Poprzednie częściZakręty losu cz. 1

Zakręty losu cz. 29

– Kurwa! – syknął, w myślach rozpatrując, kto mógłby go okraść.

Nic jednak nie przychodziło do głowy, rozum uparcie podpowiadał mu, że to prawdopodobnie czysty przypadek. Ale jak? Skąd akurat ktoś mógł wiedzieć, że ma tyle gotówki? Sprawcy znaleźli się akurat tu, pod lokalem, i to wtedy, kiedy odebrał zapłatę?

– David, w porządku? – dopytywała dziewczyna, widząc, że nadal jest półprzytomny i nie odpowiada na jej pytania.

Z knajpy wyszła Judy i natychmiast znieruchomiała, zatrzymując się na schodkach. Lauren, słysząc dźwięk zatrzaskiwanych drzwi, spojrzała w ich stronę i także oniemiała. Judy zmobilizowała się jednak po chwili i szybko do nich podeszła. Brunetka nie odrywała od niej wzroku, wyglądała, jakby zobaczyła ducha, podobnie David, który na przemian obserwował to ciotkę, to nową znajomą.

– Judy? – Lauren odzyskała mowę, gdy dziewczyna stanęła nad chłopakiem.

– Cześć – mruknęła blondynka, uśmiechając się skromnie.

– To wy się znacie? – zapytał osłupiały David.

Był zaskoczony i natychmiast rozpoczęła się analiza sytuacji. Wiedział, co wyprawiała ciotka, dlatego też szybko wyjaśnił sobie kwestię owej znajomości, z drugiej strony jednak miał prawo zadawać sobie pytanie: „skąd się znają?”. Przecież Lauren była od Judy sporo starsza. A może nie, może się mylił?

– Lauren, co ty tu robisz, to wy się znacie? – Teraz Judy postanowiła zapytać, była równie skołowana, widząc starą znajomą, jak Lauren, widząc ją.

– Laski, o co tu chodzi? – David się zniecierpliwił i wolno wstał z ziemi, nadal trzymając się za głowę.

– Długa historia – odparła mętnie Lauren.

– Co się stało? – zapytała Judy, dotykając rany chłopaka.

Syknął cicho.

– Nie wiem, dostałem w łeb, reszty nie pamiętam. I kasa poszła się jebać.

– Co takiego?! – Dziewczyna osłupiała.

– Normalnie, miałem i nie mam – rzekł chłopak, niepewnie spoglądając na ciotkę i jej poszczególne reakcje.

Wiedział, że przyznanie się przy Lauren nie jest dobrym pomysłem, w głębi duszy miał jednak nadzieję, że gdy będzie szczery wobec Judy, być może dziewczynie w jakiś cudowny sposób uda się odzyskać pieniądze.

– To Tyrone – bąknęła oschle blondynka.

– Tyrone? – David zwrócił twarz w jej stronę. – Jak to Tyrone?

– Normalnie, zawsze był pazerny na zielone i nie zdziwiłabym się, gdyby oskubał kumpla. To gnój.

– Judy, nie mów, że miałaby odwagę, zwłaszcza tu, pod knajpą, pod samym nosem szefa?

– Oj, David, jeszcze mało wiesz. Ja już dawno go przejrzałam, mówiłam o tym tysiące razy, ale Richi wciąż mnie nie słucha. Tyrone zarobił dla niego sporo kasy i prócz tej wpadki z samochodem, nigdy nie wpieprzył się w kłopoty, dlatego teraz do Boksera nie docierają żadne argumenty.

– Mały, musimy jechać do szpitala – wtrąciła w końcu Lauren.

Jej głos brzmiał dziwnie, jakby dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, że widzi tu Judy i że David ją zna. Na dodatek zachowywała się, jakby spłoszyła ją obecność blondynki, dziewczyna wyglądała na zmieszaną.

– Nie, muszę szukać młodej.

– David…

– Przestań, nic mi nie będzie. Masz jakieś zdjęcie Lilly? – Chłopak zmienił temat.

– Chyba jakieś mam.

– Przynieś.

– Po co ci?

– Kurwa, nie pytaj, tylko przynieś, ok?!

Lauren już się nie kłóciła, tylko poszła do samochodu, wtedy Judy od razu zabrała głos:

– Spotykasz się z nią? Nie za stara dla ciebie? – Zaśmiała się, lecz tym śmiechem nie udało jej się niczego zamaskować. Głos jej drżał, David odniósł wrażenie, że dziewczyna za żartem próbuje coś ukryć.

– Laska? – David uniósł brwi, po czym roześmiał się na całe gardło, nowa znajoma rozłożyła go na części pierwsze. – To moja ciotka.

– Ciotka?! – Judy wytrzeszczyła oczy. – Kurwa, ciotka? – powtórzyła i także się roześmiała.

– Co w tym dziwnego? – Zniesmaczył się chłopak.

– Nic, tylko… trochę młoda, jak na twoją ciotkę. – Chichotała sztucznie blondynka.

– Na ciotkę za młoda, na dziewczynę za stara, o co ci chodzi? – syknął David, którego z wolna zaczęły ponosić nerwy, które nakręcała tylko strata pieniędzy.

– Wyluzuj, przecież żartuję – mruknęła Judy.

– Głupie żarty – warknął David, którego denerwowało błaznowanie dziewczyny.

Judy się wyciszyła. Spojrzał na nią – wyraźnie sposępniała.

– Przepraszam, ale widzisz, co się dzieje i robisz sobie jaja – rzekł chłopak.

– Ok, to ja przepraszam, czasem nieco mnie ponosi – odparła Judy, na usta której powrócił w tej chwili ten piękny, seksowny uśmiech.

Atmosfera nieco się rozluźniła.

– Skąd znasz Lauren? – zapytał David. – I co ona robi tam tyle czasu, wywołuje to zdjęcie?

– Długa historia. A tak w ogóle to pytaj ją, nie mnie – odparła Judy.

Definitywnie nie chciała zwierzać się chłopakowi, choć David odebrał to inaczej – że Lauren nie chciałaby, aby Judy cokolwiek mówiła i że blondynka doskonale o tym wiedziała.

– Coś nie tak między wami? – zapytał w końcu wprost, widząc, iż temat Lauren sprawia, że Judy zachowuje się inaczej i zaczyna się denerwować.

Ciotka wyłoniła się zza kamienicy i rozmowa się urwała.

– Mam tylko takie, sprzed roku, może być? – Podała siostrzeńcowi fotografię z jakiegoś przyjęcia urodzinowego dla dzieci.

– Trzymaj – Chłopak wręczył fotografię Judy.

– Ładna dziewczynka, ale wcale do ciebie niepodobna – stwierdziła blondynka.

– Dlatego ładna – podsumował ze śmiechem David.

Dziewczyny się rozweseliły, lecz chłopak bacznie obserwował to ciotkę, to Judy, widząc, że nadal coś jest nie tak.

– Jak się masz? – zagadała w końcu Judy, kierując wzrok na brunetkę.

– W porządku – bąknęła półsłówkiem Lauren.

– Dlaczego zniknęłaś i nie dałaś znaku życia?

– Jakoś tak wyszło?

– Kurwa, tak wyszło?! – huknęła nagle Judy, wprawiając chłopaka w niemałe osłupienie. – Kurwa, Lauren, a nie pomyślałaś, że odchodziłam od zmysłów?! Do cholery, mogłaś przynajmniej zadzwonić, czy telefon był takim wielkim problemem?! – wrzeszczała dziewczyna.

– Nie drzyj się, dobrze?! – fuknęła głośniej Lauren.

– Będę się drzeć, rozumiesz?! Poza tym musimy się spotkać i spokojnie pogadać, dasz mi swój numer? – kontynuowała Judy, nie odrywając wzroku od trzydziestotrzylatki, gapiła się w nią jak zahipnotyzowana.

David stał w kompletnym szoku, zupełnie nie wiedział, co o tym myśleć.

– Nie pamiętam, w samochodzie mam wizytówkę – odparła cicho Lauren.

– Idziemy! – zarządziła twardo Judy i zamaszystym krokiem ruszyła w stronę jezdni.

David szturchnął ciotkę, zadając milion bezgłośnych pytań, ale dziewczyna go zignorowała i w milczeniu ruszyła za blondynką. Doszli do auta i Lauren wyjęła z portfela małą tekturkę, którą wręczyła koleżance.

– „Bonnie & Mike Fasion – Lauren Tylor – he main sales specialist” – mruknęła pod nosem Judy, patrząc z kwaśną miną na fioletową wizytówkę.

– No... to ładnie się ustawiłaś – oznajmiła kąśliwie. – No i to? – Popukała pięścią w maskę samochodu – ładna puszka.

– O co ci chodzi? – odparowała zimno Lauren, patrząc krzywo na Judy.

– O nic.

David obserwował obie panie i teraz już zupełnie zaplątał się w sytuacji. Słuchał tej niecodziennej rozmowy i powoli zaczął dochodzić do wniosków – że dziewczyny bardzo dobrze się znają, ale najwidoczniej ostro się pokłóciły i to chyba nie o byle błahostkę. Totalnie zdeprymowana Lauren – co było bardzo dziwne i nigdy jej się nie zdarzało, i oschła, zniesmaczona Judy, która pikantną złośliwością wyrażała swój obecny nastrój – to nasuwało jednoznaczne skojarzenia.

– Poczekam w wozie – rzekł w końcu chłopak i szybko wsiadł za kółko, uznając, że lepiej będzie, jak zostawi dziewczyny same.

Dobrze widział, że przeszkadza im jego obecność i dziewczyny czują się niekomfortowo. Spojrzał we wsteczne lusterko – obie stały na tyłach wozu i coś sobie tłumaczyły, lecz emocje już chyba opadły. Znów zamyślił się nad tematem narkotyku i kolejny raz dopadło go niezdecydowanie. Miał ogromną chęć na zażycie, wiedząc jednocześnie, że jeśli znowu się rozkręci, zużyje wszystko i nie będzie spania, jedzenia i jakiejkolwiek namiastki odpoczynku. Lilly także nie dawała mu spokoju, bał się coraz bardziej, czy aby coś głupiego nie strzeli jej go głowy. Zdawał sobie sprawę, że jest mądrą, racjonalnie myślącą dziewczyną, jednak fakt, że mogła się zbyt mocno wystraszyć, wpychał mu do głowy najróżniejsze, nieprzyjemne wizje, które wzmagała świadomość, że małolatka nigdy nie była w takiej sytuacji i nie wiadomo, jak na to wszystko zareagowała. No i ten cholerny dom dziecka...

– Jedźmy – rzekła niemrawo Lauren, zatrzaskując drzwi pasażera.

– Wszystko ok?

– Tak.

– Chcesz pogadać? – zapytał chłopak, przekręcając kluczyk.

– Nie ma o czym.

– Nie ma? No nie wiem, czy to co się przed chwilą stało, można nazwać niczym. Skąd znasz Judy i dlaczego tak na ciebie naskoczyła?

– Nieważne, stare dzieje.

– Dokąd jedziemy? – David zaniechał tematu.

– Nie mam pojęcia. Może sprawdźmy jeszcze raz u was, potem przejedziemy się po mieście i jeśli jej nie znajdziemy, wrócimy do mnie. Bo co innego możemy zrobić? – dukała przez zęby pasażerka.

Nadal zachowywała się bardzo nieswojo, lecz David postanowił dać jej się pozbierać i na razie nie pytać; zadecydował, że zrobi to, jak dziewczyna poczuje się lepiej.

– Dobrze, masz rację, nie ma sensu błąkać się bez celu. Może ochłonie i sama wróci – przytaknął chłopak, rzucił jeszcze krótkie spojrzenie na markotnie wyglądająca ciotkę, po czym delikatnie wcisnął gaz i ruszył w stronę swojego domu.

 

Podjechał pod kamienicę. Wiedząc, że Lilly nie ma klucza, nie zachodził nawet do domu, tylko od razu skierował się na drugie piętro, do mieszkania Becky. Zapukał.

– Kto tam? – Po chwili usłyszał niepewny głos dziewczynki.

– Becky, otwórz, tu David, brat Lilly.

– Nie mogę – odparła małolatka.

– Becky, Lilly zaginęła, muszę z tobą porozmawiać. Otwórz, nie bój się – nalegał chłopak.

– Nie wiem, czy to pan – odpowiedziała Becky, szybko hamując zapędy Davida i wywołując szeroki uśmiech na jego twarzy.

– Dobrze, a o której będą rodzice? – Chłopak dał za wygraną, nie chcąc denerwować dziewczynki, i spojrzał na zegarek – dwie po piątej.

– Nie wiem, niedługo.

– Becky, nie wiesz, gdzie może być Lilly? – zapytał David, zbliżając twarz do drzwi i w tym momencie zamek trzasnął i skrzydło lekko się uchyliło.

Małolatka niepewnie wyjrzała zza drzwi, lecz gdy zobaczyła sąsiada, otworzyła je na całą szerokość.

– Nie powinnaś jednak otwierać, nie mając pewności, czy to ja – David Łagodnie zganił dziewczynkę, uśmiechając się ciepło.

– Już pana poznałam. – Małolatka się zarumieniła.

– Becky, nie wiesz, gdzie może być Lilly? – powtórzył chłopak, kucając.

– Nie wiem, nie było mnie w szkole, A czemu pan pyta, gdzie Lilly?

– Uciekła ze szkoły i się martwię.

Dziewczynka zrobiła bardzo zdziwioną minę.

– Lilly uciekła? Ona nie chodzi na wagary – wyjaśniła.

– Tak, wiem, ale wynikła taka sytuacja, że uciekła. Becky, pomyśl, może jednak coś przyjdzie ci do głowy. Wiem, że nie uczycie się w jednej klasie, ale w szkole i na podwórku zawsze jesteście razem, dlatego pytam. Pomyśl – nalegał spokojnie dwudziestodwulatek.

Rumieniec zniknął z oblicza dziewczynki i chyba się odprężyła.

– Ale ja naprawdę nie wiem.

– A gdzie chodzicie, jak nie ma was za blokiem? Bo wiem, że gdzieś chodzicie. Nie podoba mi się to i już dawno miałem porozmawiać o tym z Lilly. I zrobię to – wyjawił David.

Becky się spłoszyła i natychmiast spuściła głowę.

– Młoda, nie bój się i powiedz, to naprawdę ważne. – Chłopak ujął ramiona młodziutkiej sąsiadki.

– Ale… ale my naprawdę nigdzie nie chodzimy, my… my tylko tu, do sklepu, naprawdę – odpowiedziała, a raczej wydusiła małolatka, która ewidentnie nie była dobra w kłamaniu.

David w okamgnieniu wyłapał, że coś jest nie tak, a może nawet bardzo nie tak.

– Becky – David uniósł twarz dziewczynki. – Widzę, że chcesz coś powiedzieć, tylko się boisz. Powiedz, rodzice się nie dowiedzą, ale ja muszę wiedzieć. Lilly jest sama, być może gdzieś wśród obcych ludzi, może stać jej się coś złego, rozumiesz? – naciskał łagodnie.

– Ale my naprawdę nigdzie nie chodzimy, my tylko czasem tu, na ławkę, na koniec bloku – wycedziła w końcu małolatka.

– Na ławkę? – Zdumiał się David, ale od razu domyślił się, o co chodzi.

– No bo Lilly chciała pokazać psa.

– Ale Becky, oni są dużo starsi i są łobuzami, dlaczego tam chodzicie? To nie są koledzy dla was. – Chłopak odrobinę się zdenerwował.

Dobrze znał nastolatków, którzy niemal codziennie przesiadywali na ławce stojącej przy bocznej ścianie ich kamienicy, pili piwo i zapewne korzystali też z innych używek. Od razu stwierdził, że to pewnie nie potrafiąca usiedzieć w miejscu Lilly zaczepiła gówniarzy, ciągnąc przy okazji za sobą koleżankę. Znając rozbrykany charakter siostry, który humorystycznie określał jako: „wszędzie mnie pełno”, nie zdziwił się tym faktem, choć zaskoczony i owszem, był. Domyślał się, że nie dająca się nie lubić Lilly w okamgnieniu skradła serca chłopaków, którzy zbratali się z dziewczynką, zobaczywszy w niej umilającą czas zabawkę.

– Niech pan nie mówi mojej mamie – poprosiła wystraszona Becky.

– Nie powiem, jak obiecasz, że nie będziecie już tam chodziły.

Dziewczynka przytaknęła potulnie głową.

– Na pewno? – David uśmiechnął się przyjemnie.

– Tak.

Chłopak wstał z przysiadu.

– Dobrze, mała, pójdę już…

– Czy Lilly będzie miała kłopoty? – zapytała dziewczynka, przytrzymując sąsiada w miejscu.

– Nie, chcę ją po prostu znaleźć, martwię się.

Małolatka umilkła.

– Dobra, mała, zamknij drzwi i nikomu nie otwieraj, ok?

– Tak.

– To na razie – Chłopak poczochrał dziewczynkę po głowie, wyszczerzając się jeszcze mocniej i minutę później był już za swoim blokiem.

Gdy z daleka zauważył, że ławka jest pusta, nie widząc sensu pałętania się pod kamienicą, wrócił do samochodu. Wsiadł za kółko i gdy tylko spojrzał na Lauren, od razu rzuciło mu się w oczy, że płakała. Zdziwił się bardzo, dziewczyna nie należała do ludzi, którzy płaczą. Obecny wygląd Laura tylko utwierdził go w przekonaniu, że dyskusja pań była dość poważna, przez co znów zaczęły nasuwać mu się pytania, a odpowiedź tylko jedna – że Lauren zna się i związana jest z Judy o wiele bardziej, niż myślał.

Nie zaczynał jednak tematu, wiedząc, że ciotka na pewno tego nie chce. Nie zamierzał oczywiście zapomnieć o sprawie, ale kwestię rozmowy postanowił odłożyć na odpowiedniejszą chwilę, poza tym miał teraz ważniejsze sprawy na głowie.

 

Ruszył wolno – silnik zagrzmiał groźnym, miłym dla ucha odgłosem. Noga chłopaka podekscytowanego wiedzą, co ma pod maską to cudo, mimowolnie coraz mocniej wciskała gaz i gdy osiągnęła w końcu prędkość niemal stu kilometrów na godzinę, Lauren zareagowała.

– David, zwolnij, chcesz wpierdolić się w kłopoty! – huknęła, zła.

Natychmiast usłuchał.

– Wybacz, jakoś tak samo wyszło – mruknął.

Nie bardzo chciało mu się rozmawiać, czuł się dziwnie, widząc obecny nastrój dziewczyny.

Zapadła cisza. David ponownie przejechał całe miasto, w końcu zakręcił i ruszył z powrotem w stronę swojego domu.

– Gdzie jedziemy? – zapytała Lauren widząc, że jedzie w kierunku przeciwległym do jej miejsca zamieszkania.

– Przecież chciałaś skręta. Nadal chcesz? – Chłopak spojrzał na ciotkę.

– Chcę.

Kierowca się uśmiechnął i dziesięć minut później zaparkował pod blokiem przyjaciela. Miał w domu jeszcze odrobinę trawy z tej, którą dał mu niegdyś Jamie, ale że była jej już resztka, postanowił zostawić sobie, tak… na wszelki wypadek.

– Zaraz wracam – oświadczył, wyłączając silnik.

Lauren wyciągnęła ze schowka portfel i po chwili wyciągnęła do siostrzeńca dłoń trzymającą dwa banknoty.

– Streszczaj się – nakazała. – I nie wpakuj się w kłopoty.

– W kłopoty? Tu? Przecież znam tu kupę ludzi – warknął David, wylewając z siebie morze dumy.

– Ludzi? Przecież to „Przystań”! Ludzi…! – Lauren zaśmiała się ironicznie.

– Dobra, nie pyskuj. Nie chcę kasy, daj mi proszek – burknął chłopak, wkurzony jej powątpiewaniem w jego pozycję na Daily.

Widział, że ciotka w dużym stopniu ma rację, aczkolwiek drażnił go fakt, że usilnie próbuje pokazać, że widziała w życiu więcej i wszystko wie najlepiej.

– Po co ci? – Lauren się zdziwiła.

– Wymienię – poinformował David. – Chyba, że się namyśliłaś na aplikację.

– Nie – odparła stanowczo dziewczyna i oddała mu amfetaminę.

– Dobra, idę, zaraz wracam – mruknął chłopak i opuścił pojazd.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Joan Tiger ponad rok temu
    Jaki ten świat mały. No, widzę, że obie panie podobne z charakteru. Od dziecka trudniej cokolwiek wyciągnąć niż od dorosłego – genialne są te dziewczynki. 😊No tak, jeszcze im jarania potrzeba. Dopiero zaczną świrować, a atmosfera pomiędzy Davidem a ciotką i tak już napięta. Och, Zielonka! Wlecze się ten wątek z poszukiwaniami.
  • ZielonoMi ponad rok temu
    Ja wiem, że przeciągam, i nijak się tego pozbyć nie mogę.☹

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania