Agenci T.A.N.K - Rozdział 1

Nazywam się Stark Writes, mieszkam w Bostonie. Mam szesnaście lat, i byłem przeciętnym nastolatkiem. Zanim jednak opowiem tę historię, opiszę krótko swój wygląd. Mam błyszczące i duże niebieskie oczy oraz zazwyczaj sterczące, brązowe włosy, coś w stylu irokeza. Z podrywaniem dziewczyn nie mam problemu, gdyż najgorzej nie wyglądam. Jestem szczupły, wysoki na około metr osiemdziesiąt, przeciętnie wysportowany i umięśniony. Ubieram się w ciuchy kontrastowych barw, zazwyczaj ciemne koszule i jasne dżinsy. Miałem normalną rodzinę, normalne życie i normalnych przyjaciół, aż do czasu. Ta niezwykła historia zaczęła się tak…

 

Budzik zadzwonił o siódmej rano, tak jak codziennie. Obudziłem się niewyspany, ponieważ jak zwykle zamiast spać, wolałem słuchać muzyki do późnej godziny. Ubrałem się i wykonałem resztę porannych czynności. Po dwudziestu minutach byłem już gotowy, aby wyjść do szkoły i zacząć codzienną naukę. Czekałem tylko na Bułkę, mojego kolegę z klasy. Nie lubię wychodzić nigdzie sam. W końcu usłyszałem dzwonek do drzwi, po czym ujrzałem właśnie jego.

 

- Cześć. Jesteś już gotowy? – wysapał Bułka.

 

Bułka tak naprawdę nazywał się Bart Thick. Nie nazywałem go Bułka bez powodu, był gruby i uwielbiał dużo jeść. Jego oczy były zielone, a twarz okrągła, co jest normalne u osób z nadwagą. Jego ciemne włosy były niechlujnie rozczochrane, dzięki czemu był odpychany przez wszelkie dziewczyny. Ubrania też były w nie najlepszym stanie, zazwyczaj ubrudzone czarne dresy i czerwona bluzka. Jego zaletą było dosyć inteligentne poczucie humoru i logiczne myślenie.

 

- Tak, czekałem na ciebie. – odrzekłem - wychodzimy.

 

Ruszyliśmy w kierunku szkoły, niewiele rozmawiając, zapewne przez ponurą pogodę, która odwiedziła dzisiaj nasze miasteczko. Zapowiadało się na deszcz. Mimo, iż był to majowy dzień, zimny wiatr siekał prosto w twarz. Po paru minutach poruszania się po ulicach miasta dostaliśmy się na szkolny dziedziniec.

 

Spotkałem tam następnego swojego przyjaciela, a konkretnie przyjaciółkę, czyli Amelię. Nazywałem ją po prostu Amelia, nie miałem pomysłu na żaden pseudonim. Razem wkroczyliśmy do szkolnych drzwi.

 

- Mam nadzieję, że zdążysz wejść na drugie piętro w dwie minuty, Bart. – rzekła Amelia.

 

- Co to za wyzwanie dla mnie? – Bart zakpił sobie z słów Amelii.

 

Amelia była dosyć drobną osóbką, niższą ode mnie o ponad piętnaście centymetrów. Jej oczy były niebieskie niczym ocean, a twarz… tego nie da się określić słowami, była po prostu piękna, zaś jej złociste włosy były rozpuszczone. Często ubierała się w czarną skórzaną kurtkę, pod którą była lekka koszulka, zaś na dole nosiła zazwyczaj dżinsy, nie znosiła sukienek. Jej charakterystyczną cechą była złośliwość, uwielbiała drwić sobie z innych, a najbardziej z Bułki.

 

- I co? Mówiłam, że nie zdążysz? Przez ciebie się spóźnimy! - powiedziała troszkę poirytowana Amelia.

 

- To nie moja wina, mój plecak jest za ciężki. – odpowiedział jej Bart, ledwo łapiąc oddech.

 

- Jak tak będziecie się nadal kłócić, to nigdy nie dojdziemy do klasy – odparłem.

 

Chemia była pierwszą lekcją. Ten smród substancji chemicznych, różnych kwasów, zasad i innych bajerów nie pozwolił mi się skupić. Była to jedyna sala, w której działała tylko i wyłącznie jedna lampa. Dziwny jest fakt, iż dyrektorka jeszcze się nie zajęła renowacją tej klasy. Jednak w czasie tej lekcji stało się coś strasznego... I na pewno nie chodzi mi o to, że nauczycielka zawoła mnie do odpowiedzi.

 

- Writes, do odpowiedzi! – ryknęła na cały głos pani Bernstein, nauczycielka od chemii.

 

Tak na marginesie - moje nazwisko pasuje idealnie dla pisarza, nieprawdaż? Nieszczęsny ja musiałem iść do odpowiedzi… taki już los ucznia liceum. Na plecach poczułem wzrok zaciekawionych kolegów i koleżanek z klasy. Wyglądało to tak, jakbym miał iść na egzekucję. I właśnie wtedy rozległ się dźwięk eksplozji, po czym ogarnęła mnie ciemność. Walczyłem przez chwilę z przygniatającą mnie masą, jednak na próżne. Poczułem ostry ból, serce zaczęło mocniej bić. Poczułem coś mokrego na ciele, nie wiedziałem, co to jest. Wydawało mi się, że coś mnie rozrywało. Nie wytrzymałem tej boleści i po prostu zemdlałem.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • wolfie 11.11.2014
    Zaletą Twojego opowiadania są naturalne dialogi. Dobrze opisujesz postacie. Mam nadzieję, w kolejnym rozdziale co nieco się wyjaśni :)
  • Annie 11.11.2014
    Fajne się zaczyna. Oczywiście czekam na dalszą część by dowiedzieć się co ze Starkiem :)
  • Hasin 11.11.2014
    Dziękuję za opinię ;)
    Nie rozwijam akcji zbyt szybko, żeby czytelnik mógł w jakikolwiek sposób pogłówkować nad dalszym losem bohaterów ;)
    W najbliższym czasie dodam drugi rozdział.
  • NataliaO 11.11.2014
    dialogi są naturalne ale ja przykułam uwagę do opisów, które są bardzo dobre, 4:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania