Złota wagina
Polowania na czarownice, indeksy, cenzury lub impimatury, znane już były wtedy, gdy nasz osobliwy wódz kłusował pomiędzy plemnikami. Już wówczas, gdy w modzie było używanie stosów, szubienic i autodafe. Gdy nie istniało pojęcie wolności słowa i, nie daj Boże, wyznania.
Obrońcy z ideologicznymi widłami powstali później, w czasach, gdy ludziom zachciało się oddychać pełną piersią i kiedy zaczęto mniej ospale buntować się w sprawie kagańca.
*
Już za poprzednich rządów kurdupla, po wsiach i miastach snuli się dozorcy moralności w kieckach; co, wedle rozeznania tychże, było odstępstwem od kościelnych przwidzeń, lądowało w kotle dla niegrzecznych wampirów.
Gromady kołtunów wywijały jadaczkami pomstując na porno. W odwecie, zwolennicy wolności słowa przystąpili do ataku.
Tworząc kiczowate arcydzieła pod płaszczykiem sztuki, gębowali, że piszą, rzeźbią, czy pacykują obsceniczne kawałki z pobudek jakże szlachetnych, że w trosce i w imieniu entuzjastów nieskrępowanej sztuki, stawiają pomniki pozłacanych wagin: Mokrym Paniom będących odpowiedzią na symbole Matek Polek.
Otóż ponieważ aliści trudno stwierdzić, kto jest, a kto nie jest artystą, byle szmondak chełpi się nim być. I, co gorsza, ma rację, gdyż nie ma instrumentów jednoznacznie określających, co jest, a co już nie jest sztuką; kryteria są płynne, a przekraczanie jej granic należy do twórcy.
Wątek niezbędności poszukiwań można by ciągnąć do usranej śmierci, ale chyba warto byłoby spytać się swojego wewnętrznego głosu, czy niektóre poszukiwania otwierają cokolwiek? Inspirują kogokolwiek, prócz autora?
Pomnik złotej waginy stanął w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Po co? (wyborcza.pl)
Komentarze (37)
pozdrawiam serdecznie
"Co robi ta wagina? Ona odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest wagina na skalę naszych możliwości...
(...)co my robimy tą waginą? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to jest nasze, przez nas wykonane, i to nie jest nasze ostatnie słowo! I nikt nie ma prawa się przyczepić"
Swoją drogą mogę przygarnąć pomnik, nie wiem z czego jest wykonany, czy brać od uwagę skup złomu, czy raczej legowisko dla psa lub zwyczajnie wtaszczyć sobie do chałupy i wpatrywać się wieczorami, licząc na sny niezapomniane.
Grain lub ktoś inny już okrzyczał ten grzech.
Dziesiąty wers: "przwidzeń" domniemam brak y.
Na You Tube widziałem film /podobał mi się/ jak na ulicy rozdarte, opićkane farbą transaktywiszcza oblewały się własnym moczem z butelek. Można? Można.
Ale zaraz, bo wątek chyba tracę, zresztą jużem zapodał, co mi ta rzeźba pod Twoim chyba tekstem. Jest ona, czy jej nie ma, u mnie i tak nie ma żarówek na słupach, a żeby pochodzić po chodniku, muszę przejść parę kilometrów. Zaś barbarzyńska młodzież "orze" runo leśne kładami w weekendy i tak mnie grzybów pozbawia a podobno paliwo jest drogie.
Własnym moczem - kurdę, po pijaku to sobie nogawicę - tego - no, to się zdarza.
A z butelek można mieć szersze pole manewru.
Ja chyba mieszkam w innym kraju
Pozdr
Zrozumiałym jest natomiast, że zawsze się znajdą tacy, którzy wagin nie lubią. Boją się ich, dawno nie widzieli i są zazdrośni, albo też mają swoje i już się napatrzyły.
Tak sobie spekuluje?
W Bangkoku każda świątynia będąca obiektem kultu religijnego i jednocześnie atrakcją turystyczną sąsiaduje ze straganem, na których można kupić figurki rozmaitych postaci z drewna, gipsu, nawet kości słoniowej. Szpiczaste wieże, zdobione bogatą ornamentyką pagody, mnisi w żółtych toga ze zgolonymi głowami, a obok gąszcz fallusów, jednookich rozbójników, dumnie wznoszących błyszczące głowy ku niebu. Nikogo to nie dziwi, nikogo nie gorszy, nikt o tym nie pisze.
Autorowi polecam pracę fotografa Laury Dogsworth, ukazującej piękno waginek stu kobiet, a przede wszystkim wyjaśnienie: dlaczego ten projekt powstał.
Tutaj jest odnośnik:
https://www.theguardian.com/lifeandstyle/2019/feb/09/me-and-my-vulva-100-women-reveal-all-photographs
Z ostatniej chwili:
Nasza ukochana królowa nie żyje… Long Live the Queen! ???
?
* w żółtych togach
** fotografa Laury Dodsworth
Bangkok, czy jest jakieś niejawne połączenie z Soho, bo mam od lat wrażenie - mniejsza z tym.
Oburzenie tłumów, mnie to wisi, wesoło mi, wszyscy wkoło płaczą etc.
Yanko współczuję, że Twoim władcą jest pastuch, któremu słoma z gumiaków wystaje.
Królowa Elżbieta II to moja monarchini, matka, opiekunka; to ona zapewnia mi bezpieczną podróż po morzach i oceanach. Jedna królowa lepsza niż stu premierów i prezydentów, którzy przychodzą nie wiadomo skąd, okradają naród i są wykopywani. Królowa trwa na wieki, płynie w niej krew przodków, jest praprawnuczką Wiktorii, największej imperatorki w historii ludzkości. ?
Płacz ze mną mój bracie, bo gdyby nie brytyjskie imperium nie pisałbyś dziś: wagina, ale: pizda.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania