Zbiór niezwykłości

Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.

Czytam te słowa już po raz dziesiąty, mimo że znam je na pamięć, a na zegarku upływa zaledwie dziesięć minut. Zupełnie jakbym uważała, że cytat, który kojarzę tyle lat, nagle całkiem zmieni znaczenie. Upijam łyk wina, zdając sobie sprawę, że nawet delikatny szum w głowie nie sprawi, by moja wyobraźnia wkroczyła na wyższy poziom, a myślenie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.

Patrzę na swoje odbicie w lustrze, szukając w nim tamtej dziewczyny sprzed lat. Nie gorszej, nie lepszej, a może po prostu mniej świadomej świata; bólu, rozczarowania i tego, ciepła w sercu, którego nie poznała wcześniej. Z zewnątrz niewiele się w niej różni, a jednak jej oczy mają zupełnie inny wyraz. Jakby chciała zmienić wszystko wokół, zobaczyć jeszcze niezobaczone i uwierzyć, że to wciąż możliwe.

Jedno jednak jest pewne; wydaje się niebagatelnie piękna, ale nie ze względu na swój uśmiech. To piękno, które nabywała dzień za dniem, a które powoli wypełniało ją od środka z każdym kolejnym człowiekiem, każdą chwilą i dotykiem, nawet jeśli nie pozostał po nim żaden ślad.

Czuła się piękna, kiedy śnieg siekł jej twarz, a policzki płonęły z gorąca. Do tej pory nie wie, czy to dzięki muśnięciu jego warg, dwóm prostym słowom czy naiwnej wierze w to, że ta chwila będzie trwać wiecznie. Że oni będą trwać wiecznie, a czas zatrzyma się tylko i wyłącznie dla nich. Czasem później wydawało jej się, że przypomina sobie tamto uczucie, ale nigdy z takim samym natężeniem. Chyba sama nie wierzyła w to, jak jaśniała, jak emanowała wtedy szczęściem.

My, ludzie, mamy tendencję do ignorowania tego, co znajduje się tuż przed naszymi powiekami. Być może to dlatego, że fascynuje nas perspektywa tego, co odległe i nieznane – a może po prostu jesteśmy krótkowzrocznymi głupcami.

Kiedy następny raz stała się piękna, było już niemalże lato. Serce biło jej szybciej na widok zbliżającego się pociągu, przydługi pisk hamowania brzmiał wtedy jak muzyka dla jej uszu. Wtedy po raz pierwszy zrozumiała, żeby nigdy nie mówić nigdy, a z każdym upływającym rokiem uświadamiała sobie, że ilekroć to zrobi, zasmakuje swojej niewiary. Tamta niewiara była jedyną, której usta smakowały tak dobrze każdego poranka. Która tkwiła obok, na wyciągnięcie ręki, kiedy zły sen wdzierał się pod zmęczone powieki. Która tak bolała, kiedy nadchodził czas rozstań i cieszyła, gdy zbliżały się powitania. Tamta niewiara przygotowała ją na szereg rozczarowań, których jeszcze nie była świadoma. Przygotowała, bo sama była największym z nich.

Potem dziewczyna z lustra odnalazła piękno w sobie. Nieprędko, z długim ociąganiem, ale przez kolejne lata nie zamieniłaby go na nic innego. Uwielbiała ból spękanych dłoni, którymi z wielkim wysiłkiem osiągała swoje cele. Zachłysnęła się pierwszym w życiu momentem, kiedy dzięki komuś wzniosła się w powietrze i opadła na ziemię, żeby dojrzeć zachód słońca, leżąc na kocu z batonikiem w ręce i ciepłymi słowami w uszach. „Opowiedz mi o sobie”, rozbrzmiewały z autentycznością, której dziewczyna nie słyszała nigdy wcześniej. A jednak tak piękna jak kiedyś nie czuła się już nigdy.

Wszystko zmieniło się w najmniej oczekiwanym momencie, jak zawsze zresztą to w życiu bywa. I równie szybko, jak wybuchło swoją gwałtownością, tak równie szybko zniknęło, sprawiając, że dziewczyna czasem zastanawiała się, czy to wszystko nie było tylko snem. Jednym z tych gorzkich, po których nie masz ochoty wyjść z łóżka, bo zbyt się boisz.

I nagle po tych wszystkich latach dostrzegła, że piękno, o którym marzyła, ma zupełnie inny kształt, inne spojrzenie… och, przecież nawet nie jest tym, kim miało być. A jednak to się po prostu stało; jednym niewypowiedzianym słowem, jednym nic nieznaczącym gestem. Coś, po czym wie się, że życie już nigdy nie będzie takie samo. Niekoniecznie dlatego, że od tej pory nic już nie będzie lepsze. Może właśnie z tego względu, że wszystko może stać się potem gorsze. W końcu dziewczyna nie jest już tylko piękna. Jest zbiorem niezwykłości, które z jakichś powodów się zakończyły, a w niej trwają dalej.

– Zresztą kto nim nie jest? – mruczę do siebie, spoglądając na swoje półnagie ciało.

Upijam kolejny łyk trunku, wsłuchując się w muzykę i przymykając powieki. Jest już bardzo późno, a jutro będę daleko stąd – tego miejsca, tych niedokończonych rozmyślań. Czy będziesz tam ze mną? Próbuję nie wiedzieć, ale serce znów obija się o klatkę piersiową przyspieszonym rytmem.

Jeszcze raz zaciskam powieki, bojąc się tego, co właśnie się we mnie dzieje. W jednej chwili widzę wszystkie te momenty, w których byłam piękna. Myślę o nich i mam do Ciebie tylko jedną prośbę – pozwól mi uwierzyć, że tym razem już taka pozostanę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • JamCi 29.08.2019
    Dred lock Queen halloween?
  • JamCi 29.08.2019
    Ojej przepraszam. Niechcący wpisałam pod Twoim tekstem komentarz do innego.
  • Angela 29.08.2019
    Bardzo mi miło Cię widzieć, a jeszcze milej poczytać. Tekst pełen ukrytych mniej lub bardziej tęsknot. Jestem usatysfakcjonowana.
    Pozdrawiam.
  • Rasia 29.08.2019
    Czasem coś nachodzi mnie, żeby wrócić do korzeni ;) Miło widzieć tych najwytrwalszych. Dziękuję Ci za odwiedziny, pozdrawiam Cię cieplutko!
  • JamCi 29.08.2019
    Człowiek nie jest samowystarczalny. Ale i nie piókiem miotanym i tworzonym przez okoliczności.
    Ciekawie malujesz stawanie się własnym sposobem. Na coś mi sie budzi protest (cieżko mi to sprecyzować) a coś pociąga.
    Przeprazam jeszcze raz za spama wcześniejszego.
  • Rasia 29.08.2019
    Nie ma sprawy, wczesna pora, może to przez to :D Dziękuję za miłe słowa
  • Artbook 29.08.2019
    Witaj Rasia! A to niespodzianka! Ale żeby nie było, bardzo miła ;-)
    Bardzo ciekawy tekst. Zresztą nie spodziewałem się po tobie innego ;-D
    Podoba mi się klimat jaki stworzyłaś. Dostrzegam jakiś rodzaj dialogu bądź rozważań, które bohaterka prowadzi ze sobą. Fajny sposób na zaangażowanie czytelnika ;-)

    No i to poniższe zdanie, dość inspirujące:
    "W końcu dziewczyna nie jest już tylko piękna. Jest zbiorem niezwykłości, które z jakichś powodów się zakończyły, a w niej trwają dalej."
    Pozdrawiam!
  • Rasia 29.08.2019
    Jak miło widzieć tu wciąż tyle znajomych osób :)) Dziękuję pięknie. Może kiedyś zobaczę Twój tekst na bazie tej inspiracji? :D
  • Tina12 29.08.2019
    Bardzo emicjonalny dla mnie tekst. Długo nie czytałam twoich tekstów i to był błąd. Chyba każdy znajdzie tu coś co jest mu bliskie.
  • Rasia 29.08.2019
    Długo też mnie tu nie było i na długo pewnie nie zostanę, także nie przejmuj się tym ;) Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa!
  • sensol 29.08.2019
    szkoda, że to wszystko takie abstrakcyjne. tylko autor wie, skąd te przemyślenia, przeżycia. czytelnik nic się o tym nie dowiedział. napisane dobrze - fakt
  • Rasia 29.08.2019
    Na tym chyba właśnie polega magia interpretacji, czyż nie? :D Dziękuję za odwiedziny :)
  • JamCi 29.08.2019
    Sensolu wcale nie. Ja rozumiem bardzo realnie. Może trzeba być kobietą? Albo być nastrojowym na jakiejś fali.
  • JamCi 29.08.2019
    Nastrojonym
  • betti 29.08.2019
    Myślałam, że to proza poetycka, kiedy przeczytałam o interpretacji, a to zwyczajne opko, o zwyczajnej dziewczynie i że nie trzeba tutaj żadnej filozofii, bo wszystko jest proste.

    Trochę mi jej żal, że widziała piękno w sobie tylko wtedy, kiedy ktoś ją kochał. Bez miłości nie umiała istnieć. Mała, szara myszka, dopiero miłość sprawiała, że zaczynała żyć. Na kryzys - wspomnienia. Wydaje się strasznie zakompleksiona...

    Pozdrawiam.
  • Wrotycz 30.08.2019
    Zbiór niezwykłości wcześniej niedostrzegany w sobie. Akceptacja po latach.
    Antynarcyzm jest lepszy od narcyzmu. Odbicie we własnym lustrze nie powinno wystarczać.
    Zobaczyć swoje piękno w innych oczach - bezcenne.
    I to nie musi być constans, wszystko niemal ma swój określony czas trwania. Ale my tęsknimy do stałości, do niekończącej się akceptacji naszego piękna... oby się bohaterce udało.
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania