Zielona herbata #3
W końcu przerwa. Czuję się trochę przytłoczona. Jest bardzo dużo ludzi. Przebiegam wzrokiem po ich twarzach. Podchodzi do mnie dziewczyna z mojej klasy. Wydaje się być w porządku. Ma na imię Clara. Rozmawiamy chwilę. Przyłączają się do nas Nick, Erick, Pam i Daniell. Uśmiecham się to coś nowego. Już po kilku minutach rozmowy ich polubiłam. Przedstawili mi resztę klasy. Oczywiście poza wyjątkiem Silver i jej ,, poddanych ”. Bo je znałam i do od tej złej strony. Dlaczego ? Może dlatego, że nie miały tej dobrej strony. Wszystkie obłudne i tak samo zadufane. Ale nie chce o tym teraz myśleć.
- No właśnie i w końcu jak tu dotarłaś? – zapytała Clara
- Poszperałam trochę w necie i taki chłopak mi pomógł.
Tak , a właśnie nawet nie zdążyłam mu podziękować…
- Jane ? – zapytał Nick
Tak? – wyrwał mnie z zamyślenia
Jak to się w ogóle stało, że nie wiedziałaś gdzie szukać szkoły. Rodzice nie powiedzieli ci gdzie jest. Nie przyjechali tu nigdy z tobą?
Co ja mam im powiedzieć ? No pytam się sama siebie co?
Z niezręcznej sytuacji ratuje mnie dzwonek. Po kilku godzinach idziemy całą paczką na stołówkę. Zajmujemy duży stolik. Każdy stawia tackę pełną jedzenia.
- Nie mają tu czasem zielonej herbaty? – zapytałam
- Co ? – zdziwił się Erick. Kobieto ale ty masz wymagania.
Posłałam mu szczery uśmiech.
- Ja nie lubię oczywistości.
Wszyscy zajadaliśmy od kilku chwil.
- O Oliver! – zauważył chłopaka Erick
- Oliver! Oliver! – wołali go
Chłopak jednak w zgiełku i tłoku nie usłyszał ich wołania.
- Znacie go ? – zapytałam
- Jasne - odpowiedzieli niemal chórem
- A czemu pytasz ? - zapytała Daniell
- Bo to właśnie on pomógł mi dotrzeć do tej szkoły.
- Jane! Mogę cię prosić? – zapytała wychowawczyni – Pani Wiliams
Sorki zaraz wracam – powiedziałam
- Ej no Oliver hej ! – zobaczywszy chłopak krzyknęła Clara
Szatyn odwrócił się i podszedł do stolika.
- Smacznego – powiedział
- Dziękujemy , a ty co tak krążysz po tej stołówce, siadaj z nami – powiedział Nick
- Nie dzięki , a tak a propos to kto tutaj siedzi. Wskazał na puste krzesło, na którego oparciu wisiała damska torba.
- Jane ta nowa dziewczyna. Podobno jej pomogłeś.
- A tak nie ma o czym mówić. I jak fajna jest?
- Co twoja nowa bluza ? – zażartował Erick
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Nie nie o to mi chodzi. Chodzi o Jane ?
- No tak fajna , a to nie miałeś okazji się przekonać? - pytanie zadała Pam
- W zasadzie to nie
Tak jest fajna, ale ma dziwne nawyki… - zauważyła Daniell
Dlaczego? – zapytał Oliver
- Bo nie chce pić nic innego niż zielona herbata. Ludzie kto jej tu da zieloną herbatę
Oliver uśmiechną się. Po czym rzucił szybko.
- Muszę lecieć
Wróciłam ,a na stoliku stał kubek z napisem ,, Green tea ”
- Skąd wy to macie ?
- To nie my – oznajmił Erick
- A kto?
Nie uzyskałam odpowiedzi.
Ostatnie lekcje minęły całkiem szybko. Wyszłam ze szkoły. Pożegnałam się z nowo poznanymi i kierowałam się w stronę przystanku.
Na miejsce dotarłam dość szybko. Czekałam na autobus ciągle mając nadzieję, że pojawi się Oliver i podziękuję mu. Nic jednak z tego siedząc w autobusie myślałam o tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło. Z jednej strony ta matematyczna, Silver , ten dzisiejszy pech. Z drugiej nowo poznani znajomi , Oliver. Tak jest całkiem fajny.
Te myśli pozostały w mojej pamięci , a ja znów tam wracam. Otwieram drzwi. Mówię , że jestem. Szybko wbiegam na górę. Całkiem fajnie było i nawet się nie nudziłam.
Muszę odrobić lekcje. Po godzinnie jestem wolna. Mogę robić coś fajnego. Ale co... W ogóle nie wiem co. Tutaj nie ma co robić.
Schodzę po schodach. Po drodze mijam 10 latkę. Ma na imię Caroline. Jest w porządku.
- Widziałaś gdzieś Watsonową ?
- Tak , poszła do któregoś z pokoju. Ale nie wiem gdzie, musisz poczekać. - odpowiedziała
- Aha Dzięki
Caroline złapała się za brzuch i osunęła na ziemię.
- Caroline! Wszystko w porządku?! Co ci jest?!
- Ych nie wiem strasznie boli mnie brzuch – odpowiedziała z cieknącymi po policzkach łzami.
- Pomocy! Pomocy! – mój krzyk rozległ się po budynku
Zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej. Złapałam Caroline za nadgarstek. Jej puls był słabo wyczuwalny.
Nie wiedziałam o co chodzi. Bałam się o nią.
W końcu wyszła inna opiekunka. Klęknęła przy dziewczynie i kazała zadzwonić na pogotowie. Nagle pojawiła się Watsonowa
- Co się tu dzieje – spytała kierowniczka
Opiekunka opowiedziała jej , że dziewczyna wymaga pomocy lekarza
- Nie! Nie zgadzam się to przyniesie hańbę naszej placówce. Nie zgadzam się – odrzekła wrednym głosem
Krzyczałam, płakałam, ale to nie skutkowało. Zabrali ją do jej pokoju i kazali leżeć. Byłam taka zła. Nie pozwolili mi do niej wchodzić.
Wybiegłam stamtąd. Ze łzami w oczach szłam przed siebie nie wiem gdzie. Dlaczego? Co ja zrobiłam? Dlaczego moje życie musi być takie popieprzone…
Usiadłam na ławce w parku. Było po dwudziestej drugiej musiałam to wszystko przemyśleć. Usłyszałam za plecami jakieś kroki. Odwróciłam się i poczułam silne uderzenie w twarz.
Leżałam kilka minut. Otwieram oczy i widzę Silver. Tak to ona tą gembe rozpoznałabym wszędzie. Stała z jej przyjaciółeczkami i tymi dresami , których dzisiaj widziałam.
Silver powiedziała:
- No co się gapicie ? Chyba wicie co macie robić.
Krzyczałam, piszczałam, darłam się w niebogłosy. Oni zaczęli mnie rozbierać, dotykać…
Myślałam , że nie wytrzymam. To było obleśne, nie do opisania. Te szmaty stały i nagrywały to wszystko. Czułam się jak ścierwo z którym można zrobić wszystko. Rozpychałam się, kopałam ich. Podarli mi bluzkę. Czułam chłód bijący od ziemi. Nic poza tym … Przed oczami totalna ciemność. W końcu usłyszałam jej głos:
- Dobra idziemy!
Poczułam ulgę. To ostatnie co pamiętam. Strasznie bolała mnie głowa i zakrwawiona twarz. Nawet nie wiem czy mnie uderzyła. Myślałam ,że gorzej być nie może. A jednak tak bardzo się myliłam…
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania