Żona Lota
Znów kazałeś mi podpierać zimny brzeg kanapy.
Dobrze, że hotel nie był obskurny i brudny.
Muzyka płynęła jakoś nierówno, bez rytmu,
a same słowa, zaczęły ulatywać pomiędzy framugami.
Choć na końcu języka, pamiętam, miałam niewiele więcej niż "nie",
nie do powiedzenia, raczej do wyszarpnięcia z płuc.
Wyszłam na mały balkon.
Stały tam kruki z kamienia,
patrząc na mnie z niemym pytaniem,
a ja wzruszyłam tylko ramionami.
Gdy usłyszałam pewny krok, niepotrzebnie się odwróciłam,
płacąc za to solą.
Nie spojrzawszy już nigdy
w stronę Sodomy i Gomory.
Komentarze (11)
pozdro
Czytam osobno inny wiersz, który mówi o sądzie kolegialnym. Czym jest Sąd Kolegialny?
Przed kim stajemy? Przed opinią kolegium?
Co to jest sąd wiemy. W poezji też, w sposób metodyczny można wypisać czym jest sad I są to hipotezy, tezy I antytezy.
Kolegium to chyba wspólnota dążeń, czyli anty to bẹdzie przeciw wspólnocie dążeń.
Żona miała podążać za mẹżem. Mąż oglądając siẹ za siebie. Miał żonẹ. Żona ogļądając siē za siebie ...
Jestem pod wielkim wrażeniem!
Nie. Kiedyś szanowałam ironiẹ jako coś inteligentnego, dziś jej nie tolerujẹ na równi z cwaniactwem. Natomiast one mnie tolerują.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania