Zapach jej perfum cz.4
-Panie doktorze czy on z tego wyjdzie?
Lekarz spojrzał na nią w zadumie. A ona czekała w napięciu na to co powie.
-Jego stan poprawia się z każdym dniem. Musimy być dobrej myśli i czekać.
Czekać na co? Aż pewnego dnia przyjdzie do niego do szpitala a jego już nie będzie i nawet nie zdąży się z nim pożegnać? Bolało ją serce. To była jej wina. Gdyby tamtego dnia nie odrzuciła go, nie wyszła od niego albo chociaż odpowiedziała mu na sms którego do niej wysłał.. Gdyby nie była taka zimna i zamknięta na uczucia – dziś siedzieli by razem u niej bądź u niego pili wino jak w każdy piątek, rozmawiali o niczym i delektowali się swoją obecnością.
Mateusz był w śpiączce od dwóch tygodni i od dwóch tygodni jej życie kręciło się wokół pracy i szpitala. Przychodziła do niego codziennie, trzymała za rękę, opowiadała jak firma prężnie się rozwija opowiadała też o projekcie nad którym to on miał pracować, a który w końcu ona wygrała, opowiadała mu o swoich uczuciach, o tym co u niej, co u jego rodziców z którymi pozostaje w stałym kontakcie. Opowiadała o najważniejszej roli jaką czeka Julkę – będzie mamą.
Personel medyczny nie dawał szans na to by on ją słyszał, ale nie obchodziło jej to. Chciała tylko być przy nim, by nie przeoczyć gdyby przypadkiem otworzył oczy.
Siedziała właśnie przy nim trzymając go za rękę gdy na swoim ramieniu poczuła czyjś dotyk.
To Pani Maria, mama Mateusza.Wstała z krzesełka przytuliła ją. Obie były dla siebie ogromnym wsparciem.
-Dziecko, idź do domu. Zjedz coś, prześpij się, odpocznij. Wyglądasz jak wrak człowieka.
Łzy mimowolnie zaczęły płynąć po jej policzkach . Przecząco pokręciła głową.
-Zostaje, nie rusze się stąd.
Do sali po chwili wszedł pan Henryk, tata Mateusza. Trzymał w ręce torbę, z której wydobywały się smakowite zapachy. W brzuchu dziewczyny zaburczało.
-Trzymaj to dla ciebie. – mówiąc to mężczyzna podał jej torbę. – masz zjeść, bez dyskusji.
Była tak zaskoczona, że nawet nie podziękowała. W ciczy wyjmowała wszystko z torby. Było tego tak dużo. Kiedy miała to niby zjeść? Doceniała troskę rodziców Mateusza o nią, ale gdyby tylko wiedzieli że to ona jest winna wszystkiemu z pewnością zmienili by o niej zdanie.
-Wiecie – zaczęła – muszę wam coś powiedzieć.
Dwie pary oczu skierowały się teraz na nią. Oczekiwali w milczeniu na to co powie.
-To przeze mnie Mateusz jest tutaj, to ja jestem wszystkiemu winna.. My pokłóciliśmy się kilka godzin wcześniej, i gdybym odpowiedziała mu na sms nic by się nie wyszedł by z domu. Tak bardzo was przepraszam..
Pan Henryk złapał ją za trzęsące się dłonie.
-Co ty mówisz dziecko. Nie miałaś na to wpływu. To nie ty prowadziłaś rozpędzony samochód i to nie ty go potrąciłaś. Przestań się obwiniać. Równie dobrze, gdyby nie umówił się z Michałem w pubie tylko zaprosił go do siebie dziś nie było by nas tutaj.
Powoli zaczynało brakować jej łez. Po kilku godzinach ona i Mateusz znów zostali sami. Usiadła przy nim i kolejny raz wzięła jego dłoń w swoje.
-Nie mam słów by powiedzieć jak bardzo jest mi przykro, nie znam słów by powiedzieć jak teraz się czuję. Wiem natomiast, że zbyt późno zrozumiałam co czuje do ciebie – kocham Cię, jesteś wszystkim dlatego proszę cię chociaż nie mam do tego prawa nie odchodź, nie zostawiaj mnie.
Kochała go, kochała – chciał wziąć ją w ramiona, pocałować, przytulić lub zrobić cokolwiek innego byle by wiedziała, że on słyszy i rozumie każde jej słowo. Od dwóch tygodni był uwięziony w swoim własnym bezwładnym i opornym ciele. Gdyby chociaż mógł otworzyć oczy, albo uścisnąć jej palec. Każdego dnia przychodziła do niego, siadała, płakała, opowiadała co słychać w realnym świecie i czekała. Czekała na znak z jego strony. Nie chciał by obwiniała się za to co się stało. To przecież nie ona siedziała za kierownicą tamtego pojazdu. Jeśli mógłby cofnąć czas, zrobił by to bez mrugnięcia okiem. Lekarze wbrew temu co mówili jego rodzicom czy Klaudii tak naprawdę spisali go na straty. „Nawet, jeżeli się obudzi do końca życia pozostanie warzywem.” Tym właśnie był dla lekarz warzywem. Chciał jednak walczyć, nie poddawał się. Codziennie toczył w sobie wewnętrzną walkę by poruszyć chociaż małym palcem u stopy. Miał teraz dodatkową motywację.
Poczuł na swojej twarzy dotyk ust Klaudii. Zastanawiał się czy w dzisiaj tez popsikała się tymi samymi perfumami, których zapach przez wiele godzin unosił się jeszcze w powietrzu.
Obudziła się z głową na jego ramieniu. Spojrzała na zegarek. Dochodziła trzecia nad ranem. Z ociąganiem podniosła się ze szpitalnego taboretu wzięła swoją torebkę i ostatni raz spoglądając na niego wyszła z sali. Musi jechać do domu, przebrać się odświeżyć popracować nad kolejnym projektem wlewając przy tym w siebie hektolitry kawy. W domu i tak nie zmrużyła by oka. W każdej chwili ktoś mógłby zadzwonić ze szpitala. Była właśnie na parkingu szpitalnym kiedy przypomniała sobie o teczce, którą zapomniała zabrać. Wolnym krokiem cofnęła się na oddział.
-Jeszcze pani tu jest? – tęga pielęgniarka zagadnęła do niej. Na jej twarzy rysowały się widoczne znaki zmęczenia.
W odpowiedzi kiwnęła tylko głową.
-Niech pani jedzie do domu. On jest tutaj bezpieczny. Gwarantuje pani, on nie wyjdzie stąd niezauważony.
-Kiedy on się obudzi?
Zadała pytanie na które nie spodziewała się dostać odpowiedzi. Tak było od dwóch tygodni. Zadawała pytania, a oni ją zbywali, wciskając jej głodne kawałki o nadzieji i czekaniu. Z bezradności chciało jej się płakać.
-Tego nikt nie wie. Wszystko zależy od niego. Musi chcieć wrócić.
Wrócić, ale skąd? Przecież nie wyjechał na wakacje.
Z powątpiewaniem pokręciła tylko głową w odpowiedzi. Nie chciała już kontynuować tego tematu. Weszła do niego do sali, mając przez chwilę nadzieję, że podniesie się za chwile i zapyta o czym zapomniała. Tak jak robił to wiele razy, kiedy musiała wracać do biura bo zapomniała TELEFONU.
Spojrzała na niego. Przez chwilę była pewna, że się uśmiecha. Usiadła przy nim, chwyciła jego dłoń. Miała wrażenie jak by śniła. Właśnie przed chwilą ścinął ją za palec delikatnie ale jednak. Z radości wybiegła na korytarz, prawie taranując pielęgniarkę.
-Złapał mnie za palec – krzyczała radośnie.
-Rozumiem pani entuzjazm, ale jest trzecia nad ranem pacjenci o tej porze śpią.
Na końcu języka miała, że znajdują się na intensywnej terapii a tu prawie każdy jest w śpiącze.
-Przepraszam, tylko niech pani mnie zrozumie.
Z oddali usłyszała kroki. To lekarz.
-Co tu się dzieje – spojrzał na kobietę – pani jeszcze tutaj?
Usłyszała jego westchnięcie.
-Wróciłam się bo zapomniałam teczki z dokumentami, usiadłam przy nim chwyciłam jego dłoń i wtedy on złapał mnie za palec.
Lekarz spojrzał tylko na nią nic nie mówiąc, bezszelestnie wyminął ją. Poszedł do Mateusza. Nie czekając aż wróci , kobieta poszła za nim.
-I co panie doktorze?
-Bez szczegółowych badań nie chcę robić pani nadziei, ale wydaje mi się, że wracają jego funkcje życiowe.
Z radości rzuciła się lekarzowi na szyję. Nie obchodziło jej nic więcej. „Wracają funkcje życiowe” – uchwyciła się tego jak ostatniej deski ratunku. Była taka szczęśliwa.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania