Zły duch (Wszystkie rozdziały)
Przepraszam jeśli nie poprawiłam kilku błędów ortograficznych. Miłego czytania ~Plama atramentu
Rozdział 1
W pokoiku, na dużym parapecie siedziała panienka, wyglądająca na sąsiednią posiadłość. Wydawać by się mogło, że czeka na ważnego gościa, ponieważ ubrana była niezwyczajnie i każdy szczegół jej ubrania był dopracowany i przemyślany, a kolory dobrane tak by uwydatniały jej urodę. Przez cały czas delikatnie kręciła włosy na paluszku, zatrzymała się dopiero gdy dostrzegła ruch drzwi domu naprzeciw.
Po chwili na ganek wyszedł piękny młodzieniec w nowym jesiennym płaszczu, eleganckim garniturze i lakierkach. W prawej ręce trzymał bukiecik czerwonych róż. Gdy panienka go ujrzała od razu na jej twarzy zawitał uśmiech, a w serduszku zrobiło się cieplej. Nagle młody panek podniósł wzrok ku górze i napotkawszy wzrok dziewczyny lekko się uśmiechnął i ruszył w kierunku drzwi do domu na wprost. W serduszku młodej panienki zaczęło wrzeć tak jak, tak jak wrze woda gdy spotka się z ciepłem ognia.
Panienka nie była jednak sama w pokoiku. Zaraz za nią w ciemnym kącie, blisko rzucającej cień szafy i z dala od lampki nocnej czaił się zły duch. Był ledwo zauważalny w cieniu, ponieważ sam nim był, a dostrzec na pierwszy rzut oka dało sie tylko jego czerwone jak krew oczy pozbawione źrenic. Powoli wyłonił sie z kąta i zbliżył swoje nienaturalnie długie ręce i dłonie do twarzy niczego nieświadomej dziewczyny zakrywając jej oczy, by nie dostrzegła jego prawdziwego oblicza.
- Ktoś ty? - zapytała przestraszona kuląc się w ciemności.
- Przyjaciel - odpowiedział, a sposób w jaki to zrobił można porównać do szumu wiatru, ponieważ zły duch w rzeczywistości nie miał zębów, a nawet ust. Miał za to gigantyczny, bardzo długi, ostry nos którym wyczuwał strach ofiary.
- Po co przychodzisz? - spytała panienka powoli uspokajając dudniące ze strachu serce.
- Porozmawiać.
- O czym chcesz rozmawiać? - dziewczyna była zdumiona odpowiedzią wiatru.
- Bardziej pragnę porozmawiać o tym młodym panku, który mieszka naprzeciw.
- Znam tego pana. Jest moim korepetytorem - odpowiedziała.
- Młodzieniec jest piękny, nieprawdaż?
- Prawda.
- Szkoda, że jego serce należy już do twojej siostry - na te słowa panienka pobladła ze strachu.
- Skąd...skąd to wiesz? - zapytała na powrót wystraszona, lecz jednocześnie ciekawa.
- Ja widze wszystko, nawet twoje złamane serce - teraz zły duch poczuł jak serce dziewczyny przyśpiesza jeszcze bardziej, ale już nie ze strachu, tylko rozpaczy. - Wiem, że ona na niego nie zasłużyła - powiedział.
- Nie.
- To ciebie powinien kochać - dodał.
- Mnie - duch otarł jednym ze swoich pokrzywionych, długich palców łzę spływającą po policzku panienki i odsłonił jej oczy rozpływając się w ciemności.
Nagły dźwięk otwieranych drzwi wyrwał dziewczynę z zamyślenia. W progu stanęła starsza kobieta, matka panienki.
- Córeczko! Co ty tutaj jeszcze robisz? Narzeczony twojej siostry pojawił się by zjeść z nami kolację. Zejdź i się przywitaj - panienka opuściła nogi na drewniane panele, wstała i poprawiając delikatnie włosy posłusznie wyszła za matką.
Na dole w jadalni przy długim, bogato zastawionym stole siedziała już starsza siostra panienki z narzeczonym, która gdy tylko zobaczyła dziewczynę od razu uśmiechnęła się i powiedziała:
- Siostrzyczko, zobacz kto mnie odwiedził.
- Dobry wieczór miły panie - przywitała się zawstydzona obecnością mężczyzny.
- Miło mi cię znów widzieć - odparł. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i usiadła naprzeciwko ukochanego. Obok młodej panienki, po tej samej stronie stołu usiadła jej matka, gospodyni domu, tym samym wszystkie miejsca przy stole były zajęte, a jednak w jadalni znajdował się ktoś jeszcze, niezapowiedziany gość. Zły duch obserwował domowników i gościa z cienia zza czerwonej firany w złote kwiaty, która była prawdopodobnie jedną z najdroższych rzeczy w tym domu.
Podczas kolacji panienka siedziała cicho, obserwując jak dorośli rozmawiają między sobą. Gdy tylko chciała włączyć się do rozmowy, matka karciła ją wzrokiem i wracała do snucia weselnych planów z narzeczonymi. Dziewczyna starała się nie słuchać jak jej siostra planuje swoją przyszłość z człowiekiem którego ona kochała. Próbowała okazywać brak zainteresowania i udawać obojętność, ale w środku tak bardzo grzeszyła. Gotował się wręcz z zazdrości. Panienka nie chciała patrzeć na młodzieńca siedzącego tuż przed nią, ale mężczyzna przyciągał jej wzrok bardziej, niż grawitacja przyciągała ją do ziemi. Tak więc wzrok młodej dziewczyny wędrował co jakiś czas ku młodemu pankowi i spotykał się z nim za każdym razem, ale tylko na krótką chwileczkę. Gdy przenosiła spojrzenie na inny obiekt od razu tęskniła do oczu ukochanego. Tak bardzo tęskniła za jego hipnotyzującym spojrzeniem. Tęskniła do szaleństwa.
Rozdział 2
Zazdrość. To było to co czuła panienka gdy weszła i schowała się w pokoiku. Usiadła pod parapetem, żeby nie patrzeć już więcej na młodzieńca, który wracał do domu naprzeciw. Jej umysł zadręczał się teraz tylko pytaniami. Dlaczego to nie ona jest na miejscu siostry? Przecież znała mężczyzne lepiej. Przyjaźniła się z nim od początku gimnazjum, a teraz on udzielał jej korepetycji. Pomyślała nawet, że życie potraktowało ją niesprawiedliwe. Cisza.
Wtem z cienia wysunęły się dwie nienaturalnie długie ręce, które po kilku chwilach objęły dłońmi twarz dziewczyny, sprawiając, że wzrok pozostawał ograniczony. Po kilku chwilach panienka nie widziała już nic. Zły duch przemówił:
- Twoja siostra nie jest dla niego wystarczająco dobra, prawda?
- Nie, nie jest...
- Nie zasłużyła na niego.
- Nie, nie zasłużyła.
- Ona nie da mu szczęścia.
- Nie, nie da.
- Jest bezużyteczna - powiedział nareszcie.-Bezużyteczni ludzie nie powinni istnieć, prawda? Na cóż są nieudacznicy? - spytał zaciskając palce na powiekach panienki jeszcze mocniej, tak by już nie dała rady się wyrwać. Dziewczyna nie odpowiedziała od razu, lecz zastanawiała się dłuższą chwilę.
- Ludzie tacy jak ona nie powinni żyć - wymamrotała w końcu bardzo cichutko, ale zły duch uśmiechnął się szyderczo. - Tacy zachłanni, podli, karmiący się czyimś nieszczęściem - wyrzuciła z siebie cały żal i urazę, już prawie zapominając o kim mówi.
- Dlaczego zatem nie wyświadczysz jej wiecznej przysługi? Przeto nie jest ona grzechem w jej przypadku - wtedy zły duch wypuścił twarz panienki z objęcia i ponownie rozpłynął się w ciemności zostawiając ją samą ze swoimi myślami. Dla młodej panienki świat się wtedy zatrzymał. Opierając się o zimną, szarą ścianę nie wiedziała już co myśleć. Doszła jednak do wniosku, że wiatr miał rację. Ona stała na drodze do jej szczęścia, a dziewczyna nie mogła tak tego zostawić. Chora z miłości, chora z cierpienia.
- Przysługa... - powiedziała sama do siebie.- Nic prostszego drogi wietrze.
Cisza...
Szloch...
Kap, kap, kap, kap...
W kuchni pod okienkiem znajdowała się drewniana szafka a w niej szufladka, zawsze zamknęta na kluczyk. Jednak dla młodej panienki nie trudno było uzyskać do niej dostęp. Szufladka bowiem była już stara, jak cała szafka, wystarczyło podważyć ją nożem od dołu i uderzyć o blat pięścią, a szufladka sama się wysuwała. Kluczyk nie był więc potrzebny. Gdy dziewczynie udało się po cichu otworzyć starą szufladkę uśmiechnęła się, na widok szklanego, brązowego słoiczka. Trutka na szczury wyglądała zupełnie jak kryształ soli, bardzo dobrze rozpuszczała się również w wodzie. Tak więc panienka przygotowała trzy filiżanki, jedną dla siebie, jedną dla korepetytora i jedną dla siostry, która rozmawiała właśnie teraz z młodym pankiem w saloniku, o tam, za drzwiami. Ustawiła filiżanki wraz z spodkami na srebrnej tacy. Do tej po środku włożyła ostrożnie odrobinę zawartości słoiczka, rzecz jasna używając łyżeczki, by samej nie doświadczyć skutków trucizny na skórze. Później inną łyżeczki użyła by wsypać do każdej filiżanki trochę zielonej herbaty. Na koniec zalała wszystko gorącą, ale nie wrzącą, wodą. Dziewczyna dodała do herbaty swojej siostry kostkę cukru dla niepoznaki.
- Gotowe - powiedziała sama do siebie uśmiechając się szeroko. Szklany słoiczek z trutką ukryła pod ubraniem, zamknęła szufladkę, podniosła tacę i wyszła.
W saloniku przy stoliku kawowym na drogiej, jasnoniebieskiej sofie siedziała siostra młodej panienki wraz z narzeczonym, który przyszedł by udzielić korepetycji dobrej przyjaciółce.
- Przygotowałam nam herbatę - powiedziała panienka przerywając rozmowę narzeczonym.- Siostrzyczko dla ciebie z cukrem, tak jak lubisz - dodała wskazując na środkową filiżankę z ciepłym napojem.
- Chyba chcesz, żebym nie zmieściła się we własną suknie ślubną droga siostro - zażartowała.
- Jest panienka aniołem - rzekł w odpowiedzi młody panek ignorując słowa narzeczonej. Dziewczyna zarumieniła się lekko i skierowała wzrok ku podłodze. Podniósł jedną z filiżanek, lecz zanim zdążył przysunąć ją do ust naczynie przechyliło się w jego dłoni i poleciało w dół wylewając całą zawartość na ręcznie robiony dywan. Mężczyzna szybko przeprosił zawstydzony, tymczasem panienka wróciła do kuchni po ścierkę, a kiedy wróciła o mało co jej serce nie przestało bić...
Było już za późno.
Młodzieniec właśnie przyłożył do ust filiżankę z herbatą, którą zaproponowała mu narzeczona. Upił kilka łyków i odwrócił się w stronę panienki. Ich oczy spotkały się ostatni raz... Rozbłysły tak mocno jak nigdy wcześniej i nie odrywały się od siebie, nie potrafiły.
Dziewczyna wyrwała się nagle spod uroku oczu ukochanego i w pośpiechu uciekła do swojej sypialni zostawiając siostrę i młodego pana w saloniku. Wbiegła po schodach na piętro i wpadła do pokoju zatrzaskując drzwi. Odwróciła się na pięcie i chwytając mocno za włosy rozglądała w panice po ciemnych kątach.
- Co żeś uczynił!? - krzyknęła wystraszona. - Powiedziałeś, że jesteś moim przyjacielem, jednak przyjaciele nie namawiają do grzechu! - z cienia za szafą wyłoniły się wreszcie nienaturalnie długie kończyny. Zły duch przemówił:
- Głupia... Nigdy nie powiedziałem, że jestem twoim przyjacielem... Jestem przyjacielem samego diabła - roześmiał się głośno, a jego śmiech brzmiał niczym rozpędzające się tornado.
- Nie... - powiedziała roztrzęsiona siadając powoli na podłodze. Wtedy z dołu dobiegł dźwięk pękającej porcelany.
Mężczyzna właśnie skonał.
Dziewczyna płakała i wyła z rozpaczy, bo właśnie zrozumiała, że zabiła swoją miłość. Otruła ją. Otruła człowieka, którego kochała.
- Nie płacz - powiedział zły duch ponownie udając czułość i zbliżył swoje dłonie do ubrania dziewczyny, po czym wyciągnął słoiczek z trucizną. - To jest lek na wszystkie twoje zmartwienia - dodał upuszczając słoiczek, który potoczył się pod kolana młodej dziewczyny. Panienka zaś spuściła wzrok gdy poczuła lekki dotyk zimnego szkła. Wyglądała i czuła się tragicznie, jej włosy były w nieładzie a twarz miała mokrą od łez, ale to nie miało znaczenia. Nie ocierając twarzy, drżącą dłonią powoli podniosła słoiczek z zimnej podłogi i nie zastanawiając się, ani chwili dłużej rzuciła nim o ziemię tak mocno, że rozpadł się na drobne, malutkie kawałeczki po całym pokoiku. Jego zawartość wysypała się na drewniane panele, a dziewczyna zebrała garść trujących kryształów prawą dłonią, kalecząc ją poważnie kawałkiem szkła.
- Przepraszam. Boże, wybacz mi - wyszeptała przez łzy i połknęła truciznę. Położyła się pod parapetem z którego miała zwyczaj obserwować sąsiedni dom. W jednej chwili poczuła potworny ból brzucha, a zaraz potem odeszły jej wszystkie siły. Powieki zrobiły się ciężkie, a obraz powoli się rozmazywał. Ostatnim co poczuła poza złamanym sercem, był koniec powietrza, taki nagły jakby zabrakło go na całym świecie. Powieki opadły na zawsze, oddech zatrzymał się, a serce przestało czuć...
Rozdział 3
Młody panek właśnie zakładał wyjściowy płaszcz. W jego sypialni panował nieład, wszędzie dookoła walały się książki i notatki, obok dywanu zastygał wylany na drewniane panele czarny atrament, lecz największy bałagan panował na biurku. Tam właśnie młodzieniec położył bukiecik z astrami dla jego narzeczonej, a obok niego kilka ułożonych w stosik kartek.
Każda z nich zawierała piękny wiersz dla pewnej kobiety, której imienia autor nie wymienił, lecz zawarty był w wierszach jej opis, a szczególnie wyróżniał się opis jej błyszczących oczu i pięknego charakteru. Mężczyzna opisywał również swoje uczucia i wielki żal, że zamiast ukochanej musi poślubić jej starszą siostrę.
Kiedy młodzieniec zapiął ostatni guzik, zabrał bukiecik z biurka i wyszedł z sypialni. Gdy opóścił dom i zszedł z ganku jego wzrok powędrował ku okienku na piętrze sąsiedniego domu, szukał w nim ukochanej, której jednak dziś nie dojrzał. Udał się więc pod drzwi domu na przeciw i grzecznie zapukał z nadzieją, że to siostra jego narzeczonej otworzy.
Nie zdawał sobię sprawy, że przez tą właśnie dziewczynę dziś zakończy swój żywot na zimnej podłodze tego domu.
Komentarze (3)
/Gotował się wręcz z zazdrości./ – gotowała się
/Przecież znała mężczyzne lepiej./ – mężczyznę
/że życie potraktowało ją niesprawiedliwe./ – niesprawiedliwie
/nareszcie.-Bezużyteczni ludzie nie/ – spacja
/do siebie.- Nic prostszego/ – spacja
/dla młodej panienki nie trudno było/ – nietrudno
/Ustawiła filiżanki wraz z spodkami/ – ze spodkami
/Później inną łyżeczki użyła by wsypać/ – innej łyżeczki
/rozmowę narzeczonym.- Siostrzyczko dla/ – spacja
/się we własną suknie ślubną droga/ – suknię
/pod drzwi domu na przeciw/ – naprzeciw
/sobię sprawy, że przez tą właśnie/ – tę właśnie
Masz problem dotyczący poprawności zapisu zdań dialogowych, przykład:
/- Mnie - duch otarł jednym ze swoich/ – powinno być:
– Mnie. – Duch otarł jednym ze swoich...
/Zejdź i się przywitaj - panienka opuściła nogi/
Zejdź i się przywitaj. – Panienka opuściła nogi...
Jest tego więcej. No i te nieszczęsne dywizy...
cul8r
Trochę niezręcznie mi brzmi to zdanie, bo:
czytając od razu nasuwa się panienka wyglądająca na znudzona; na nastolatkę itd... a tu na posiadłość. Może warto jakoś zmienić, np. spoglądająca, albo lustrująca?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania