Żniwiarz — Prolog — 2/2 — Rodzina
Od wizyty lekarza minęło parę lat. Nie wykazała ona żadnej poważnej choroby płuc. Kaszel wywołało zwykłe przeziębienie, nie były nawet potrzebne specjalne leki czy wspomaganie organizmu zaklęciami. Jak powiedział lekarz:
„Wystarczy, że przez jakiś czas będzie pił zioła”.
Mimo to Arthur przez te kilka lat nie opuszczał terenu domostwa. Wszystko dzięki drugiej diagnozie. Chłopak nie był po prostu cichy i kulturalny, a niemy. A jako taki nie pasował do społeczeństwa. Jednak jego nie mogli po prostu się go pozbyć, w końcu był on ich synem. Nie mógł jednak cieszyć się szczęśliwym życiem. Poza jedzeniem, łóżkiem i piciem, nie miał nic. A przynajmniej nic od rodziców, gdyż regularnie wymykał się nocami z pokoju i podkradał im to, co chciał mieć dla siebie. A kiedy i tego zaczęło mu być mało, zakradał się do innych domów. Schowana pod łóżkiem, a z czasem i na strychu, kolekcja zdobytych tak przedmiotów obfitowała głównie w książki. Z nich też posiadł sztukę piśmiennictwa oraz czytania. A następnie kilka innych umiejętności.
Bardziej interesowały go jednak legendy i baśnie o wspaniałych magach czy wojownikach. Pragnął poznać cały świat na zewnątrz, a nie tylko parę domów skrytych pod całunem nocy. Za każdym razem, kiedy próbował uciec na zawsze, ogarniał go lęk. Przecież w gruncie rzeczy był chłystkiem, na dodatek niemym.
Sytuacja uległa poważnej zmianie, kiedy jedna z wypraw Arthura wyszła na jaw. Ojciec przyłapał go, kiedy ten wyskakiwał przez okno, po czym zbił do krwi. Ten, nie mogąc się poskarżyć czy krzyknąć, zacisnął zęby. Potem, wrzucony do pokoju, przepłakał całą noc.
Następnego dnia wziął te rzeczy, na których zależało mu najbardziej, po czym wyszedł. Na rodziców nawet nie spojrzał, a ci nawet nie próbowali go zatrzymać.
Notatka do czytelnika:
Wracanie do pisania jest złe. ;-; Mam wrażenie, że to gniot. Może od rozdziału pierwszego się rozkręcę. A tak poza tym to cześć.
Komentarze (11)
"rodziców, gdyż regularnie wymykał się nocami z pokoju i podkradał rodzicom" - rodzice x2
"Schowana pod łóżkiem, a z czasem i na strychu kolekcja" - ten fragment prosi się o przecinek po "strychu"
"Ten nie mogąc się poskarżyć czy nawet krzyknąć zacisnął zęby" - niezbędny przecinek po "krzyknąć", a ja dodałabym jeszcze po "ten"
"a Ci nawet nie próbowali go zatrzymać." - ci*
Nie wiem, czy to kwestia tego, że czasem siadam, czytam teksty i jestem wyjątkowo cięta, czy po prostu wyczułam tutaj znaczny spadek formy związany z długą przerwą w pisaniu u Ciebie? Często zdarzały Ci się powtórzenia, zbędne wtrącanie zaimków, niektóre zdania jakby się nie kleiły, widać było, że nie są tak płynne i swobodne jak kiedyś. Troszkę tak jakbyś za bardzo bał się powrotu i tego, jak zostaniesz oceniony. Na mnie ta część w porównaniu z pierwszą nie zrobiła wrażenia. Trzeba jednak jakoś poćwiczyć, więc Cię rozumiem :) Nie zniechęcaj się, bo szkoda by było, jakbyś pisania zaprzestał całkowicie, lubiłam część Twoich tekstów, które zdążyłam sobie przeczytać. Tutaj niewiele się właściwie dzieje, bardziej takie wprowadzenie czytelnika, co dość mnie dziwi, skoro to 2/3 część. I króciutka jest dosyć, chciałoby się więcej. No nic, trzymam za Ciebie kciuki (za Twoją wenę również) i czekam na kolejny rozdział :) Tutaj w ramach motywacji 3,5 czyli 4 :)
Cześć :) Smutna część, bardzo :( Nie dość, że chłopiec jest niemy, to traktują go jak niepotrzebny balast, to przykre :( Masz rację, widać spadek formy, ale dasz radę :) Dziś dam 4 i potraktuj to, jak kopniak w zadek i bierz się do roboty, koniec lenistwa :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania