.

Amy nie wytrzymała i się roześmiała.

– To mnie puść, jak mam ci dać? – wyjąkała, chichocząc.

Jack migiem ją uwolnił.

– Tylko nie wszystko na raz! – zarządziła brunetka, wręczając bratu smakołyk.

– Dziękuję! – Rozradowany chłopak i zaraz otworzył opakowanie.

– Jack, czekolada na noc? – Vicky się uruchomiła.

Młokos kompletnie ją zignorował, podobnie Amy, która usiadła na miejsce, chwytając literatkę. Spojrzała na Polly – miała zaciętą minę, informującą: „Czekaj, zaraz wznowi temat”.

Przed nosem Amy pojawił się Jack, trzymając otwarty, mleczny przysmak.

– Nie chcę, dzięki – mruknęła.

Polly jednak nie miała obiekcji i zaraz ułamała pasek, Vicky także podziękowała i Jack już przymierzał się do opuszczenia kuchni.

– Jack! – krzyknęła Amy, zatrzymując tym samym chłopaka w progu. – Tylko trochę, nie całą, rozumiemy się! – nakazała bezkompromisowo. – I szykuj się do spania, zaraz do ciebie przyjdę.

– Dobrze – odparł wesoło małolat i zniknął w korytarzu.

Vicky wstała, spłukała kubek i oparłszy się o szafkę, spojrzała na brunetkę.

– Amy… Polly, możesz wyjść? – zapytała ozięble.

– Nie.

– Polly, chcę z nią porozmawiać, wyjdź, proszę cię.

– To ty chcesz rozmawiać, nie ja, więc ty wyjdź – odpyskowała nastolatka.

Amy bardzo szybko dokończyła drinka i zaraz wykonała drugiego.

– Ale ja nie zamierzam o niczym rozmawiać, jestem zmęczona – uświadomiła starszej siostrze i ze szklanką w dłoni wyszła z kuchni.

Ciężko usiadła na kanapie w chłodnym salonie, czekając, kiedy Vicky się zjawi, aby zatruwać jej życie. Nastąpiło to po chwili.

– Amy, dlaczego mnie unikasz, masz coś na sumieniu? Wiesz, o czym chcę pogadać, więc nie uciekaj, dobrze? – wyjechała od razu Victoria, siadając na stojącej obok, drugiej sofie.

– Daj mi dziś spokój, obecnie nie mam nastroju na słuchanie twoich wywodów – poprosiła spokojnie Amy.

– Jak to „daj spokój”? Czy ty zdajesz sobie sprawę, z kim się zadajesz? – Vicki się napuszyła.

– To znaczy? – mruknęła Amy, obojętnie patrząc na siostrę.

– Ty dobrze wiesz, co to znaczy. Co to za chłopak? Amy, kumplujesz się z marginesem?! – Victoria zaczęła się unosić.

– To chyba moja sprawa – fuknęła brunetka i zaczerpnęła łyk, a po nim kolejny.

– To twój kolega czy chłopak? Widziałam go dzisiaj, jak szarpał jakąś dziewczynę, to ci nic nie mówi? Po co ci takie towarzystwo?

Siostra bardzo zaskoczyła brunetkę tym oświadczeniem, dziewczyna kompletnie nie wiedziała, co o tym myśleć? David szarpał jakąś laskę? Po chwili jednak, znając już jakoby charakter chłopaka, doszła do wniosku, że to na pewno nic takiego, a jeśli już, to zapewne miał do tego jakiś uzasadniony powód. W końcu jest, jaki jest.

– Amy. – ponaglała Vicki.

Brunetka nie skomentowała, zamiast tego skończyła kolejną porcję alkoholu, wstała i wyszła z salonu. Victoria nie dawała jednak za wygraną, bo w ślad za nią pojawiła się w kuchni. Polly nadal siedziała w miejscu, zajadając lody.

– Kurwa, Amy, przestać mnie zbywać, dobrze? – huknęła najstarsza z sióstr.

– Odwal się.

Szklanka została zapełniona po raz trzeci i brunetka już chciała opuszczać pomieszczenie, siostra jednak zagrodziła jej drogę. Amy, nie chcąc wszczynać awantury, nie przepychała się przez nią, tylko spokojnie usiadła obok Polly, cały czas popijając.

– Amy, nie obrażaj się, ja chcę dla ciebie dobrze. – Vicki wznowiła temat, stając nad głową dziewczyny.

– Pilnuj swoich spraw, dobrze?

– Kurczę, Amy, skąd ty znasz takie towarzystwo? Chcesz znowu wpakować się w kłopoty? Zapomniałaś już, co się stało przez twoje wybryki? – Dziewczyna nie ustępowała.

– Nic się nie stało, poza tym to było dawno. I przestań już jęczeć!

– No kur… jak to: „przestań jęczeć”?! – wrzasnęła Victoria. – O mało nie umarłaś, jak mam się, do cholery, nie martwić?! – grzmiała.

A o co ta pretensja?

 

Cztery lata temu, w dzień dziewiętnastych urodzin brunetki, dziewczyna wybrała się z koleżanką na dyskotekę, które to wyjście, niestety, skończyło się bardzo niefortunnie. Już po kilkudziesięciu minutach zabawy przyjaciółki poznały dwóch nieco starszych, pozornie bardzo sympatycznych chłopaków. Przysiedli się. Alkohol lał się strumieniami, a zabawa godziny na godzinę rozkręcała się coraz bardziej, owocując tym, że około północy dziewczyny były już kompletnie pijane. W pewnym momencie Diana, koleżanka Amy gdzieś zniknęła i brunetka została z chłopakami sama. Nie przeszkadzało jej to jednak, pochłonięta piciem i wariacjami na parkiecie nie patrzyła na nic, liczyło się tylko, aby się dobrze bawić. Zatracona w szaleństwie piła coraz więcej, co w rezultacie poskutkowało tym, że po którymś z kolei drinku w pewnym momencie zrobiło jej się niedobrze. Poczuła się bardzo dziwnie, słabo, dopadły ją duszności, a w głowie obraz zaczął kręcić się jak oszalały. Nowi znajomi zaproponowali jej wyjście na świeże powietrze, na co do cna nabuzowana procentami dziewczyna zgodziła się bez wahania. Koniecznie chciała poczuć się lepiej.

Wyższy z chłopaków widząc, że Amy ledwo trzyma się na nogach, wziął pod rękę i po chwili wyprowadził z budynku, kierując się na lewo, w dość ciemną okolicę. A co się działo potem, nie pamięta.

Około drugiej w nocy pogotowie dostało zgłoszenie, że na tyłach znajdującego się obok dyskoteki pustostanu znaleziono półnagą nastolatkę. Nieprzytomna, rozebrana od pasa w górę, wykazująca prawdopodobnie objawy przedawkowania dziewczyna, leżała bezwładnie na betowej rampie, trzęsąc się na całym ciele. Chłopak, który wezwał pomoc, usilnie próbował ocucić nastolatkę, lecz na nic się to zdało, dziewczyna wciąż rzucała się w drgawkach, nie reagując na żadne bodźce. Karetka przyjechała po kilku minutach.

Jak potem stwierdziła policja, do gwałtu nie doszło tylko dlatego, że mężczyźni, chcąc mocno odurzyć Amy, dali jej po prostu za dużo, a potem, gdy zorientowali się, że z nastolatką zaczyna dziać się coś złego, wystraszyli się, zostawili ją i uciekli. W połowie drogi do szpitala serce brunetki przestało bić, jednakże upór ratowników sprawił, że po kilku minutach przywrócili oni jego rytm. Nie było to jednak łatwe, nastolatka nie wykazywała zbytnich chęci do powrotu na ten świat.

Prócz zatrucia GHB nic złego nie stało się dziewczynie, dlatego też nie wspomina ona tamtego wydarzenia, notorycznie natomiast robi to jej starsza siostra, wytykając je Amy za każdym razem, gdy tylko dziewczyna zrobi coś wbrew jej poglądom i zasadom.

 

Amy już się nie odzywała, widziała, że to i tak nie ma sensu. Wykończyła następną szklankę i ponownie wstała, aby ją zapełnić, tym razem jednak Vicky zagrodziła dziewczynie drogę, stając jak żołnierz przed drzwiami chłodziarki.

– Am, zamierzasz wypić całą butelkę? – fuknęła.

– Zejdź mi z drogi.

– Nie, moja droga, za dużo sobie pozwalasz – ciągnęła Victoria, oparłszy dłoń o lodówkę, przed samym nosem siostry.

– Vicki, odsuń się, naprawdę nie mam dziś ochoty się z tobą szarpać, rozumiesz? – poprosiła Amy i choć nerwy szarpały nią już jak szalone,jej głosu ton nadal był nad wyraz spokojny.

– Odwal się od niej wreszcie, jest pełnoletnia – wtrąciła w końcu Polly, upierdliwość starszej dziewczyny zaczynała ją już drażnić.

– Nie wtrącaj się! – warknęła Vicky.

Amy podjęła kolejną próbę dostania się do lodówki, jednak dwudziestoośmiolatka była niewzruszona, nadal stała jak słup, nie drgnąwszy nawet.

– Kurwa, przepuść mnie do cholery, co ty sobie wyobrażasz! – krzyknęła w końcu brunetka i mocno odepchnąwszy siostrę, natychmiast wyjęła alkohol.

– Oooo nie, nie będziesz pić! – Vicky z zaskoczenia wyrwała dziewczynie butelkę.

– Oddaj to!

– Nie – odparła Victoria, chowając butelkę za plecy.

– Kurwa, pojebana dziwko, zaczynasz przeginać! – zagrzmiała wściekła i zmęczona już tym wszystkim Amy i po tych słowach dostała w twarz.

Polly aż wytrzeszczyła oczy, nie spodziewała się zapewne rękoczynów.

– O, kurwa, ty suko! – wrzasnęła brunetka i rzuciła się na siostrę.

Chwyciła ją za bluzkę i pociągnęła mocno, co poskutkowało tym, że tkwiąca w dłoni blondynki butelka upadła na podłogę i rozbiła się w drobny mak. Vicky nie dawała jednak za wygraną, zaczęły się więc szarpać, szamocząc się na wszystkie strony jak małe znerwicowane dziewczynki.

– Puszczaj mnie! – krzyknęła Victoria, próbując uwolnić się z uścisku siostry, lecz Amy była zawzięta i przy akompaniamencie wszystkich możliwych przekleństw nadal ciągnęła siostrę za ubranie, chcąc chyba przewrócić ją na podłogę. Victoria okazała się jednak silniejsza i nie pozwalała się obezwładnić, co w połączeniu z uporem Amy dawało efekt w postaci coraz agresywniejszej walki. W końcu Polly widząc, że wojna zaczyna rozkręcać się na dobre, zerwała się z miejsca i wcisnęła między siostry.

– Przestańcie, do cholery! – zagrzmiała, odpychając obie.

Amy usłuchała i zatrzymała się w bezruchu, patrząc wściekle na Vicky i oddychając ciężko.

– Co jest z wami, odbiło wam? – zbeształa nastolatka, wciąż stojąc pomiędzy dziewczynami.

– Matka o wszystkim się dowie – zagroziła Victoria, wystawiając przed siebie palec, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła.

– Wisisz mi dwadzieścia dolców, suko! – krzyknęła wyprowadzona z równowagi Amy, lecz w odpowiedzi otrzymała tylko głośne łomotnięcie frontowymi drzwiami.

Brunetka stała jeszcze chwilę ze wzrokiem wlepionym w kierunku wyjścia z kuchni, po czym wściekłym zamaszystym ruchem wyciągnęła przed siebie środkowy palec i bez słowa przysiadła na stojącym przy barze stołku. Nie wyglądała już na tyle, co wkurzoną, jak na zrezygnowaną. Polly natychmiast ruszyła w jej stronę i już otwierała usta z zamiarem przemówienia, lecz Amy ponownie wstała, sięgnęła do torebki i wyjęła z niej portfel. Przeliczyła – dwadzieścia trzy dolary i cała garść drobnych.

– Piłaś coś? – zapytała młodszą dziewczynę.

– Piwo.

– O której?

– Po południu. O co chodzi? – Zapytała Polly, zaskoczyły ją te niecodzienne pytania.

– Pojedziesz po wódkę – zarządziła Amy.

– Po wódkę? – Blondynka się pogubiła, siostra nigdy wcześniej nie wysyłała jej po alkohol.

– Zaraz zadzwonię do Kevina – sprostowała płytko Amy, słowa wyraźnie grzęzły w bagnie złości i rozpaczy.

– Jak to?

– Normalnie – syknęła starsza z dziewczyn, wcisnąwszy kluczyki w dłoń siostry.

– Ona wróci. Myślisz, że tak łatwo odpuści? Przejdzie jej zaraz i zaraz znowu tu wpadnie, żeby dokończyć dzieła. Nie wiesz? – stwierdziła Polly.

– Nie wróci. Jedź, już dziewiąta – poprosiła Amy i chwyciła telefon. – Kevin? – powiedziała po chwili w słuchawkę. – Dasz młodej dużą wódkę? Piłam, nie mogę sama przyjechać.

Szmer z drugiej strony brzmiał zaledwie moment, po którym Amy podziękowała i zakończyła rozmowę.

– Dobra, jedź, tylko szybko wracaj. Pójdę do Jacka – pouczyła, wręczając siostrze portfel.

Gdy Polly wyszła z domu, Amy ruszyła do brata. Nocna lampka w pokoju chłopaka była włączona, a młodzik spał sobie najlepsze w towarzystwie leżącego na łóżku, otwartego komiksu. Z mlecznej tabliczki ubyły tylko dwa paski.

Brunetka bardzo się zdziwiła, Jack nie miał zwyczaju zasypiać przed dziesiątą. Uśmiechnęła się, spojrzawszy na czekoladę, nakryła brata cienkim kocem i przysiadła z brzegu łóżka. Patrząc na chłopaka, pomyślała o Lilly i nasunęło jej się pytanie: „ciekawe, jakie byłoby spanie, gdyby oboje z Jackiem znajdowali się teraz w jego pokoju?”. Usta wygięły się nieco szerzej, lecz tylko przez moment, świadomość, że Vicki wie o Davidzie, do tego widziała go w jakiejś niewyjaśnionej sytuacji, sprawiała, że w dziewczynie wzbierała złość, ale też i niepokój. Zdawała sobie sprawę, że lubiąca wtykać nos w nieswoje sprawy siostra może wmieszać w to wszystko matkę, a wtedy ostra konfrontacja będzie już nieunikniona. Nadwyrężające cierpliwość pytania, wyrzuty, pouczenia – ta miła perspektywa bardzo drażniła dziewczynę.

 

Wyrywając się w końcu z zamyślenia, jeszcze raz spojrzała na ośmiolatka, po czym wstała i ruszyła z powrotem do kuchni. Z zamiarem posprzątania bałaganu chwyciła leżącą pod zlewem zmiotkę, przykucnęła i niemrawo zaczęła zamiatać szkło, które rozprzestrzeniło się po sporej powierzchni podłogi. Nie mogła się jednak skupić, gdyż David znów zagościł w jej głowie. Zaczęła odrobinę żałować, że tak chamsko go potraktowała, aczkolwiek on też nie zachował się zbyt przyzwoicie. Spalony sklep także nie dawaj jej spokoju, szarpiąc dziewczynie nerwy, tym bardziej że w głowie nieustannie szumiały wypowiedziane jej wczoraj prosto w twarz słowa byłego chłopaka: „Nie wysłuchasz mnie nawet? Dobra, ale pamiętaj – pożałujesz tego!”. To dawało dziewczynie dużo do myślenia, jednakże odrzucała od siebie tę myśl. Nie wierzyła, że takie płytkie groźby mogłyby mieć jakiekolwiek znaczenie. Nie byłby przecież zdolny do czegoś takiego, więc pożar to na pewno tylko i wyłącznie dziwny zbieg okoliczności.

Uporczywie stojący w oczach obraz czarnych osmalonych ścian i ogólnej dewastacji czegoś, o czym zawsze marzyła, targały emocjami dwudziestodwulatki. Starała się nie myśleć, ale jak to zrobić? Nie miała pojęcia, skąd teraz weźmie pieniądze na remont. Na swoim koncie miała za mało, rodziców nie poprosi, gdyż byłoby jej głupio, tym bardziej że matka od zawsze próbowała odwieźć ją od pomysłu otworzenia lokalu, rodzeństwo także odpada, więc nie ma żadnych perspektyw. Pożyczka? Nie posiada żadnych dochodów, dlatego też zapewne nie dostanie, a pomoc znajomych? To również nie wchodzi w grę, nie potrafiłby poprosić, to nie w jej stylu.

Dumała, kombinowała, w końcu myśli o ukochanym sklepie tak ją zdołowały, że przysiadła na piętach w środku alkoholowej kałuży, opuściła z rezygnacją ręce i uderzyła rozpaczliwym płaczem, spuszczając głowę. Nie zamiotła nawet części szkła.

Siedziała w bezruchu, z chwili na chwili rozpaczając coraz bardziej. Nogawki spodni były już calutkie mokre, lecz nie zwracała na to uwagi. Prócz wizerunku zdezelowanego lokalu i przeświadczenia, że już go nie odzyska, a nawet, jeśli, to na pewno nieprędko, nie dochodziły do niej żadne inne bodźce. I jeszcze pewny siebie David, który twierdzi, że coś wymyśli, a tak naprawdę gówno może zrobić, bo sam jest w nieciekawej sytuacji – to wszystko sprawiało, że za nic nie mogła opanować płaczu, choć usiłowała. Nie chciała w takim stanie pokazywać się Polly.

Nie musiała jednak dłużej kombinować, bo właśnie doszedł do niej pikający dźwięk uruchomianego w kabriolecie alarmu. Szybko przetarła twarz, usiłując ekspresowo się pozbierać, lecz na nic poszły jej wysiłki, gdyż Polly, gdy tylko zdążyła przekroczyć próg i postawić torbę na stole, już kucała obok siostry.

– Am, co się stało? – zapytała zaniepokojona, chwytając ramiona brunetki.

Dziewczyna nie odpowiedziała. Nagle poczuła jakieś niezrozumiałe onieśmielenie i wstyd przez fakt, że jednak racja wyszła po stronie matki, przez co żadne słowo nie chciało wydobyć się z jej ust.

– Amy – naciskała blondynka.

– Były jakieś problemy? – Brunetka gładko zmieniła temat, zagadując o zakupy.

– Nie, bo już dość późno, ale powiedział, że wolałby, żebyś sama przyjeżdżała. I nie zmieniaj tematu, dobrze? Co się stało?

– Nalej wódki, muszę tu w końcu posprzątać. Zaraz pogadamy – mruknęła starsza dziewczyna i ospale podniosła się z podłogi.

– Zobacz, jakie masz spodnie! – Zaśmiała się Polly, wskazując pociemniałe od kolan w dół nogawki.

– Nieważne.

Amy zmieniła jednak zmiotkę na normalną miotłę, uprzątnęła szkło, przetarła płytki i spojrzała na kuchenny blat – stały już na nim dwa drinki.

– Myślałam, że nalejesz do kieliszków – bąknęła.

– Nic takiego nie mówiłaś.

Brunetka się nie patyczkowała, tylko chwyciła szklankę i wypiła całą jej zawartość za jednym podejściem, po czym wsadziła dłoń do leżącej na stole reklamówki.

– Trzymaj. – Podała siostrze papierosy.

– A cóż to za okazja? – zdziwiła się Polly.

Amy tylko wzruszyła ramionami, uśmiechnąwszy się tępo.

– Am. – Zniecierpliwiła się blondynka, widząc coraz bardziej niewyraźną prezencję siostry, która nadal nie kwapiła się do zwierzeń.

– Weź szkło i wódkę, i idziemy do mnie, bo jeśli naprawdę przyjdzie jej do łba wrócić, to nie mam w tej chwili ochoty ani cierpliwości znowu się z nią kłócić. Ja wezmę sok i szklanki – nakazała brunetka i ruszyła w stronę holu.

– Am, nie uciekaj, przecież chciałaś pogadać. Co się dzieje? – Polly nie dawała się zbyć, wchodząc za siostrą po schodach.

Jak na dłoni widziała, że dziewczyna stara się jej unikać i przeciąga w czasie rozpoczęcie jakiegokolwiek tematu.

– Nie uciekam. Zajrzę jeszcze do niego – odparła wymijająco Amy i w okamgnieniu zaniknęła w pokoju brata.

Spał jak zabity. Dziewczyna zgasiła lampkę i znów przysiadła na łóżku, obmyślając, co powiedzieć, jak w ogóle zacząć, żeby się znowu nie rozbeczeć. Płacz w dalszym ciągu wisiał na włosku, dochodząc jednak po chwili do wniosku, że dumanie nic nie da, a wręcz przeciwnie – może tylko pogłębić jej chandrę, wstała i niemrawo ruszyła do sypialni.

Anemicznie weszła do środka i od razu włączyła radio, ściszając do przyzwoitego poziomu. Polly stała w oknie i paliła papierosa, inwigilując siostrę coraz bardziej zaniepokojonym i podejrzliwym wzrokiem. Amy już chciała interweniować w kwestii używki, gdyż dym i tak ulatywał do wnętrza, po krótkim namyśle jednak darowała. Szczerze mówiąc – w tej chwili miała to głęboko gdzieś.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • idcretter dwa lata temu
    supeer ♡
  • ZielonoMi dwa lata temu
    Dzięki.
  • Joan Tiger dwa lata temu
    Tamten był lepszy. 😁
    Fajny koniec dnia. Nie ma co – mandacik. 😊
    Wybryki młodości… na szczęście nie dokończyli dzieła. Najlepiej zwiać, niech się wykończy… szybko przestali być tacy odważni.
    Oj, katujesz bohaterów wszystkimi możliwymi sposobami, zwłaszcza psychicznie.
    Same pijaki wokół...🤔
  • ZielonoMi dwa lata temu
    Oj tam, pijaku zaraz. Konsumenci.:D A tak na poważnie to masz rację, trzeba opko trochę skorygować. Jak pisałam, nie rzucało się to w oczy, teraz kole.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania