Zamiast imienin #1
To było pod koniec kwietnia tuż po moich osiemnastych urodzinach. Zawsze o tej porze roku z rodzicami wyjeżdżałem do Mchawy by świętować imieniny, cioci Emilii. Jako, że mieszkamy blisko dwieście kilometrów od siostry mamy, wybieramy się tam popołudniu w piątek i wracamy po obiedzie w niedzielę. Jednak w owym roku, przekonałem mamę, że mam tyle nauki, że lepiej będzie jak przysiądę do książek. Gdy zabrakło jej argumentów by wyperswadować mój upór niepocieszona zaopatrzyła mnie kulinarnie, napomknęła o sprawdzaniu pokrętła gazu – to mamy fobia – i z grymasem na twarzy ponaglana przez tatę, pożegnała głaszcząc po policzku.
Nie byłem szczery wmawiając taką ściemę, trudno, czasem po prostu trzeba, zwłaszcza jak się ma naście lat. Nie czułem się dobrze na takich rodzinnych uroczystościach, te pytania o szkołę, co, porabiam po lekcjach, czy mam dziewczynę. Nie, to było ciężkie do przetrzymania, zwłaszcza jak było się zakompleksionym i czuło tremę, gdy tak wpatrywali się w ciebie, ciotki, wujki oczekując, klarownych odpowiedzi. Byłem po prostu odludkiem, według mnie bez aparycji, niemogącym przemóc się by poprosić jakąkolwiek dziewczynę by umówiła się do kina, czy na rolki.
Do tego dochodzi jeszcze w tym wieku burza hormonów, która uaktywnia się w najmniej spodziewanych momentach. Zresztą, co ja mówię, ona w tym okresie nie przestawała działać, decydowała za mnie, nawet, gdy spałem ona była aktywna i robiła spustoszenie w mym ciele i głowie. Wybudzała mnie wizją kobiecego uda, wilgotnego sromu, odsłanianej piersi z nabrzmiałym sutkiem, który zbliżał się do mych ust a ja przygryzając rąbek zaślinionej poszewki, łapałem za swoje przyrodzenie. I już na jawie wiedziałem, że to kleiste wokół mych palców to wypadkowa i czas do łazienki przemyć soki polucji. Tak, to niby normalne, zwłaszcza jak się nie ma systematycznego aktu kopulacji.
Tylko mówiąc po chłopsku ja w ogóle nie spuszczałem z krzyża, no prawie, tylko w ostateczności gdy już nie mogłem sobie poradzić z napięciem. Wstydziłem się sam przed sobą takimi momentami, ale w gwoli sprawiedliwości, muszę przyznać, że i tak bywało. Zwłaszcza, gdy przyszła ciepła aura, a kobiety odsłaniały nogi, zakryte częściowo fantazyjnie zwiewnymi sukienkami z rozcięciem do połowy uda. Przylegającymi do pośladków legginsami prezentowały pupy jak serduszka z półkulami, które opadały i podnosiły zaznaczając każdy mięsień.
Trudno było oprzeć się pokusie by nie spojrzeć na odznaczającą się linię gumek i koronek albo dumnie podrygujące pupska, prezentowane w całej okazałości jedynie osłonięte majteczkami bądź stringami. Bo kreacje z płóciennego materiału, gdy słońce było w zenicie niczego nie przysłaniały, właściwie można było odrysować każdy detal, haft, koronkę na bieliźnie w każdym kolorze tęczy. To samo dotyczyło się górnej partii, gdzie piersi były odsłaniane z jeszcze większą fantazją i jakby o numer mniejszymi stanikami. Do tego dochodziły tatuaże w newralgicznych miejscach, jakby było za mało do podziwiania.
To było ponad moje siły.
Choćby taka pani Maria, profesor od biologii, z szerokimi biodrami, która pisząc na tablicy kręciła pupskiem takie piruety, że mimo iż przekroczyła czterdziestkę miałem ochotę wsadzić jej dłoń w ten rowek. I poczuć jej pośladki przemieszczające i ocierające się o me palce, albo jak jednostajnie ściska te jędrne półkule i rozluźnia działając jak akupunktura na opuszki palców. Zamiast słuchać o układzie pokarmowym, ja zżerałem jej krocze, zastanawiając się jak wiele palców by mi weszło w jej orzeszka.
Tak, jej wzgórze łonowe musiało zawładnąć pokaźnym obszarem podbrzusza, było takie wypukłe. Po jej sposobie bycia i stylu ubierania byłem pewny, że to dama a takie kobiety noszą tylko białą, nomen omen bieliznę, bawełnianą.
Wyobrażałem sobie, że opuszkami palców odciągam ten bawełniany rąbek ostatnią osłonę tych rarytasów. Wsadzam do ust by przygryźć gumeczkę i ślizgam się w dół wraz z tymi śnieżno-białymi majteczkami. Wdycham jej kobiecość, jednocześnie czując jak łaskoczą mnie jej niesforne kędziorki. Pewnie nie musiałbym rozchylać płatków sromu by zobaczyć pęczniejącą różowiutką muszeleczkę.
Musiała ją chronić ciemną grzywką, ale wystarczyłoby delikatnie podmuchać, ostatecznie nosem zrobić przedziałek i sprawdziłbym językiem, co też za smaczek ma na tych płatkach. A później przysysam usta by jak najdalej zataczać koła sprawdzając czy po dotknięciu jej najczulszego guziczka dalej z godnością, błękitnej krwi, bez zmiany rytmu oddechu będzie w stanie trzymać fason.
To ciekawe, ale mając naście lat bardziej mnie pociągały kobiety dojrzałe, może to spowodowane było aspektem fizyczności, pełnymi biodrami, krągłymi piersiami. Tak, moje koleżanki nie miały takich atutów, a przynajmniej nie były aż w takim stopniu wykształcone i na pewno nie tak doświadczone.
Być może to skłaniało mnie ku tym dojrzałym pod każdym względem.
Komentarze (19)
Nie wiem czy coś będę jeszcze wrzucał, to na próbę, taki zwykły tekst o instynkcie na który nie trzeba filozofować, a wręcz pisać jak się czuje i co chce.
Ot kaprys i forma weryfikacji, czy czytelnik potrzebuje takiej sensacji, otwartości, kontrowersji itp:
Dziękuję i pozdrawiam
Nie bardzo widzę jednak jego związek z wyjadem do cioci. To jakby dwa różne tematy. Popracowałbym jeszcze nad tym.
"popołudniu w piątek" -> Albo "po południu w piątek", albo " w piątkowe popołudnie".
Dzięki za - " OK" - może w dalszych fragmentach będzie więcej do merytorycznych wynurzeń
Chłopcy rozmyślają o nauczycielkach , mężczyzni o uczennicach.
To samo tyczy się kobiet.
Pozdrawiam
Zaskoczyłaś mnie jednak, że tak jest z kobietami, Wam chyba w pewnym wieku nie marzy się jednak młokos, ale mogę się mylić w końcu nie jestem kobietą.
Dzięki za wizytę i mam nadzieję, że nie jesteś pruderyjna. Jeśli tak to radzę dalszych części nie czytać.
Pozdrawiam
Jeśli ma miłą aparycję i jest na plaży albo przy innym zbiorniku wodnym i bardzo miło wygląda? Lepiej od zbrzusiałych i z przerzedzoną czupryną mężów.
Mój mąż mnie pilnuje , bo ja lubię rozmawiać z młodymi chłopakami.
hi hi hi
Nie rozumiem , czyli będzie następne części? To załóż bramke plus18.
Pozdrawiam
Ojojoj! Zdradziłaś mi takie rewelacje o sobie, że jakbym był Twoim mężem to miałbym bezsenna noc rozmyślając, czy aby jeszcze Cię kręcę.
Chyba mam mylne wyobrażenie o kobietach skoro dla mnie Zosia w wieku 45 lat to ma w głowie remont łazienki i problem czy jej córcia zda maturę.
Taa, to wbiłaś ćwieka, muszę uważać na te "ryczące 40"
Ale się uwzięłaś na 18 plus. Ale sama wiesz, że to każdy ominie, wystarczy kliknąć i jest się przy trekście
Nie uwziełam ba 18 plus.
Pozdrawiam Cię
Ja w zasadzie na nic już nie muszę uważać, nie piszczą na mój widok gdy wchodzę do marketu.
Miłego popołudnia
Pozdrawiam Cię Robert
Spokojnej nocy kigja
Ciebie też może nie widzieć ale dobrze przeczytać, to miłe, że zapamiętałaś moją obecność w tym miejscu
A odnośnie imienin u cioci, to mam wrażenie, że do niektórych rzeczy się dorasta i nagle zaczyna się chętniej na takie imprezy chodzić, a jak ciocia umiera to wspomina się że robiła najlepsze ciasto orzechowe na świecie ?
Tak czy owak umiarkowanie ciekawe opowiadanie. Na pewno przyciąga tematyką i no, pewną bezkompromisowością i bezpośrednim przedstawieniem tematu.
Pozdrawiam
Nie wiem o co chodzi z koślawą i sztywną narracją, ale to Twój problem.
I podziwiam bo skoro jesteś w tym wieku i sobie tego nie wyobrażasz to jesteś ideałem, ja osobiście nie znałem w tamtym okresie ani jednego kolegi, który by o tym nie myślał. Naprawdę jestem pod wrażeniem.
Również pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania