Bitwy Literackie-Nieporozumienie Na Placu Zabaw-Życie

- Boże, Vicky, zjeżdżaj. Nic tylko wszystkim przeszkadzasz.

- Po co ryczysz? Nie maż się tak, niepotrzebnie robisz kakofonię.

- Ojej, biedna mała Vicky płacze? Może do mamusi chcesz? Tylko wiesz, z tym może być problem, bo twoja mamusia cię NIE CHCE. W ogóle nikt cię nie chce. Nikomu nie jesteś potrzebna. Dotarło?

Takie zwroty były codziennością w moim życiu. Wszyscy dookoła mnie – koledzy w szkole, pracownicy opieki społecznej, opiekunowie w Domu, dzieciaki, z którymi mieszkałam – mówili, że nikomu nie jestem potrzebna, że nikt mnie nie chce, że lepiej by było, gdybym umarła.

Dlatego często płakałam. Jedną z moich dominujących cech osobowości była nieśmiałość, którą przeklinałam całe życie. Przez nią mogłam tylko skulić się w kącie i pochlipywać w chusteczkę, a nie dać obrażającemu porządną fangę w nos. Miałam nadzieję, że widok moich łez sprawi im wyrzuty sumienia. Byłam gotowa na wylewne przeprosiny, obietnice poprawy i tak dalej. Skutki były wręcz odwrotne.

- Patrzcie, jak ta Vicky buczy! Ciota, nawet się obronić nie umie.

Stąd też wzięły się wiązanki przezwisk, które prześladowały mnie przez całe dzieciństwo: Ciota, Mazgaj, Beksa, Miągwa, Płaksa, Mięczak.

Jakby na to nie patrzeć, mieli rację. Płakałam o byle co, nawet o taką błahostkę, jaką była zła ocena w szkole. Zaś w gimnazjum, kiedy uznałam, że mam już dość mojego beznadziejnego, dołującego życia, nawet nie umiałam zrobić na sobie draśnięcia. Dobijała mnie własna słabość. Dlatego postanowiłam udowodnić, że jestem silna. Nawet, jeśli cena tego osiągnięcia była dla mnie za wysoka…

 

Wybiegłam z lasu, ciężko dysząc. Dzika dróżka, którą właśnie przemierzyłam, zamieniła się na jaskrawożółty piasek w kolorze siarki. Dotarłam na miejsce.

Rozejrzałam się po placu zabaw. Był środek złotego, cieplutkiego września, słońce świeciło, a więc była idealna pogoda dla maluchów by pobaraszkować w piaskownicy lub powspinać się na drabinki, jednak ku mojemu zdziwieniu, było kompletnie pusto. Wokół ani żywej duszy. Wzruszyłam ramionami i stanęłam oko w oko z moim celem.

Ściślej rzecz biorąc, z ogromną wieżą, znajdującą się po środku placu zabaw.

Wieża była zbudowana z lśniącego, rudobrązowego drewna, a jej dach był w kształcie stożka i pomalowany na kolor jaskrawoczerwony. Miała kilka „pięter”, które połączone były między sobą drabinkami. Na najwyższym poziomie znajdowała się Królowa Placu Zabaw – ogromna, zakręcana zjeżdżalnia wykonana z wypolerowanego na błysk srebrzystego metalu. Była całkiem nowa, więc jeszcze nieoszpecona nieprzyzwoitymi wierszykami oraz rysunkami i obskurnym graffiti. Idealnie nadawała się na Ostatnią Rzecz Którą Zobaczę W Życiu.

Truchtem podbiegłam do wieży i do melodii „Coffee” zespołu Bangtan Boys, która leciała przez słuchawki, ekspresowo wdrapałam się na sam czubek. Otwór zjeżdżalni był, wstyd mówić, bardzo kuszący, ale wiedziałam, że to nie on jest moim celem. Była nim… barierka, która miała za zadanie ochraniać małe szkraby wspinające się na wieżę przed upadkiem w dół.

Jednym ruchem zerwałam słuchawki z głowy i wrzuciłam je niedbale do mojego plecaka. Musiałam się trochę natrudzić, żeby go potem zapiąć. Był pełen zaległych prac domowych, połamanych długopisów oraz znalezionych na szkolnych korytarzach małych pierdół i jego wnętrze wyglądało po prostu masakrycznie.

- Chrzanić – mruknęłam pod nosem, szarpiąc się z zamkiem. – I tak nie wrócę już nigdy do tej zdechłej dziury.

Miałam już nigdzie nie wrócić. Miałam umrzeć tam i wtedy, rzucając się z wieży na dziecięcym placu zabaw, tym samym udowadniając, że ci, którzy nazywali mnie mięczakiem, tak naprawdę się mylili. Bo samobójstwo to oznaka największej siły, prawda?

Wzięłam głęboki oddech i wskoczyłam zwinnie na barierkę. Niepewnie spojrzałam w dół. Ile to mogło być metrów? Nie posiadałam niezwykle przydatnej umiejętności, jaką było szacowanie, a wolałam nie zgadywać. W głębi duszy nawet nie chciałam wiedzieć. Z jakiegoś nieznanego mi powodu, strach dodawał mi skrzydeł.

Starałam się oddychać normalnie, ale z każdą sekundą stawało się to coraz bardziej niemożliwe. Serce waliło mi jak oszalałe, a ziemia pode mną nagle wydawała się bardziej… odległa. Pokręciłam głową, próbując się ogarnąć. Nie mogę być taka rozmemłana, skoro mam umrzeć odważnie.

- Podziwiam cię – powiedział nagle jakiś nieznajomy głos.

Odruchowo wrzasnęłam. O mało co nie straciłam równowagi. Kurczowo złapałam się barierki, by nie zlecieć w dół za szybko, a po utracie tchu spojrzałam na osobę, której słowa mnie tak przestraszyły.

Okazało się, że był to mały chłopczyk, na oko ośmio-, dziewięcioletni. Miał na sobie zwykły, biały podkoszulek, zielone bermudy i czerwoną czapkę z daszkiem, przykrywające jego jasne, słomiane włosy. Jego kolana były pokryte jeszcze schnącymi strupami, a w jego roześmianych, niebieskich oczach lśnił chochlik młodego rozrabiaki.

- Uwierz, nie podziwiasz. Przecież jestem szalona – odpowiedziałam, pocierając szyję. Jeszcze raz zerknęłam w dół. Ziemia teraz wydawała się wręcz mnie namawiać do skoku. Jednak teraz przyszedł tu ten chłopiec. Nie mogę zrobić tego przy nim.

- Uwierz, wiem dokładnie, co czujesz – powiedział mały, wprawiając mnie tymi słowami w totalne osłupienie. Miałam wrażenie, że ten malec wie dokładnie, o czym mówi. Czy to możliwe? Znalazłam bratnią duszę?

- Se-Serio?

Chłopiec pokiwał głową w odpowiedzi, a na jego twarzy malował się wyraz czystego zrozumienia. Aż otworzyłam usta ze zdziwienia. Przez całe życie szukałam kogoś, kto by się ze mną zaprzyjaźnił, a teraz bez żadnych większych starań rozmawia ze mną mały chłopczyk.

- Czujesz się trochę niepewnie, prawda? Wiesz, że takich rzeczy rzeczy nie robią normalni ludzie. Nawet próbując ryzykujesz wszystko. Mimo to chcesz to zrobić. Chcesz za wszelką cenę udowodnić swoją odwagę i siłę, a decydujesz się zrobić to w taki a nie inny sposób. Mam rację?

- Tak… Tak, masz absolutną rację! Wybrałam sobie idiotyczny sposób na pokazanie swojej siły. Sama nawet nie wiem, czemu taki, a nie inny. A jednak nadal chcę to zrobić… Ponieważ jeśli postąpię inaczej, nie zwrócą na mnie uwagi tak, jak bym chciała!

- Dokładnie! A więc nawet, jeśli jest to błąd – nie zrażaj się tym. To twoje życie, twoja decyzja. Ty jesteś jego panią, ty o nim decydujesz. Sama wiesz, czego chcesz. Podążaj swoją drogą, nawet, jeśli doprowadzi cię ona do upadku.

Mały roześmiał się, a mi się zachciało płakać. Kim on był? Tak otwarcie rozmawiał ze mną o moim własnym samobójstwie, jak nikt inny by nie potrafił. On jest jeszcze mały! Nie powinien nawet ogarniać takich tematów!

- No, to powodzenia w biciu światowego rekordu skoku ze spadochronem! – rzucił i zjechał po zjeżdżalni, znikając mi tym samym z oczu.

Po raz kolejny zagapiłam się z rozdziawionymi ustami. Spojrzałam na tego małego chłopca. Właśnie wyszedł ze zjeżdżalni i podbiegł do ciemnowłosej, ciężarnej kobiety, zapewne jego matki. Wyglądała bardzo młodo, mogła mieć zaledwie około trzydziestki. Musiała wcześnie urodzić synka. Popatrzyłam się, jak chłopczyk objął mamę w pasie i z życiem zaczął opowiadać jej jakąś historię.

Coś mnie pchało, żeby porządnie się z nim pożegnać. Zaczęłam schodzić po kolejnych drabinkach, ale szkrab i jego matka już zaczęli się oddalać w stronę bramy. Nie mogłam tak tego zostawić. Bez namysłu podbiegłam do barierki, wspięłam się na nią i od razu skoczyłam.

Gdybym zrobiła tak na ostatnim piętrze wieży, byłoby po mnie, ale na szczęście zeszłam kilka poziomów w dół. Lot trwał może kilka sekund, ale wydawał się być całą wiecznością. Tam w górze, gumka spadła mi z włosów, spódnica i krawat od mundurku podfrunęły do góry, a ja naprawdę poczułam, że ŻYJĘ.

Wylądowałam w piachu z takim impetem, że aż poszedł kurz. Chłopiec i jego mama odwrócili się w moją stronę. Podniosłam wzrok i spojrzałam małemu w oczy.

- Do zobaczenia w Księdze Rekordów Guinessa! –zawołałam z szelmowskim uśmiechem na twarzy.

Chłopczyk popatrzył na mnie ze zdziwieniem, a po chwili krzyknął:

- Będę szukał twojego nazwiska!

- Czyli… Vicky Marshall!

- Devin Jameson.

Pokiwałam głową po czym odwróciłam się na pięcie i odbiegłam. Pewnie w oczach mamy Devina wyglądałam co najmniej dziwnie. Siedemnastolatka z potarganymi włosami, ubrana w elegancki, szary mundurek londyńskiego liceum przedstawia się jej synkowi, po czym obiecuje mu, iż pobije rekord Guinessa. Ale dobra, nieważne.

Ważne, że to nieporozumienie na placu zabaw uratowało mi życie.

 

Wstawiam wcześniej, bo w termin nie będę miała szansy. Pytałam się Sakala, który pozwolił mi wcześniej wstawić, ale jeśli wy uznacie, że zbytnio naginam zasady, możecie dać mi walkovera.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • KarolaKorman 26.10.2015
    Przeczytałam. Komentarz i ocenę wstawię kiedy indziej :)
  • KarolaKorman 27.10.2015
    Majeczuunia, przeczytałam jak zawsze z wielką przyjemnością :)
    Błędy;
    ,, opiekunowie w Domu,’’ – tu pewnie bałaś się powtórzenia, ale uważam, że powinna być pełna nazwa placówki
    ,, że widok moich łez sprawi im wyrzuty sumienia. ‘’ – ich wyrzuty sumienia
    ,, Idealnie nadawała się na Ostatnią Rzecz Którą Zobaczę W Życiu.’’ – nie wiem po co z wielkich liter i przed ,,Który ‘’, przecinek
    ,, pokiwał głową’’ – takie stwierdzenie bardziej kojarzy się z zaprzeczeniem niż potwierdzeniem, więc powinno być przytaknął
    ,, takich rzeczy rzeczy nie robią normalni ludzie’’ – powtórzenie
    ,, Lot trwał może kilka sekund,’’ - wydaje mi się trochę długo
    8/10


    Pomysł; i tu, jak mam być szczera to nie do końca wiem na czym polegało nieporozumienie.
    7/10
    Całokształt; czytało się bardzo dobrze. Były momenty do śmiechu, ale fakt iż nie jestem pewna czym było nieporozumienie obniżył notę.
    7/10
    Ocena 22/30
  • Majeczuunia 27.10.2015
    Dziękuję za ocenę :D
    " że widok moich łez sprawi im wyrzuty sumienia. ‘’ – ich wyrzuty sumienia ~ w sumie nie bardzo rozumiem twój dopisek XD
    ,, Idealnie nadawała się na Ostatnią Rzecz Którą Zobaczę W Życiu.’’ – nie wiem po co z wielkich liter i przed ,,Który ‘’, przecinek ~ Z wielkich, bo to nazwa własna. Przed napisaniem natrafiłam na forum dla hm, ludzi w sytuacji takiej, jak moja bohaterka. Przewinęło się tam właśnie takie określenie.
    Nieporozumienie polegało na tym, że ona chciała skoczyć. Przyszedł do niej chłopiec, który myślał, że ćwiczy ona do skoku ze spadochronem. Porozmawiali, ale mieli na myśli zupełnie inne rzeczy. Nie zrozumieli się, ale obojgu to wyszło na dobre
  • KarolaKorman 27.10.2015
    Dziękuję za wyjaśnienia :)
  • Niebieska 29.10.2015
    Błędy - 8/10 - Zauważyłam te same, co KarolaKorman + kilka innych, takie drobne przecinki i literówki.
    Pomysł - 6.5 - Dobry, ale wykonanie... no cóż. Ja czytałam Twoją pracę wcześniej i zrozumiałam ją za pierwszym razem, Twoje wytłumaczenia jeszcze to potwierdziły, więc cieszę się. Widać, że miałaś interesujący zamysł, ale coś się nie udało. Bohaterka tak się na wszystko skarżyła, obmyśliła pan, była święcie przekonana, że to najlepsze wyjście jakie jej zostało, a kilka zdań z małym chłopcem nagle sprawiło, że odechciało jej się tego? No coś mi nie pasuje. Jak dla mnie, to trochę nierealne, że tak szybko z tego zrezygnowała. Poza tym, samo nieporozumienie było ciekawe, ale słabo poprowadzone. Brakowało mi czegoś. I mam jeszcze jedno pytanie. Tak przez cały tekst się zastanawiałam, czy upadek z wieży, na serio, mógł ją zabić? Pisałaś, że ma siedemnaście lat, więc ta wieża musiałaby być ogromna. Poza tym, zeszła kilka pięter niżej, skoczyła i nic się nie stało, więc ile ona musiała mieć tych "pięter" czy czegoś tam? Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić.
    Całokształt - 6 - Uzasadniłam moją ocenę wyżej. Opowiadanie było dobre, ale brakowało mi rozwinięcia i czegoś więcej, w niektórych momentach.
    Podsumowanie: 20.5/30
  • Vasto Lorde 29.10.2015
    Błędy 8/10
    Pomysł: 7/10 Ciekawy pomysł, nie mogę się doczepić, ale... W niektórych momentach czytania, chciałem już skończyć :x Najbardziej nie podobał mi się moment gdy ten chłopiec przyszedł do bohaterki, a ta po spojrzeniu na niego i wysłuchania "Wiem co czujesz", nagle widzi w nim bratnią duszę i myśli, że małe dziecko ją zrozumie? Bardzo, bardzo naciągane, ale trochę dodaje uroku. Początek mi się podobał, wprowadzał czytelnika i przedstawiał bohaterkę. Końcówka zupełnie.... dziwna :x Oj coś czuję, że się Majka na mnie pogniewasz xD Nie wiem, czemu, ale mam wrażenie, że zobrazowałaś pierwszy pomysł w bardzo krótkim czasie, aby tylko było napisane. Kolejnym plusem jest bohaterka, która choć z lekka wydawała mi się dość naiwna i impulsywna, to przypadła mi do gustu. Wracając do końcówki, zakończyłaś to tak nagle i w sumie to chyba przez to tylko dałem 7 zamiast np. 8.
    Całokształt: Można dawać połówki więc mocne 7,5.
    Łącznie: 22,5/30 :)
  • Majeczuunia 29.10.2015
    Czemu miałambym się gniewać? XD
    Dzięki, Vasto :*
  • Slugalegionu 29.10.2015
    No i na sam koniec Pawełek. Po Tobie mogę się spodziewać czegoś prostego i zabawnego, dlatego zostawiłem sobie Twoją pracę na koniec.

    Błędy:

    1) Dialogi zaczynamy od myślników, a nie dywizów. I od razu mówię, ja nawet nie myślę o tym przy ocenie.
    2) Nie maż się tak, niepotrzebnie robisz kakofonię. ~ Co do ostatniego słowa, raczej się go nie używa w ten sposób, ale to oczywiście nie jest błąd.
    3) [...] NIE CHCE. ~ Caps lock brzydko wygląda. P r o p o n u j ę taką metodę.
    4) [...] nieprzyzwoitymi wierszykami oraz rysunkami i obskurnym graffiti. ~ Zamiast “oraz” dałbym przecinek.
    5) Bo samobójstwo to oznaka największej siły, prawda? ~ /Mówi osoba, która powiedziała, że lepiej byłoby, gdyby nie żyła./ Nope. Definitywnie nie. Wiem, że to tylko pytanie bohaterki, a nie Twoje, ale poczułem się zobowiązany odpowiedzieć.
    6) ośmio-, dziewięcioletni. ~ Wydaje mi się, że bez przecinka.
    7) ŻYJĘ. ~ To samo, co w trójce.
    9/10 Tylko ze wzgląd na caps lock.

    Całość:
    Po prostu majstersztyk. Zwykle takie ckliwe historyjki mnie wkurzają, ale tu było inaczej. Nawet nie wiem czemu, boję się, że może chodzić o Twój wiek. Niby nie na temat, ale w sumie, to mam opory żeby dać Ci za to zera. No wiesz, gdyby naciągać, to plac zabaw jest, a to, że zwykła rozmowa wystarczyła, aby bohaterka zyskała plus sto do chęci życia świadczy o tym, że ta próba była nieporozumieniem, więc temat mamy.
    9/10

    Pomysł:
    Wybacz, ale nie umiem uzasadnić. To po prostu głos tego, co znajduje się w mej piersi. To nie serce, te oddałem jakiemuś demonowi z czeluści Internetów, ale że cyrograf był w łacinie to nie wiem co dostałem w zamian za serce. Nie licząc tamtych słonych paluszków oczywiście. : )
    9/10

    Razem: 27/30
  • Majeczuunia 29.10.2015
    Schlebiasz mi za ten majstersztyk, Sakaluś :*** Stokrotne dzięki :****
  • Ronja 30.10.2015
    Z góry przepraszam jeśli będzie nieskładnie, ale jest bardzo późno, a chcę już skończyć ocenianie bitew, bo boję się, że jutro i pojutrze nie znajdę czasu.
    Błędy 8/10
    "Przez nią mogłam tylko skulić się w kącie i pochlipywać w chusteczkę, a nie dać obrażającemu porządną fangę w nos" - to "a nie dać" trochę nie pasuje. Można by było np. "zamiast dać"
    "Nawet, jeśli cena tego osiągnięcia była dla mnie za wysoka…" - bez przecinka
    "po środku" - pośrodku
    "Wieża była zbudowana z lśniącego, rudobrązowego drewna, a jej dach był w kształcie stożka i pomalowany na kolor jaskrawoczerwony." - był/był - chciałam zaproponować miał, ale miał jest w następnym zdaniu, a więc można by np. " wieżę zbudowano...." / " dach w kształcie stożka pomalowano....".
    "Ostatnią Rzecz Którą Zobaczę W Życiu" - przecinek
    " czerwoną czapkę z daszkiem, przykrywające jego jasne, słomiane włosy. Jego kolana były pokryte jeszcze schnącymi strupami," - jego/jego - można by bez pierwszego jego + przykrywającą bo to tylko czapka przykrywała.
    "Ziemia teraz wydawała się wręcz mnie namawiać do skoku. Jednak teraz przyszedł tu ten chłopiec." - teraz/teraz. Można bez pierwszego teraz, albo bez drugiego i w jednym i w drugim wypadku sens nie zniknie.
    "Wiesz, że takich rzeczy rzeczy nie robią normalni ludzie" - zdublowane słówko
    " Nawet próbując ryzykujesz wszystko." - przecinek
    "Pokiwałam głową po czym odwróciłam się na pięcie i odbiegłam" - przecinek

    Pomysł 7/10 - Krótka i lekka historyjka, ale chyba ja jestem już po prostu za stara na takie rzeczy ;(. Postaram się mimo wszystko spojrzeć obiektywnie i dostrzec niewątpliwe uroki twojego pomysłu. Po pierwsze, podobał mi się ten patent z małym chłopcem. Czasami nawet najdrobniejsze rzeczy, krótkie, z pozoru nie istotne spotkania, mogą zmienić nasze patrzenie na świat. Tak też było z naszą bohaterką. Ja wierzę, że ona nie chciała się zabić, chciała jedynie udowodnić, że jest coś warta, a malec pokazał jej, że może to osiągnąć w inny sposób, że są inne rozwiązania. Po drugie, barwnie opisany plac zabaw, chociaż powiem szczerze, że nigdy nie widziałam takiej wypasionej wieży i zjeżdżalni na zwykłym, ogólnodostępnym, bezpłatnym placyku. Fakt, nie bywałam na placach zabaw w Anglii. Nieporozumienie jasne i klarowne, za co też plusik.

    Całokształt 7/10 - Tekst czytało się miło i jest to pierwsze co nasuwa mi się na myśl, a myśli mi się już naprawdę ciężko bo jest 2:30. Fajne było także to, że tekst miał pozytywny wydźwięk, optymistyczną puentę, chociaż początek mógł sugerować co innego. Szkoda trochę, że nie pogadali dłużej, bo dodałoby to realizmu całej historii, chociaż ja nie uważam jej za zbytnio naciąganą (jak już opisałam w punkcie wyżej). W moim odczuciu przeszkadzał trochę natłok potocznych słówek i zwrotów w narracji, ale domyślam się, że znajdą się i fani takiego stylu (patrz Sakal ;)).

    W sumie: 22/30
  • DeadHuman 30.10.2015
    "- Boże, Vicky, zjeżdżaj. Nic tylko wszystkim przeszkadzasz." - zgubiony przecinek po 'nic'.
    "- Ojej, biedna mała Vicky płacze?" - a tutaj? Po 'biedna' brakuje ważnego przecinka.
    "Miał na sobie zwykły, biały podkoszulek, zielone bermudy i czerwoną czapkę z daszkiem, przykrywające jego jasne, słomiane włosy." - a po coż to, na cóż ten przecinek przed 'przykrywające'? Jest zbędny.
    "Nawet próbując ryzykujesz wszystko" - przecinek po 'próbując' jest potrzebny.
    "Mimo to chcesz to zrobić" - tutaj przed 'chcesz'.
    "(...) a decydujesz się zrobić to w taki a nie inny sposób" - przecinek po 'taki'.
    "Ponieważ jeśli postąpię inaczej, nie zwrócą na mnie uwagi tak, jak bym chciała! " - mylące zdanie, jak chodzi o przecinki, można się zgubić. Ale tutaj jednak potrzebny jest nasz przecinek przed 'jeśli'.
    "Truchtem podbiegłam do wieży i do melodii „Coffee” zespołu Bangtan Boys, która leciała przez słuchawki, ekspresowo wdrapałam się na sam czubek. " - przez słuchawki? Wolę sformułowaine 'na słuchawkach'.
    "A więc nawet, jeśli jest to błąd – nie zrażaj się tym. " - coś ty zrobiła z tym zdaniem? Zastąp myślnik/dywiz (wszystko jedno) przecinkiem i wstaw przecineczka przed 'nawet'. Może to się wydać kwestią subiektywną, ale po 'A więc' jest przerwa kontekstowa, że się tak wyrażę, wystarczy, że odegrasz scenkę z tym zdaniem i sama zrozumiesz, że robisz przerwę w mówieniu w tym miejscu. Co prawda, kwestia dialogowa, więc subiektywna, ale kontekst nie pozwala na brak przecinka.
    "Tam w górze, gumka spadła mi z włosów, spódnica i krawat od mundurku podfrunęły do góry, a ja naprawdę poczułam, że ŻYJĘ." - przecinek po 'tam' jest wręcz pożądany. Capslock już był wymieniony.
    "Pokiwałam głową po czym odwróciłam się na pięcie i odbiegłam." - przed 'po czym' również.
    Resztę wymienili.

    Nie zauważyłem nieporozumienia... Mam wrażenie nawet, że było tutaj wiele zrozumienia i nic poza tym. Błędów dużo nie było, ale kumulując je wszystkie, widzę, że tworzą małe ich skupisko.
    Chciałem na początku, żeby bohaterka skoczyła ze szczytu, ale nie zginęła, co najwyżej się poobijała, a potem popłakała, że nawet tego porządnie zrobić nie umie. Tak to widziałem, tak byłoby lepiej, a teraz ta cała historyjka wydaje mi się naiwna... Mały chłopiec gadający o życiu? Naprawdę to do mnie nie przemawia, klasyka marnego kina, gdzie dzieci mówią dorosłym, jak mają żyć. Nie lubię.

    Błędy: 6/10 - Naprawdę mocna szóstka, ale gdyby nie CAPS, miałabyś siódemkę... Niestety, błędów trochę było, ale i tak mnie zaskoczyłaś tak małą jej ilością i zrozumieniem bardziej zaawansowanych.
    Pomysł: 6/10 - Banał, sztampowość aż się wylewa litrami. Przykro mi, ale historyjka jest bardzo powtarzalna i nie wpasowała mi. Była napisana ładnie, schludnie, ale jednak był potencjał, a został zmarnowany na ckliwe gadanie z dzieciakiem.
    Całokształt: 6.5/10 - Średnia, co prawda, wynosi sześć, ale jednak styl był ładny, opisy także, jednak, gdyby nie błędy na sześć, zamiast siedem, nie masz siódemki w całokształcie.

    Mam nadzieję, że nie powiedziałem nic zbyt ostro, ani dotkliwie. To tylko moja subiektywna opinia, dla innych to może być majstersztyk, a ja to rozumiem, choć nie popieram.
    Pozdrawiam ;)
  • Majeczuunia 30.10.2015
    Dead, dzięki za ocenę, ale zanim to, muszę coś ci powiedzieć:
    Nic nigdy nie ma zbyt ostro ani dotkliwie. Często dostaję takie dopiski przy krytyce, mam wrażenie, że winowajcą jest mój wiek. Chociaż mam tendencję do wkurzania się na wszystko wokół, to krytykę przyjmuję zawsze, konskruktywną czy nie. Bo czym ja jestem? Żółtodziobem na trójkołowym rowerku, z marzeniami równymi władzy Putina. Sama nie popieram zdania, że moje prace to majstersztyk, bo wiem, że nie są. Marzą mi się miliony sprzedanych egzemplarzy książek, kolejki po podpis, bestsellery, bitwy o zakup praw do filmowania. Jednak taka wizja jest po prostu śmiesznie niemożliwa, przynajmniej w moim wypadku. A jednak chcę się starać! Nie mam prawa do strzelania fochów nad oceną pracy, która została pisana na szybko i trochę naciągana. Takie fochy są nie w moim guście, dumę chowam do kieszeni. Dlatego taki dopisek jest zbędny :)
  • Anonim 31.10.2015
    "Nawet próbując(przecinek) ryzykujesz wszystko"
    "decydujesz się zrobić to w taki (przecinek) a nie inny sposób"
    "przez słuchawki" - przyimek "przez" mi tutaj nie pasuje, zamieniłabym go na "w/we"

    Błędy - 8,5/10 zauważyłam, jeszcze parę przecinków, ale ze względu na czas, zajrzałam do innych i się powtarzały, zatem wypisałam te, których nie zauważyłam u innych.
    Pomysł - 8/10, niby taki oczywisty, jednakże posiada w sobie to "coś", co sprawia, że się wzruszyłam (może nie bardzo, ale wzruszyłam) czytając o młodej dziewczynie, która straciła jakąkolwiek wiarę w siebie, stała się dla siebie samej nikim i chciała popełnić samobójstwo skacząc z wieży na placu zabaw, Majeczuunia, jak dla mnie główna postać była przedstawiona wyczerpująco, wczułam się w jej sytuację, zrozumiałam ją, współczułam, niemal czułam także uczucia, które ją przeszywają i powodują, że ona sama jako jeszcze przecież dziecko (było widać po prostych, jasnych przemyśleniach, tak jakby nauczyła się ich z telewizji) myśli o zakończeniu życia. Spotkanie z chłopcem przypominało mi dobrą wróżkę w Kopciuszku, takie nierealne, ale takie miłe i przyjemne to było, troszkę było wyrwane z rzeczywistości, ale ten fakt, zamiast odtrącić zbyt bardzo mnie zauroczył, ponieważ czułam się tak, jakbym oglądała bajkę, gdzie wszystko jest całością, ale taką irracjonalną.
    Całokształt 8/10 naprawdę przyjemnie się czytało, szczególnie sam koniec, gdy dziewczyna skacze z wieży, gumka zsuwa się z włosów, spódnica podnosi, a kołnierzyk faluje na szyi - ten obrazek zapamiętam na dłuższy czas, zwłaszcza że, gdy skoczyła zawołała do chłopczyka-wróżki, który był takim małym pozytywnym promykiem. Dobry tekst, niewątpliwie, choć nierealny, a może jednak? Trudno postawić mu jedną wersję, ja bym raczej traktowała to jaką jedną wielką metaforę, która mówi nam, że każdy człowiek potrzebuje drugiego człowieka przy sobie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania