Zasady dynamiki Newtona

Ten samolot, choć wykonany niedostępną wówczas na Ziemi techniką 3D i z materiałów wtórnych, powiedzmy to sobie szczerze, nie wyglądał na najnowszy cud techniki. Wprawdzie jakoś wzbijał się w powietrze, ale marnie mu szło machanie skrzydłami, przez co, nie osiągał błyskawicznie niezbędnej wysokości przelotowej. Był już nieco starszawy i jak to mówią; siwizna dawno przyprószyła mu włosy. Czasem lekko strzykało w turbowentylatorach i sprężarkach, albo w oponach po prostu brakowało powietrza - starość nie radość...

Nieraz zwyczajnie irytowało go to, co dzieje się na pokładzie i bardzo osobiście to przeżywał. Co prawda lubił latać, ale z wiekiem coraz bardziej ciągnęło go ku ziemi, ehem.

Nawet miał już upatrzoną jedną malutką awionetkę, z którą spotykał się czasem potajemnie na płycie postojowej firmy Polot, i tam sobie tak trochę sprawdzali swoje, ehem - luki bagażowe. Może kiedyś razem; będzie z tego jakiś przytulny hangarek z ogródkiem, no i ewentualnie - malutki szybowiec, ech...

Tak w ogóle, to był wzorowany na histerycznym już Tu - 154M nr. 101, i posiadał kolejny numer katalogowy, czyli taki, jak legendarny już czołg Rudy, ale jego umiejętności przechodziły wręcz ludzkie pojęcie, taaa. Z każdej opresji potrafił wyjść, niczym ten nasz legendarny orzeł bielik - z godła narodowego. Kiedyś nawet zaginął w rejonie Trójkąta bermudzkiego, a i tak wyleciał stamtąd, co prawda po wielu latach, ale nawet z całkowicie pełnymi zbiornikami paliwa. A do tego poza żółtymi skrzynkami, miał jeszcze na pokładzie od pyty innych... zresztą wszyscy byli wtedy nabuzowani jak Dżinksy, hę.

 

Podobnie właśnie teraz, był od cholery przeciążony, a więc kapitan po krótkim namyśle, postanowił rozwiązać ten urągający zasadom bezpieczeństwa problem;

- Czy ktoś z państwa pragnie dostać się na Ziemię w błyskawicznym tempie? - Zwrócił się z pytaniem przez system ogólnej łączności TFTS do pasażerów. - Jeśli tak, to proszę ustawiać się gęsiego przy włazie, razem z bagażem podręcznym. Dzisiaj jest promocja!... więc za tę ekspresową usługę nie pobieramy dodatkowej opłaty. Dziękuję bardzo i teges. - Odsunął sitko mikrofonu daleko od siebie i spojrzał wymownym wzrokiem na swojego młodziutkiego zastępcę, który dodatkowo pełnił obowiązki radio-nawigatora.

Maniek był jego prawą ręką, a właściwie to takim robolem od wszystkiego najgorszego i jeszcze więcej. Kwadratowa postura i łysy łeb z wydzierganym po gotycku HWDP, nie pozostawiały wątpliwości, że nadaje się przede wszystkim do rozwiązań siłowych. Jak to mówią; gdy zaciskał coś w ręku, to tylko samo suche zostawało. Był nowoczesnym chłopakiem i mało co, było w stanie zaskoczyć jego wyobraźnię, a i z realizacją takowej, nie miał znaczących problemów.

 

PROMOCJA - jest magicznym słowem i naprawdę działa na ludzi, więc po kilkunastu minutach już bez przeszkód, samolot dziarsko wzbijał się do góry, tam gdzie chmury. Jakby mu ktoś wsadził piórko pod ogon, a nawet, zaczął sobie pogwizdywać z radochy rurkami Pitota - niczym jakiś idiota.

 

- Ty... słuchaj - nie będzie nam się tera zgadzać liczba pasażerów po wylądowaniu - zagadał młody nawigator, którego liczba wylatanych godzin pokładowych oscylowała, tak na pierwszy rzut oka, w pobliżu ilości kocich łez.

- Właściwie, to masz rację - odpowiedział mu kapitan i zamyślił się tak po swojemu, milcząco z zadumą, jak gdyby się modlił.

Lubił sobie słuchać w trakcie takich odlotów intelektualnych ZZ Top i ich; Rough Boy - i takie tam muzy. Często pod ręką przy takich rozkminach pojawiała się jakaś kniga na podobieństwo myśli Prousta, ponieważ dobrze wiedział, że czas, to nie tylko stracony pieniądz.

Józek był znany z tego, że potrafił przemilczeć nawet cały lot. Niektóre stewardessy mówiły o nim, że milczy nawet w takich intymnych sytuacjach, gdy zwykłą przyzwoitością byłoby wydanie z siebie jakiegoś dźwięku - choćby jęknięcia, sapnięcia czy coś... No bo aż głupio tak i w końcu nawet niewiadomo, czy było mu dobrze i teges.

Swoją karierę pilotażu zaczynał całkiem normalnie, czyli od skoków z parasolem ze stodoły ojca Mateusza, który jak wiadomo, uczył dzieci swoje, a miał ich wszystkich... i ten tego. Kończyło się różnie, ale najczęściej - dupa potem przewlekle bolała.

Próbował także z drzwiami od stodoły, gdyż sam słyszał jak mówiono, że prawdziwy pilot, to nawet i na nich poleci, a więc próbował - bo dlaczegóżby on nie, a co!?

- To co z tym wszystkim zrobimy? - Drążył temat głupi radiowiec, przerywając tym samym nostalgiczne wspomienia swojego szefa.

- Właśnie zastanawiam się nad tym. Niewiem czy słyszałeś o takim tradycyjnym okrzyku, którym posługiwali się alianccy śmiałkowie, zamierzający zrobić cuś ekstremalnie niebezpiecznego?

- Ja tam prosty chłopak jestem... choć co prawda kilka książek przeczytałem i wiem, że na przykład dzisiaj nie jest 13-ego i, do tego piątek, albo 10-ty kwietnia - odparł z humorem młody gnojek.

- Che, che, che. Wiesz o co biega małolacie? Chyba zrobimy cuś podobnego. Widzisz, ten okrzyk był wzorowany na imieniu jakiegoś indiańskiego wodza, co to kędyś bohatyr był i nazywał się Geronimo.

- Chyba żem widział jakiś film, gdzie tam takie jakieś, skakali se ze samolota i wtenczas tak wrzeszczeli. Szkoda, że tym naszym, byłym pasażerom, nie powiedzieliśmy, że mogą też tak sobie pokrzyczeć, jak już... ehh. Byłoby prawie jak w tym filmie... aż się zasmuciłem. Śluza zasysająco-katapultująca capnęła ich tak szybko, że tylko takie furknięcie było słychać. Nawet nie zdążyłem się nacieszyć ich radością. Tylko jedna taka gruba, chyba to była jakaś Krystyna Paa... coś z Pawłem mnie sie kojarzy, to z nią było deczko problema.

- Bywa i tak... się nie denerwuj, a teges, nie chcesz łyka? - mówiąc to wyciągnął z podręcznej torby bidon w którym, zresztą, jak każdy solidny pilot miał swój ulubiony bourbon.

- Eee... nie takie tam, dzięki, mam swoje frykasy domowe - mówiąc to, zaczął wcierać w dziąsła biały proszek.

Zapanowała chwila beztroskiej ciszy w czasie której, słychać było jedynie odgłosy przełykania i wcierania i wzdychania i, smarkania i sapania. l jakby się zmówili, bo nagle Józek założył na swoją siwą głowę ulubiony hełmofon olx, a Maniek wirtualne okulary do pary.

- No dobra młody, zara się przesiądziemy na bujany fotel i przekonasz się, że jeszcze dogonimy ten twój film - powiedział jakby ziewając kapitan samolotu i zaczął przyciągać do siebie manetkę odwracacza głównego ciągu silników w opcji rewersu, czyli jako wsteczny. A jednocześnie uruchomił z odtwarzacza na cały zycher, swój ulubiony muzyczny hicior zespołu Thin Lizzy - The Boys Are Back in Town.

W kabinie kokpitu nagle, wszystkie kontrolki i wskaźniki jakby dostały małpiego rozumu i zaczęły się nawzajem przekrzykiwać!?

Odrzutowiec w jednej chwili stanął dęba w miejscu, bryknął, kwiknął, stanął słupka niczym królik złapany w światła reflektorów, albo nawet jak ten... na weselu, a następnie równie zgrabnie zaczął opadać jakby zapadło się pod nim powietrze i przestrzeń. Euforia sięgnęła zenitu i wszyscy na pokładzie odczuli, czym jest stan nieważkości i mdłości. Chyba nawet kamień by im pozazdrościł, takiego poczucia wolności i jedności ze wszechświatem, mezonami, kwarkami, czarnymi dziurami, ciemną materią i teorią strun... albo i jakimś wielkim Bratem. Spuściły swe wodze fantazji emocje, a z nimi razem; zwieracze i żołądki, bo przecież też swój rozum miały.

 

Zasady dynamiki Newtona okazały się prawdą i działały jak należy!

 

A następnie na całej przestrzeni pokładowej samolotu, rozległ się przeraźliwie histeryczny, polifoniczny wrzask - Geronimo!!!

 

Ps.

Tekst jest próbą zmyślenia jakiejś fabuły. Pewne odniesienia mogą być postrzegane w różnoraki sposób według własnego uznania. Niewiem jak będzie wyglądał w edycji, więc za ewentualne fikoły z góry sorki.

Wszelkie uwagi krytyczne są wskazane. :)

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Pasja 09.02.2017
    Cudnie, przygoda, romanse, potajemne spotkania, alkohol na pokładzie starucha. Nie chcę straszyć, ale komisja się tym zajmie. Wszystko wyjdzie na jaw i będzie wiadomo, kto z kim i gdzie. Kto krzyczał "żyje się " A pani Krysia jakby nie objadała sie sałatkami ? 5 Miłego dnia
  • Pasja 09.02.2017
    Przepraszam panna Krysia?
  • Pasja 09.02.2017
    Żyje się raz...okrzyk
  • Freya 09.02.2017
    Fajnie, że się podoba takie latanie wyobraźni. :)
  • Margerita 09.02.2017
    pięć
  • Freya 09.02.2017
    Tekst miał problem z ukazaniem się i nie zawitał nawet na wystawie, dopiero po kilkunastu godzinach moderator się zlitował. Znaczy się, że jest kiepski - no... tekst, a moder litościwy. :)
    Dzięki za komentarz. ;)
  • Karawan 10.02.2017
    Zategesowany za mocno! Tekst. Znaczy pomieszanie bohaterów z narratorem itp. Początek - łapki lizać, a potem coś się...ztegesowało. Znaczy wydawa mnie się, że Autorowi rozjechały się wątki; miał pomysła przedniego na samolocią miłość i przygody, ale go ludzka ułomna natura na ludzką stronę wrzuciła i się sp... Nie mniej co najmniej 5 się należy! ;))
  • Freya 10.02.2017
    Wiesz... z tymi samolotami, to było dopisane akurat na samym końcu, żeby dołożyć jakiś dodatkowy gag. Natomiast bazowym pomysłem było pozbycie się nadmiaru pasażerów i reszta sama tak się dopisała, żeby uatrakcyjnić. To taka próbka, aby się przekonać czy można cuś teges. Właściwie dłuższe formy chyba mi nie leżą, ponieważ trzeba by postępować w/g jakiegoś ścisłego planu. No ale poszło. :)
    Dzięki za kom :)
  • Zoliborczyk 14.02.2017
    Przestałem czytać po pierwszym akapicie. "Ten samolot, choć wykonany niedostępną wówczas na Ziemi techniką 3D i z materiałów wtórnych, powiedzmy to sobie szczerze, nie wyglądał na najnowszy cud techniki. Wprawdzie jakoś wzbijał się w powietrze, ale marnie mu szło machanie skrzydłami, przez co, nie osiągał błyskawicznie niezbędnej wysokości przelotowej. Był już nieco starszawy i jak to mówią; siwizna dawno przyprószyła mu włosy. Czasem lekko strzykało w turbowentylatorach i sprężarkach, albo w oponach po prostu brakowało powietrza - starość nie radość..."
    1. Ilość błędów interpunkcyjnych męcząca.
    2. Nadużycie wyświechtanych frazesów (powiedzmy to sobie szczerze, jak to mówią, siwizna przyprószyła, starość nie radość) nie wróży dobrze dalszej lekturze. Kompletny brak własnego stylu, artystycznie jest to samobójstwo.
  • Freya 14.02.2017
    Dzięki za szczerą i merytoryczną opinię. hejka ;)
  • Ritha 28.02.2017
    Proza, ołł (!) Umknęło mi ;)
    "histerycznym już Tu - 154M nr. 101" - historycznym prawda (?)

    Całkiem naturalny dialog, wachlarz słów oczywiście szeroki (choć niektóre zdania urwane jakimiś echami, tegesami, zamiast solidnie do końca, do kropki), ale największy plus jaki dostrzegam to łapanie chwil i zamykanie w przyjemnych opisach, takich w punkt, nie przeciągają się i nie są zbyt powierzchowne. Jest spokój narracji, są detale. Jeśli chodzi o samych bohaterów i fabułę to trochę się pomotałam. Może Ty pomotałeś, a może ja się pomotałam. Tak, to pewnie moja wina, bo mi trzeba wyraziście fest, bo inaczej umykają mi myśli w natłoku własnych :>
    A i ten moment o stanie nieważkości, hehehe, bardzo obrazowo ;D
    No i cieszę się, ze taka odmiana, ja wszystkich namawiam do pisania prozy, bo opowi tonie w wierszach, a jednak tu jest większe pole popisu. :) Pozdrawiam :)
  • Freya 28.02.2017
    Tu - 154M nr. 101; to jest dokładnie ten latacz, który teraz leży sobie w Smoleńsku, a więc sama sobie odpowiedz czy jest historyczny, czy też histeryczny... ?
    Mam nadzieję, że wreszcie przeczytasz te moje wszystkie bazgrołki, bo przecież wystarczy na to kilka minut i teges... heyka :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania