Poprzednie częściZOŁZA

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

ZOŁZA II

Ja pierdole, ja pierdole, o ja pierdole. Czemu to się akurat mnie przytrafia?

Nie wierze. Why me? Why cruel world?

-Mania!! Marysia!!! Maryśka poczekaj! Co się stało? – Krzyczała biegnąca za mną Anka.

Nie miałam zamiaru jej teraz tego tłumaczyć, potrzebowałam tlenu, a raczej papierosa. A może i jednego, i drugiego. Gdy wyszłam na przed klub mocno się zaciągnęłam, mroźne powietrze wpadło głęboko do płuc. Odpaliłam papierosa i drugi raz porządnie się zaciągnęłam tym razem dymem. Kręciłam głową i jednocześnie uśmiechałam się pod nosem z przewrotności losu jaki mi gotowało życie.

Anka złapała mnie za ramie.

-Co się do kurwy nędzy stało?

-On się stał! To wszystko jego wina.

- Ale co? – Zapytała zdezorientowana Anka.

- To całe uczucie, te ciarki, to…. Boże nie rozumiesz?!

- O matko! Chcesz mi powiedzieć ze ten nieznajomy przystojniak rozpalił twoje zmysły.

- Wcale nie jest taki nieznajomy, to nasz nowy prawnik Teodor jakiś tam. Irlandczyk.

- Co ty pierdolisz?

- No właśnie. Co się kurwa ze mną dzieje?

- Oj kurczaczku. – Anka podeszła do mnie by mocno się przytulić.

- Nie mów tak do mnie – warknęłam przez zęby.

- Jak to nie wiesz co się dzieje? To pożądanie.

- Zamknij się. Dobrze ci radzę.

- Przecież to nic strasznego.

- Anka, my będziemy RAZEM pracować. Jak to nic strasznego? Przecież wiesz, że ludzie z pracy są poza zasięgiem.

- No fakt, to jest już problem.

- Kurwa. A już myślałam, że ktoś…? Z kimś…? Mogłabym…

- Faktycznie chujowo.

- Jebać to. Wracajmy, bo jest strasznie zimno, a ja muszę się napić.

Wróciłyśmy do klubu. Panowie stali słuchając roześmianego Borysa rzewnie opowiadającego jakąś zabawną historię. Antek śmiał się do rozpuku. Koło młodych panów przyklejone do ramion były dwie wysokie skąpo ubrane dziewczyny. No cóż. Teodor szybko zapomniał o naszym tańcu. Najwyraźniej dla niego nie był aż tak gorący jak dla mnie. W końcu na nowo rozpalił moje zmysły do czerwoności. Gdy tylko Borys nas dostrzegł rozłożył szeroko ręce mówiąc.

- Witaj przyszła niedoszła żono.

Jedna z czarnul skrzywiła się znacząco. Nie przejęłam się nią zbytnio i wpadłam w objęcia starszego Pana.

- Witaj nieznajomy przystojniaku. Miło cię widzieć.

- Dziękuję, że mnie zaszczyciłaś swoją obecnością. Ten klub bez Ciebie wyglądał jakoś pusto

– Ty wiesz, jak komplementować kobietę. Co?

Puściłam do niego oczko, w odpowiedzi Borys uśmiechnął się szeroko. Szczelnie objął mnie w talii i przesunął na swoją prawą stronę. Wskazałam ręką w stronę mojej przyjaciółkę.

- Popatrz kogo Ci przyprowadziłam.

Anka podeszła do nas.

- Witaj moja muzo! Nie mogłem się Ciebie doczekać.

Anka wpadła mu w objęcia. Delikatnie się odsunęłam, jednak Borys nie chciał mnie wypuścić z żelaznego uścisku.

- Ja też jestem zaszczycona – odpowiedziała przyjaciółka.

Przesunął ją na lewą stronę swojego ciała. Przerzucił wzrokiem pomiędzy nami.

- Pamiętajcie, że jesteście tu zawsze mile widziane. Moje dziewczyny.

Wymieniliśmy wszyscy spojrzenia. Na chwilę zatrzymałam wzrok na Teodorze. Widać nie był zainteresowany za bardzo swoją nową towarzyszką. Dziewczyna nie wydawała się zbyt skomplikowana. Wiadomym było jak dziś zakończy się jej noc. Oderwałam się od Borysa i podeszłam do baru. Zamówiłam nam kolejne drinki i sok oczywiście dla Anki. Ktoś musi odwieźć mnie do domu. Borys w tym czasie porozmawiał z Anką o rewitalizacji klubu. Przekonywał ją, że jest jego jedynym ratunkiem, bo wszyscy projektanci doprowadzają go do szewskiej pasji. Dziewczynie płonęły oczy, była szczęśliwa z propozycji Borysa, widać było, że aż się trzęsie ze szczęścia. Jednak twardo negocjowała z Borysem warunki współpracy. Szybko dokończyłam drinka i podeszłam do niej. Złapałam w pasie i zapytałam się.

- To co już wszystko obgadane?

Anka spojrzała na mnie wymownie.

- Ale Jesteś łatwa – dodałam pokazując jej język.

Dała mi kuksańca w ramię. Wszyscy troje roześmialiśmy się. Towarzystwo zaczęło rozmawiać o jakiś interesach. Borys ewidentnie miał jakąś sprawę do Antka i Teodora. Poklepałam Borysa po klapie marynarki i powiedziałam, że idę potańczyć. Skinął głową i szepnął do ucha „Leć, leć później Cię znajdę”.

Odeszłam z koleżanką kręcąc biodrami w rytm muzyki. Odwróciłam głowę i powiedziałam

- No ja myślę.

Na parkiecie szalałyśmy jak nastolatki. Jak zawsze zresztą. Uwielbiam takie wieczory jak ten. Anka skakała ze szczęścia a ja postanowiłam sprawdzić czy ktoś jeszcze może rozpalić moje pożądanie. Szybko jednak znudziłam się i machnęłam głową do Anki „Idziemy do baru”. Dziewczyna tylko pokiwała głową i ruszyła za mną tanecznym krokiem. Nie podeszłyśmy jednak do baru. W korytarzu Anka szarpnęła mnie za rękę i skierowała nas w stronę wyjścia. Miała ochotę zapalić kolejnego papierosa. Nie będę się z nią kłócić. Po powrocie do klubu przy barze obok Borysa stał Krystek, nasz znajomy Dj. Właśnie rozmawiał z Antkiem na temat jakiegoś festiwalu a Teodor zasłuchany pił bursztynowy płyn. Podeszłam do Krystka od tyłu. Oplotłam swoje dłonie w jego pasie. Od razu mnie rozpoznał.

- Hej ślicznotko, jak się masz Mała Mi? Dawno Cię u nas nie było.

- Skąd wiedziałeś, że to ja?

Wyjrzałam za jego pleców. Chłopak odwrócił się nie wychodząc z mojego objęcia.

-Tego dotyku się nie zapomina.

Uśmiechnął się do mnie szeroko i ucałował mój policzek.

- Boże nie myślałam, że Cię nim tak skrzywdzę? – Skwitowałam rozbawiona

- Szalejesz dziś?

- Tak się składa, że mam bardzo dobry dzień, a tak naprawdę wieczór. Napijesz się ze mną?

- Zawsze. Kto by Ci odmówił?

Zamówiliśmy sobie po szocie, stuknęliśmy się kieliszkami i szybko wypiliśmy płyn.

- Grasz dziś czy jesteś w klubie prywatnie? - Zapytałam.

- No właśnie zaczynam zmianę.

- To dobrze puścisz coś dla mnie?

- Mam dla Ciebie przygotowaną składankę. Na pewno rozpoznasz, które utwory są wyłącznie dla Ciebie.

W tym momencie rozdzielił nas Borys.

- Zanim zaczniesz puszczać jej te swoje miłosne serenady. Bądź tak uprzejmy i pozwól mi z nią zatańczyć. Puść coś w moim klimacie.

- Jasna sprawa szefie.

Krystek zabrał swoje rzeczy, skrzyneczkę piwa i pobiegł za konsole. Gdy on się rozgaszczał na stanowisku pracy, wypiliśmy jeszcze po jednym szocie. Borys wziął mnie pod rękę i poprowadził w stronę parkietu. Jak tylko na niego weszliśmy tłum delikatnie się rozstąpił, to się nazywa respekt. Wszyscy wiedzą kto tutaj jest królem. Krystek dostrzegł nas za konsolety i zaczął grać Pulp Fiction. Kultowy kawałek ze sceny tańca John Travolty i Umy Thurman. Zaczęliśmy naśladować bohaterów filmu w ich dziwne pozy. Śmialiśmy się przy tym co niemiara razem z wianuszkiem obserwujących nas przyjaciół. Po pląsach Borys pocałował mnie w dłoń jak prawdziwy dżentelmen. Złapał tańczącą nieopodal kobietę i już go nie było. Krystek powitał zebrany tłum, na zakończenie puścił dedykacje „Dziś gramy dla wszystkich kobiet które wracają do gry”. W tym momencie puścił remix 50 centa i Bee Gees – I stil Alvie.

 

TEO.

 

Cała sytuacja zaczyna mnie nieźle wkurwiać. Ta złośnica okazuje się duszą towarzystwa. I wcale a wcale nie podoba mi się sposób w jaki patrzą na nią inni mężczyźni. Nie jestem zazdrosny, po prostu to ja chcę ją zaliczyć. Znaczy mój kolega rosnący w spodniach chętnie się z nią zapozna. Szczególnie gdy wywiera na nim takie wrażenie. Jak tylko Marysia pojawi się w zasięgu mojego wzroku. A jak na razie przed oczami mam tylko obraz jej i tego pseudo DJ-a, obściskujących się przy barze, szepczących sobie coś do uszka. Kurwa, Chcę, nie ja muszę, sprawdzić czy w łóżku jest tak samo gibka i zmysłowa jak w tańcu. Muszę rozegrać to bardzo delikatnie. Tak by jej nie urazić a zaliczyć i tak by Antek nie boczył się na mnie zbyt długo za przelecenie jego, jak to sam ujął, „siostry”. Ta myśl zaprzątała mi spokój w głowie. Na szczęście wszyscy ruszyliśmy na parkiet. Mania razem z koleżanką szalały na parkiecie. Od dawna nie widziałem tak bawiących się kobiet. Uśmiech sam wychodził na twarz. Na moje nieszczęście czarna Barbie nie do końca prawidłowo odczytywała moje intencje i coraz zaborczej okazywała swoje zainteresowanie moją osobą. Próbowałem ją rozluźnić, wprowadzić w odpowiedni rytm, zakołysać biodrami. Złapałem za nie, niestety były zimne i kościste. Zacząłem naprowadzać ją na właściwy dla mnie rytm. Dziewczyna miała swój schemat tańca i w żadnym razie nie miała zamiaru zmienić wyuczonego układu. W tym czasie Mania wywijała krągłym tyłkiem i świeciła cyckami tuż przed nami tańcząc z jakimś nieznajomym kolesiem. Widać było, że jej się to podoba a koleś wcale nie był najgorszym tancerzem. Zwinnie ją obracał wokół osi, przekładał ręce i pozwalał na swobodę w układzie. Zmienił się rytm a Marysia spojrzała na Antka, ten męcząc się równie mocno co ja, kiwnął w jej stronę z niemym pytaniem „NO CO??”. Mania wzruszyła tylko ramionami. Z głośników poleciała składanka utworów z filmu Greesse. Kobieta wijąc biodrami wyciągnęła rękę w kierunku Antka i przywołała go do siebie kiwnięciem palca. Wiem, że mój przyjaciel jest świetnym tancerzem, sprawnie obracał dziewczyną. Przy kawałku „You are all what I need” Antek przyciągnął ją mocno do siebie. Zetknęli się lędźwiami i zaczął nimi niestosownie kręcić. Mania nie była mu dłużna w tym geście. Zacisnąłem mocno pięści. Gdy zaczęli bujać się do słynnego U…U...U... nie wytrzymałem. Musiałem do niej podejść. Niestety czarna Barbie miała inny plan. Twardo stanęła mi na drodze do obiektu mojego podążania. Nie przejąłem się nią za specjalnie, pewnie ręką odsunąłem dziewczynę i ruszyłem przed siebie. Gdy dotarłem do rozbawionej pary nastąpiło płynne przejście kawałków i zwrot o 180 stopni. Z rock’n’rola jakimś dziwnym sposobem do utworu Tymka – „Anioły i demony”. Złapałem kobietę za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. Ciasno objąłem w tali i szeroko się uśmiechnąłem. Widziałem, jak strzela we mnie piorunami złości z oczu. Zrobiła twardą minę. Podjąłem wyzwanie, to się teraz zabawimy. Zacząłem delikatnie kręcić biodrami i zrobiłem pierwszy krok. Niechętnie ruszyła nogą. Nie będzie mi ułatwiała sprawy. Na szczęście wiedziałem, jak sobie poradzić. Dzięki mamo za lekcje tańca. Szarpnąłem ją za włosy i odchyliłem głowę do tyłu. Musiała na mnie spojrzeć puściłem włosy i zniżyłem się twarzą na wysokość jej oczu. Ponowiłem próbę, zakręciłem biodrem i zrobiłem krok. Złośnica podjęła narzucone jej zaproszenie do tańca. Po chwili zsynchronizowaliśmy ruchy i zaczęliśmy ponownie się kleić do siebie. Z głośnika poleciał ponownie Tymek i jego „Język ciała”. Nie wiem czy to ta kobieta czy atmosfera w klubie tak podniosła temperaturę, ale było naprawdę gorąco. Nasze lędźwie nie odrywały się od siebie nawet na moment, nawet jak Mania sprawnym ruchem obróciła się do mnie tyłem. Moje dłonie mogły teraz swobodnie pieścić jej brzuch i nie powiem, że przypadkowo muskać piersi. W pewnym momencie dziewczyna pochyliła się do przodu, mocno wypięła pośladki, przerzuciła włosy na jedną stronę i zatrzęsła nimi przy rozporku. Mieszkający tam przyjaciel zareagował momentalnie. Tego się nie spodziewałem. Od początku w moich bokserkach było ciasno, ale po tym ruchu muszę uważać by sam nie wyskoczył. Złapałem ją za ramie i pociągnąłem do siebie. Sprawnie się wywinęła i odeszła na kilka kroków. Zaczęła zmysłowy taniec ku uciesze moich oczu w rytmie „Let me think about it”. Co chwilę podchodziła do mnie, zachęcała do podążania za nią a potem odwracała się bez zainteresowania. Podeszła do niej Anka zaczęła z nią tańczyć. To było naprawdę majestatyczne, dwie piękne kobiety ocierające się o siebie swoimi ciałami. Chciałem zostać, ale musiałem skorzystać z toalety. Potrafię dużo wytrzymać, ale od dawna mój fiut nie był aż tak twardy. Zostawiłem bawiące się dziewczyny w rytmie Guen Stefani „What you waiting for” i udałem się do kibla by zwalić konia. Powinno pójść szybko, bo jestem przebodźcowany. Wpadłem do kabiny i zacząłem delikatnie nie zważając na nic. Usłyszałem delikatne pomruki w sąsiedniej kabinie. O tak, tego mi trzeba, jeszcze większej stymulacji. Niestety odezwał się facet i wytrącił mnie z uniesienia swoim „Dajesz mała”. Dziewczyna głośno zamruczała i zamlaskała. Zaraz znałem ten głos. Skoro ja nie mogę dojść to on też nie dojdzie. Warknąłem

- Zamknij japę Antek, daj dziewczynie pracować.

- Teo? – Zapytał - Sam przyszedłeś?

- Nie kurwa z kopciuszkiem, żeby umył kibel - syknąłem w złości.

Usłyszałem szelest w sąsiedniej kabinie a potem cichy głos przyjaciela. „No leć do niego, nie pożałujesz”. Chwilę później drzwi kabiny szeroko się otworzyły. Stanąłem twarzą w twarz z starszą zadbaną kobietą o świetnej figurze i sztucznych cycka w rozmiarze DD.

-Poznaj moje dobre serce – krzyknął kolega.

Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem. Zatrzymała spojrzenie na stojącym kutasie. Z lubością oblizała usta i padła na kolana. Bez zbędnych ceregieli zabrała się do roboty. Jęknąłem głośno.

 

Pół godziny później wyszedłem z przyjacielem z klubowej toalety. Zadowolony i zrelaksowany. Całe ciśnienie wywołane przez Manie znalazło ujście w ustach tej nieznajomej, bardzo doświadczonej kobiety. Podeszliśmy do baru i jak stali bywalcy klepnąłem w ladę dwa razy dłonią. Barman szybko nalał nam dwie szklaneczki Johnego z lodem. Rozejrzałem się rozbawiony po wnętrzu i cały syf, który wyrzuciłem z siebie znów powrócił. Po drugiej stronie siedziała Marysia ze swoją koleżanką Anką w towarzystwie pięciu rosłych facetów. Jeden z nich stanowczo za blisko kręcił się koło niej i nie potrafił utrzymać łap przy sobie. Drugi zagadywał ją i często nachylał się do ucha jednocześnie zaglądając w dekolt. Zagotowałem się od środka. Antek zauważył moje zdenerwowanie i podążył wzrokiem w kierunku grupki rozbawionych. Kurwa nie było mnie pół godziny. Pół godziny spuściłem ją z oczu i stado wygłodniałych wilków zaczęło zasadzkę.

- Zostaw ją, poradzi sobie.

- Antek zaraz jeden z nich wciągnie ją do auta i zabierze na długą przejażdżkę.

- Widziałem to milion razy, każdy z nich obejdzie się smakiem.

Antek zapatrzył się na towarzystwo. Przyjacielowi ten widok również się nie podobał. Uderzyłem w czuły punkt kolegi. Wiedziałem, że zareaguje. W końcu Mania jest bliska jego sercu. Wychylił drinka jednym haustem i ruszył w stronę zgromadzenia. Głośno i dosadnie zaczął:

- Mania kochanie, chyba ci wystarczy?

- Nie będziesz mi mówił, jak mam pić. – Odpowiedziała mu butnie i wychyliła kolejnego szota. – Poza tym skarbie, to nie ty mnie dziś odwozisz do domu.

Koleś, który stanął za nią, objął ją niestosownie w pasie. Przysunął do siebie i powiedział

- Powiedz tylko słowo a zabiorę Cię, dokąd tylko zechcesz – puścił oczko do kumpli. Co za gnój.

Mania złapała go za rękę i poprowadziła przed siebie. Zmrużyła kusząco oczy, oblizała usta, przetarła je palcem. Facet nachylił się nad nią a jego ręka powędrowała od kolana po udo wsuwając się pod sukienkę.

- Nie obraź się przystojniaku, ale gramy do tej samej bramki.

Mania złapała rękę mężczyzny i odsunęła go od siebie. Wyciągnęła dłoń w kierunku Anki. Ta śmiejąc się szeroko podeszła do dziewczyny. Rozchyliła jej uda, wsunęła się pomiędzy nie, przytuliła się do torsu Marysi i delikatnie pocałowała ją w usta.

- Już się nakręciłaś? Możemy wracać do domu? Chcę cię rozebrać i położyć do łóżka.

Mania zgarnęła zabłąkany włos z czoła koleżanki, przygryzła wargę i pokiwała twierdząco. Anka wywinęła się z objęć koleżanki, zebrała torebki i kurtki za baru, objęła Marysię w pasie i ruszyły w stronę drzwi. Na odchodne Mania krzyknęła:

- Leter Beaches.

I zniknęły w korytarzu pozostawiają oniemiałych mężczyzn przy barze.

Antek pokręcił głową i powiedział:

- A nie mówiłem. Choć stary, trzeba znaleźć te dwie czarne Barbie. Ktoś powinien utulić mnie do snu.

Impreza się skończyła, czas wracać do domu.

 

MANIA

Nienawidzę poniedziałków. Szczególnie tych po intensywnym weekendzie. W sobotę o 5:00 obudził mnie potworny kac. Całe szczęście, że Anka weszła ze mną do domu. Zaprowadziła do mojej prywatnej łazienki i przeszła rytuał „pijanej dobrej nocki”. Wstyd. Niestety mój organizm jest tak skonstruowany, że wypity alkohol trzeba przepalić. Więc w sobotę o 5:00 rano ubrałam się w dres i zabrałam Leona na poranne bieganie. Czułam, jak promile parują przez skórę z każdym przebytym kilometrem. Gdy wróciłam do domu po kacu nie było śladu. Za to przyniosłam świeże bułeczki z piekarni. Posprzątałam w domu, zrobiłam śniadanie dla zakochanych nastolatków i obiad, na którym oczywiście gościem specjalnym był Marek. Na wieczór umówiłam się z Adą i Dominikiem. Adę a tak naprawdę Adama poznałam lata temu. Jeszcze jak moje dzieci chodziły do podstawówki a Rafał był głową rodziny. W miarę jak dzieciaki zaczęły rosnąć miałam coraz więcej czasu wolnego wieczorami. Wymyśliłam sobie, że zacznę ćwiczyć, ale nie na siłowni jak każdy. Ja chciałam spalać tłuszcz nie myśląc o ćwiczeniach, które wykonywałam. Dlatego zapisałam się na Zumbę, którą Adam, jeszcze mężczyzna, prowadził w GOK-u. Już w tedy był zmanierowanym chłopcem. Szczupły, wysoki, bardzo przystojny, opalony i doskonale ruszający się trener tańca. O tym, że prowadzi lekcje tańca dowiedziałam się szukając kursu dla dzieciaków. Po jednej z szkolnych potańcówek na których dzieciaki chaotycznie się ruszały albo podpierały ścianę postanowiłam, że trzeba ich nauczyć absolutnych podstaw. Na początku traktowały to jak karę, chodziłam z nimi na każde zajęcia. Trwało to prawie dwa lata. Dzieciaki się znudziły a ja zostałam. W tym czasie Adam przechodził niesamowitą przemianę. Zapuścił włosy, zaczął się malować, miał zrobiony doskonały manicure w odważnym kolorze. Pewnego wieczoru po zajęciach podeszłam do niego i zapytałam się czy ma ochotę na kawę i ciastko, bo ja po takim wysiłku potrzebuje cukru. Zgodził się, poszliśmy do pobliskiej kawiarni i przegadaliśmy kilka godzin. Na koniec zapytałam się czy mogę mówić do niego ADA i używać żeńskich przedrostków. Po prostu będzie mi łatwiej. Od tamtej pory stałyśmy się psia psi. Z Dominikiem poznał mnie mój brat Darek. On w przeciwieństwie do mnie jak by mógł zamieszkałby w siłowni. Gdy miałam najgłębszy dołek emocjonalny w życiu – ten pierwszy, gdy dowiedziałam się że Rafał poszedł w bok z naszą wspólną znajomą - przyjechał do mnie i wyciągnął mnie na siłownie. Kazał bić w worek, stał nade mną i krzyczałbym wykonała ćwiczenie, jeszcze jedną serie, przebiegła jeszcze jeden kilometr. Tak mnie mordował, ale tego mi było trzeba. Dzięki temu nie myślałam o całym bagnie, które na mnie się zwaliło. Dominik zaproponował mi kurs samoobrony. Niby taki twardziel a ma takie miękkie serce. To czysty przykład kulturysty. Jest wielki, Koks 2na2, wytatuowany chyba wszędzie. Każdy mięsień jego ciała wyrzeźbiony do perfekcji. Zabójczo przystojny. Chodzący pieprzony ideał. Tyko, że bardziej kręcą go chłopcy, choć maił parę przygód z dziewczynami. Anyway, tak się zaczęła nasza znajomość. Z każdą godziną spędzoną na siłowni coraz lepiej się poznawaliśmy, przeżywaliśmy swoje bóle nawzajem i cieszyliśmy się nawet z małych sukcesów. W tym czasie Fabian przechodził kryzys wieku młodzieńczego. Coraz częściej przychodził poobijany ze szkoły. Gdy któregoś wieczoru wrócił z przetrąconym nosem powiedziałam dość. Zabrałam go do Dominika i tam został. Zaczął tak jak ja od samoobrony, potem się wkręcił i zaczął trenować sztuki walki. Już nie przychodził poobijany. Potem na zajęcia wyciągnęłam Nadie. Wpadłam w panikę na myśl, że moja dziewczynka będzie sama jeździła autobusem do szkoły, wałęsała się po mieście zupełnie bezbronna. Kazałam jej chodzić, dopóki nie pokona Fabiana. Przeszła karnie cały kurs i powiedziała dość. To nie jej bajka. Taka przynajmniej jest amatorska wersja naszego życia. Gdyby puścić wersję profesjonalną nikt nie chciałby się z nami spotykać. Jesteśmy bardziej jak rodzina Adamsów. Jak ta dwójka znajomych spotkała się? To bardzo proste. Dominik miał niewykorzystane piętro, które zamierzał wynająć komuś z branży pokrewnej siłowni. A Ada na tyle zgromadziła liczne grono wyznawców, że potrzebowała większej przestrzeni by rozkręcić Szkołę Tańca. Nie ukrywałam przed nimi kim są i czym się zajmują. Umówiłam ich na biznesowe spotkanie i tyle wystarczyło. Wpadli sobie w oko i każde z nich znalazło swojego amatora. Ada dostała mężczyznę, który będzie ją akceptował i wspierał, a Dominik znalazł w końcu swoją dziewczynę z jajami.

Każdy wieczór z nimi to czysta przyjemność. Ada stała się prawdziwą kobietą. Doskonale wypracowała gesty, zachowania i odzywki. Przeszła niesamowitą transformację. Zrobiła sobie rzęsy, paznokcie, usta i cycki. To super laska, taka 15 na 10. Nie skończyło się jedynie na kolacji i pogaduchach. Wypiłyśmy o kieliszek za dużo. Przez to w niedziele również obudziłam się około 6:00 rano i musiałam spalić alkohol. Powtórka z rozrywki.

Teraz siedziałam za biurkiem w swoim gabinecie i cierpiałam katusze z powodu niewyspania. Karolina przyniosła mi duży kubek kawy, aspirynę i szklankę wody z cytryną. Na biurko rzuciła teczkę akt Teodora.

- Co to jest?

- Teczka, o którą prosiłaś jakiś czas temu.

- I po co mi ona.

- Pomyślałam, że będziesz chciała wiedzieć z kim będziesz współpracować.

Wzięłam do ręki teczkę, uchyliłam ją, przywitało mnie zdjęcie przystojnego, uśmiechniętego mężczyzny.

- Dobra, zostaw ją – powiedziałam zrezygnowana.

- Umówiłam ci spotkanie z prawnikiem na 11:00, potem lunch pewnie z Antkiem, po południu masz spotkanie z działem.

- Aaaa… nie masz dla mnie litości.

- Przestań się mazać. Już dawno Ci mówiłam, że jesteś za stara na takie ekscesy.

- Małpa.

- Uważaj ta małpa kupuje ci ciuchy.

- Mówiąc o tym. Mam do Ciebie prośbę. Wiesz, że zbliża się impreza świąteczna.

Karolina klapnęła na fotelu.

- Wiem, i co potrzebujesz pomocy małpy?

- Przepraszam za małpę, ale tak potrzebuje twojej pomocy. Poza tym, jeśli zostawisz to w moich rękach przyjdę na imprezę w dresie.

- No fucking way. Za kogo się przebierasz?

- Za królową lodu.

- Cooo? Oszalałaś. Nie ma lepszych księżniczek do wyboru?

- Dla mnie nie ma. Jeśli Ci to pomoże możesz mówić, że będę Elzą z Krainy Lodu.

- To już lepiej.

- W weekend poszperałam trochę w internecie i pomyślałam, że….

Złapałam za telefon i pokazałam jej kilka screanów sukienek i butów.

- Co o tym myślisz?

- Wyrobiłaś się. Naprawdę zaczynam obawiać się o swoją posadę stylistki.

- Przestań, przecież ktoś za mnie musi kupić te szmaty. Wiesz dobrze, że nienawidzę zakupów.

- No fakt. Dobra prześlij mi te screany. Buty są nieziemskie, mogę kupić sobie takie same?

- Jasne, jeśli obiecasz mi że będziesz chodziła w nich w dni nieparzyste.

Roześmiałyśmy się.

- Dobra zostawiam cię. Mam jeszcze kilka rzeczy do ogarnięcia i Tobie też radzę zacząć pracować, opierdalaczu - skarciła wychodząc z pokoju.

- Małpa.

Zamachała biodrami i wyszła z pokoju.

Faktycznie muszę zacząć pracować. Jak tylko złapie prawidłowy rytm pracy ten dzień nie będzie wlókł się jak flaki. Przeniosłam stertę dokumentów związanych z leasingiem na biurko, wyciągnęłam też materiały potrzebne mi na spotkanie z działem administracji. Odpaliłam na komputerze ostatnie minutki ze spotkania i zaczęłam pracę. Po godzinie cały materiał na popołudniowe spotkanie był gotowy. Wyszłam rozprostować kości. W biurze panowała zupełna cisza, jak nigdy. Nie było gonitwy po korytarzu, nikt nie stał przy ekspresie z kawą. Co się kurde dzieje? Zaparzyłam herbatę i wróciłam do asystentek. Zaciekawiona zapytałam

- Dlaczego jest tak cicho?

- Wszyscy zamknęliście się w swoich pokojach lub macie spotkania. Mania jest poniedziałek nie tylko ty leczysz kaca.

- Ja swojego już wyleczyłam.

Odwróciłam się na pięcie i zamknęłam w gabinecie. Złapałam za kubek i przesunęłam teczkę z aktami prawnika na środek biurka. Czy naprawdę chce je czytać? Westchnęłam głęboko. Przypomniałam sobie wszystkie sytuacje w klubie. Boże Mania, ale ty jesteś głupia. Alkohol nie jest dobrym doradcą. A ty ubzdurałaś sobie coś w tej swojej ślicznej główce. Między wami nie było żadnego pożądania. Po prostu za dużo wypiłaś. Poza tym ten koleś w ogóle nie zwraca na Ciebie uwagi. W jego oczach jesteś kolejną z wielu. Zabawką na chwilę. Podejdź do tego biznesowo, jak do każdego nowego pracownika. Weryfikacja, Kooperacja, Test i albo jest z nami albo przeciwko nam. Zawsze tak z Antkiem dobieramy współpracowników. Do firmy zapraszamy tylko lojalnych, zaangażowanych i uczciwych ludzi. Dla reszty niestety, ale nie ma tu miejsca. Jesteśmy zbyt zapracowani by martwić się czy nasi pracownicy nie sabotują projektów, wynoszą informacji, wbijają nam noża w plecy, opierdalają się całe dnie a potem jęczą na korytarzu jaka firma jest. Każdy przychodzi tu w konkretnym celu, by zarabiać pieniądze wykorzystując swoje specjalne umiejętności.

Zapatrzyłam się w witające mnie zdjęcie. Kurczę facet naprawdę jest przystojny. Mania…. Upomniałam się w myślach. Skoncentruj się dziewczyno, skoncentruj się. Zaczęłam kartkować akta: Polak, 38 lat – o nie wygląda, choć dla mnie każdy to gówniarz, ur. 6 czerwca- Bliźniak – dwulicowiec. Matka Polka ojciec Irlandczyk. Zameldowany w Poznaniu, obecnie mieszka w Warszawie, stan cywilny: rozwodnik – ciekawe, bezdzietny. Skończył szkołę średnią w Dublinie, studia prawnicze w UK – o Cambridge, szacun, praktykował w kilku kancelariach, karnista, adwokat – łoł, niebezpiecznie, potem nagle wspomagał korporacje, kilka wygranych spaw, jest partnerem w kancelarii prawniczej w UK. Nic ciekawego, nic prywatnego. Wzięłam zdjęcie do ręki, upiłam łyk naparu zadając pytanie.

- Co Cię tu sprowadza O’Rilley.?

Następne częściZOŁZA III ZOŁZA IV ZOŁZA V

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Sufjen 12.09.2023
    Fabularnie nie moja bajka, ale doceniam technikalia. Niewątpliwie dobrze się to czyta. Pozdrawiam :)
  • K-GAT-A 12.09.2023
    Sufjen nie poddawaj się. Może jeszcze Maryśka Cię zaskoczy. W każdej książce są lepsze i gorsze rozdziały.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania