zespół profilaktyki wiosennej (wiersze o miłości)
pani kanar
jak Rutkiewicz Wanda w zielonym
na rzęsach maskara
jak nadrzeczne badyle
radość figlarna na szkiełkach
sztywne golfy i zapach
suchego jałowca
blade buzie
w dzień zakochanych
kaczor miesza się z zielonym kuprem
— nurkuje pod wodę
starsi państwo na moście
w dniu zakochanych
w nieśmiałym uśmiechu
przedwiośnie prawdziwe
przed izbą odwyku
w kałuży
dziś pierwsi cieszą się słońcem
mokre szepty w rechocie
żab z pierwszym lepszym
— zawalczyć o siebie
Komentarze (5)
Może mieć tyle znaczeń. Raczej to nie jest tekst, tak czy siak, pesymistyczny. Pewne nurty przeciwne, tu występują.
Chociażby o nie poddaniu się, temu co blokuje drogę?↔Pozdrawiam?:)
Ta ostania strofka akurat mogłaby być tematem na bardzo długą wypowiedź, bardzo mnie cieszy, że udało mi się napisać tylko trzy wersy.
Pani kanar jest bohaterką tej króciutkiej opowiastki, sądzę, że właśnie walczy o siebie, decydując się na tę pracę. Czasem jest coś takiego w spojrzeniu jakiegoś człowieka, że nie sposób przejść obojętnie.
Kanar musi być bezduszny, jej rzęsy były jak broń. W swoim czasie wszystko to prędzej czy później, opadnie.
Pozdrawiam i dziękuję. :-)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania