Poprzednie częściZniewolona – prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Zniewolona cz. 3

Kurwa, co to ma być? – zaśmiałam się podświadomie, wyciągając z torby jaskrawoczerwoną, atłasową sukienkę. Od razu dało mi to do myślenia. Elegancka, ledwie zakrywająca dupę kreacja na ramiączkach, która znalazła się tu zapewne nie bez powodu, sprawiła, że teraz już zaczęłam poważnie zastanawiać się nad opcją „Marc”. Od zawsze uwielbiał, jak byłam schludnie i stylowo ubrana, nie zakrywając jednocześnie uroków swojego ciała. Czasem go nie rozumiałam. Był bardzo zazdrosny, często aż za bardzo, a z drugiej strony nie lubił, jak zakładałam coś skromnego. Tłumaczył się, że mam zbyt ładną figurę, aby owijać się jak mumia, zastrzegając tym samym, żebym uważała i nie przesadziła. „Specjalnie założyłaś, żeby kusić tych napaleńców” – gadał, widząc, jak faceci inwigilują mnie wzrokiem, choć sam przed wyjściem proponował, abym włożyła tą właśnie, a nie inną sukienkę. No pojeb. Na początku nie zwracałam na to uwagi, sądząc, że to po prostu czysta, męska zazdrość, a te nieoczekiwane zmiany zdania to tylko objaw choroby „Nie wiem, czego chcę”, na którą zapada coraz więcej facetów; gdy jednak sytuacja powtórzyła się drugi i trzeci raz, zaczęło mnie to niepokoić. Takie zachowanie zdecydowanie nie było normalne i coraz częściej wywoływało spekulacje, podejrzenia, a w końcu także lęk.

 

Zaintrygowana podniosłam do góry kieckę, aby dokładniej ją obejrzeć, zapomniawszy na sekundę, w jakim położeniu się znajduję.

– NIE! – Rozbrzmiał nagle ciężki, męski głos i zapaliło się jasne, oślepiające światło.

Wzdrygnęłam się zaskoczona i natychmiast przysłoniłam oczy, starając się jednocześnie zakryć swoje nagie ciało. Skąd to światło? Jarzyło się tak mocno, że nawet patrząc przez szpary między palcami, nie udało mi się niczego dojrzeć; miałam wrażenie, że gapi się na mnie stadionowy reflektor.

– NIE! – powtórzył głos.

Co jest, kurwa, jakiś pierdolony Big Brother? – zadrwiłam w myślach, coraz bardziej zagubiona w sytuacji. Humor mnie nie opuszczał, aczkolwiek teraz był już to śmiech przez łzy, a raczej przez strach. Nie miałam pojęcia, co się dzieje, po co to światło i gdzie jest ten cholerny głośnik i kamera?

Nagle blask zelżał, rozległ się głośny, nieprzyjemny huk i po mojej lewej stronie ukazał się otwór, a za nim oświetlone wnętrze. Zszokowana wybałuszyłam oczy, a następnie parsknęłam ironicznym półuśmieszkiem; to, co właśnie zobaczyłam, kompletnie pokręciło mi już w głowie. Łazienka, czy ktoś dałby wiarę?! Kurwa jego mać, wyłożona nieskazitelnie białymi, błyszczącymi kafelkami, pieprzona, ukryta tu, w ścianie jakiegoś zapyziałego bunkra łazienka!

– Torba! – Głos powrócił, tym razem jednak ostrzejszy, bardziej zdecydowany i oschły.

Ręce powoli zaczęły mi drżeć, i teraz już bynajmniej nie z zimna – obecnie od natłoku wrażeń zrobiło mi się cholernie gorąco. Podniosłam reklamówkę, przekręciłam do góry nogami i wywaliłam z niej zawartość. Wypadły jasnozielone dresowe spodnie, koszulka, bluza i czarne figi. Sraczkowaty dres? Co to za kolor? I gdzie jest stanik, skoro są gacie? – szydziłam, jakby ironia w jakiś niewytłumaczalny sposób stała się moim mechanizmem obronnym i miała w czymkolwiek pomóc, cokolwiek zmienić.

– Wiesz, co masz robić – rzekł Wielki Brat, po czym ze ściany obok wejścia do łazienki z niemiłym zgrzytem wysunęła się metalowa szuflada. O ja pierdolę, robiło się coraz ciekawiej.

Teraz byłam już kompletnie zdezorientowana. Zupełnie gładkie ściany nie posiadały jakichkolwiek śladów, które sugerowałyby, iż umieszczone są w nich jakieś skrytki, dlatego też stwierdzenie: "ostre zdziwko" byłoby w tym momencie dużym niedomówieniem. Zgłupiałam, nie wiedząc już, czy jestem w końcu ofiarą psychopaty, bohaterką kiepskiego reality show czy obiektem jakiegoś chorego eksperymentu. Gapiłam się na szufladę, bojąc się podejść, no i moja golizna… Po chwili jednak doszłam do wniosku, że przecież i tak już mnie wiedzieli, a zawartość skrytki warto sprawdzić.

Niepewnie wstałam, wciąż nieudolnie okrywając miejsca intymne i gdy tylko mój wzrok zdołał sięgnąć tego, co było w środku, uderzył mnie cudowny dreszcz podniecenia, a z zachwytu o mało nie podskoczyłam do góry. Zapalniczka! Widziałam małego, czerwonego Bic’a, jakże wspaniały widok! Od razu odruchowo spojrzałam w stronę reflektora, który dawał już normalną, delikatną poświatę, lecz zabrakło mi odwagi, aby się odezwać. Zresztą, co miałabym powiedzieć? Dziękuję? Ha, ha, dziękuję, dobre sobie. Nieważne, że siedzę w jakiejś mrocznej krypcie, nieważne, że co chwila w ścianach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawiają się jakieś dziury, nieważne, że jestem wystraszona, obolała i naga, najważniejsze, że mam ogień! Jestem, kurwa, dozgonnie wdzięczna!

Gdy już wystarczająco wyszydziłam teraźniejszość, podeszłam bliżej i ostrożnie sięgnęłam po przedmiot. Szybkim ruchem chwyciłam zapalniczkę i błyskawicznie zabrałam rękę, nie mogłam przecież wiedzieć, czy szuflada nagle się nie zamknie i nie pokaleczy mi palców. Po tym co zobaczyłam w ciągu ostatnich kilkunastu minut, mogłam spodziewać się już wszystkiego.

Ledwie tylko zdążyłam ścisnąć atrybut w dłoni, upewniając się, czy to aby nie sen, szuflada z hukiem zatrzasnęła się w ścianie. Przez świadomość „mocy” posiadanego sprzętu, głód nikotynowy stał się nagle bardzo silny, nie patrząc więc na nic, migiem znalazłam się przy paczce papierosów.

– NIE! – zagrzmiał typ.

Kurwa, znowu nie? O co chodzi? Dają mi zapalniczkę i nie pozwalają zapalić? Oblała mnie monstrualna fala irytacji, lecz i strachu, aczkolwiek chęć na fajkę była już tak silna, że nie patrząc na możliwe konsekwencje, szybko wsadziłam Westa w zęby.

– NIE! – powtórzył głos i nagle za ściany doszedł do mnie odgłos lejącej się wody.

Zdrętwiałam – kto ją odkręcił? Nadstawiłam ucha, zastygając w bezruchu, szarpana na przemian to chęcią na dymka, to posłuszeństwem wobec oczekiwań tego pojeba. Papieros aż parzył w palce, wiedziałam jednak, że jak nie zrobię tego, czego chce, nie dość, że mogę nie zapalić, to jeszcze gorzko tego pożałować. Choć szczerze mówiąc w tym momencie marzyłam, aby zajarać, nawet, jeśli miałabym dostać wpierdol.

Woda leciała nadal, dlatego z ciężkim sercem zdecydowałam się w końcu odłożyć używkę i pełna obaw, powoli, krok za kroczkiem ruszyłam w stronę łazienki. Bałam się jak jasna cholera.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • AlaOlaUla 14.12.2019
    Wiem, że masz taki, a nie inny styl. I wiem, że nie muszę czytać, jak mi się nie podoba. Ale na opowi zostały trzy osoby, ze mną.

    A nie podoba mi się. Jak już napisałam znam twój styl, który jest powtarzalny.

    Kurwa, chuj, pizda, jebie, tego jest za dużo. Sama używam bluzgów, ale nie w takim stopniu. Opko jest przeładowane bluzgami, a twoja bohaterka taka, jak inne bohaterowie u ciebie.

    Ale to opinia tylko jednej osoby. Na lolu na pewno wszyscy są zachwyceni.
  • Writer'sWife 14.12.2019
    Bluzgi są celowe, nie będę tłumaczyć tego po raz enty, a co do bohaterów to wątpię, jakie wnioski można wyciągnąć z tego, co opublikowałam na opowi. A co do Lola? Nie, nie są zachwyceni, mimo że kilka osób czyta powyższe. I tak, lubię Lola, tam przynajmniej (skoro sie już zdecydowało stworzyć portal DLA LUDZI) bierze się pod uwagę prośby i sugestie użytkowników, nie ma się na nich wyj... Szczerze to zastanawiałam się nad usunięciem tego konta, ale czuję, że to też nie będzie możliwe. Mam rację? No bo widząc dotychczasowy porządek...
    Komentarz oczywiście jak najbardziej biorę na klatę, są gusta i gusciki. Choć z drugiej strony od początku miałyśmy ze soba na pieńku, wiec pewnie zawsze będzie na nie, czego bym nie napisała, prawda? Pozdrawiam.
  • AlaOlaUla 15.12.2019
    Wiadomo, że są celowe. I znam dziewczyny, które tak mówią. I nie mają dwudziestu lat. I nie pochodzą z patologii. I nie mają zawodowego wykształcenia.

    Ale nie o to mi chodzi.
    Tylko o kopię kopii. Do słów: ale to już było.

    Anse między nami nie mają nic do rzeczy, nie idziemy na kawę, tylko rozmawiamy o towarze, który sprzedajesz.

    A pod inną nazwą sprzedajesz to samo.
    Jako czytelnik czuję się oszukana.

    Jasne, że mogę cię nie czytać, nie wypowiadać się, olać, bo kiedyś coś tam.
    Zauważ jednak, że to nie portal towarzyski.
    Jeżeli czytam prozę, to nie tylko dlatego, że lubię, ale dlatego, że sama chcę się czegoś nauczyć. A z tego, co pamiętam, to nieźle piszesz, problem w tym, że ciągle o tym samym.

    Jeśli ty, jako autor stoisz w miejscu, to ja, zarówno, jako czytelnik, ale i potencjalny przyszły (niedoszły) prozaik cofam się kilka kroków w tył.

    A wolałabym rozwijać się niż zwijać.

    Poza tym oczekiwania czytelnicze są bardzo wysokie, jak wiesz.

    No, i tyle.
  • Writer'sWife 15.12.2019
    Sprecyzuj swierdzenie: o tym samym".
  • Szeptucha 15.12.2019
    Polecam wywiad z prof. Bralczykiem, który ciekawie opowiada o przeklinaniu. ;)
    Dochodzę do wniosku, że z braku odpowiednich słów, używasz przekleństw. Po przeczytaniu tej części opowiadania nadal uważam Twoją bohaterkę za mało intrygującą. To, że jako autor wkładasz w jej myśli i usta tyle wulgaryzmów może świadczyć o tym, że brak Ci pomysłu, by odpowiednio ująć i przedstawić emocjonalność dziewczyny. Nie tędy droga. Jeśli myślisz poważnie o pisaniu, przemyśl to.
  • Writer'sWife 15.12.2019
    Spoko, przemyśle.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania