Bitwy Literackie-Morskie Opowieści-Raz Przebaczony

- Proszę… Oszczędź mi go – wyszeptał zapłakany mężczyzna, boleśnie wbijając sobie paznokcie w ramiona. Pochylony nad zimnym, martwym ciałem syna, targował się z samym Diabłem Morskim o jego życie.

- No wiesz… Z tym to raczej problem będzie – odparł demon, ściskając w pięści duchową wersję zabitego chłopca. – Ja też muszę coś jeść, co nie? A on… On wszedł bezkarnie na mój teren. Chyba tego mu płazem puścić nie mogę, jak sądzisz?

- Tylko że… - Ojciec objął zwłoki syna, a kolejne szlochy wydobyły się z jego krtani. – On ma dopiero siedem lat! Jest za młody, jeszcze ma tyle do odkrycia… Nie spełnił jeszcze swojego wielkiego snu. Nie mogę tak po prostu…

Diabeł Morski podrapał się chwilę po swojej łysej, sinej czaszce.

- Słuchaj, zgodzę się na umowę – powiedział po namyśle, a mężczyzna uniósł głowę w nadziei. – Twojego syna puszczę wolno, ale w zamian… Oddasz mi siebie.

Manuel spojrzał w oczy potwornego demona. Zastanawiał się nad jego propozycją. Mieszkał w małym miasteczku położonym nad samym oceanem. Jego żona była krawcową, a on zarabiał na życie jako żeglarz. Bardzo kochał ją i ich synka. Tego synka, którego właśnie śmierć opłakiwał.

W końcu podjął decyzję. Diabeł Morski włożył z powrotem duszę chłopca w jego ciało, po czym długim, chropowatym paznokciem przejechał po gardle Manuela. Mężczyzna zdążył jeszcze zobaczyć zdziwionego i rozkojarzonego jak po śnie syna, zanim zapadł w wieczne ciemności.

Jednak jednego warunku umowy nie poznał nigdy. Diabeł Morski, mimo iż oddał synowi Manuela życie, chłopiec nie odszedł stamtąd bez kary. Demon obdarzył chłopca wiecznym strachem przed głębinami. Jednak to nie powstrzymało młodego przed gonieniem za marzeniami…

 

Jon uniósł łódź wysoko nad głowę i wziął rozpęd. Śmignął w dół wzgórza prowadzącego prosto do portu. Całe miasteczko jeszcze spało. Nikt się nie spodziewał, że piętnastoletni syn Annity zamierzał w tamtym momencie wyruszyć po sławę i chwałę, całkiem sam.

Chłopak już miał wypłynąć na otwarte wody, kiedy coś go powstrzymało. Zatrzymał się tuż przy brzegu oceanu. Woda obmywała jego stopy, obute w proste, słomiane klapki, a on tylko wpatrywał się w wielką wodę, rozpościerającą się przed nim niczym wachlarz.

Rtęciowa Fontanna. Każdy szanujący się człowiek o niej słyszał. Była najbardziej pożądanym skarbem wśród wszystkich piratów, żeglarzy, rybaków i korsarzy z całego świata. Głosiła legenda, że jeśli się ją odnajdzie, ten będzie na zawsze uwolniony od tyranii Diabła Morskiego.

Jon zacisnął pięści. Obiecał ojcu, że kiedyś to on będzie tym, który pierwszy odnajdzie fontannę. W końcu to też miała być podróż, by przywrócić mu życie. Nie mógł stchórzyć w takim momencie.

- To tylko woda… - powtarzał sobie, jednak głos łamał mu się ze strachu. – To tylko woda…

Młodzieniec spojrzał na ocean znajdujący się przed nim. Nie może się bać. Przecież chce być żeglarzem!

- Teraz albo nigdy! – wrzasnął na całe gardło i puścił swoją skromną łódkę na wodę, po czym sam do niej wskoczył. Złapał za wiosło i odpłynął w dal. Spojrzał ostatni raz na jego rodzinną wioskę. Żal mu było jedynie jego matki. Od śmierci męża zaczęła pracować o wiele ciężej, co znacznie pogorszyło jej stan zdrowia. W zimę zawsze ciężko chorowała, a Jon opiekował się ją jak mógł.

Piętnastolatka ogarnęły wyrzuty sumienia. Zawsze istnieje mała szansa, że nigdy nie wróci z tej wyprawy. Może nawet umrzeć. Co wtedy zrobiłaby Annita?

- Nie martw się, mamo! – krzyknął Jon w stronę miasteczka, tym samym dodając sobie otuchy. – Na pewno do ciebie wrócę! Zostanę bohaterem i już nigdy nie będziesz musiała pracować! Wrócę i dam ci wieczne szczęście…

Chłopak opadł na stertę płacht i sieci, które zostały na łodzi. Bez różnicy, i tak była skradziona. O własnej szalupie mógł sobie co najwyżej pomarzyć, nie miał na nią pieniędzy. Okropnie było być biednym.

Nagle kupka materiałów, na której siedział Jon, poruszyła się. Młodzieniec odskoczył na drugi kraniec łódki i przyglądał się, jak spod sieci wystaje głowa, a następnie ręce i tułów.

- Co do cholery… Gnojki pieprzone, ja chcę spać! – fuknął z oburzeniem kobiecy głos. Jon zdziwił się wielce, kiedy rozpoznał w nim swoją przyjaciółkę Darcy.

- Darce?! – wydukał, zbliżając się do towarzyszki, zachowując bezpieczny dystans. Darcy nieraz złoiła mu skórę w dzieciństwie.

- Nie, wiesz co, twoja stara – odparła dziewczyna gniewnie, potrząsając głową i spoglądając na Jona. – A ty co tu robisz? Ty w przeciwieństwie do mnie masz jakąś chatę, nie musisz spać w zapierdziałej łajbie starego Petera…

Nagle Darcy zauważyła, gdzie jest i wydała z siebie nieprawdopodobnie wysoki pisk.

- Gdzie ja jestem?! – zapytała roztrzęsiona, wyjmując dłoń poza burtę. – Woda! Jon! My jesteśmy na wodzie!

- Wiem, idiotko – odparł Jon sucho. – Żeś musiała akurat w tej łodzi spać...

- Ale ty się boisz głębokości! I… Dlaczego ukradłeś statek staremu Peterowi?! Czym on jutro na ryby popłynie?

Jon pokręcił głową. Darcy zawsze go biła i zachowywała się jak twardzielka, ale kiedy byli sami, umiała być głupia jak but.

- Słuchaj, nie moja wina, że akurat tutaj zdecydowałaś walnąć w kimono. Wyruszyłem na podróż, żeby szukać Rtęciowej Fontanny. Więc albo się przystosujesz, albo wypad, Darce. Dotarło?

Oszołomiona Darcy poruszała ustami, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. W końcu delikatnie pokiwała głową.

- Spoko – odparł Jon, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Razem to zrobimy.

Darcy tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi, jednak zaraz potem westchnęła.

- Gdybym wiedziała, to bym się jakoś inaczej ubrała… - mruknęła pod nosem, oglądając swój strój uważnie. Była ubrana w obcisłe, jasne jeansy biodrówki, które na kolanach były mocno przybrudzone piaskiem. Nie miała na sobie koszulki, jedynie wzorzysty stanik od bikini, we wściekle zielonym kolorze. Był ozdobiony koralikami, brelokami i innymi pierdółkami, którymi Darcy nieustannie się bawiła. Strój kompletowały tanie, brokatowe, złote sandałki ze sklepu z odzieżą używaną. Rude włosy dziewczyna spinała zawsze w wysoki kok z wystającymi kosmykami. Odkąd Jon pamiętał, wyglądała tak samo, a znali się odkąd mieli dziewięć lat.

- Mam do ciebie tylko jedno pytanie – odezwała się znowu Darcy, a Jon powoli zaczynał żałować, że nie wyrzucił jej za burtę. – Jak planujesz dopłynąć do Rtęciowej Fontanny?

Odpowiedź była prosta.

- Nie wiem.

 

Kilka dni później

 

- Boże… Nie zniosę tego dłużej – wymamrotała Darcy, przebierając szczupłą dłonią w wodzie. – Włosy mam sztywne od soli, od paru dni żywię się surowymi rybami, śpię na spróchniałej łodzi i od zbyt długiego czasu nie postawiłam nogi na lądzie!

- A ja zaraz nie wytrzymam z tobą! – wrzasnął Jon, porzucając wiosła i wstając gwałtownie, przy czym łódka zachwiała się niebezpiecznie. – Sama chciałaś ze mną płynąć, a teraz mi zrzędzisz nad uchem!

Darcy również poderwała się na równe nogi, a szalupa jeszcze mocniej się rozkołysała.

- A skąd ja miałam wiedzieć, że weźmiesz mnie ze sobą? Trzeba było przeszukać dokładnie łódź, którą się kradnie!

- Bez różnicy, to twoja wina!

- Jakie? Wypraszam sobie! Twoja!

W tym momencie łajba przewróciła się do góry dnem, posyłając Darcy i Jona w nieznaną otchłań oceanu.

Darcy bała się otworzyć oczu. Po omacku wypłynęła na powierzchnię i kurczowo złapała się łódki. Kiedy zaczerpnęła pierwszy łyk powietrza, spojrzała w dół. Woda była ciemna, ale dziewczynie udało się dostrzec bezwładną sylwetkę, powoli tonącą w głębinach.

Darcy odruchowo zanurzyła się z powrotem. Zmusiła się do podniesienia powiek, ale to nie dało za dużo. Słona woda kłuła ją w oczy, ale dziewczyna była zdeterminowana. Popłynęła głębiej w dół, do Jona, który sparaliżowany strachem wolno opadał na dno oceanu.

Niesamowity ból głowy rozsadzał czaszkę Darcy, kiedy dziewczyna już wyciągała rękę po przyjaciela. Był już tak blisko… Jeszcze tylko trochę…

Jednak sama Darcy zaczynała tracić przytomność. Kształty morskich roślin i ryb wokół niej zaczynały się zmieniać i przybierać inne barwy, wzrok miała rozmyty. Jej ręce i nogi zaczynały wiotczeć i tracić siły. Była na skraju wyczerpania.

- To już koniec – powiedziała do siebie w myślach. – Nawet jeśli złapię Jona, nie starczy mi sił, żeby wyciągnąć nas obojga na powierzchnię. Zginiemy właśnie tu, w zimnym, bezkresnym oceanie.

Nagle jej dłoń napotkała coś. Jak za sprawą magii Darcy odzyskała siły, jej wzrok znów się wyostrzył. Zobaczyła to, co miała w dłoni. Ręka Jona! Teraz dziewczyna zebrała w sobie wszystko i podciągnęła przyjaciela do góry. Zarzuciła sobie jego ciało na plecy i z trudem popłynęła w stronę światła.

Jak cudownie było móc znowu oddychać! Darcy złożyła ciało Jona w łodzi, po czym sama opadła na plecy i dyszała ciężko. Pierwsza niebezpieczna przygoda za nimi. Tylko ile jeszcze ich będzie? Kiedykolwiek znajdą Fontannę? Wyjdą z tego z życiem?

Jej rozmyślania były przerwane odgłosem głośnego kaszlu. Zwróciła się do Jona. Powieki chłopaka otworzyły się nieco i mógł on wziąć pierwszy głębszy oddech. Jon podniósł się z trudem i znowu kaszlnął. Tym razem wypluł trochę krwi.

- Jon! – odezwała się z przejęciem Darcy, kładąc dłoń na jego plecach. Chłopak odwrócił się i spojrzał na nią pustym wzrokiem.

- Twoja wina… - powiedział z trudem, a w jego zimnych niebieskich oczach trudno było dostrzec jakiekolwiek emocje. Darcy nie wiedziała, czy Jonowi chodziło o ten wypadek, czy o kontynuację ich starej sprzeczki. Kiwnęła głową.

- Moja wina… - wydukała nieśmiało, patrząc przed siebie. W zasięgu wzroku nie było żadnego lądu. Darcy wiedziała, że jeśli szybko się gdzieś nie zatrzymają, ich koniec będzie marny. Musiała działać.

Złapała wiosła, które na szczęście nie zatonęły, i zabrała się do pracy. Była z natury szczupła, ale umięśniona. Zaczęła wiosłować. Gdzie? Nie wiedziała. Jednak postawiła sobie jasny cel: znaleźć przybory niezbędne do przeżycia i znaleźć Rtęciową Fontannę.

 

Łatwiej było powiedzieć, niż zrobić. Jon nadal był dość słaby, a Darcy była zbyt głupia, by ogarnąć się na oceanie, który z każdej strony wyglądał identycznie. Parę razy zastanawiała się nad przyłączeniem się do bogatszej łodzi i poproszeniem właścicieli o przygarnięcie, ale do tego trzeba było jednej rzeczy: drugiej łodzi. A jakby na to nie patrzeć, mała łajba Jona i Darcy wydawała się być całkiem sama na ogromnej wodzie.

Wszelka nadzieja nikła. Nawet Jon, wieczny optymista uważał, że lepiej byłoby się po prostu poddać. Lecz wiadomo, jak to jest – nadzieja odchodzi właśnie wtedy, kiedy okazja się nadarza.

Jon z przymrużonymi oczyma wpatrywał się w zamglony krajobraz. Obok niego Darcy grzebała w dziurze, która znajdowała się w ścianie łodzi. Po chwili sporej wielkości drzazga wbiła się w jej palec. Zaczęła go ssać, by zmniejszyć ból, kiedy Jon zauważył coś w oddali.

- Darce – powiedział, trącając ją łokciem i wskazując na ogromny, ciemny kształt wyłaniający się wolno z mgły. – Patrz.

Darcy, ciągle z palcem w ustach, odwróciła się w stronę wskazywaną przez Jona. W tym momencie „coś” na dobre się pokazało, przepływając dosłownie metr od skromnej szalupy naszych bohaterów.

„Coś” okazało się być ogromnym statkiem, wykonanym z ciemnoszarego tytanu. Pojazd był potężny, a na pokładzie krzątali się ludzie. W powietrzu unosił się zapach jedzenia, a zewsząd dochodziły śmiechy. Słowem – cywilizacja przybyła.

- Pójdziesz tam – polecił Jon, zwracając się do Darcy.

- Hę? – odparła Darcy, nie do końca wiedząc, o co mu chodzi.

- Wyślemy cię tam.

- Co?! Co, do chuja?! Nie!

- Czemu?

- Bo oni mają pistolety!

- To co za problem?

- Ale dlaczego ja?

- Bo masz cycki!

- Co do tego mają moje cycki?

- Seks się sprzedaje! Lecisz!

Jon chwycił Darcy za przegub i skierował ją na drabinkę, która była przyczepiona do ściany okrętu. Dziewczyna złapała się jej kurczowo, po czym zaczęła się wspinać. Ręce jej się trzęsły. Jeden niewłaściwy krok i byłoby po niej. Mimo to bezpiecznie zdołała wdrapać się na pokład statku. Pierwszym, co zauważyła, był stół zastawiony jedzeniem. Ślinka jej pociekła. Miała serdecznie dość jedzenia surowych ryb i zabiłaby dla porządnego steka z sosem grzybowym. Albo za kiść winogron. Wystarczyłaby kromka sczerstwiałego chleba.

Nagle pewien młody mężczyzna palący fajkę podszedł do Darcy i klepnął ją w ramię.

- Hej, laleczko, a ty co tu robisz? – spytał jej prosto do ucha, a dziewczyna się skrzywiła. Jego oddech cuchnął alkoholem. – Nie wiedziałem, że kapitan załatwił nam też takie rozrywki…

Darcy fuknęła z oburzeniem i wlepiła pijanemu marynarzowi siarczysty policzek. Miała już krzyknąć „Za kogo pan mnie ma?!”, ale uznała, iż ten mężczyzna nie jest warty miana „pan”, także nie jest warty, by w ogóle się do niego odzywać. A więc dziewczyna zostawiła go w spokoju i poszła dalej zwiedzać statek.

Instynkty zaniosły ją do kuchni. Ledwo postawiła tam nogę – prawie zemdlała od nadmiarów smakowitych aromatów. Kawa, cukier, przyprawy… Wszystko zlewało się w przepyszną całość. Darcy przechadzała się między stołami i blatami uginającymi się pod ciężarem potraw.

- Ciekawe, gdzie kucharki? – spytała samą siebie na głos. – Cóż, nie raz w życiu coś ukradłam… Chyba nie będzie w tym nic wielkiego, jeśli się poczęstuję?

Po chwili namysłu sięgnęła po kandyzowaną morelę. Ledwo włożyła ją do ust – poczuła smak tak cudowny, iż myślała, że śni. Była to tak wspaniała odmiana od surowych ryb, którymi żywiła się ostatnio!

Następnie dziewczyna spróbowała innych specjałów. Skosztowała prażonych fistaszków, jajek na twardo, roladek z kaczki, zapiekanych ziemniaków, świeżych bułeczek, nawet kawałka wyśmienitego tortu malinowego. Nagle usłyszała kroki zbliżające się do kuchni i głosy. Zamarła. Jeśli ją znajdą, to koniec. Zanurkowała pod stół.

Do kuchni weszły dwie młode kelnerki. Prowadziły właśnie bardzo nieprzyzwoitą rozmowę, która sprawiła, że Darcy spiekła raka. Na szczęście kobiety były niezmiernie wciągnięte w pogawędkę i nie zauważyły Darcy skulonej pod stołem. Nogi jej już drętwiały. Musiała się stąd szybko wydostać.

Kelnerki znów wyszły z kuchni. To była szansa! Darcy wyturlała się spod stołu i rozejrzała się wokół. Popatrzyła tęsknie na jedzenie rozłożone dookoła.

- Chyba powinnam wziąć coś dla Jona – powiedziała. Chwyciła do ręki worek mąki, który leżał w kącie. Wysypała zawartość na podłogę, co okazało się kiepskim pomysłem, i zgarnęła do niego przypadkowe jedzenie. Ukradkiem wymknęła się z kuchni i równie niepostrzeżenie zeszła po drabince z powrotem do jej własnej łódki.

- Coś długo ci to zajęło – powitał ją Jon z nieco nabzdyczonym wyrazem twarzy. – Co ty tam robiłaś?

- Szczerze? Jedzenie kradłam – odparła, siadając w łodzi z sapnięciem.

- Kradłaś? Bogowie, kobieto… Ty się ogarnij! Masz cycki, mogłaś ich kulturalnie poprosić o żarcie, to by ci dali! Dobra, nieważne. Pokaż lepiej, co tam masz.

Darcy otworzyła worek, sama będąc ciekawa zawartości. Zbiory okazały lepsze, niż przypuszczała. Załapała się na orzechy w cukrze, grzanki z serem i szynką, sporo gruszek, pieczeń z indyka, ciasto marchewkowe, trzy duże karafki wody i główkę sałaty.

- Darce! Myliłem się. Aż taka głupia nie jesteś – powiedział Jon, z zachwytem wpatrując się w wałówkę. – Jakie pyszności!

Jon najchętniej zjadłby wszystko naraz, ale wiedział, że muszą oszczędzać. Ograniczył się więc do połowy grzanki, którą podzielił się z Darcy i jednej gruszki. Po takim skromnym, ale satysfakcjonującym posiłku, Jon był gotowy wyruszyć w dalszą drogę.

 

Tydzień później

 

Jon po raz setny chuchnął na swoje oziębłe dłonie. Już od rana mroźny wiatr kołysał łajbą, a ciemne chmury wisiały upiornie nad oceanem. Zapowiadało się na deszcz.

- Darce – szepnął Jon do swojej towarzyszki. Tamta leniwie otworzyła jedno oko i spojrzała na niego. – Zimno ci?

- Jak cholera – padła odpowiedź. Jon zbliżył się do Darcy i usiadł obok niej. Razem było im choć trochę cieplej.

- Spać mi się chce – powiedział Jon.

- To śpij.

- Nie mogę.

- Czemu?

-Statek zatonie.

- To nie statek, to kupa gówna, która pływa.

Jon zaśmiał się chwiejnie, ale oczy już mu się kleiły. Mrugał ostro, lecz powoli zasypiał.

- Jon – odezwała się Darcy miękko. – Możesz się zdrzemnąć, ja będę wiosłować.

Chłopak wymamrotał „dzięki”, po czym natychmiast oddał się Morfeuszowi. Darcy uśmiechnęła się pod nosem, po czym wzięła do rąk wiosła. Nie spodziewała się tego, co miało nastąpić za parę godzin.

Fale stopniowo stawały się coraz większe, wiatr się nasilał. Wielkie krople deszczu zaczęły padać. Darcy spojrzała na Jona. Potrząsnęła nim, ale chłopak nie dał się wybudzić. Dziewczyna westchnęła.

Nagle usłyszała za sobą głośny szum. Zbyt głośny… Odwróciła się i zdążyła tylko zerknąć na ogromną falę, która w sekundę połknęła ją i Jona wraz z ich kiepską łódką.

 

Darcy ledwo zdołała otworzyć oczy. Kiedy jednak to zrobiła i wróciła do świadomości, poczuła nieopisany ból w lewym boku. Kiedy tam spojrzała, zobaczyła, że zamiast lewego biodra ma krwawą miazgę, nakłutą drewnem. Ból był tak silny, że dziewczyna miała ochotę po prostu położyć się gdzieś i umrzeć. Jednak z trudem doczołgała się do pobliskiej palmy, z której zerwała nieco liści na opatrunek. Podniosła się na nogi i zaczęła rozglądać się wokół. Była na niewielkiej wyspie, prawdopodobnie niezaludnionej. Postanowiła się przejść by zobaczyć, czy nie ma tu innych rozbitków po tsunami.

Wybrała drogę prowadzącą przez plażę. Po kilku minutach marszu Darcy dostrzegła sylwetkę człowieka leżącego w oddali. Natychmiast pobiegła w tamtym kierunku, lecz kiedy zobaczyła owego człowieka nieco wyraźniej, zamarła.

Młody chłopak leżał na wznak, kompletnie bez ruchu. W jego brzuchu tkwił ostry, duży kawałek drewna. Rana była zbyt głęboka. Nie mógł być żywy.

Darcy podeszła do niego i spojrzała na jego twarz. Chciała wierzyć, że to, co właśnie widzi, jest nieprawdą. Jednak w tej chwili jej serce i umysł, jej całe ciało, cała jej istota wiedziała – właśnie straciła coś, co było jej najdroższe.

Dziewczyna opadła na kolana, a twarz i dłonie złożyła na piersi zmarłego przyjaciela.

- Jon… Obudź się. Obudź się, do kurwy nędzy! Proszę… - łkała Darcy, jednak po chwili nie udało jej się już nic z siebie wydobyć, żadnego sensownego zdania. Łzy wielkie jak grochy spływały po jej policzkach, a głośne szlochy wypełniły powietrze.

W tym momencie wszystkie uczucia wyparowały z Darcy. Jedyne, co czuła, to był wielki, przytłaczający smutek, który niczym chmura gradowa wisiał nad nią i odmawiał odejścia. Nigdy w życiu nie czuła się tak zraniona, tak smutna, tak oszukana, tak zagubiona. Jon zawsze był przy niej. A od teraz już miało go nie być?

W tym samym czasie Diabeł Morski bawił się nowo zdobytą duszą, naśmiewając się przy tym pod wąsem.

- Raz przebaczony, za drugim razem odebrany.

 

Ten pomysł był tak nieorginalny, że aż mi buty zwiędły. No cóż, ja nie Oda, One Piece od razu nie zapiszę XD

Średnia ocena: 2.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • KarolaKorman 11.10.2015
    ,, Jon opiekował się ją jak mógł.'' - opiekował się nią
    ,, Zawsze istnieje mała szansa, że nigdy nie wróci'' - raczej ewentualność.
    ,,Spojrzał ostatni raz na jego rodzinną wioskę'' po czym piszesz i wcześniej też, że było to miasteczko
    ,,Jon uniósł łódź wysoko nad głowę '', ,,Chłopak opadł na stertę płacht i sieci, które zostały na łodzi.,, - czy dla piętnastolatka to wszystko to nie jest za duży ciężar?
    Nie doczytałam zdania do końca ,,odskoczył na drugi kraniec łódki i przyglądał się, jak spod sieci wystaje głowa, a następnie ręce i tułów.'' - jeszcze to?
    ,,ale kiedy byli sami, umiała być głupia jak but.'' - ?
    ,,zobaczyła, że zamiast lewego biodra ma krwawą miazgę,'' ,,Po kilku minutach marszu Darcy dostrzegła sylwetkę człowieka leżącego w oddali. Natychmiast pobiegła w tamtym kierunku,'' - czyżby to było możliwe?
    Błędy 6-10
    Pomysł; Podobał mi się, ale brakowało mi fascynacji i wiary chłopaka w odnalezienie fontanny. Błędy rzeczowe psuły odbiór.
    6-10
    Całokształt; Czytało się dobrze, jednak mało było morskiego słownictwa. Miałam wrażenie, że napisane na szybko
    6-10
  • Majeczuunia 11.10.2015
    Teoretycznie to Fontanna nie miała być głównym wątkiem, ale okej :)
    Tak , pisałam na szybko i w środku nocy, więc mózg mi już siadał XD
    Dzięki za ocenę :*
  • KarolaKorman 17.10.2015
    Majeczuunia ,,Rtęciowa Fontanna. Każdy szanujący się człowiek o niej słyszał. Była najbardziej pożądanym skarbem wśród wszystkich piratów, żeglarzy, rybaków i korsarzy z całego świata. Głosiła legenda, że jeśli się ją odnajdzie, ten będzie na zawsze uwolniony od tyranii Diabła Morskiego.
    Jon zacisnął pięści. Obiecał ojcu, że kiedyś to on będzie tym, który pierwszy odnajdzie fontannę.'' - tak napisałaś w tekście, więc na tym się skupiłam. Wiem, że docelowo chodziło o Diabła Morskiego, ale to własnie jej odnalezienie miało uwolnić od jego tyranii.
  • Majeczuunia 17.10.2015
    KarolaKorman I tak BTW
    Miałam cię zapytać, co miałaś na myśli mówiac morskie słownictwo? :)
  • KarolaKorman 17.10.2015
    Majeczuunia IMHO, wyobraziłam sobie, że powinniśmy w tekście używać słów związanych z wodą i morzem, np. zachłysnęła, zatonęła, przepłynęła. Nie wspomnę o kłębiących się falach, snujących się mgłach, bryzach, zefirkach i innych. Zwracałam na to uwagę nie tylko u Ciebie, ale u wszystkich biorących udział w bitwie.
  • Majeczuunia 17.10.2015
    KarolaKorman Spoko :) Dzięki za odpowiedź :D
  • Anonim 16.10.2015
    "Jon opiekował się ją jak mógł." - ją, jak
    "Darcy wydawała się być całkiem sama na ogromnej wodzie." - bez słowa "być"
    „Coś” okazało się być ogromnym statkiem, wykonanym z ciemnoszarego tytanu." - bez słowa "być", coś się okazało po prostu
    "To co za problem?" - to, co
    "zabiłaby dla porządnego steka z sosem grzybowym" - steku, w sumie ja też bym zabiła XD
    "ten mężczyzna nie jest warty miana „pan”, także nie jest warty, by w ogóle się do niego odzywać. " - warty mi się kojarzy z wartami harcerzy, ładniej brzmi "wart" po prostu.
    "Postanowiła się przejść by zobaczyć, czy nie ma tu innych rozbitków po tsunami." - przejść, by
    Teraz mam pytanie, które chodzi mi ciągle po głowie: skoro Darcy była ranna, to jak biegła po plaży?

    Błędy - 8/10
    Pomysł - 9/10 - opisałabym go "zabawny", czytając czułam się jakbym oglądała absurdalną kreskówkę w telewizji, nawet śmierć tutaj nie była dla mnie pokazana w sposób dramatyczny, smutny, wzruszający... po prostu była by okazać czyhającego diabła. Wątły chłopak i pyskata dziewczyna wsiadają (przypadkiem) do łódki, i co z tego że facet wynosi ją z łódką i nawet nie zauważa ciężaru, śmieszyło mnie to. Śmieszyło mnie to, jak Darcy udała się na statek zamiast wołać o pomoc ukradła jedzenie, wysypała mąkę na podkład i zmykała, śmieszył mnie też sam krajobraz diabełka, który straszył na niebezpiecznych wodach. Choć strasznie brakuje mi dalszego rozwinięcia tej historii, zakończyło się smutno, a tak przechodziłam przez tekst z uśmiechem, to oczekiwałam też zakończenia w tym klimacie.
    Całokształt - no i tu trudno mi to określić, dałabym tak 8/8,5... Ale chyba bardziej jestem skłonna na 8,5

    Całość: 25,5
  • Majeczuunia 16.10.2015
    Też się zastanawiam XD
    Dzięki za ocenę :*
  • Niebieska 16.10.2015
    "W zimę zawsze ciężko chorowała, a Jon opiekował się ją jak mógł." - nią
    "Nagle kupka materiałów, na której siedział Jon, poruszyła się." - "Jon" jest zbędne
    "Więc albo się przystosujesz, albo wypad, Darce. Dotarło?
    Oszołomiona Darcy poruszała ustami..." - Darce/Darcy powtórzenie
    "Jej ręce i nogi zaczynały wiotczeć i tracić siły." - Jej ręce i nogi zaczynały wiotczeć, i tracić siły.
    "- Twoja wina… - powiedział z trudem, a w jego zimnych niebieskich oczach..." - zimnych, niebieskich
    "...znaleźć przybory niezbędne do przeżycia i znaleźć Rtęciową Fontannę." - znaleźć/znaleźć powtórzenie

    Błędy - 6.5 - Poza tymi, za często pojawiało się "Jon" i "Darcy", w pewnym momencie zaczęło mnie to tak irytować, że w malutkim stopniu odciągnęło od tekstu. Oprócz tego, na początku napisałaś: "Jon uniósł łódź wysoko nad głowę i wziął rozpęd.", a potem "Chłopak opadł na stertę płacht i sieci, które zostały na łodzi." i "Młodzieniec odskoczył na drugi kraniec łódki i przyglądał się, jak spod sieci wystaje głowa, a następnie ręce i tułów." - jakim cudem? Jakim cudem nie wypadła ta dziewczyna? Jakim cudem on to wszystko udźwignął?

    Pomysł - 6 - Z tym Diabłem Morskim nawet ciekawy, ale jakoś mnie nie porwał, nie sprawił, że po przeczytaniu chciałam wrócić do tej historii, przypomnieć ją sobie. Czytałam i po prostu czytałam. Dwójka młodych ludzi pływa sobie po oceanie i szuka czegoś, co prawdopodobnie nie istnieje lub jest legendą, którą wymyślił ten Stwór Morski, aby zdobyć nowe dusze do kolekcji. I mam wrażenie, że na siłę chciałaś jak najszybciej zakończyć to. Śmierć jej przyjaciela nie miała żadnych emocji i była taka sucha. Oprócz tego nie poczułam tego klimatu jaki chciałaś stworzyć. Domyślam się, że głównym tematem miał być Diabeł Morski, ale jakoś mi go brakowało. Zabrakło też jakiś ich przemyśleń, odczuć, monologów.
    Tekst jest dobry, czyta się go szybko i płynnie. W wielu momentach uśmiech nie schodził mi z twarzy. Dialogi były śmieszne i lekkie, a sama treść wolna od zawiłych zdań.

    Całokształt - 6/10
  • Majeczuunia 16.10.2015
    Dzięki za ocenę, ma Aoi-chan :)
    Sama nie wiem, co ja chciałam stworzyć, to pisałam tak na szybko, że sie w dupie nie mieści XD
  • Niebieska 16.10.2015
    Aoi-chan, jak szłodziaśnie :o
    "Co autor miał na myśli?" Autor tego nie wie XD
  • Slugalegionu 17.10.2015
    1) Dialogi zaczynamy nie dywizem, a myślnikiem.
    2) Bez różnicy, i tak była skradziona. ~ Przed "i" nie stawiamy przecinka.
    3) [...] znaleźć przybory niezbędne do przeżycia i znaleźć Rtęciową Fontannę. [...] ~ Powtórzenie "znaleźć".
    4) Wszelka nadzieja nikła. ~ To zdanie jakoś mi nie brzmi.
    5) - Bo masz cycki! ~ PawełekXD To jest... to jest... te jest najbardziej szowinistyczny tekst, jaki słyszałem przez całe życieXD Łapaj TymbarkaXD
    6) - Hej, laleczko, a ty co tu robisz? ~ Bez pierwszego przecinka.
    7) -Statek zatonie. ~ Zjadłaś spację.
    8) [...] czy nie ma tu innych rozbitków po tsunami. ~ Tsunami to fala udeżająca o brzeg powiękoszona bardzo wiele razy, na morzu można go nawet nie zauważyć.

    No i to ja rozumiem! Możesz mieć se trzynaście lat oraz nie mieszkać w Polsce, ale błędów masz najmniej, ze wszystkich czytanych przezemnie Bitew! A przynajmniej ja widziałem ich najmniej: ) ~ 9/10

    Całokształt:

    Koniec jest... słaby. Wybacz, że tak mówię, ale taka śmierć z nikąd jest... głupia. No i to, że biegła będąc ranna. Poza tym, gdzie fontanna? Gdybyć chociaż rozwinęła wątek miłosny, czy coś takiego, ale tego też tu zabrakło. Wybacz, ale tylko ~ 6/10

    Pomysł:

    Owszem, napisałaś, że nic nowego, ale i tak ciekawy. No, ale ten koniec... ~ 7/10

    Razem: 22/30
  • Majeczuunia 17.10.2015
    Końce są słabe, kiedy pisze się z rozjebem mózgu :/
    BTW GDZIE TU WĄTEK MIŁOSNY?! NIE MIAŁO BYĆ! :( Ale jak wyszło, to trudno XD
    Sorki, to pan Word mi nie poprawia na dywizy. Reklamacje składać u niego XD
    Dzięki :*
  • Ronja 18.10.2015
    Jeśli chodzi o błędy interpunkcyjne, literówki, czy różniste kwiatki ortograficzne - nie zauważyłam. Mimo to, momentami ciężko mi się czytało. Np. tutaj: "Jednak jednego warunku umowy nie poznał nigdy. Diabeł Morski, mimo iż oddał synowi Manuela życie, chłopiec nie odszedł stamtąd bez kary. Demon obdarzył chłopca wiecznym strachem przed głębinami. Jednak to nie powstrzymało młodego przed gonieniem za marzeniami". Jest to jeden akapit. Cztery zdania, dwa zaczynają się od "Jednak". A środkowe chyba zgubiło gdzieś sens. "kiedy byli sami, umiała być głupia jak but", źle sformułowane, "Głosiła legenda" - lepiej byłoby "Legenda głosiła". W sumie cały tekst jest pełen różnych niedociągnięć tego typu. Czytałam, że pisałaś na szybko i to wiele wyjaśnia - w sensie brak korekty i pisanie na spinie czasowej, bo jestem na 99% pewna, że sama już dawno wyłapałaś te niedociągnięcia.
    Pomysł jest ciekawy i zabawny, podobają mi się bohaterowie, choć nie mieliśmy zbyt wiele czasu by ich poznać ;). Trochę miałam nadzieję, że ona dopadnie tego demona i odda swoje życie za życie chłopaka, a tym samym nasz bohater powstanie po raz drugi :P. No ale to autor rządzi :).
    Moje ogólne wrażenie jest takie, że miałaś fajny pomysł, wykreowałaś w głowie sympatycznych bohaterów, ale nie starczyło ci czasu aby rozplanować odpowiednio całą fabułę i zrobić korektę po napisaniu. Trochę żałuję, bo pomysł ma potencjał na zabawną, sympatyczną, dłuższą przygodówkę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania