Poprzednie częściAgenci T.A.N.K - Rozdział 1

Agenci T.A.N.K - Rozdział 4

Moim oczom ukazała się tajna baza, taka jak w filmach science-fiction. Dookoła widać było nowoczesne gadżety, wiele tajnych agentów jak i tajemniczych stworzeń, których normalnie nie dałoby się zobaczyć.

 

- Gdzie idziemy? – spytałem w rosnącej ekscytacji.

 

- To tajemnica. Mówiłem, że dowiesz się w swoim czasie – rzekł Mathes, widocznie zniesmaczony moją nachalnością.

 

Po jakichś pięciu minutach chodzenia po korytarzach tajemniczej bazy, dotarliśmy do bardzo pojemnego pomieszczenia, w którym była bardzo skomplikowana maszyneria i około dwudziestu agentów. Było to serce całej agencji.

 

- W tym pomieszczeniu jest tyle informacji, panie Writes, że nawet sam prezydent Ameryki dałby sobie za nie uciąć głowę – rzekł agent Mathes, po czym zachowywał się tak, jakby kogoś szukał – przedstawiam ci dyrektora głównego naszej agencji, Davida Charona.

 

Twarz dyrektora Davida Charona wyglądała jak u przeciętnego dwudziestolatka, był zadbany, nosił elegancki garnitur, jego ciemnobrązowe włosy były ładnie ułożone, tylko tajemnicą było to, dlaczego jego prawe oko zostało zakryte opaską. Zdziwiłem się jednak, kiedy usłyszałem o jego prawdziwym wieku.

 

- Witaj, rekrucie. – rzekł dyrektor – pewnie cię zdziwi fakt, iż tak naprawdę mam ponad trzysta lat i nadal się nie starzeję. Widzisz, gdy byłem w twoim wieku, trafił we mnie tajemniczy zielony kamień z kosmosu. Odniosłem liczne obrażenia, jednak wróciłem do zdrowia. Po upływie wielu lat wyglądałem tak samo, jak w momencie tego zderzenia.Mój proces starzenia się został zatrzymany, i to na stałe. Poza tym potrafię otworzyć portal czasowy. Krótka jest ta historia i mało w niej wątków, ale więcej w niej dziwactwa niż w całej Azji. Ale jak widzisz, super-bohaterowie z kreskówek istnieją.

 

Byłem zaskoczony i jednocześnie podekscytowany, jednak próbowałem zachować powagę.

 

- Czy każdy w tej siedzibie posiada specjalne zdolności? – spytałem – a może tylko ja i ty mamy coś z genami?

 

- Właściwie to wszyscy mają tutaj nadludzką moc – stwierdził David, zauważając moje widoczne podekscytowanie – poza ochroną budynku i jedną osobą, która swoje moce utraciła, a konkretnie…

 

I w tym momencie rozmowę przerwał alarm. Coś się stało. Wszyscy obecni w siedzibie odwrócili wzrok w kierunku wyjścia z aktualnego pokoju. Do pomieszczenia wbiegł ranny ochroniarz, który ledwo dyszał. Z prawie każdej widocznej części jego ciała wylewała się krew.

 

- Mamy bardzo groźnego intruza w bazie! – wydyszał ranny członek ochrony, po czym zemdlał.

 

Nagle do pomieszczenia wbiegło jakieś człekopodobne stworzenie odziane czarną peleryną. Błyskawicznie zawiało od niego chłodem. Zamiast prawej dłoni miał mechaniczną łapę zakończoną szponami. Natomiast w miejscu nóg zamontowane były stalowe protezy.

 

- To Death Claw! Uciekaj, póki możesz! – rzekł David – w lewej dłoni ma…

 

I nie zdążył tego dokończyć, ponieważ z tej tak zwanej „lewej dłoni” złoczyńcy wyleciały jakieś czarne odłamki i trafiły go w rękę, po czym dyrektor zasnął.

 

- Widzę, iż w waszej agencji pojawiła się nowa twarzyczka – Death Claw zakpił sobie ze mnie. – zapewne nieszkodliwy, jak większość waszych agentów.

 

Miałem już zamiar do niego podejść i zadać mu ból, jednak on był szybszy. Podbiegł do mnie i zadał dwa ciosy w nogę. Zdziwił się, gdy na lewej nodze pojawiło się tylko małe zadrapanie, jakby po przejechaniu sobie cyrklem po skórze. Postanowił więc rzucić we mnie tymi tajemniczymi odłamkami. Trafił mnie w ramię, po czym straciłem siły i upadłem. Straciłem przytomność.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Hasin 22.11.2014
    Komentować ;P
  • NataliaO 22.11.2014
    śledzenie to opowiadanie od początku ale ten rozdział choć jest poprawny i dobry to trochę akcji w nim zabrakło ; 4 daje
  • NataliaO 22.11.2014
    , śledzę ,

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania