Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

20 12: dwadzieścia dwanaście - 2 - Strzały, ale nie opon

———— notka ————

Pod poprzednią częścią został umieszczony komentarz odnośnie tytułu. Ten tytuł też jest oryginalny, sprzed roku.

;)

———————————

 

Wpis: Filip Suwalski

 

Szczyrk; 26 sierpnia 2012r. (niedziela)

 

Za ścianą stał chorąży ze swoją ostatnią dwójką ludzi. Mieli za zadanie pozbyć się stanowiska ogniowego. Magazynki mieli puste, a jedyne co im zostało to ładunki C4.

~ Panie chorąży. - żołnierz 1 w huku strzałów ~ Proszę dać mi ładunek. Wysadzę go.

~ Niech pan go nie słucha. - żołnierz 2 ~ To ja się pierwszy zgłosiłem do tego zadania.

Chorąży zdawał sobie sprawę, że osoba, którą wyśle, już nie wróci. Był tak blisko ukończenia zadania, a jednocześnie był to najtrudniejszy moment.

~ Jestem gotów się poświęcić. - żołnierz 1

~ Masz rodzinę to pomyśl o nich. - żołnierz 2 ~ Ja za to jestem sam.

Chorąży wyjrzał za ścianę.

~ Macie zamiar tak długo się kłócić, aż wszyscy nasi zginą? - chorąży

Powiedziawszy to odpiął pas. Wyciągnął C4. Wybiegł za ścianę. Dostał parę razy. Padając na ziemię, wyrzucił ładunek w stronę stanowiska wroga.

~ Ku chwale Ojczyzny! - chorąży

Chorąży zdetonował ładunek. Na ekranie zaczęły pojawiać się napisy końcowe. Przetarłem oczy i rozciągnąłem się. Z dala popatrzyłem na swój zegarek. Było około godziny 13:00. Sięgnąłem po pilot, wyłączyłem telewizor i wstałem z wersalki. Jako że dzisiaj o 14:00 był konkurs strzelecki, a nasz klub go organizował, szef klubu poprosił, aby każdy z nas był wcześniej. Zamierzałem więc wyjść. Zerknąłem jeszcze raz na zegarek, aby się upewnić, że jest już czas. Wstałem i poszedłem się pozbierać. Zapiąłem więc kaburę, która była w szafie obok mojego munduru policyjnego i opuściłem mieszkanie. Wyszedłem z klatki, minąłem dresów siedzących na oparciu od ławki. Nie odzywając się, przeszedłem obok nich i kierowałem się w stronę strzelnicy.

 

Po 20 minutach byłem na żwirowym parkingu przed strzelnicą. Strzelnica naturalnie była na skraju lasu, ogrodzona siatką z drutem kolczastym. Inni uczestnicy konkursu i widzowie pomału się schodzili. Przynajmniej nie będzie nudno, jak będzie widownia.

- Dzień dobry panie Edku. - powiedziałem do ochroniarza, przechodząc przez bramę strzelnicy

- Czeeś. - odpowiedział

Odłożyłem pistolet na stolik.

- Jak pan myśli, jaki będę miał czas? - zapytałem go

Ochroniarz zaczął przeszukiwać mnie wykrywaczem metali. Z urządzenia nic nie było słychać.

- Hmm. - mruknął - Nie wiem. Ja ochroniarz, nie instruktor strzelania.

- To zobaczymy. - odpowiedziałem

Gdy ochroniarz odsuną się, wziąłem pistolet i poszedłem na tor. Stało już na nim kilku uczestników wraz z sędzią. Stanąłem do szeregu i zacząłem słuchać.

- Witam was wszystkich. - powiedział mocnym głosem sędzia - Zasad BHP chyba nie muszę tłumaczyć, bo nikt z was nie strzela pierwszy raz. Jeżeli chodzi o tor to popatrzcie.

Sędzia zaczął biec truchtem po torze.

- Biegniecie tu, - mówił sędzia, biegnąc na stanowisko po prawej stronie - zatrzymujecie się, strzelacie w tamte cele.

Teraz sędzia podbiegł na stanowisko po lewej stronie.

- Biegniecie dalej, - mówił - kładziecie się na ziemi i strzelacie przez okienko do tamtych blaszek.

Sędzia przeszedł do przodu, do trzeciego stanowiska.

- Następnie idziecie tu, przyklękacie i zdejmujecie tamte 4 cele. - sędzia

Sędzia wstał i podszedł do ostatniego stolika na końcu.

- A na koniec biegniecie do tamtego stanowiska, - dalej mówił - składacie pistolet i strzelacie w tamte blaszki na wiatraku. Wszystko jasne?!

- Tak jest! - odkrzyknęliśmy

 

Godzina 14:00. Po szkoleniu nadszedł czas rozpoczęcia zawodów. Kilkadziesiąt widzów, 14 uczestników. Każdy osobno, po kolei miał przebyć wyznaczony tor. Byłem drugi, więc nie musiałem długo czekać. Pierwszy uczestnik właśnie przygotowywał się do startu. Na pewno nie był z mojego klubu, więc go nie znałem. Wystartował! Za nim oczywiście pobiegł sędzia ze stoperem. Uczestnik pobiegł do pierwszego stanowiska. Zestrzelił 2 blaszki. Pobiegł do drugiego. Położył się i zastrzelił kolejne 2 cele. Pobiegł dalej do trzeciego. Przykląkł i strzelił 4 razy. Wstał. Pobiegł do stolika. Złożył pistolet, który na nim był. Strzelił od jednej i drugiej ruchomej blaszki.

- Czas 1:10,24. - powiedział sędzia, ten który biegł za nim

Teraz moja kolej. Ustawiłem się na stanowisku startowym. Nadszedł ten czas, kiedy serce zaczęło szybciej bić. W głowie wszystko przemyślane do przodu, ręka przygotowana do wyciągnięcia pistole... SYGNAŁ! Pobiegłem na stanowisko. Wyciągnąłem pistolet. Strzał. Strzał. Szybko. Drugie stanowisko. Na ziemię. Raz. Dwa. Wstawaj. Dalej. Trzecie stanowisko. Przyklęknąłem. Strzał. Strzał. Ku*wa. Pudło. Strzał. Szybciej. Wstaję. Do stolika. Szybko. Złóż Glocka. To tu. To tu. To tu. I to tu. Jest. Załadować. Wycelować. Strzał. I strzał.

- Czas 0:52,93. - sędzia - Szybki jesteś.

- Dzięki. - odpowiedziałem uśmiechając się

Poprawiłem włosy i poszedłem usiąść sobie na trybunach. Teraz, gdy siedziałem z innymi, mogłem dokładniej obserwować pozostałych. Nie byli z nich strzelcy, tylko amatorzy. Strasznie długo celowali. Jednak kursy i doświadczenie z pracy w policji to duża przewaga.

 

~ Uwaga, uwaga! - zabrzmiał dźwięk z megafonu ~ Po zliczeniu punktów wszystkich zawodników, czas na ogłoszenie wyników. Pierwsze miejsce zajmuje Filip Suwalski…

Na całym podwórku zabrzmiały brawa.

~ ...mając czas 0:52,93 i celność 89%. - megafon

Wyszedłem przed widownię i uścisnąłem dłoń z szefem klubu. Podarował mi on nagrodę w postaci bonu do sklepu z bronią. Odebrałem od niego upominek, a dziennikarka z lokalnej gazety zrobił nam zdjęcie. Wróciłem na miejsce.

~ Drugie miejsce zajmuje Krzysztof Bochenek… - znów zabrzmiało z megafonu, a my biliśmy brawa ~ ...mając czas 0:56,24 i celność 80%...

Utrzymałem pozycję strzelca roku. Coś nie bardzo z tego powodu się cieszyłem, bo fajnie to się strzela, a nie siedzi i słucha. Co prawda to nie jest tani sport, ale jak każdy inny, robi się to dla przyjemności.

~ A teraz zapraszam państwa na wystawę broni. - megafon

Ludzie rozeszli się z ławek i część z nich wyszła. Pozostała część poszła czekać przy nieprzygotowanych wystawach. Jako członek klubu strzeleckiego miałem przygotować i pilnować jednego ze stanowisk. Od tamtego roku moje były rewolwery. W razie jak ktoś by chciał, musiałem mu pokazać jak go obsługiwać i pilnować go jak będzie strzelać. Wstałem więc z krzesełka i poszedłem pod naszą ciężarówkę, która była przy ogrodzeniu.

- Cześć Marek! - przywitałem się z nim, kiedy on wyciągał skrzynki z rewolwerami

- Cześć! - odpowiedział i podał mi rękę - Właśnie mam tu coś dla ciebie.

Chwyciłem od niego 6 metalowych skrzynek z rewolwerami i amunicją.

- To dzięki i do później. - powiedziałem na odchodnym

Minąłem po drodze kilka zajętych stanowisk. Były tam karabiny szturmowe, pistolety i karabiny wyborowe. Następny stolik był pusty, więc go zająłem. Zacząłem układać rewolwery na stoliku. Skrzynkę z amunicją postawiłem obok. Założyłem emblemat na szyję i czekałem na swojego pierwszego podopiecznego.

 

Pierwszy przyszedł do mnie starszy pan. Zaczął oglądać broń, wziął do ręki Remingtona i przyglądał się mu z bliska.

- Co to za rewolwer? - zapytał

- Remington 1858. Kaliber .44, zamek kapiszonowy, bęben sześciokomorowy i spust oczywiście SA. Chce pan postrzelać? - zapytałem

Mężczyzna uśmiechnął się i odłożył rewolwer.

- To już nie w moim wieku, ale dziękuję za fatygę.

Dziadek założył z tyłu ręce i poszedł dalej. Zaraz za nim przyszła dziennikarka. To była ta, która robiła zdjęcia przy rozdaniu nagród. Młoda dziewczyna. Miała maksymalnie 22 lata. Krótkie spodenki, podkoszulek na ramiączkach i aparat na szyi. Wzięła Colta i próbowała rozpracować jak działa rewolwer. Śmiesznie to wyglądało. Uśmiechając się, oparłem się o stolik.

- He, a może pomóc ci w czymś? - zapytałem

Ona delikatnie podniosła głowę i przesunęła za ucho swoje blond włosy.

- Chciałam nauczyć się strzelać. - odpowiedziała - Słyszałam, że z rewolweru bez uprawnień można.

- Czyli teraz już prywatnie, po pracy? - zapytałem

- No, tak.

Trochę dziwne, bo mało kobiet interesuje się bronią.

- Po pierwsze... - mówiłem - z instruktorem możesz strzelać z każdego rodzaju broni. A po drugie to słyszałaś też, że byłoby lepiej, jakbyś była ubrana na sportowo? Patrz...

Wziąłem jeden z rewolwerów, aby zasymulować.

- Lepiej włóż na siebie bieliznę sportową, bo jak będziesz strzelać to cała siła uderzenia przejdzie na ciebie. - powiedziałem - Rozumiesz?

- Rozumiem. - odpowiedziała - Możesz zaczekać tu chwilę, a ja pójdę się przebrać?

- Nigdzie na razie stąd się nie ruszam. A jak chcesz się przebrać to po lewej stronie od wejścia, kawałek prosto i masz toalety.

- Okej, dzięki.

I poszła.

 

Po chwili ta dziewczyna wróciła. Załapała, o co mi chodziło, bo tym razem miała ubrany na sobie stanik sportowy. Wziąłem Colta M1873, którego ona wcześniej dotykała i zacząłem jej pokazywać.

- Tu masz magazynek bębnowy. - mówiłem - Ładujesz naboje. Zamykasz. Celujesz. Odciągasz kurek. Strzelasz. Jak chcesz anulować strzał to przytrzymujesz spust, ciągniesz za kurek, popuszczasz kurek i powoli puszczasz spust.

Wyładowałem broń i podałem jej.

- Teraz ty. - dodałem

Załadowała naboje.

- Teraz masz tu okulary ochronne i słuchawki wygłuszające. - rzuciłem

Założyła okulary, słuchawki na jedno ucho, obróciła się do tarczy i ustawiła się w pozycji do strzału.

- Czekaj. - powiedziałem - Weź palca z bębenka, bo go sparzysz. Palca wskazującego na razie trzymaj na kabłąku...

Ustawiając jej ręce, zdecydowanie znalazłem się za blisko niej. Ktoś musiał oczywiście dać znać o swoim istnieniu. Piep#zony brak kontaktu z dziewczynami.

- ...teraz pociąg kciukiem za kurek. - dodałem, a ona to zrobiła - Dobrze. Mocno trzymaj ręce. I strzelasz.

Założyła słuchawkę i... strzeliła.

- Jeszcze raz. - powiedziałem

I wykonała niepewnie pozostałe 5 strzałów.

- Fajnie było. - powiedziała

- Widzisz, nie ma się czego bać. - odrzekłem

- Można jeszcze raz?

- He, ale nie wystrzelaj mi całej amunicji.

 

Kiedy skończyła strzelać podszedłem do niej.

- Może starczy? - zapytałem

- Eee, fajnie jest. - odpowiedziała

- Chodź, zobaczymy na tarczę. NIE STRZELAĆ!

I poszliśmy pod tą tarcze. Była w odległości 50m.

- Jak na pierwszy raz to nie jest źle. - powiedziałem - Na 24 strzały trafiłaś 5 w tarczę. Jak poćwiczysz to będzie ci szło lepiej.

- W ogóle to zgłodniałam od tego strzelania. - powiedziała

- W mieście koło kościoła, naprzeciwko Żabki jest pizzeria.

- Nie znajdę jej.

- Znajdziesz, znajdziesz.

- Ale nie mam z kim iść.

- Ale mnie wkurzasz.

Po co ona do mnie zarywała? Popatrzyłem na zegarek. Była 15:11. Za niecałą godzinę i tak mieliśmy zamykać, a ja też odczuwałem głód. Jeszcze tylko myśl o ciepłej pizzy go podkręcała. Pewnie nie powinienem był tego robić, ale...

- Dobra młoda, zaprowadzę cię. - powiedziałem

Obejrzałem się wokół i zauważyłem szefa klubu, który stał przy stanowisku ze strzelbami wraz z Markiem.

- Szefie! - krzyknąłem do niego - Proszę tu na chwilę.

On odwrócił się, dokończył coś mówić i przyszedł.

- No, o co chodzi? - szef klubu

- Mogę wyjść wcześniej? - zapytałem

- Hmm. Nie ma już ruchu, to... możesz iść. Tylko pochowaj broń do skrzynek.

- Dziękuję.

Szef klubu wrócił do Marka, a ja pozbierałem rewolwery do skrzynki i zacząłem wychodzić z tą dziewczyną. Przy bramie minąłem Tomka. Tak samo, jak ja był członkiem klubu.

- A gdzie ty to idziesz? - zapytał Tomek

- Mam cię dość i wychodzę. - odpowiedziałem ironicznie

Tomek odwrócił głowę i popatrzył na dziewczynę.

- He. - parsknął Tomek - A, ty ty, niedobry.

- Kuźwa. Ale jak tylko ktoś się dowie to zobaczysz. - odpowiedziałem mu - Cześć.

- Cześć.

Wyszedłem za bramę z tą dziewczyną i zacząłem iść z nią do pobliskiej pizzeri.

- Możemy przejść na ty? - zapytała po chwili drogi

- Jasne. - odpowiedziałem - Filip Suwalski

- Edyta Wójcik

- A to ty z skąd jesteś? - zapytałem

- Z Szarych. - odpowiedziała

- Trochę daleko masz.

- Daleko? To ty tu z miasta czy co?

- He. Tak jakby. To jak miałaś tak dalej to po co tu przyjechałaś?

- Jakby to… Lubię próbować nowych rzeczy i jedną z nich to było postrzelać sobie z rewolweru.

- Chodź teraz między blokami. - dodałem - Będzie szybciej.

Poprowadziłem nas drogą między blokami.

- I oprócz tego, że lubisz próbować nowych rzeczy - mówiłem - to lubisz też wyciągać losowo poznane osoby na pizzę.

Ona uśmiechnęła się.

- Relacje międzyludzkie zawsze były dla mnie ważne. - Edyta

- DziEń DoBry. - jakiś dres

Zatrzymałem się metr przed nim i ręką zagrodziłem drogę Edycie.

- Dawać portfele i telefony, i nie mamy problemu. - dres

- A jeżeli powiem "nie"? - zapytałem

Z ławki za mną wstało jeszcze 3 gości, a dres się tylko głupio uśmiechnął.

Podszedłem do niego udając, że wyciągam fanty.

- Widzę, że się rozumiemy, he. - dres

Kopnąłem go z kolanka w brzuch i odepchnąłem od siebie. 3 pozostałych zerwało się z ławki. Wyrwałem pistolet z kabury. Odwróciłem się w ich stronę. Zatrzymali się momentalnie.

- Jeszcze raz, - mówiłem - jeszcze raz was tu uwidzę, albo moja znajoma to inaczej pogadamy. Wynocha, ale to już!

Biegiem podnieśli swojego kolegę i uciekli ścieżką między blokami. Gdy sebiksów nie było widać, odwróciłem i popatrzyłem na Edytę.

- Ło… - mówiła pod wpływem jeszcze małego strachu - Wiesz co…

- No co? - zapytałem chowając pistolet do kabury

- Dzięki.

 

Weszliśmy do knajpy. Moja nowa znajoma poszła zamówić to co chciała, a ja usiadłem przy stoliku, który był blisko ściany. Popatrzyłem w jej stronę i zwróciłem uwagę na jej talię... Na linię piersi - biodra… Czekaj. Chwyciłem się za głowę, tak samo jak w geście załamania. No co ja się patrzę?! Idiota. Po chwili ona wróciła. Podniosłem głowę.

- Mówią, że za 15 minut będzie gotowa. - Edyta

- Mi się na razie nie spieszy. - odpowiedziałem

- Mi też nie. Znajomi? - zapytała i wystawiła rękę

Zatrzymałem się teraz na chwilę, a Edyta z wystawioną ku mnie ręką, kręciła w palcach drugiej ręki kosmyk włosów.

- Znajomi. - odpowiedziałem i podałem jej dłoń

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania