Zawalony kościółek, a jednak? – drabble
– Oto słowo Boże... – wygłosił monotonnym głosem ksiądz. Zwinąłem się w kulkę. Byłem tylko zwykłym psem i tylko z tego starego kościółka mnie nie wyganiali. Jedynie tu więc mogłem przespać się w cieple.
Tym razem niedane było mi jednak usnąć.
Podłoga delikatnie zadrżała. Spojrzałem na sufit. To stamtąd wydobywało się dziwne drżenie.
Ogarnął mnie wielki niepokój. Może powinienem stąd uciec, zanim wydarzy się coś złego?
Nie zdążyłem jednak wyczołgać się spod ławki.
Nagle sufit zaczął się walić. Ludzie uciekali w popłochu, nie zwracając na mnie uwagi.
Ale czy na pewno?
To moje życie się zawaliło.
Od kiedy zostałem wygnany na ulicę.
Komentarze (43)
Dziękuję za komentarz
Jakieś techniczne rzeczy podrzucam tutaj:
https://prnt.sc/vt2ttu
Myślę, że spokojnie możesz usunąć "zwykłego psa", bo wiemy, iż to pies, a że zwyczajny, bo nie zwracali na niego uwagi ani wcześniej, a tym bardziej gdy zaczął walić się kościół. To moje zdanie :p
Nie mniej fajnie ukazany obraz "małego" dramatu.
"Zwykłego psa" to by ilość słów się zgadzała
Ogólnie, niezłe drabble :)
Bardzo dziękuję za odwiedziny ;)
Zrobiłbym coś takiego:
"Nagle sufit zaczął się walić. Ludzie uciekali w popłochu, nie zwracając na mnie uwagi.
Ale czy na pewno?
To moje życie się zawaliło.
Od kiedy zostałem wygnany na ulicę."
Albo, takiego:
"Nagle sufit zaczął się walić. Ludzie uciekali w popłochu, nie zwracając na mnie uwagi.
Ale czy na pewno?
To moje życie się zawaliło.
Od kiedy zostałem wygnany na ulicę."
Ale to tylko sugestia, jak mówiłem, subiektywna.
Bardzo bardzo dziękuję
A tak poza tym... Można odczytać dosłownie, czyli historia psa jakich wiele: ot, nic wielkiego. Można też odczytać jako człowieka - bezpańskiego psa, któremu kościół domem, ale kościół się ideologicznie wali, więc i on się duchowo zawalił.
Nie powiem, że mi się podoba ten tekst, bo musiałbym skłamać, ale ogólnie niezłe.
Pozdro
Ciekawa interpretacja
Dziękuję
- ile dajesz księdzu?
- pięć sekund, potem spuszczam psy
Piesek pocieszony :)
Dziękuję
A poza tym, jeśli faktycznie spojrzeć na psa jak na człowieka szukającego wiary/oparcia w kościele, którego struktury są niestabilne i zaczynają się walić, to robi się znacznie ciekawiej ?
Bardzo dziękuję
A! Jeno zapis jest wstrętny. Przerwy, nie dość, że nieestetyczne, to w dodatku są w języku polskim po prostu błędem. Akapity oddzielamy jednym enterem.
Dziękuję za odwiedziny
Pozdrawiam
Zaczynamy.
Między tym, co powiedział ksiądz, a resztą zdarzeń istnieje niewypowiedziany związek. Czasem takie niewypowiedzenie jest dobre, a czasem nie. A czasem po prostu ta przestrzeń niewypowiedzenia jest zbyt duża.
Spróbujmy powiązać zdarzenia przez ustawienie ich nieco bliżej siebie na przykład tak:
„— Oto słowo boże – głos kapłana poruszył świątynię oraz moje serce, w które wdarł się lęk”.
Teraz głos kapłana działa, robi coś konkretnego, przy czym działa na dwa obiekty: podmiot i świątynię
Pokażmy plastycznie, co się dzieje, pokażmy upadek kościoła, ale poprzedźmy ten plastyczny opis pierwszą reakcją zwierzęcia; zwiążmy zwierzę z jego schronieniem i spróbujmy utożsamić reakcję (drżenie):
"Drżałem. Drżały też ściany, sufity, podłogi, sypał się pył. Pierwszy spadł kandelabr, runęła ambona, mruczały groźnie wizerunki świętych. Milkły po chwili zamienione w miał. Anioły zamiast frunąć na niebiańskich skrzydłach rozbijały o posadzkę uświęcone głowy. Wierni nie chcieli męczeństwa lecz życia, ale nie wszystkim udało się uciec; świątynia pożarła kilkadziesiąt ofiar."
I dopiero teraz niech piesek ucieka:
"Czmychnąłem zanim wieloletnie schronienie zmieniło się w gruz."
To było, ale co jest teraz? Utrzymując czas przeszły w całym tekście łagodzisz napięcie, bo to tak, jakby to już się podziało i się skończyło. Zróbmy trudną z pozoru rzecz, zamieńmy czasy przez prosty zabieg użycia przysłówka "teraz", przy okazji pokazując cierpienie nie przez odczucie psa, ale przez warunki atmosferyczne:
"Teraz z podwiniętym ogonem leżę na ulicy chłostanej śniegiem przemieszanym z deszczem, biczowanej wiatrem"
I ponieważ jesteśmy silnie w kontekście religijnym, odnieśmy się do jednej z najwspanialszych scen biblijnych, a mianowicie historii wygnanej Hagar i ustawmy pieska w takiej samej przestrzeni emocjonalnej – między gasnącą nadzieją na życie a rodzącą się nadzieją na zagładę. Trzeba przy tym wiedzieć, że Najwyższy nie wyczarował studni, bo ta studnia tam zawsze stała. On tylko spowodował, że z oczu Hagar zeszło zaślepienie smutkiem, żalem i nienawiścią, które nie pozwalało widzieć tego, co jest, widzieć ocalenia. Przy okazji zejdziemy z myślenia wertykalnego (opuszczenie świątyni, schronienia, kontekst boski) do myślenia horyzontalnego (ulica, zwykły świat kontekst ludzki). A zatem:
„Nie szczekam ani nie gryzę. Skamlę o dobroć nie boską lecz ludzką”.
Zauważ proszę, że ani razu nie użyliśmy słowa pies. Cały tekst mógłby wyglądać więc tak:
„— Oto słowo boże – głos kapłana poruszył świątynię oraz moje serce, w które wdarł się lęk.
Drżałem. Drżały też ściany, sufity, podłogi, sypał się pył. Pierwszy spadł kandelabr, runęła ambona, mruczały groźnie wizerunki świętych. Milkły po chwili zamienione w miał. Anioły zamiast frunąć na niebiańskich skrzydłach rozbijały o posadzkę uświęcone głowy. Wierni nie chcieli męczeństwa lecz życia, ale nie wszystkim udało się uciec; świątynia pożarła kilkadziesiąt ofiar. Czmychnąłem zanim wieloletnie schronienie zmieniło się w gruz.
Teraz z podwiniętym ogonem leżę na ulicy chłostanej śniegiem przemieszanym z deszczem, biczowanej wiatrem. Nie szczekam ani nie gryzę. Skamlę o dobroć nie boską lecz ludzką”.
Aby chcieć pochylić się naprawdę nad tekstem, tekst nie musi być świetny technicznie, co więcej, może być nawet technicznie słaby, ale musi być mądry i mieć „to coś”. A Twój tekst i jest mądry i ma „to coś”.
Spróbuję coś pokombinować, jak znajdę chwilę.
Jeszcze raz dziękuję :D
Dzięki za komentarz
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania