Poprzednie częściZakręty losu cz. 1

Zakręty losu cz. 24

Chłopak odetchnął z ulgą i spojrzał na zegarek – dochodziła czwarta.

– Dobra, Jud, ja muszę zmykać, o siódmej zaczynam robotę – rzekł, choć nie za bardzo miał ochotę się rozstawać.

Świetnie czuł się w towarzystwie dziewczyny, była całkiem inna od jego koleżanek, do tego niesamowicie piękna. Chętnie pogapiłby się na nią jeszcze, nie napatrzył się ani trochę. Amy nie wracała, zupełnie zapomniał o jej istnieniu.

Pomyślał o przyszłych godzinach i od razu skrzywił twarz, kompletnie nie chciało mu się dziś męczyć z remontem. Na chwilę obecną pożałował, że się zaoferował, niestety, czasu już nie cofnie. Dodawał sobie jednak otuchy, wiedząc, że jak przejdą mu używkowe odloty, wróci mu chęć do pracy.

– Zmykać? – Judy kolejny raz wzniosła sprzeciw. – I co z tego, że na siódmą? Co będziesz robił w domu do tego czasu? Czyżbyś przewidywał spanie? – ironizowała dziewczyna, chichocząc.

– Mam w chacie trochę problemów i wolałbym zobaczyć, co się tam dzieje – wyjaśnił David.

– Ok, to zajedziemy, sprawdzisz i wyłazisz – upierała się blondynka.

David zamilkł, nie wiedział, co robić. W tym momencie chciałby wszystko naraz i to tak, żeby było dobrze. Doszli do czarnego Audi A4 i Judy wyłączyła alarm.

– To jak? – zapytała, uśmiechając się szeroko, już dawno zauważyła, jak to działa na nowego znajomego.

David nadal stał niezdecydowany, więc Judy usiadła za kółkiem i rozkazała:

– David, nie zamulaj, tylko wsiadaj. Pokażę ci coś fajnego.

 

Dwie minuty później zaparkowała pod jego kamienicą i wyłączyła silnik.

– Po co idziesz do domu o czwartej rano? Przecież wszyscy śpią – zapytała, zdziwiona tą niecodzienną sytuacją.

– Niekoniecznie – burknął pasażer. – Przepraszam, ale nie mogę cię zaprosić, kiedyś być może ci to wyjaśnię – wytłumaczył, zmieszany.

Gdyby miał normalny dom, normalną matkę, mógłby zaprosić dziewczynę, posiedzieć i spokojnie pogadać, napić się piwa, a tak? Nerwy go brały, wkurwiał się faktem, że przez kobietę nie może w spokoju wejść w towarzystwie do swojego domu, pochwalić się siostrą, tylko musi kombinować, i to tak kombinować, żeby nie narobić sobie wstydu.

– Zaraz wracam… mam nadzieję – mruknął chłopak i wysiadł z wozu.

– David! – Judy pochyliła się do szyby.

Odwrócił się.

– Ja też mam taką nadzieję – powiedziała ze śmiechem i chłopak po chwili otwierał drzwi mieszkania.

Zastał Sophie tam, gdzie ją zostawił, tylko z tą różnicą, że na stole pojawiła się pusta butelka po piwie, której wcześniej nie było. Od razu się zdenerwował, widząc, że matka już wstaje w nocy, żeby poleczyć kaca. Kobieta nadal spała w ubraniu, sprawdził więc jej kieszenie – pieniądze nadal tam były. Pchnięty ciekawością, ale i obawą o poczynania rodzicielki w czasie jego nieobecności, postanowił jeszcze raz poszukać kontrabandy. Sprawdził dokładnie za łóżkiem, we wszystkich szafkach i szufladach, następnie w kuchni, a nawet w pokoju Lilly, ale niczego nie znalazł. Przewalił też łóżko, na którym spała, uśmiechając się na myśl, że może już tak się boi o konfiskatę, że śpi z butelką.

– Kevin… – mruknęła nagle Sophie, niespokojnie poruszywszy się na łóżku.

Kevin? – Zaskoczony chłopak zmarszczył brwi. Kobieta mruknęła coś jeszcze pod nosem, po czym odwróciła się na bok i zastygła w bezruchu.

David wyjął amfetaminę i skrzywił twarz w niezadowoleniu, narkotyk z działki na działkę działał coraz krócej. Pomyślał chwilę nad zażyciem, lecz opcja ta biła się sumiennie z perspektywą dzisiejszej pracy, co powodowało tylko drażniące niezdecydowanie i wahanie. Wiedział, że wziął niewiele i konsekwencji zdrowotnych nie będzie, aczkolwiek nie spał całą noc i to go martwiło; nie chciał męczyć się w pracy, walcząc ze znużeniem.

Zatrąbił klakson i chłopak wrócił na ziemię. Poproszę, może odpali mi jeszcze trochę. – Zadecydował w końcu i zażył narkotyku. Zanim zdążył sprawdzić jeszcze raz, tak, dla pewności wszystkie skrytki, zamknąć drzwi i zejść na dół, amfetamina już wdrożyła się do krwiobiegu i chłopak poczuł zadowalającą ulgę.

– Coś taki uskrzydlony? Podbiłeś? – zapytała, a raczej stwierdziła od razu Judy, nieustannie szczerząc zęby.

David w milczeniu odwzajemnił uśmiech.

– Przecież miałeś wziąć przed pracą? – kontynuowała dziewczyna.

– Nic nie poradzę, trochę mnie ciśnie. – David zaśmiał się luźno. – Masz coś jeszcze? Sprzedasz mi połówkę?

– Mam, ale nie przy sobie, musielibyśmy podjechać z powrotem do knajpy. A pytałam – oparła pretensjonalnie Judy, niezbyt chyba zadowolona tym faktem.

– No wiem, ale widzisz, tak jakoś wyszło – mruknął chłopak.

– Oj, David, a od zawsze się mówi, że to baby są niezdecydowane – zadrwiła Judy, zakręciła i dziarsko ruszyła w stronę pubu.

Chłopak milczał. Proch kręcił nim przyjemnie, mimo to zrobiło mu się odrobinę głupio, zwłaszcza że mina nowej koleżanki nie była zbyt pozytywna.

– Czemu nie lubisz Jaguara, przecież to świetny wóz? – zapytał w końcu, chcąc przerwać to wkurzające milczenie.

– Nie wiem, po prostu nie lubię. Poza tym uważam, że jest to zbyt szpanerski samochód, co też mi się nie podoba. Należę do ludzi skromnych – odparła kierująca.

– Skromnych? – Zaśmiał się David. – Jasne, zwłaszcza, jak pozamiatałaś tego kolesia. Przecież on o mało nie narobił pod siebie, czego nie rozumiem, wcale nie wydajesz się groźna. – Chichotał.

– A wiesz dlaczego? To ci powiem. To wszystko wina Tyrona. Nie wiem, dlaczego Richi jeszcze z nim współpracuje, nie rozumiem. Przecież to totalny przypał, do tego niesłowny i zupełnie nieodpowiedzialny. Kurwa, pół roku temu mieliśmy numer za dobre dwie stówy i skurwiel spalił wszystko. Dlatego dziś miałam pretensje o ten złom. Wtedy miał zjawić się z dwójką chłopaków, bo było co wynosić, to nie dość, że przyjechał sam, to jeszcze zdezelowanym autem. Zdechł nam na środku drogi, i tyle było ze skoku. Bokser wkurwił się na maksa, ale mu darował, czego do tej pory nie pojmuję.

– Mi się też od razu wydał podejrzany, jak go tylko zobaczyłem w areszcie. Po pierwsze, zadaje za dużo pytań, po drugie, ma za długi język. Gdybym posiedział z nim deko dłużej, znałbym całą jego przestępczą karierę, koleś strasznie lubi się chwalić. Znał mnie dosłownie chwilę, a nawijał jak na spowiedzi. Do tej pory sam się sobie dziwię, że zgodziłem się na tę hurtownię. Strasznie upierdliwy koleś, już myślałem, że mu nastukam pod tą celą – wyjaśnił chłopak.

– No i widzisz – burknęła dziewczyna. – Może tego nie widać, ale mu nie ufam. I Bokser jeszcze przyzna mi rację, prędzej czy później – powiedziała oschle Judy.

Dojechali pod pub.

– Zaraz wracam – oznajmiła dziewczyna i szybko opuściła pojazd. David spojrzał na zegarek – czwarta dwadzieścia jeden.

Znów pomyślał o pracy i nie był zbytnio zadowolony, ale wiedząc, że dostanie proszek, nieco wyluzował. Aby tylko zacząć, potem robota sama się wkręci. – Pomyślał i także wysiadł z wozu, znów zaczęło go nosić.

Judy nie wracała, postanowił więc obejrzeć samochód. Wóz był definitywnie podrasowany, o czym świadczyła dodatkowa rura wydechowa, zmieniony wygląd nadwozia oraz nietypowa deska rozdzielcza. Jaskrawozielone podświetlenie, które po uruchomieniu silnika zmieniało się w czysty błękit, automatyczna skrzynia biegów, masywne koła i sportowe pedały – to dodawało klasy.

– Ej! – Dziewczyna go szturchnęła, aż podskoczył. – Co cię tak ciekawi? – zaśmiała się.

– Fajna jest ta bryczka, też bym wolał ją niż Jaguara. – David odwzajemnił uśmiech.

Judy nie odniosła się do jego pochwał, tylko rzuciła mu kluczyki.

– Nie ma sprawy. – David wyszczerzył się i zaraz wsiadł za kierownicę. – Gdzie jedziemy?

– Jedź na Preston.

– Na Preston? – powtórzył zdziwiony chłopak, była to dość ekskluzywna okolica.

– Jedź.

Usłuchał i ruszył. Szybko wywnioskował, że jadą do domu Boksera i nie był zachwycony, nie czuł się zbyt pewnie.

– No nie mów, że się boisz?! – Judy się rozradowała.

– Nie boję się, ale wolałbym nie jechać do waszego domu, koleś przecież w sumie mnie nie zna.

– Spokojnie, on rzadko kiedy tam przebywa. Założę się, że go nie ma, poza tym wyluzuj. Nie myślisz chyba, że zapraszam cię po to, abyś dostał wpierdol, albo kulkę. Jestem dorosła.

– Nie przekonuje mnie to, ale ok – David uśmiechnął się mdło.

Nie chciał wyjść na ofiarę losu, aczkolwiek jego obawy były w tej chwili dość duże.

– Nie uważasz, że ufasz mi zbyt pochopnie? Znamy się jeden dzień. – Zaniepokojony chłopak wznowił temat, który znęcał się nad nim bezlitośnie.

– Mam dobre przeczucia co do ludzi – odparła ciepło Judy; była totalnie rozluźniona i nadal pałała dobrym humorem. – Przestań się zamartwiać, boisz się dziewczyny? – dowcipkowała.

– Nie, ale kolegów tej dziewczyny i owszem – odparł kierowca.

Amfetamina powodowała, iż nie miał absolutnie żadnych oporów, aby rozmawiać z nią szczerze, no i chciał się upewnić, czy naprawdę dobrze robi, jadąc z nią. Dobrze znał półświatek, zwłaszcza taki półświatek. Ludzie, z którymi się zadawał, chociażby taki sobie, zwykły Jamie, należeli do osób, którzy nie mieli zbyt równo pod sufitem, a tu facet, który trzęsie całym miastem.

Nie wiedział, co go czeka, zakładał jednak, że nic złego się nie stanie. Judy nie wyglądała na aż tak perfidną, żeby zabawić się jego kosztem.

– David! – huknęła dziewczyna, wtedy się opamiętał. – Prowadzisz, nie odlatuj.

– Nie odlatuję, zamyśliłem się.

– Jedz w prawo, jesteśmy już prawie na miejscu – powiedziała dziewczyna, gdyż właśnie zaczęły jeden przy drugim słać się luksusowe ogromne posiadłości.

Minęli kolejne siedem budynków i przy ósmym Judy kazała mu się zatrzymać, stanął więc przy ogromnej bramie. Od razu rzuciły mu się w oczy umieszczone przy wjeździe na posesję kamery i duży nowoczesny domofon. Judy otworzyła schowek i zaraz zmarszczyła brwi.

– No kurwa, znowu to samo – warknęła, zła.

David nie pytał, lecz spojrzał na nią dość wymownie.

– Pilot został w Jaguarze, znów zapomniałam wziąć – wyjaśniła.

– Przełaźmy przez płot, jak za starych, dobrych czasów naszej młodości. – Rozradował się David.

– Proszę, powodzenia. – Judy wskazała ręką kamienne ogrodzenie, wysokie na co najmniej cztery metry.

David się uśmiechnął i przestał dowcipkować. Judy wysiadła, powiedziała coś przez domofon i wróciła do wozu. Po chwili brama się otworzyła i David delikatnie wprowadził wóz na teren posiadłości.

– Kurwa, będą kłopoty? – pomyślał nagle chłopak, gdyż przed maską, niczym z podziemi, wyrósł wielki jak dąb, łysy koleś.

Miał chmurną minę, małą automatyczną broń zawieszoną na ramieniu i gapił się na Davida, popalając papierosa. Nie wyglądał zbyt przyjaźnie, wręcz przeciwnie, spojrzenie, jakim obdarzył chłopaka, przyprawiło go o gęsią skórkę. Judy już chciała wysiadać, ale nie zdążyła, bo kolos w okamgnieniu otworzył drzwi pasażera, wyciągnął Davida za ubranie i przykleił twarzą do przedniej klapy wozu. Chłopaka przeszedł zimny dreszcz.

Judy natychmiast wyskoczyła z auta.

– Kurwa, Jake, zostaw go! – zagrzmiała, strzelając w typa gorzkim spojrzeniem.

– Kto to jest? – zapytał olbrzym i zaczął przeszukiwać chłopaka, który stał tak, jak go facet postawił i bał się poruszyć.

– A co cię to obchodzi? – warknęła dziewczyna.

– A to, że pilnuję tu porządku. Bokser o tym wie?

– Nie wkurwiaj mnie, dobrze? To jest mój dom, mój gość, a ty jesteś tylko jednym z przydupasów szefa, więc się nie popisuj. I nie interesuj się, kogo zapraszam, bo masz gówno do powiedzenia, rozumiesz? Puszczaj go natychmiast! – rozkazała wkurzona dziewczyna i olbrzym zrobił dość dziwną minę. Zaraz jednak odparł:

– Młoda, po pierwsze, to ty się nie popisuj, po drugie, robię to, co do mnie należy. I nie podskakuj.

Kolos po chwili uwolnił jednak chłopaka i odsunął się na bok. Powiedział swoje, lecz widać było, że Judy go zawstydziła.

– Jedziemy! – syknęła dziewczyna i zajęła swoje miejsce, agresywnie łomotnąwszy drzwiami.

Nie trzeba było dwa razy powtarzać, David migiem wrócił za kółko i wolno ruszył.

– Mówiłem, że to nie jest dobry pomysł; poza tym niepotrzebnie tak mu dojechałaś, to jego robota – rzekł chłopak.

– Kurwa, jestem u siebie, a ty jesteś ze mną, trochę zaufania, do ch…

Dziewczyna była wściekła, aczkolwiek ugryzła się w język. Zaskoczyło to chłopaka, który znacznie wygiął usta, Judy, jak dotąd, raczej nie unikała soczystego słownictwa.

– Jedź w prawo, na tyłach jest domek gościnny – poprosiła pasażerka.

Chwilę później David zatrzymał Audi pod jasnobeżowym budynkiem.

– Chodź – mruknęła dziewczyna, wysiadając z wozu; nadal była zła. – I nie przejmuj się

Jake’em, czasem jest nadgorliwy – dodała i zatrzasnąwszy drzwi, zaraz wsadziła papierosa w zęby.

David ruszył za nią, lecz Judy nie skierowała się do domku, tylko do przyklejonej do niego przybudówki. David się nie odzywał, czekał, co nastąpi.

– Pokażę ci moją zabawkę – oznajmiła blondynka, pałając niemałą dumą. – Znaczy zabawką będzie, jak skończę – dodała i wbiła kod alarmu, otwierając drzwi.

Alarm w garażu? – Pomyślał zdziwiony chłopak, dziewczyna z chwili na chwilę zaskakiwała go coraz bardziej.

Przeszli przez malutki korytarzyk i za moment znaleźli się w dość sporym, śnieżnobiałym pomieszczeniu. Wyglądał na warsztat, gdyż wewnątrz znajdował się kanał dla aut, sporo szafek z narzędziami, a na ścianach wisiało mnóstwo akcesoriów samochodowych i ogrom plakatów różnorakich wozów. Uwagę Davida przykuło jednak coś innego, a mianowicie stojący z gracją na samym środku Ford Mustang, rzetelnie pokryty szpachlą i czekający zapewne na malowanie. Nie miał jeszcze kół, przedniej szyby i dachu, stał sobie grzecznie na podnośniku i czekał na kończenie prac.

– I jak? – Judy szeroko się uśmiechnęła.

– Piękny, ale na pewno mi nie powiesz, że sama to wszystko zrobiłaś – rzekł chłopak, wskazując auto.

– To moja pasja, od zawsze kochałam samochody. Ogólnie wolę to, co męskie, widzisz mnie na puchatym dywaniku z lalką Barbie? – odparła wesoło dziewczyna.

– Ciężko stwierdzić – zażartował chłopak. – Który to rocznik?

– Sześćdziesiąty siódmy, wersja Convertible. Kupiłam na złomie za niecałe sto dolców – pochwaliła się Judy, wielce z siebie zadowolona.

– Nie wygląda na sześćdziesiąty siódmy – stwierdził David, widząc, że auto nie wygląda na zabytek, prezencją ewidentnie sugerując raczej jeden z nowszych, szybkich modeli.

Tył auta zmieniono, dodano spojler i podwyższając nieco przednią maskę, ustylizowano ją na sportową i bardzo drapieżną. David wywnioskował również, że stojące obok, nowiutkie, chromowane felgi i grube opony także należeć będą do Forda, co tylko doda mu zadziornego charakteru.

– No nie do końca, trochę mu dorzuciłam – powiedziała zadowolona Judy.

– Trochę? – Zarechotał głośno chłopak. – Zrobiłaś z klasyka GT, dobre mi trochę. – Cieszył się jak wariat, stres go chyba opuszczał.

– A co, nie mogę? To chyba nie jest prawnie zabronione – droczyła się Judy, odpalając kolejnego papierosa. – A nawet, jakby było, to mi w niczym nie przeszkadza – dodała.

– Trudno mi uwierzyć, że sama go tak odpicowałaś, to nie jest łatwa sprawa. Trzeba dobrych kilku lat, żeby się tego nauczyć. – Nie dowierzał chłopak.

– Znajomy trochę mi pomógł, ale tylko nadkola i boki z przodu, nie doszłam jeszcze do takiej wprawy. Ale się uczę.

– A kolor? – dopytywał David, którego zafascynowała prezencja pojazdu i umiejętności nowej znajomej, w końcu to dziewczyna.

– Na pewno nie czerwony, nie lubię monotonii. Myślałam o morskim lub matowym szarym.

– Matowy nie będzie pasował do tej fury – rzekł David z wydźwiękiem światowej sławy eksperta.

– Nie byłoby najgorzej, ale masz rację, poza tym morski metalik jest świetny. Myślałam też o jakimś typowo sportowym wykończeniu, ale myślę, że jeden kolor będzie lepiej się prezentował. W końcu to Convertible. Zostawiłam sporo z jego pierwotnego wyglądu i uważam, że ten model powinien jednak pozostać jednolity, najwyżej przy przednich kołach dorzucę jakieś niewielkie płomienie.

– I co? Pomalujesz go też sama? – zapytał chłopak, który zrobił się nagle strasznie ciekawski.

– Pewnie.

– Ok, więc ja chciałbym zobaczyć efekty, bo naprawdę ciężko mi uwierzyć – David się uśmiechnął, z zainteresowaniem oglądając Forda.

– Przestań, myślisz, że tak trudno pomalować samochód? Tylko płomienie zrobi mi fachowiec, do takiej wprawy jeszcze nie doszłam.

– Nie zgadzam się, nawet jeden kolor to nie taka prosta sprawa – upierał się David.

– Taaak? A myślisz, że jaki kolor pierwotnie miało Audi, którym przed chwilą jechałeś?

– Różowy? – rzucił wesoło chłopak.

– Nie, biały, a teraz jest czarny, więc? – Judy się napuszyła, usilnie próbując bronić swoich racji.

David zaśmiał się jeszcze głośniej, widząc jej obrażoną minę.

– No dobrze, i ty mu pomogłaś zmienić kolor. Ok, już nie będę się sprzeczał – rzekł chłopak, tłumiąc kolejny napad śmiechu.

– Dobra, nie podskakuj, bo zaraz oberwiesz. Napijmy się lepiej piwa – zaproponowała Judy.

Po chwili otworzyła znajdująca się w warsztacie, małą lodówkę i wręczyła Davidowi zimną butelkę, sobie biorąc drugą.

– Hej, trzeba było zostawić różowy, to taki ładny, neutralny i bezpieczny kolor – dowcipkował chłopak, któremu humor zaczął dopisywać coraz bardziej.

– Spoko, i oddałbym tobie. Wyglądasz mi na gościa, co lubi róż – odparła spokojnie dziewczyna.

Davida nieco przytkało i szczerze nie wiedział, co powiedzieć. Raczej nie zdarzało mu się dać poskromić, aczkolwiek w tej chwili słowa dziewczyny sprawiły, że zrobiło mu się głupio.

– Ale masz minę! – wrzasnęła gromko blondynka, widząc jego zbłąkany wyraz twarzy.

– Widzę, jesteś tak samo pyskata, jak Amy – mruknął kompletnie zażenowany chłopak.

– A jaka mam być? Poza tym nie obchodzi mnie jakaś tam Amy – odparła szorstko Judy.

David się wyciszył, słowa nowej znajomej brzmiały dość nieprzyjaźnie. Dziewczyna się uśmiechnęła i zaczerpnęła z butelki.

– A tak na poważnie to Audi to był mój worek treningowy, malowałam go sześć razy, aż do pożądanego rezultatu – powiedziała po chwili. – Przeszlibyśmy się, mamy tu spory teren, ale Bokser nie byłby zadowolony, nie zna cię jeszcze.

– Tu mi dobrze – odparł David.

– Dobra, zarzućmy – rzekła Judy i zaraz wyjęła z kieszeni foliowy woreczek.

– Nie chcę, niedawno brałem.

Dziewczyna nie nalegała, tylko posypała drewniany blat stołu sporą ścieżkę, która po chwili zniknęła w jej nosie.

– Trzymaj – wręczyła chłopakowi opakowanie, które zawierało jeszcze sporą ilość narkotyku.

– Ile się należy? – zapytał David.

– Na koszt firmy. – Judy się uśmiechnęła.

– Dzięki, wiszę ci piwo.

– W porządku.

 

Rozmowa o samochodach, włamaniach, frajerach, a przy okazji także i o byłym chłopaku Judy, o którym dziewczyna nie wypowiadała się zbyt ciepło, oraz o innych, nader wesołych bzdetach trwała około dwóch godzin. Pijąc przy tym po kolejne cztery piwa, nie zauważyli nawet, jak szybko minął czas. W końcu David spojrzał na wiszący w pomieszczeniu zegar i dowiedział się, że dochodzi szósta.

– Judy, muszę spadać, mam robotę – oznajmił niechętnie, stojąc oparty o ścianę.

Judy także nie usiadła ani na moment, amfetamina bardzo ją pobudziła.

– Już? – odparła niezadowolona blondynka.

– Nie bardzo mi się chcę, ale muszę – rzekł David.

Judy już nie odnosiła się do jego oświadczenia, za to zrobiła coś innego – podeszła, założyła ręce na szyję chłopaka i namiętnie go pocałowała.

Poczuł miły dreszczyk, lecz pocałunek trwał tylko chwilę, bo David zaraz delikatnie odsunął dziewczynę.

– Jud, nie mogę... – wytłumaczył się szybko, lecz mina, jaką miała w tej chwili blondynka, była bardzo oryginalna.

Totalnie ją zaskoczył, nie spodziewała się chyba takiego obrotu spraw.

– Nie możesz? Dlaczego?

– Przecież ci mówiłem, że mam dziewczynę.

– Nie, nie mówiłeś, mówiłeś, że nie wiesz, a dla mnie to nie jest to samo – odparła cierpko Judy.

Davida aż ciarki przeszły, jej głos z wesołego i przyjacielskiego zmienił się nagle w zimny i oschły, emanujący soczystą pretensją. Zupełnie się pogubił, nie wiedział, o co chodzi.

– Więc po co robisz to wszystko? – syknęła dziewczyna.

– Co robię? – zapytał zaskoczony David.

– Nie wiesz? To pomyśl – kontynuowała Judy, wściekle gapiąc się na chłopaka

– Ale J…

– Kurwa, żadnego ale! Dajesz mi kosza?! – Blondynka podniosła głos.

Chłopak zamilkł, nie miał pojęcia, co zrobić. Nigdy żadna dziewczyna nie postawiła go w takiej sytuacji, totalnie zbłądził.

– No... odpowiedz!

– Judy, przecież ci nie dawałem żadnych sygnałów. Przykro mi, jeśli tak odebrałaś moje zachowanie – wymamlał w końcu zakłopotany chłopak.

– Wypierdalaj stąd! – zagrzmiała dziewczyna, wskazując palcem drzwi.

David nadal stał jak słup, patrząc na nową znajomą jak na nadprzyrodzone zjawisko.

– Nie słyszałeś?! Spierdalaj! Kurwa, won! – Judy powtórzyła gest, więc David odstawił pół pełnej butelki i ruszył do wyjścia, aby po chwili zamknąć za sobą drzwi.

 

Szedł wolno, totalnie oszołomiony, nie takiego zakończenia spotkania się spodziewał. Był także mocno zestresowany, przecież gdzieś tu plątała się ochrona domu.

Ostrożnie stawiał każdy kolejny krok, uważnie rozglądając się na boki, bał się, żeby Judy nie odbiło i nie dostał zaraz wpierdol. Dziewczyna przeraziła go do głębi, wyglądała jak jakiś napalony demon lub niezrównoważona, narcystyczna nastolatka, która zawsze musi dostać to, czego chce. Kompletnie nie rozumiał jej zachowania, skąd tak drastyczna zmiana; czyżby tak bardzo wpadł jej w oko?

– Ej, stój! – Dobiegło nagle z tyłu, gdy był już niemal przy samej bramie.

Znieruchomiał, wystraszony, stając w miejscu jak posąg. Głos brzmiał bardzo niesympatycznie. Odwrócił się i zauważył idącego w jego stronę, znajomego mu już jegomościa. Calutki oblał się zimnym potem, mężczyzna wyglądał jak książkowy przykład mafijnego goryla.

Im bliżej był, tym większy strach ogarniał Davida, a koleś, jak na złość, szedł wolnym, spokojnym krokiem. David spoglądał na niego ostrożnie, szykując się już do obrony, w środku jednak śmiał się z siebie i swojej głupoty, przecież koleś był wielki jak góra. Chłopak czuł, że zaraz oberwie, widział już siebie pokopanego, połamanego i leżącego obok Leviego.

– Trzymaj, złap jakąś taksówkę, niczym innym stąd nie dojedziesz .– Typ wyciągnął rękę z kilkoma banknotami, gdy zatrzymał się już obok blondyna.

David zdębiał, rozchylając ze zdziwienia usta, spodziewał się zupełnie czegoś innego.

– Mam pieniądze – wydusił gardłowo, trzęsąc słowami.

– Bierz to! – huknął Jake.

David migiem wziął banknoty, mężczyzna nie wyglądał na takiego, któremu warto się przeciwstawiać. Goryl po chwili otworzył bramę i wypuścił chłopaka, nie odzywając się słowem. David dziarsko ruszył przed siebie, bojąc się obejrzeć, zrobił to dopiero, gdy odszedł już spory kawałek od posiadłości. Brama była już zamknięta i nie było przy niej żywej duszy.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Joan Tiger dwa lata temu
    Korciło, korciło, aż w końcu wciągnął… wiedziałam, że weźmie i poprosi o więcej. Wjechali do gniazda żmij. Oj, w co ty wchodzisz, człowieku! Jaki niedowiarek. Dziewczyny również potrafią to i owo. Jeszcze byś się zdziwił. 😊
    Co za zakończenie. Miła dziewczyna pokazała rogi, a mięśniak spotulniał jak baranek. Ciekawe, jakie będą konsekwencje tej odmowy? Judy wygląda na zawziętą i na pewno mu tego nie daruje.
    „Strasznie upierdliwy koleś, już myślałem, że mu nastukam pod tą celą – wyjaśniła chłopak”.
    „Juzy, jak dotąd, raczej nie unikała soczystego słownictwa”.
  • ZielonoMi dwa lata temu
    Zawsze chciałam napisać, jak laska dostaje kosza od faceta, a tu nadarzyła się idealna okazja. Dzięki za czujne oko, poprawimy.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania