Poprzednie częściZgiń, przepadnij - 1

Zgiń, przepadnij - 2

Kurde! Dlaczego tu tak śmierdzi? Co to jest? Połączenie zapachu benzyny i czegoś, czego nie miałam okazji nigdy spotkać. Czy ja się duszę? Tak, nie potrafię złapać tchu! Nie! To naprawdę koniec!

Nie. Jest ciemno, nie mogę umierać. Chyba że te wszystkie historie o światełku w tunelu to brednie. Zaraz… Coś uwiera mnie w nos. Chcę się podrapać, ale orientuję się, że mam związane ręce. Chwila… Podnoszę powieki i czuję, że rzęsy ocierają się o jakiś materiał. Ktoś mi założył opaskę na oczy! Moment… Ja nie leżę. Siedzę. Nie mogę ruszyć nogami! Są przywiązane do krzesła.

Gardło mi się ścisnęło. Cała drżę. Nawet smród już mi nie przeszkadza. Przez moją głowę przelatują najczarniejsze scenariusze.

Nagle słyszę pstryknięcie. Czerń przed oczami zmienia odcień na jaśniejszy. Ktoś się zbliża. Po krokach sądzę – w sumie nie wiem, czy słusznie – że to mężczyzna. Są one takie ciężkie, a odgłos lekko stłumiony. Wątpię, żeby kobieta tak chodziła.

Opaska zsuwa się z mojej twarzy. Dopada mnie rażące światło. Mrużę oczy i odruchowo chcę zakryć je ręką. No tak… Nie mogę. W końcu oswoiłam się trochę z jasnością. Widzę lampkę, biurko, za nim krzesło, ciemne ściany… Gdzie ja jestem? Przypominam sobie takie sceny z filmów. Związana osoba w jakimś pomieszczeniu – w ruderze na końcu świata – i przesłuchanie. Ale kto by chciał mnie przesłuchiwać?

Obok przechodzi ten ktoś, kto zdjął mi opaskę. To kobieta. A jednak! Dedukcja nigdy nie była moją mocną stroną.

Ona stoi, ja siedzę – i tak obserwujemy siebie nawzajem. Ona dokładnie lustruje mnie wzrokiem, ja również uważnie jej się przyglądam. Nie widzę nic dziwnego. Chociaż – oczy. Mam wrażenie, że ich nie ma. Niby coś wypełnia oczodoły, ale nie przypomina to rogówki, tęczówki i źrenicy. Jakaś czarna otchłań. Wydaje się, że może wchłonąć wszystko do swojego bezdennego wnętrza.

Czuję się niepewnie. Kobieta nic nie mówi; nie mam pojęcia, co robić.

– Dlaczego tu jestem? – w końcu pytam.

Ona przykłada palec do ust.

– Nie powinnam być w szpitalu?

– Jeszcze tam trafisz – odpowiada szeptem.

Te słowa wstrzymały mój oddech. Czy to groźba? Nic nie rozumiem. Dlaczego ona nie może mówić normalnie? Dlaczego nie mam żadnych obrażeń, choć uczestniczyłam w wypadku?

– Masz, ale odzyskasz je za chwilę.

Jej głos jest równie cichy jak przedtem. Kobieta zaczyna mnie trochę intrygować. Powinnam odczuwać jakiś lęk, skoro zna moje myśli, jednak ogarnia mnie spokój. Nie pamiętam, kiedy ostatnio mój oddech był tak wyregulowany.

– Potrzebujesz oczyszczenia – usłyszałam nagle.

Co?

– Masz w sobie dużo złych emocji. Nie możesz być taka. Całe życie uciekasz od tego, co jest celem, kwintesencją i skarbem. Ukrywasz się za maską kamiennego serca, pozbawionego iskry miłości…

Bla, bla, bla…

– A przecież samotność to przekleństwo! Nie daje prawdziwego szczęścia. Możesz mówić, że ci to nie przeszkadza, ale w głębi duszy odczuwasz pustkę. Nie zapełnisz jej sobą…

Czy ona może przestać biadolić?!

– Pożałujesz swej decyzji prędzej czy później… Wszystko słyszałam… To nie jest normalne, że nie potrafisz pokochać i dać komuś przepustki do swojego serca. Człowieka stworzono po to, aby okazywał uczucia…

Chętnie bym uciekła, ale oczywiście NIE MOGĘ! Nienawidzę pouczeń. Może kiedy zasnę, to się zamknie… Przynajmniej spróbuję zamknąć oczy.

– Przestań robić szopkę, proszę. Nic nie powiesz? Nie udawaj, że śpisz!

– Twoje gadanie nic nie zmieni – odpowiadam, ziewając. – Rozumiem jednak, że na to liczysz.

– Czy nie zmieni, to się okaże.

– Nic się nie okaże. Najwyżej zanudzisz mnie na śmierć – może będzie to najlepsza opcja? Jakoś nie ufam osobom, którym nie mogę spojrzeć w oczy.

– Nie ufasz nikomu. W tym tkwi twój problem. Udajesz, zamykasz się…

Znowu zaczyna.

Słyszę jakiś sygnał. Budzik? Moje wybawienie?

– Dobrze, koniec tłumaczeń. Za minutę wracasz – oznajmia kobieta.

– Gdzie? – Czuję, że dopada mnie lęk. Umiejscawia się w mojej klatce piersiowej i przyspiesza rytm serca.

– Na miejsce wypadku. Kończy się hipnosen. Kiedy się wybudzisz – zaczyna mówić wolniej – twoja twarda skorupa zniknie jak kamfora.

Jaka skorupa? Jaki hipnosen? O co chodzi? Kobieta znika, nie wiem nawet kiedy. Gaśnie lampka, ale za mną pojawia się światło. Znowu ogłusza mnie trąbienie i pisk opon. Nie mogę się ruszyć, tylko zamykam oczy.

***

Jakieś głosy krzyczą… Znowu jest jasno? Coś miga… Wyje syrena… O, ktoś mnie podnosi…

Następne częściZgiń, przepadnij - 3

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Paradise 25.02.2018
    Ciekawe, intrygujące, sprawiające, że chce się czytać dalej :) zostawiam 5 i będę obserwować :)
  • Dziękuję bardzo! Nie ukrywam mojego rumieńca na twarzy :)
  • Kim 26.02.2018
    Ciekawy koncept, ciąg dalszy zapowiada się obiecującą. Pierwsza część wydaje się lepsza, początek 2giej trochę się dłużył (nie kupuję tej 'refleksji' z początku) ale potem już bardzo git. Rzucę okiem na ciąg dalszy, jak sie pojawi. Pozdrawiam ;)
  • Canulas 26.02.2018
    Bardzo dobrze opisane.
    Nie zawiodłem się.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania