Agenci T.A.N.K - Rozdział 3
Zaskoczyło mnie to jakże efektywne i nagłe wejście tajnego agenta. Jednak w ręku miał broń, więc postanowiłem iść za nim i milczeć. Tajemniczy mężczyzna wskazał ręką na czarną limuzynę. Zapewne oznaczało to, abym wsiadł do niej. Za mną do pojazdu wkroczył tajny agent, krępująca cisza nadal trwała. W końcu się przełamałem.
- Dobrze, o co tu chodzi? - spytałem grzecznie, jednak dodałem do głosu nutkę agresji - czuję się, jakbym był porwany. Kim panowie są i dokąd mnie wieziecie?
- Nazywam się Mathes Logan i jestem tajnym agentem Tajnej Agencji Nadludzkiej Krzepy, w skrócie T.A.N.K. Może trochę dziwnie to zabrzmi, jednak sprawdziliśmy twoje DNA i wynika z niego, iż w twoim ciele zaszły zaskakujące reakcje chemiczne, a co za tym idzie, genetyczne.
- Czyli konkretnie co? - odpowiedziałem, dosyć zszokowany ostatnimi słowami, które padły z ust agenta.
- Nie zastanawiałeś się, dlaczego udało ci się wyjść z głębokiej warstwy gruzu bez szwanku? - spytał agent. – Twoje ciało jest twarde niczym diament. Prawdopodobnie chemikalia w czasie eksplozji musiały utworzyć zupełnie nową substancję, a ta substancja trafiła prosto w ciebie.
Ciało twarde niczym diament. Dobre. Przecież to brzmiało jak chora historyjka w stylu science-fiction. Zapewne za parę minut pan agent wyrzuci mnie z auta, po czym zacznie się śmiać z mojej naiwności. Jednak to wydarzenie w szkole… Nie, to musi być prawda… ale jakim cudem? Ja tego nie rozumiem. Jednak zastanowiłem się nad swoimi przyjaciółmi, Bartem i Amelią. Dlaczego oni przeżyli, jeżeli tylko ja zyskałem te właściwości?
- To dlaczego moim przyjaciołom też nic się nie stało? - spytałem po raz kolejny.
- Tego nie wiemy, w każdym razie oni stracili wszelkie efekty spowodowane tą substancją i teraz są w bardzo ciężkim stanie. No i oczywiście nic nie pamiętają. - rzekł agent, robiąc poważny wyraz twarzy - a teraz wybacz, ale muszę zakryć twoje oczy opaską.
Po czym zrobił to, o czym właśnie mnie przed chwilą poinformował. Nie widziałem w tym najmniejszego sensu. Usłyszałem, jak kierowca odpalił silnik i wyjechał. Zamierzałem przemilczeć tą jazdę, ale jednak moja wstrętna ciekawość do wszystkiego była silniejsza.
- Dlaczego założyłeś mi chustę na oczy? I dokąd jedziemy? - coraz bardziej się niecierpliwiłem.
- Jedziemy do tajnej siedziby T.A.N.K - odpowiedział - a opaskę na oczy masz tylko dlatego, że nasza siedziba jest ukryta w niewidocznym miejscu i nie możesz widzieć drogi. Konkurencja zapłaciłaby grube pieniądze za informacje na nasz temat. Gdybyś się dowiedział o położeniu naszej bazy, musiałbym cię zlikwidować.
- Dobrze, rozumiem wszystko.
Po ponad godzinie jazdy dojechaliśmy na miejsce. Był to wielki biały budynek w środku lasu, wyglądający na opuszczony. W najbliższym otoczeniu istniała straszna cisza, nawet ćwierkania ptaków nie było słychać. Nad wejściem głównym widniał napis "Fabr... Myd..ł i Po...ideł". W środku budynek aż zadziwiał swoją pustką. W pomieszczeniu głównym była winda, kierująca się zapewne w stronę jakiegoś podziemia. Udaliśmy się do niej, po czym Mathes wpisał bardzo skomplikowaną sekwencję cyfr. Winda ruszyła, śmierdziało w niej zgniłym jajem. Zapewne agencja zainwestowała w maski przeciwgazowe dla agentów. W końcu, kiedy brakowało mi już świeżego powietrza, dojechaliśmy na sam dół.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania