Zawierucha uczuć - Rozdział II - List

Rozdział II

"List"

Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w lustrzane odbicie, próbując wytłumaczyć samej sobie, że to, co się stało zakończyło pewien rozdział w jej życiu. Nie chciała przyjąć tego do wiadomości, wciąż mając nadzieję, że to chwilowy kryzys i, że wszystko można jeszcze racjonalnie wytłumaczyć. Owe przemyślenia sprawiały, że Lily wpadała w amok. Szukała najlepszego rozwiązania i mogłoby się zdawać, że żadne nie było wystarczająco dobre, a wręcz przeciwnie, każde skłaniało się ku czynnościom, o których dziewczyna nawet nie śniła. Poprawiała makijaż, kiedy do pomieszczenia weszła Izzie, z wyraźnie zatroskanym wyrazem twarzy oraz paczką chusteczek higienicznych. - Pomyślałam, że się przydadzą - rzekła, po czym uśmiechnęła się subtelnie, pragnąc dodać otuchy koleżance.

- Muszę coś w swoim życiu zmienić - dodała wartko Lily.

- Myślałam, że masz już dosyć zmian na tę chwilę, a wręcz odwrotnie, potrzebujesz stabilizacji.

- Owszem. Chwilę jednak zastanowiłam się nad tym wszystkim, co mnie spotkało i w pewnym momencie zrozumiałam, że potrzebuję, by w moim życiu na nowo zamieszkała radość. Abym przestała budzić się z rana z myślą, że już nic nie ma sensu. Ostatni czas w moim życiu dużo mi pokazał, nauczył i może to jest odpowiednia pora, aby wyciągnąć z tego wnioski - powiedziała bez wahania Lily.

- Poczekaj chwilę, bo nie potrafię za tobą nadążyć - roześmiała się Izzie. - Może zechcesz mi najpierw wytłumaczyć, co się dokładnie stało? Przed chwilą wybiegłaś z płaczem, mówiąc mi, że rozstałaś się z Ivo, a...

- Odwołałaś catering, tak jak Cię prosiłam? - natychmiast jej przerwała.

- Tak, ale wytłumacz mi, dlaczego? - rzekła ze zdziwieniem dziewczyna.

- Nie potrafię Ci wytłumaczyć, bo sama nie mam pojęcia, jak to się stało - z wyraźną rezygnacją w głosie powiedziała Lily.

- Ale...

- Przestań drążyć! Może tak właśnie miało być? Nie wiem... może najzwyczajniej nie byliśmy sobie pisani! Skąd mam to wiedzieć? Odszedł, po cichu, bez żadnych wyjaśnień.

- Nie dzwoniłaś do niego?

- Po co? Żebym usłyszała, jak beznadziejna jestem w łóżku, albo że zostawił mnie dla wysokiej niebieskookiej blondyny? A może że odszedł, bo ma żonę i dziecko, a ja jestem tylko jego kolejną kochanką? Nie chcę tego wiedzieć.

Izzie spojrzała na swą koleżankę wzrokiem pełnym strapienia. Dręczyły ją wyrzuty sumienia za wydarzenia, które rozegrały się z samego rana. Miała wrażenie, że gdyby nie zaczęła tego tematu, to wszystko potoczyłoby się inaczej, a Lily nie stałaby teraz w łazience, zastanawiając się nad sensem tego wszystkiego. Bez chwili zastanowienia przytuliła dziewczynę, sygnalizując tym samym, że Lily ma w niej głębokie wsparcie. - Dziękuję - wyszeptała, po czym z powrotem wróciła na swoje miejsce pracy, aby dokończyć artykuł. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby w owych rozpiskach nie odnalazła tego, co już na zawsze zmieniło jej życie. Na pozór nic nie znaczący reportaż o emerytach skłonił ją do zrobienia pierwszego kroku w stronę wolności, tej do której ona sama nigdy nie chciała dążyć.

Dochodziła właśnie godzina 16 i Lily gorączkowo porządkowała swoje miejsce pracy, aby móc wyjść punktualnie, po czym zacząć realizować swój nowy plan. Gorąc powoli ustępował miejsca ciemnym, zdradliwym chmurom, a słońce skrywało się pod warstwą przygasłych obłoków. Dziewczyna nie tracąc ani chwili czasu, złożyła wymówienie na biurku szefa, który aktualnie był na niezwykle ważnej konferencji w sprawie dofinansowania okolicznych placówek dziecięcych, a następnie z uśmiechem na twarzy wyszła przed budynek. Stała przez chwilę i zastanawiała się nad sensem swoich działań. Szybko jednak z owych refleksji wybudził ją podmuch silnego wiatru, który dął znad morza przy pobliskiej plaży. Rozłożyła parasol, zarzuciła bujne włosy do tyłu i ruszyła prosto przed siebie, nie zważając na deszcz, który z lekkiej mżawki zamienił się w ulewę. Widok nie zachwycał już tak, jak przedtem. Ptaki pośpiesznie udały się do swych gniazd lub ukryły się w korach prastarych drzew, aby tam bezpiecznie przeczekać burzę, płatki kolorowych kwiatów upadały delikatnie na ziemię pod wpływem silnej zawieruchy, a ludzie ukryli się w swoich domach i jedynie dzieci stały w oknach, wypatrując blasku tęczy. Gdzieniegdzie można było ujrzeć przebłyski słońca oraz ospałych mieszkańców, wracających z pracy. I wszystko nagle poszarzało, zmętniało i zobojętniało. Wesoły dotąd świat okrył się płaszczem melancholii i zasmucenia. Wśród całej tej popielatości, wydźwięk szczęścia stanowiła Lily. Szła równym krokiem, trzymając w ręce swój koronkowym parasol. Wiatr podwiewał jaskrawą sukienkę dziewczyny, a stukot czerwonych pantofli dało się słyszeć już na drugim końcu ulicy Błękitnej. Nie śpieszyła się. Powrót do domu ciągle kojarzył jej się z namiętnymi pocałunkami, toteż każdy kolejny krok przybliżał ją do momentu, w którym miało się wszystko skończyć, a zarazem jednocześnie zacząć. Minęła przecznicę i stanęła przed drzwiami swego mieszkania. Nie zwlekając przekręciła kluczyk w drzwiach, ściągnęła przemoczone buty oraz ubrania, a następnie całkowicie oddała się przyjemności. Po łazience roznosił się zapach olejku konwaliowego oraz trawy cytrynowej, a woda w wannie mieniła się od nadmiaru różanych płynów. Na szafkach i umywalce rozstawione były świeczki, od których bił jasny, ciepły blask. Wszystko było przygotowane, dopracowane w każdym calu. Czerwone, krwiste wino czekało w kształtnym, symetrycznym kieliszku, aby już za chwilę móc rozkosznie, namiętnie dotykać warg kobiety. Lily przyglądała się temu widokowi, po czym bosą stopą sprawdziła, czy temperatura wody jest wystarczająca. Całkowicie się zanurzyła, głęboko odetchnęła, a następnie pogrążyła się w marzeniach, raz po raz sięgając po lampkę wina. Nie zdążyła zauważyć, jak szybko i nieubłagalnie mija czas. Owinęła się ręcznikiem, rozczesała pukle swoich kręconych włosów, po czym założyła piękną, pudrową sukienkę i udała się do kuchni. Zaparzyła zieloną herbatę z nutą ekstraktu z wanilii, a na koniec usiadła w bujanym fotelu obok kamiennego kominka, co jakiś czas dorzucając do palącego się ognia kawałek niewielkiego drewna. W zasięgu jej wzroku leżał list, na którym widniał napis: "Do Lily - Ivo". Z kolanami przyciągniętymi do klatki piersiowej, mrużąc zmęczone oczy, popijała napar i zastanawiała się, co zawiera owa wiadomość. Chwila ciszy była ukojeniem dla jej zmysłów. Zamknęła powieki, zastygła w bezruchu. Poruszył ją odgłos iskrzącego się ognia, który domagał się kolejnego kawałka drewna. Kobieta wstała, dorzuciła opału, po czym wróciła na miejsce. Sięgnęła po kopertę, a następnie powolnym ruchem ją oworzyła. Jej oczom ukazał się czerwony zwój papieru, na którym drobnymi lietrami napisany był tekst.

 

" Moja najdroższa!

Serdecznie przepraszam Cię za moje zachowanie. Niestety, nie możemy być razem.

Ani teraz, ani później, ani nigdy. Chciałbym Cię jednak zapewnić, jak wielkie jest moje

uczucie do Ciebie, jak bardzo Cię kocham i wiem, że nigdy nie przestanę. Objawiasz mi się

w snach, jako najpiękniejszy Anioł! Budzę się z krzykiem i wołam, płaczę, biję się w serce!

Nic nie ukoi mojego bólu, Twojego też. Uwierz mi jednak, że tak będzie lepiej. Znajdź mężczyznę,

który będzie się Tobą dobrze opiekował, ponieważ ja już nie mogę. Nigdy nie zrozumiałabyś dlaczego odszedłem,

nie pozwoliłabyś mi odejść, toteż nie mogę wyjawić Ci prawdy. Najdroższa moja! Kocham Cię najmocniej na świecie!

Lecz już nigdy nie dane będzie nam się zobaczyć.

Ivo"

 

Serce zabiło jej mocniej. Poczuła ogromny żal, a ból rozrywał jej serce na drobne kawałeczki. Nie potrafiła zrozumieć poczynań swego byłego narzeczonego - Skoro mnie kochał, to dlaczego odszedł?! Dlaczego zostawił mnie tutaj samą! - zerwała się z fotela Lily, ogarnięta niebywałym szałem i złością. Udała się do sypialni. Rzeczy Iva zniknęły, tak samo szybko i niejaśnie jak on sam. Zaczęła drzeć na drobne części wszystkie wspólne fotografie, topiąc tym samym wszystkie troski w alkoholu. Nie płakała. Nie miała sił rozpaczać. Czuła jedynie wszechogarniającą wściekłość za brak wyjaśnień, za wszystko, co chłopak jej wyrządził. Jedyne czego pragnęła to zapomnieć o nim tak szybko, jak tylko mogła. Znalazła w koszu jedną z jego koszul. Przez krótką chwilę wtulała się w nią, próbując wyłapać zapach mężczyzny, po czym nożyczkami pocięła ją i wyrzuciła za okno. Ciężko opisać ból, który towarzyszył jej tego wieczoru. Krzyki i wrzaski słyszeli nawet sąsiedzi dziewczyny, a w szczególności starsze małżeństwo mieszkające obok. Po chwili po mieszkaniu rozniósł się głośny dźwięk telefonu. Ciężkim, chwiejnym ruchem kobieta poszła do salonu, chwyciła komórkę, po czym ją odebrała.

- Halo - rzekła nieco ciężkim głosem Lily.

- Wymówienie?! Oszalałaś? - powiedziała Izzie.

- A czemu by... a czemu by nie?

- Czy ty jesteś pijana? Boże, ty jesteś kompletnie wstawiona!

- mmm... - roześmiała się Lily - wiesz, że Ivo zostawił... zostawił mi wiadomość?

- Jaką znowu wiadomość? Halo?

- List napisał - odrzekła obojętnym głosem kobieta - jestem taka wściekła.

- Przede wszystkim jesteś pijana. Jadę do Ciebie - przerwała Izzie, po czym odłożyła słuchawkę.

Po pewnym czasie dziewczyna stała przed mieszkaniem. Minęło trochę czasu, zanim Lily otworzyła drzwi koleżance. Kiedy jednak Izzie zobaczyła, że kobieta jest pijana i że w przedpokoju stoją walizki, a dookoła porozrzucane są podarte zdjęcia i wszystko, co kiedyś miało swoje miejsce teraz definitywnie nie było tam, gdzie powinno ogarnął ją strach.

- Wybierasz się gdzieś? Co to za walizki? - rzekła.

- A czy ty możesz czasami przestać być taka... taka... no... taka... taka wścibska? - powiedziała Lily.

- Nie, jeżeli chodzi o ratowanie Cię z opresji. Daj, pomogę rozpakować te rzeczy.

- Nie, nie, nie. Zostaw. Jutro wyjeżdżam z miasta - odparła kobieta.

- Wyjeżdżasz? Dokąd?

- Bahamy - parsknęła śmiechem. - w każdym razie jutro już mnie nie będzie.

- Wspominałaś o liście...

- A tak. Leży tam na stoliku - niewyraźnie rzekła Lily. - możesz przeczytać. Ja nic z tego nie rozumiem. Może ty pojmiesz o co właściwie chodzi.

Izzie wyjęła pomiętą kartkę i zaczęła czytać. Należy wspomnieć, że ona sama też nic z tego nie rozumiała. Wszystko było poukładane, dopięte na ostatni guzik. Dlaczemu Ivo nagle odszedł, skoro miłość do Lily nadal się w nim tli? A może tylko tak napisał, ubrał to wszystko w ładne słowa, a pod tą czułością kryje się zdrada? Jedno było pewne - zapewnienia mężczyzny, że już nigdy więcej się nie zobaczą.

- Nie rozumiem... - cicho, pod nosem powiedziała, po czym złożyła kartkę i z powrotem odłożyła ją na miejsce. Następnie zadbała o to, aby Lily znalazła się w łóżku. Kiedy kobieta zasnęła, Izzie usiadła na krześle w kuchni, rozmyślając nad całą tą sprawą. Szybko jednak wstała i zwróciła się w stronę wyjścia, pewna, że dziewczyna już twardo śpi. Było już całkiem późno. Dochodziła godzina druga w nocy i wszyscy ludzie w okolicy słodko drzemali w swych posłaniach. Na niebie świecił jasny księżyc, wpuszczając do pokojów świetlany blask. Sowy huczały gdzieś w oddali, a psy wyły do księżyca. Pogodna noc zapadła w mieście. Nadszedł czas na regenerację przed kolejnym ciężkim, pracowitym dniem.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • magda 08.02.2016
    Hej!
    Założyłam nowego bloga z opowiadaniami! Będzie mi bardzo miło, jeśli mnie odwiedzicie :)
    http://opowiadaniazycieukrytewslowach.blog.pl/
  • PaulinkaP. 08.02.2016
    Świetny tekst Ania !!! ❤❤
    Bardzo mi się podoba :)
  • Dasiaa 09.02.2016
    Oo, spodobało mi się :)
    Dość ciekawie.
    Zapraszam do mnie
    http://rozerzuconenaziemie.bloog.pl/
    Pozdrawiam i daję mocną 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania