Poprzednie częściZOŁZA

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

ZOŁZA III

TEO

- Przecież mamy spotkanie.

Podniosła na mnie wzrok, wydawała się zaskoczona moją obecnością. Czyżby zapomniała. Przyznaje dziś wyglądała zupełnie inaczej, poważniej. Wysoko zaczesany koczek na czubku głowy. Twarz z bardzo małą ilością makijażu, bardzo naturalny look. Śliczne niebieskie oczy przysłonięte okularami w kształcie kociego oka z grubą czarną oprawką. Ubrana w czarną sukienkę pod samą szyję z rękawem ¾ za której delikatnie wystawał jej łańcuszek z koroną. Na ręku komplet bransoletek i złoty zegarek. To co widzę podoba mi się równie mocno co szalona dziewczyna w klubie. Zupełnie jej teraz nie przypomina. Jest poważna, zdystansowana. Niczym królowa na tronie przeszywa spojrzeniem. Spojrzeniem od którego nie mogę się oderwać. Jakim cudem ona tak na mnie działa? Zamrugała dwa razy długimi rzęsami.

- To już jedenasta? – szybko odstawiła kubek na blat i pospiesznie zaczęła zgarniać dokumenty z biurka pakując je do szarej teczki. Podszedłem do niej i usiadłem na fotelu. Kontem oka zauważyłem swoje imię na szarej tekturze.

- Sprawdzasz mnie?

- Lubię wiedzieć z kim mam pracować. Ty nie zrobiłeś recharchu o mnie?

Fuck. Jest sprytniejsza niż myślałem.

- Nie mam dostępu do nich.

- Ta jasne, szczególnie ze jesteś prawnikiem. Bujać to my a nie nas.

- No dobrze i co takiego ciekawego się o mnie dowiedziałaś?

- Niczego interesującego.

- Auć, to cios w moje ego. Mam rozumieć, że nie będziesz miała nic przeciwko jak przeczytam twoje akta.

- Nikt Ci ich nie udostępni.

- Skąd ta pewność.

- Bo znam swoich ludzi. I wiem, że poniesione koszty są niemiarodajne od spodziewanych efektów. Więc nie warto inwestować.

- Więc opowiedz mi o sobie.

- Aż tak dobrze to się jeszcze nie znamy.

- Znamy się wystarczająco by pójść do łóżka.

- Daj spokój nie zawstydzisz mnie.

- Nie wiedziałem, że tak dobrze tańczysz.

Spojrzała na mnie wymownie.

- Możemy już zacząć.

- Deed of honor

- Con mucho gusto senior.

- Ooo... poliglotka.

 

Uśmiechnęła się zadziornie. Podzieliliśmy się ofertami i zaczęliśmy czytać ogólne warunki.

Znaczy ona czytała, bo ja nie mogłem się skoncentrować. Gapiłem się na nią wypalając dziurę w je głowie. O czym tak myśli? W pewnym momencie podniosła wzrok, spojrzała na mnie przewróciła kartki, złapała długopis i przyłożyła go do ust. Im mocniej koncentrowała się na tekście tym większa stawała się jej lwia zmarszczka na czole. Oblizała kusząco końcówkę długopisu, przygryzła ją i zassała przedmiot. Kurwa, przyrodzenie zareagowało na ten niespodziewany obrazek momentalnie. W mojej głowie wyobraźnia szalała. W pewnym momencie szybko wyjęła przedmiot z ust i zapytała

- Co to znaczy? Paragraf 5 pkt. 3.

Wytłumaczyłem pospiesznie a ona pokiwała tylko głową i znów zaczęła bawić się długopisem. Tym razem przedmiot trzymała nieruchomo a sama zaczęła ruszać głową w taki sposób, że jej usta ocierały się o końcówkę. Co jakiś czas zadawała pytanie, na które rzewnie odpowiadałem. To jakieś tortury. Testuje moją wytrzymałość. Oczami wyobraźni zamiast długopisu widziałem swojego kutasa trzymanego w jej dłoni pieszczonego przez te rozpustne usta. Jeśli każde nasze spotkanie będzie tak wyglądało będę musiał poświęcić dodatkowe 15 minut w toalecie przed wejściem do tej jaskini lwa by rozładować napięcie w spodniach. Ona niczego nieświadoma kontynuowała zabawę przedmiotem. Złapała długopis poprzecznie w zęby i przerzuciła kartki. Przełożyła długopis. Tym razem jedną ręką trzymała papier, drugą śledziła czytany teks a długopis został jej w ustach jak lizak. Kręciła kółka językiem bawiąc się przedmiotem, bo co i rusz poruszał się w jej ustach. Ja pierdole w co ja się wjebałem.

Nagle Antek wparował do pokoju. Mania energicznie poruszyła się na fotelu.

-Tu jesteście moje gołąbki – zawtórował.

- A gdzie mielibyśmy być? W przeciwieństwie do Ciebie ktoś musi odwalać czarną robotę – odpowiedziała mu z wyrzutem.

- Starczy tej pracy. Idziemy na lunch.

- Nareszcie. – Mania odsunęła fotel od biurka, wstając wrzuciła długopis do kosza. – A co zamówiłeś?

Wyszła za biurka a mnie trafił kolejny szlag. Sukienka niepozorna z wyglądu była super krótka. Ledwie zasłaniała jej zgrabny tyłek. Urosłem o kolejne kilka centymetrów. Zacisnąłem szczęki praktycznie miażdżąc zęby. Nogi obleczone były w wysokie, obcisłe, materiałowe muszkieterki sięgające pod udo na wysokiej złotej szpilce. Mój mózg dostał właśnie mentalnego orgazmu a fiut mocno uciskał na materiał spodni. Para nieświadomych niczego znajomych kontynuowała rozmowę w najlepsze.

- To co kochasz i nienawidzisz jednocześnie.

- Burgery. – Zatarła ręce.

- I krążki cebulowe, a do tego kręcone frytki.

- Mój wybawco. – Podeszła do Antka i uściskała go w pasie. Wciąż siedząc na fotelu miałem idealny pogląd na to jak jej kiecka kusząco faluje i podwija się w odpowiedzi na każdy ruch kobiety. Zaparzyłem się na niezakryty przez tkaninę fragment jej nogi pocierając dłonią kark. Jak to możliwe? Oni dalej prowadzili ze sobą rozmowę tak jakby mnie tu nie było. Będąc u progu drzwi dziewczyna obróciła się do mnie i powiedziała.

- A Ty, czekasz na specjalne zaproszenie? – Powiedziała z wyższością -Zbieraj się, no już. Nie lubię jeść zimnego.

- Dostąpię tego zaszczytu. – Spojrzałem na nią zadzierając kąciki ust w cwaniacki uśmieszek.

- Oj, ile Ty się jeszcze musisz nauczyć Teodorze. – Przeciągnęła po mnie spojrzeniem. - Poza tym chciałeś się lepiej poznać, więc zapraszam.

Zrobiła zamaszysty gest przepuszczający mnie przodem. Uśmiechnąłem się do niej. Ta kobieta jest pełna niespodzianek. Jakim cudem potrafi być taką zimną, pyskatą zołzą i jednocześnie ciepłą, atrakcyjną kusicielką. Jestem pewien, że robi to zupełnie nieświadomie. Wstałem, wsadziłem ręce do kieszeni by poprawić nabrzmiałego przyjaciela gdy kobieta już zniknęła za drzwiami. Antek zauważył mój gest i uśmiechnął się szeroko. Nic nie powiedział tylko szczerzył się jak głupek. Mania ruszyła przodem. Szła korytarzem kręcąc biodrami. Im bliżej pomieszczenia socjalnego tym była bardziej podekscytowana, zaczęła podskakiwać z nogi na nogę jak mała dziewczynka. Uśmiechnąłem się szeroko. Chodząca zagadka. Którą muszę odkryć. Będzie moja.

- Musisz się do niej przyzwyczaić – rozpoczął rozmowę przyjaciel.

- W co Ty mnie wpakowałeś? Mam dziwne wrażenie, że bawi Cię cała ta sytuacja – zapytałem bez namysłu. Antek poklepał mnie tylko po plecach i weszliśmy do miejsca odpoczynku i relaksu. Byłem w szoku, gdy zobaczyłem jak jest urządzone. Chyba największe pomieszczenie w firmie zostało tak zaaranżowane by faktycznie można było się w nim zrelaksować, odpocząć lub zająć głowę czymś innym niż pracą. Pomieszczenie składało się 4 stref. Przestronnej białej dobrze oświetlonej kuchni z wyspą na środku i stołkami. Centrum spotkań towarzyskich przy kawie.

Naprzeciwko niej stało kilka mniejszych stolików a pod ścianą jeden duży stół do wspólnych posiłków prawie całego zespołu. Dalej była pastelowo zielona strefa relaksu z wygodnymi kanapami, poduchami i fotelami z masażem. Naprzeciwko niej urządzono strefę zabaw dla dorosłych. Kolorowa ściana w przeróżne wzory była doskonałym tłem dla tarczy do rzutek i szafy grającej, automatów do gry i stołu z piłkarzykami, pod ścianą stal złożony stół do ping- ponga. Wszyscy pracownicy byli w doskonałych humorach. Roześmiani oddawali się rozmowom z przyjaciółmi lub spożywali posiłki. Gwizdnąłem z zachwytu.

- Niezłe miejsce.

- Nie byleś tu? - Zdziwiła się Mania.

- Kamila mnie oprowadziła po firmie, ale gdy podeszliśmy do drzwi powiedziała ze to pokój uciech i zabaw. Myślałem, że...?

- Mamy w firmie pokój Greya?

Spojrzała na mnie z wysoko uniesionymi brwiami. Pokiwała głowa i poprowadziła na wybrane miejsce. Usiedliśmy przy największym stole. Antek postawił przed nami tace wypełniona jedzeniem. Byłem w szoku z ilości jedzenia. Mania szybko złapała za burgera. Sprawnie rozwinęła papier i pochłonęła dwa pierwsze spore gryzy. Przy trzecim głęboko wgryzła się w środek kanapki, aż sos wyszedł jej bokiem. Odchyliła głowę i zamruczała z radości w uniesieniu ekstazy spowodowanej jedzeniem. Antek spojrzał na nią wymownie, uśmiechnął się, złapał za serwetkę jednocześnie odkładając swoją porcje burgera. Odwrócił się do niej. Chciał zetrzeć sos z kącików jej ust. Odsunęła się znacząco i sprawnie oblizała się. Boże nawet zjeść spokojnie nie można.

- Spokojnie kochana. Nie zabiorę Ci. Dobrze jest poczuć kawał porządnego mięsa w ustach. Co???

Mania tylko pokiwałam głową ze zrozumieniem. Przełknęła pokarmi i zapytała.

- A Ty skąd to wiesz? Miałeś ostatnio jakieś ciekawe doświadczenia w tym temacie.

Antek odchrząknął.

- O co Ty mnie podejrzewasz?

- O nic. Nie jadłeś ostatnio jakiegoś dobrego kotleta?

- Aaaa, no jadłem z Karolem.

- A właśnie, gdzie jest Karol? Dlaczego nie je z nami?

- Karol ma teraz małe komplikacje w życiu. Daj mu trochę luzu.

Kobieta wygrzebałam językiem resztki jedzenia, cmoknęła, rzuciła zmiętym papierem na tace i tylko pokiwała twierdząco głową. Zaczęła skubać na przemian frytki i krążki.

Zapadła niezręczna cisza. Wiedziałem, że każde z nich chce zadać trudne pytanie. W tym momencie do pomieszczenia wszedł Karol. Naprawdę wyglądał jak chodzące nieszczęście. Zaparzył kawę i podszedł do stolika. Przywitał się kiwnięciem głowy ze mną i Prezesem, do Mani odezwał się zgoła inaczej.

- Cześć paskudo.

- Cześć maszkaro - przywitała go Marysia.

Złapał za burgera, odwrócił się i chciał odejść.

- Zaraz, nie zaszczycisz nas swoją boska obecnością.

- Nie tym razem maleńka, nie mam ochoty na Twoje zgryźliwości.

Kobieta pokazała mu język

- To spadaj do tej swojej pieczary i nie pokazuj się bez skończonego projektu.

Karol wychodząc machnął do niej ręka na pożegnanie.

- W czwartek jedziecie do Berlina? - Zapytała Antka.

- Tak, w piątek mamy spotkanie w sprawie nowego systemu dla jednej korporacji.

- Trzej muszkieterowie. A duży projekt?

- Niczego się ode mnie nie dowiesz w tym momencie. Zaczekajmy na ostateczna decyzję.

- Ok. Bądź tajemniczy.

Kobieta odchyliła się na oparcie

- Matko, ale się najadłam.

Pogłaskała się po brzuchu. Antek spojrzał na nią z podniesiona brwią.

- Przytyłaś - raczej stwierdził niż zapytał.

- Chyba trochę.

- Kiedy ostatnio byłaś na siłowni?

- Ostatnio. Poza tym teraz nie mogę.

- Dlaczego?

- Kobiece sprawy, nie chcesz wiedzieć.

- Ale wszystko ok.

- Grzesiek wszystko naprawił.

- Prywatnie czy zawodowo?

Mania uderzyła Antka w ramię.

- Państwowo. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, szczególnie jeśli się prawie utopiło.

- Okej. A jak Leon?

- Dobrze, zrobił się strasznie przytulaśny. Posłużył mu ten wyjazd.

Byłem bardzo ciekaw kim jest Leon, więc włączyłem się do rozmowy.

- A kim jest Leon?

Przyjaciel chciał coś powiedzieć, ale Mania złapała go za udo, spojrzała na niego i powiedziała.

- Kimś bardzo wyjątkowym. Opiekunem, wsparciem i obrońcą.

- To jej oczko w głowie.

Antek spojrzał na mnie i puścił oczko.

- To twój syn, mąż czy partner? - Zapytałem z zaciekawieniem.

- Żadne z powyższych. - Zmarszczyłem czoło i podniosłem brwi ze zdziwienia.

- Jak to?

Antek pospieszył z wyjaśnienie.

- Mania jest zagorzała singielka. Leon to praktycznie członek rodziny, ale w ogóle z nimi niespokrewniony. Jak mówi towarzysz życia. Prawie jak Marek.

Marysia się oburzyła.

- Marek nie jest towarzyszem życia. To przyjaciel domu. I pamiętaj, że słowo dom ma tu kluczowe znaczenie.

- Już nic nie rozumiem.

- Leon to ktoś bardzo bliski memu sercu a Marek porostu czyści mi lodówkę z jedzenia. Dotrzymuje mi towarzystwa podczas posiłków - wyjaśniła.

- Prawie każdych - dodał Antek

- Mów co chcesz, ale Ty nie przynosisz mi rano bułek.

- Czyli żyjesz z dwoma mężczyznami w bliżej nieokreślonej relacji pod jednym dachem. Tak?

Mania łypnęła na mnie wzrokiem

- Doskonale wiem jaki to rodzaj relacji. Mieszkam z synem i Leonem a Marek to sąsiad, który cierpi na samotność.

- Nie myślałaś, żeby się z którymś związać na stałe? – zapytałem bez ogródek.

Kobieta poderwała się od stołu

- Idę sobie, bo zaczynacie gadać głupoty. Jeśli jesteś taki ciekawy to nie, nie myślę o stałym związku z kilku bardzo prostych powodów. Żaden idący na łatwiznę mężczyzna ze mną nie wytrzyma. Mam bardzo chujowy charakter, jestem monogamiczna, uparta, zaborcza, pyskata i choć tego nie pokazuje zazdrosna. - Spojrzała na Antka. - A zdrad nie wybaczam.

Odwróciła się i odeszła.

 

MANIA

Co za palant. Czy on zawsze musi wyprowadzić mnie z równowagi. Czemu oni wszyscy uparli się na to, że powinnam sobie kogoś znaleźć. Tyle lat im to nie przeszkadzało a teraz. O losie.

Szybko pokonałam drogę do mojego gabinetu. Weszłam do niego i oniemiałam.

Siedziało w nim dwóch rosłych dobrze mi znanych mężczyzn- Dominik i Darek.

Komentowali jakiś filmik.

- Cześć, a co was do mnie sprowadza?

Podeszłam do nich i przywitałam się przytulając się do ich torsów. Każdy pocałował mnie w czoło.

- Cześć, ja nie przyjechałem do Ciebie tylko do Kamy, ale skoro już tu jestem to głupio by było nie odwiedzić siostry - powiedział Darek.

- A ja przyjechałem do Ciebie. Dawno Cię nie było na siłowni a po ostatnim spotkaniu nie brzmiałaś najlepiej. Chciałem sprawdzić, czy wszystko gra. Wiesz Ada się martwiła - wytłumaczył Dominik

- Jasne. Jak widzisz jestem cała i zdrowa. Nie pokazuje się na siłowni, bo miałam mały kobiecy zabieg i muszę pauzować.

- Sraty taty - wtrącił się Darek.

- Zamknij się – uciszyłam go szybko.

- Porostu Ci się nie chce – skwitował starszy brat.

Prychnęłam i wyminęła go.

- Nie to, że mi się nie chce. Porostu ostatnio warunki nie były sprzyjające.

- Jasne. Tak sobie tłumacz - skwitował moja wypowiedz braciszek.

- Dobra nieważne - skarcił nas Dominik. - Wiedz tylko, że po takiej pauzie nie będziesz mogła okładać chłopaków, bo nie wytrzymasz kondycyjnie - dodał.

- Proszę Cię. Ja. Ja wszystko mogę.

Roześmialiśmy się. Faktycznie ostatnio nie było, jak wyrwać się na siłkę. Jeszcze nie mogę się zanadto przemęczać, ale jakoś muszę rozładować napięcie. A póki mój chłopak na baterie nie może mi pomóc powinnam znaleźć alternatywę. Wylanie kilku litrów potu na siłowni przyniesie tylko pozytywne efekty.

Dalsza część naszej rozmowy przebiegła w luźnej atmosferze. Chłopcy opowiadali o ostatnich przygodach. Prym wiódł Darek, który na nudę nie mógł narzekać. Wypiliśmy po kubku zielonej herbaty i zaczęli się zbierać. Wyprowadzając ich z pokoju wpadłam na Teo. Dosłownie wpadłam na niego, bo szlam tyłem wciąż rozmawiając z tymi karkami. Odwracając się źle postawiłam nogę i prawie się przewróciłam. Na nie szczęście mężczyzna złapał mnie w pasie i przyciągnął mocno do swojego torsu. Speszyłam się jak nastolatka. Moja ręka wylądowała na jego piersi a on w odpowiedzi na ten gest mruknął z zadowolenia Poczułam jego ciepłe, bosko wyrzeźbione mięśnie skryte pod koszulą. Spojrzał mi w oczy i powiedział.

- Znów się do mnie kleisz?

Odskoczyłam od niego jak oparzona. Poprawiłam sukienkę, włosy. Oczywiście ta dwójka Sherlok-ów zauważyło moje zmieszanie i zaczęła chichotać pod nosem.

Klepnęłam wierzchem dłoni Darka.

- Z czego się śmiejesz?

- Z Ciebie. Jak zawsze taktowna- odpysknął.

Dominik nic nie mówił. Górował nad wszystkimi swoją posturą. Przyglądał się nieznajomemu z kamienna miną. Podszedł do mnie złapał mnie za podbródek i zapytał

- Wszystko ok?

Uciekłam wzrokiem.

- Tak, wszystko ok.

W odpowiedzi usłyszałam tylko ,,um hmmm”. Och on już wie co się dzieje.

Teo wcisnął ręce do kieszeni i zaczął.

- Nie przedstawisz nas sobie?

Odchrząknęłam.

- Teo to mój brat Darek i mój najlepszy przyjaciel a zarazem trener Dominik. Chłopaki to nasz nowy prawnik Teodor.

Panowie wymienili się bardzo mocnymi uściskami ręki i wilczymi spojrzeniami.

Zapadła niezręczna cisza, którą przerwał Darek.

- To ja idę do Kamili, idziesz Dominik?

- Tak, chętnie z nią porozmawiam – wymienił znaczące spojrzenie z Teodorem.

Darek ruszył przodem a Dominik jeszcze raz złapał mnie za głowę i obdarował całusem w skroń.

- Do zobaczenia Mała i uważaj na siebie.

Nic się już nie odezwałam, pomachałam mu ręka na do widzenia. Spojrzałam na Teo który myślał nad czymś bardzo mocno. Skrzyżował ręce na piersi. Materiał koszuli naprężył się do granic wytrzymałości. Ależ on musi być zbudowany. Odgoniłam myśli i warknęłam.

- No co?

- Jak na singielkę znasz bardzo wielu mężczyzn, którzy kręcą się wokół Ciebie.

Prychnęłam a następnie delikatnie się uśmiechnęłam.

- A co zazdrosny?

- A co, jeśli powiem ze trochę tak?

- Powiem ze to nie mój problem.

Spokojnym swobodnym krokiem ruszył w moja stronę. Ja w odpowiedzi na każde jego stąpnięcie cofałam się. Pyskówki to nie to samo co kontakt fizyczny. Niestety na przeszkodzie do ucieczki stanęło mi biurko asystentki. Mężczyzna złapał mnie pewnym chwytem za biodra i naparł ciałem. Nie zamierzałam dać mu satysfakcji z mojej ucieczki i nie odchyliłam się do tyłu ani na centymetr. Stałam wyprostowana i napięta jak struna. Ciasno przylgnęliśmy do siebie i patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Mój oddech przyspieszył, delikatnie rozchyliłam wargi by mocniej wciągnąć powietrze w płuca. Teo nachylił się nad moim uchem, owiał delikatnym podmuchem mój obojczyk i szyję. O mój słodki Jezu już przepadłam. Zamruczał przy uchu i wyszeptał.

- A co, jeśli chciałbym by był to twój problem?

Odleciałam. Nie potrafiłam zebrać myśli w tym momencie. Przez całe ciało przeszedł potężny dreszcz. Mocny męski zapach wdarł mi się w nozdrza. O mój słodki Jezu jak on cudownie pachnie. Moje mięśnie ud samowolnie zacisnęły się. Poczułam jak moje serce wyrywa się z piersi. Potrząsnęłam głową odganiając nieprzyzwoite myśli. Kobieto ogarnij się, przecież nie możesz mu dać wygrać tego pojedynku. Zbliżyłam usta do jego ucha i powiedziałam

- Musiałbyś się bardziej postarać.

Po czym dużo nie myśląc wyciągnęłam język i musnęłam nim dolna część płatka ucha. Odwrócił głowę w moja stronę. Przewiercał mnie spojrzeniem. Poczułam na brzuchu jego wzbierająca na sile erekcje. Skierowałam spojrzenie do dołu i przygryzłam wargę. Nagle za pleców prawnika odezwał się Antek.

- A co wy tam sobie tak szepczecie?

Teo wyprostował się jak struna. Nie odwrócił się od razu. Widziałam zmieszanie na jego twarzy. Próbował się uspokoić i choć trochę zmniejszyć napięcie w spodniach. Za dobra jesteś Mania, za dobra. Roześmiałam się na całe gardło. Uszczypnęłam go w pachwinę, skrzywił się. Wychyliłam się za jego potężnego torsu. Spojrzałam na Antka potem na Teodora i zapytałam zdezorientowanego mężczyznę.

- Serio?

Antek łypnął na mnie wzrokiem. Wysunęłam się spomiędzy biurka a Teodora podeszłam do Antka poklepałam go po piersi i powiedziałam.

- Podobno zanim zostałeś takim pogromca kobiecych serc też doznałeś bólu odrzucenia. A żeby powrócić do gry twoje wybranki nie były, jak by to delikatnie ująć, nieskazitelnej opinii.

Antek szeroko otworzył oczy, podniósł w moja stronę palec wskazujący i wysyczał.

- Nigdy nie płaciłem. W barterze zdobywałem doświadczenie.

- Zdradzisz mi co musiałeś zrobić w zamian za wyjawienie przez nie sekretu idealnego kobiecego francuza.

Podniósł wzrok na Teodora.

- Jeśli jej powiedziałeś to jesteś martwy.

Teo podniósł ręce do góry. Antek wkurzony odsunął mnie od siebie i ruszył do swojego gabinetu krzycząc.

- Do mnie!

Odwróciłam się do Teo, który znalazł się koło mnie.

- Wybacz.

- Jeszcze wrócimy do naszej rozmowy – ni to pogroził ni to obiecał.

Z pokoju dobiegł krzyk wkurwionego Prezesa.

- Teo!!!!!

 

TEO

Ale się wkurwił. Miotał się po całym pokoju. Zamknąłem drzwi a Antek zaczął.

- Jeśli cokolwiek jej powiedziałeś to Cię zatłukę jak psa. Jak mogłeś wywinąć taki numer najlepszemu kumplowi. KURWA stary, tak się nie robi. To koniec. Nie pokazuj mi się na oczy. Nie chce cię znać.

Wyrzucał z siebie niepohamowany potok słów. Dostał jakiegoś amoku. Podszedłem do niego złapałem za barki, porządnie potrząsnął i powiedziałem

- Nic jej nie powiedziałem.

- Tak? To skąd ona...?

- Nie wiem stary, ale ja jej nic nie powiedziałem – zarzekałem się z ręką na sercu.

- To co jej szeptałeś do ucha?

O kurwa... No tak. Powiedzieć mu czy nie...? Patrzyłem na niego chwilę. Zaczął znowu swoje.

- Wiedziałem. Taki z Ciebie kumpel. Sprzedałeś mnie…

Muszę mu powiedzieć, znamy się od dzieciaka. Zawsze razem. On też wie o mnie wszystko. Przeczesałem dłonią włosy, zrobiłam porządny oddech i powiedziałem.

- Chce ja zaciągnąć do łóżka, badałem grunt jak bardzo będę musiał się wysilić.

- Że co kurwa??? – No teraz to naprawdę się wkurwił.

- Chce się z nią przespać, a to co widziałeś miało zbudować drogę do jej cipki.

Antek stał z otwartymi ustami. Parzył się na mnie jak na wariata.

- Podoba mi się. Faktycznie nie jest taka jak wszystkie. Jest jak wyzwanie, które ciężko odrzucić.

- Zaraz, zaraz... Ty chcesz! ... Moja Manie...?

- Nie jest twoja.

- Kurwa stary traktuje ja jak siostrę. A co by było gdybym to ja puknął twoja siostrę.

- Już to zrobiłeś i żonę też. Zapomniałeś.

- Nie zapomniałem i uwierz mi bardzo żałuję tego. Wyjaśniliśmy to sobie. Byliście w separacji. Mówiłeś, że mi wybaczasz.

- No więc ja zaliczę Manie i będziemy kwita.

Podszedł do barku, wyciągnął szkocka i dwie szklaneczki.

- Nie ma kurwa mowy. Nie dotkniesz jej nawet palcem – energicznie kręcił głową.

- Jeszcze się zdziwisz. Jestem na dobrej drodze – uśmiechnąłem się szeroko.

- Po moim trupie.

- I tak już sporo żyjesz na tym świecie.

Walnął ręka o szafkę, wypił sporego szota i ciężko usiadł na kanapie. Podszedłem do barku złapałem butelkę i druga szklaneczkę. Podszedłem do przyjaciela dolać mu bursztynowego eliksiru. Usiadłem naprzeciwko niego w fotelu.

Antek przecząco pokręcił głową, uśmiechnął się, pociągnął już znacznie mniejszy łyk z szklanki.

- Kurwa.

- Życie stary. Życie.

- Kiedy? Jak? Gdzie w ogóle naszła cię taka myśl?

- W klubie - odpowiedziałem szybko i zwięźle.

- Ja pierdole wpuściłem lisa do kurnika.

- Stary nie rób tragedii. To tylko seks. Jeden numerek i po sprawie.

- Jakby to było takie proste. Jestem przekonany, że jak raz jej posmakujesz to przepadniesz a moja osobista tragedia będzie się ciągnęła latami.

- Przesadzasz.

- A jak Mania zapatruje się na Twoje zaloty?

- To twarda zawodniczka.

- Zuch dziewczyna – nie ukrywał zadowolenia z jej oporu.

Spojrzałem na niego rozgniewany tym co usłyszałem.

- Przecież sam ją namawiałeś do tego by wróciła do gry.

- I teraz tego żałuję.

- Dobra zróbmy tak. Jeśli do końca roku jej nie zaliczę to dam sobie spokój, odejdę i razem będziemy leczyć rany.

- Do listopada.

- Chłopie zapomniałeś o kim rozmawiamy. Nie dam się wychujać na starcie.

Pokręcił głową z dezaprobatą. Zmarszczył czoło, pomyślał o czymś bardzo intensywnie

- A jeśli ją zaliczysz?

- Pomożesz mi się wywinąć od jej gniewu.

- Zgoda.

- Zgoda.

Stuknęliśmy się szklaneczkami i napiliśmy Johnego.

- Tylko się nie wpierdalaj - zaznaczyłem.

- Nie mogę Ci tego obiecać.

Zapadła chwilą ciszy.

- Nad czym się jeszcze tak zastanawiasz.

- Nad tym, skąd ta wredna zołza znała mój sekret z młodości.

- Nie mam pojęcia, ale skoro wygrzebała taki brud o Tobie to co może znaleźć o mnie.

Następne częściZOŁZA IV ZOŁZA V ZOŁZA VI

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Tjeri 12.09.2023
    Przeczytałam i dwójkę i trójkę. Dobrze mi się czytało obie, choć ostatnia podoba mi się bardziej. Całość wciąż na duży plus — dialogi, ogólnie, powiedzmy "scenografia". Mania nadal świetna, a Teo wciąż słabszy. Trochę martwi mnie, że fabuła zaczyna coraz mocniej krążyć wokół romansu (średni ze mnie target), ale mam nadzieję na dobre tło :).
  • K-GAT-A 12.09.2023
    Taki jest zamysł. Najpierw ma być romans, flirt. Jak w życiu. Komplikuje się z biegiem czasu. Mańka to niezły pokręt życiowy i jeszcze nie jednego zaskoczy. Teo nie może jej przyćmić. Poza tym to facet, który samym wyglądem i pozycją zawodową zdobywa kobietę. Czeka go niezły szok gdy się dowie kim tak naprawdę była i jest Marysia. Ale to w dalszej części. A materiału mam dużo.
  • Tjeri 14.09.2023
    "kim tak naprawdę była i jest Marysia" — wyobraźnia mi tu teraz wyrzuca różne możliwości :D.
    Jak masz gotowe rozdziały, wrzucaj częściej. Czuję, że za niedługo znowu przejdę w czas hibernacji portalowej i niczego o Mani się nie dowiem ;).

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania