Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Bezpłatni Mordercy, czyli Rurką i Kijem: Rozdział I
- Musimy go ukatrupić, Włodek. - Ton Marianny Posępnej był pełen powagi. Włodzimierz Rurka od razu pojął, że jego ukochana nie żartuje. Odstawił opróżniony do połowy kubek kefiru na stół i zamyślił się, jak na to odpowiedzieć.
Znajdowali się w kuchni Posępnych. Dochodziła siedemnasta, a promienie zachodzącego słońca wpadały do środka przez brudne okno. Wydawało mu się, że to nie do końca właściwy czas i miejsce na rozmowę o ukatrupianiu.
- Ale zabijanie jest złe - rzekł niepewnie. Marianna spojrzała na niego z ukosa.
- Tylko dla tego, kto umiera - ucięła.
- Kiedyś wszyscy umrzemy.
- No właśnie. Więc dlaczego nie Janusz?
Włodzimierz westchnął i nerwowo przeczesał włosy. Jak powinien się zachować w takiej sytuacji? Kiedy kochanka powiedziała mu, że zamierza skończyć ze swoim mężem, nie do końca tego się spodziewał.
- Bo... wcale nie musi umierać teraz, prawda? Możesz się z nim najzwyczajniej w świecie rozwieść. Bez ryzyka pójścia do więzienia.
- Wiem. - Ze zniecierpliwieniem przewróciła oczami. - Rzecz w tym, że przy rozwodzie nie zgarnęłabym tyle samo forsy, co z ubezpieczenia! A ja nie zamierzam rezygnować z forsy! Kocham forsę, człowieku!
Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Zdawał sobie również sprawę, że forsa jest prawdopodobnie jedynym powodem, dla którego Marianna zwróciła na niego uwagę. Teraz, gdy jego portfel znacznie wyszczuplał, a on sam przytył, Włodzimierz ryzykował. Och, jak bardzo ryzykował.
- Nie jestem przekonany, Marianno.
- Ważne, że ja jestem.
- Ale... - zanim wykrztusił kolejny argument przeciw, kobieta uniosła rękę w dobrze znanym mu geście pod tytułem Zamknij ryj albo w ryj.
- Czy chcesz, by nasza znajomość dobiegła końca? - syknęła. - Bo jeśli tak, to jesteś na dobrej drodze.
- Przecież wiesz, że nie chcę.
- W takim razie posłuchaj mnie, kurwa mać... Zdenerwowałam się. - Marianna wzięła głęboki oddech. - Musisz znaleźć kogoś, kto się go pozbędzie. Nie interesuje mnie, jak to zrobisz, ale musisz.
- Masz na myśli płatnego mordercę? - Rurka zmarszczył brwi. Nie uważał się za szczególnie dobrego człowieka, lecz miał pewne granice. Doprowadzenie do śmierci drugiej osoby wydawało mu się złe, i kropka. Nawet jeśli tą osobą był Janusz Posępny. Jednakże odkładając na bok wszelkie skrupuły, i tak wątpił, że będzie go na to stać.
- Tak, Włodek. Przecież gdyby jedno z nas go sprzątnęło, zaraz byśmy wpadli.
Oparł głowę na rękach i zapatrzył się w upstrzone przez muchy okno. Łódź żyła swoim zwykłym, ruchliwym życiem, podczas gdy on, Włodzimierz, omawiał ze swoją kochanką zabójstwo jej męża. Rozważając swoje możliwości, dopił resztę kefiru.
Chociaż ciężko mu było to przyznać, nieustannie rywalizował z Januszem. Równocześnie rozsądek podpowiadał mu, że kobieta miała ich obu w równie głębokim poważaniu. Ale może tym razem coś się zmieni...?
- Zobaczę, co się da zrobić - powiedział w końcu. Marianna uśmiechnęła się w gadzi sposób.
- Nareszcie. A teraz się zwijaj, bo nasz kandydat na nieboszczyka zaraz wraca z pracy.
Kandydat na nieboszczyka... brr. Mogła sobie darować.
W drodze do domu zaczął kontemplować swoje wybory życiowe. Jego pierwsza dziewczyna spotykała się z nim tylko po to, aby wyprowadzić swoich starych z równowagi. Druga wyniosła mu z mieszkania kaloryfery i sprzedała na złom. Trzecia przeszła na weganizm i postawiła mu ultimatum: Mięso albo ja. Wiadomo, co wybrał. A czwarta chce, by nasłał na jej męża płatnego mordercę. Hmm...
Zamknął za sobą drzwi i zasiadł w fotelu ze starą książką telefoniczną. Znalezienie w ten sposób kontaktu z mordercą graniczyło z cudem, jednak Włodek nie miał żadnego innego pomysłu, toteż wytrwale lustrował strony z numerami firmowymi. Zajęcie było nużące, więc aby dodać sobie energii, sięgnął po butelkę Żywca-bynajmniej-nie-Zdroju chłodzącą się w lodówce.
Wtem jego wzrok przykuł tajemniczy zapis Bezpłatni Mordercy. Jeśliby komuś nie wystarczał złowieszczy wydźwięk tych słów, należy chyba dodać, że ujęty obok numer telefonu był zakreślony na czerwono. Na marginesie ktoś nabazgrał tym samym kolorem: DZWONIĆ TYLKO W OSTATECZNOŚCI. HASŁO: KIJ.
Rurka poważnie się zamyślił. Z jednej strony numer mógł być dokładnie tym, czego potrzebował. Z drugiej jednak nie miał pojęcia, czego się spodziewać. Na wszelki wypadek przekartkował książkę do końca w poszukiwaniu alternatywy, ale nigdzie już nie dojrzał ani słowa o mordercach - a co dopiero obietnicy nieodpłatnej usługi. Jeśli rzeczywiście nie kosztowałoby go to ani grosza, sprawa byłaby o wiele prostsza...
Dopił więc Żywca i westchnął głęboko, wstukując numer Bezpłatnych w dosyć staromodny telefon stacjonarny. Wiedział, że robi to dla Marianny i że to nie jest sprawiedliwe. A jednak udało jej się owinąć go wokół palca. Ciężko samemu na siłę się odwijać, nie?
Zanim wykonał połączenie, rzucił jeszcze okiem na portret ojca wiszący na ścianie. Bolesław Rurka, ten hrabia wśród szumowin, byłby z niego dumny.
Komentarze (34)
Widać, że tekst dojrzalszy (przynajmniej na tle innych) Dość sprawnie poprowadzony dialog, noszący (przynajmniej dla mnie) lekkie znamiona groteski. Być może jest to założenie, a cały tekst był pisany i ma być potraktowany dość "lekko". Jeśli tak, to ok. Jeśli jednak nie, to musisz uważać nieco że śmieszkowaniem, a dodać trochę głębszej psychologii. Nawet osoby planujące mord, podchodzą do niego z całą gamą emocji. Ukrytych lub nie. Nie mniej, można je jakoś ukazać. Z tymże yo zarzut tylko ewentualny. Jeśli Celujesz w inne tony, to faktycznie nie jest źle.
Kwestia druga (ostatnia)
Przygotuj sobie lepiej tekst w Wordzie czy, czym tam przędziesz. Ustaw wcięcia, marginesy itd.
Tutaj się nie musisz tym martwić, bo Ci "powcina" samo. Nie musisz więc się bać, że tekst się złeje i dialog nie będzie należycie odseparowany od treści narracyjnej. Możesz to śmiało pospinać, co sugeruje.
Dałeś do zrozumienia, że interesuje Cię rozwój, a nie kolesiowskie drapanie po plecach, więc tego pierdziele nią jest tym razem więcej. Całość jednak ma zabarwienie życzliwe i tylko jako takie, winno być odbierane.
Amen
Tekst w założeniu ma być odebrany jako groteska, zresztą z moim pierdolniętym poczuciem humoru tylko do tego się chyba nadaje, heh.
Jeśli chodzi o emocje bohaterów, to właśnie się bałem, że główny za bardzo wszystko analizuje i że z tym trochę przesadziłem. Pewnie jednak mi się zdawało.
Obecnie używam Google Docs, bo tak mi najwygodniej - często wena mnie znajduje w miejscach, gdzie nie mam dostępu do laptopa, toteż piszę na telefonie. Spróbuję z tym coś pokombinować.
A tą przypadkową trójką się nie przejmuj - liczy się intencja ;D Dzięki.
Spróbuj to na próbę spiąć, żeby nie bylo tak rozstrzelane. W sensie, masz możliwość edycji
Sorry
Ogólnie cieszę się, że się podobało! Postaram się jutro wrzucić dwa następne rozdziały :)
Pozdrawiam.
Chyba niechcący Cię zaszufladkowałem jako horroro-luba
Sprawdziles, nie leży, porozdzielaj.
Sugestia. Jeno sugestia
Jeszcze to (z samego początku) mnie zastanawia. Chyba powinien ten ton być z wielkiej.
Co do wprowadzania bohaterów, myślę że nieraz lepiej pokazać ich właśnie w dialogu, w tym co myślą, jak reagują, jak budują zdania, niż zwyczajnie opisać, co nie da czytalnikowi należytej frajdy.
Zastsnawia mnie statomodny telefon, bo nie pasuje mi do niego określenie "wpisać numer". Staromodny, czyli albo z guzikami (wtedy wstukać, względnie wybrać numer) albo z tarczą (wtedy po prostu wykręcić numer). Takie tam, moje poranne czepialstwo.
Poza tym całość brzmi odpowiednio groteskowo, nawet absurdalnie, co lubię i cenię, zwłaszcza jeśli jest poparte dobrym warsztatem, a ten jest całkiem na poziomie.
Czekam na rozwój akcji i pozdrawiam))))
Taki logiczny Van-Helsing trochę. Ciekawe
Tak, chodziło o "wstukanie" numeru, już poprawiam.
Gratki i pozdro
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania