Bohater od godziny stał w ciemnościach gdy nagle... zaczął oglądać swoje spodnie [Artykuł]

Jedną z części typowego opowiadania, która sprawia pisarzom kłopot, jest opis bohaterów. Czytelnik powinien zobaczyć jakieś wyobrażenie, najlepiej dobrze odpowiadające wyobrażeniu autora. Gdy bohaterów jest więcej, dobrze gdy wygląd ich zapisze się w wyobraźni na tyle, aby możliwe było łatwe rozróżnienie o kogo chodzi na podstawie podanej jakiejś cechy. Sposobów na to jak opisać bohatera jest bardzo wiele, dlatego irytuje mnie, gdy po raz kolejny widzę, że autor sięgnął po jeden z dwóch-trzech aktualnie najpopularniejszych. A jeszcze bardziej, gdy widzę, że robi to źle.

* * *

Na początek bardzo charakterystyczny przykład źle wprowadzonego opisu, mającego kłopoty na wielu poziomach. Tekst opowiadania został już skasowany, ale w komentarzach zachowało się to o co mi chodzi:

http://www.opowi.pl/odmienni-misja-1-nocna-zmora-a18778/

"Spojrzałem na swoje czarne rękawice do łokcia, potem na czarny płaszcz z wcięciem, aż do czarnego pasa z przyczepioną kaburą na pistolet. Z długim kołnierzem sięgającym na całą szyję, oraz do ramion. Czarną kamizelkę, oraz białą koszulę pod nią. Czarne spodnie i długie buty do kolan."

 

Dla wyjaśnienia: główny bohater już od pewnego czasu siedział w ciemnościach, nocą, na dachu budynku, czatując na potwora. I nagle postanowił obejrzeć dokładnie swoje ubranie. Czujecie ten zgrzyt? Narracja zewnętrzna ale opisująca punkt widzenia bohatera to pewna literacka konwencja, do której na tyle się już przyzwyczailiśmy, że nie zauważamy specyfiki sposobu w jaki się odbywa. Otóż z jednej strony narrację prowadzi narrator bohaterem nie będący, ale z drugiej strony znający dokładnie jego uczucia i wiedzący na co aktualnie patrzy, co widzi, słyszy i myśli. Od decyzji autora zależy na ile ściśle narrator się postaci trzyma, w skrajnych przypadkach świat przedstawiony obejmuje promień kilku metrów wokół postaci, toteż gdy bohater wchodzi do sali lekcyjnej, my dowiemy się w której ławce usiadł i kto siedział obok, ale już na przykład tablica czy szczegóły wyglądu sali nie istnieją, bo są za daleko.

Z drugiej strony akcja zaczyna się w pewnym określonym momencie wydarzeń. Częstym chwytem jest zaczęcie historii od środka, niekiedy wręcz im mocniejsze wrażenie, że urwano nam coś co było wcześniej, tym lepiej. Tutaj jednak pojawia się konieczność opisania co czym właściwie mowa. Opis taki powinien brzmieć naturalnie; powinien wynikać z wydarzeń i uzupełniać je, a nie zatrzymywać postać w pół kroku lub co gorsza skłaniać ją do dziwnych zachowań. Ideałem jest sytuacja, gdy spod tekstu nie przebija postać autora, to jest kogoś kto całość wymyślił włącznie z bohaterami i ich zachowaniem. Narrator jest zwykle takim bezosobowym pośrednikiem między autorem a fabułą - i w tym celu powinien być wykorzystywany.

Problemem na jaki chcę zwrócić uwagę jest nienaturalny sposób użycia do opisu głównego bohatera. Jeśli fabuła jest prowadzona przez narratora trzecioosobowego, to jest on w zasadzie predestynowany do opisania wyglądu. Może opisać bohatera z wszystkich stron, może mu zajrzeć pod ubranie a nawet do środka, w same bebechy, nie ingerując w jego poczynania. Tymczasem wielu autorów korzysta ze swojej władzy nad postacią i angażuje w opis zarówno ją jak i narratora, każąc postaci zaprezentować swoje wdzięki... samej sobie, a narratorowi opisać jej wrażenia. Podobnie może być w opisem wnętrz czy innych postaci, autor zmusza postać aby ta nagle zaczęła się rozglądać na wszystkie strony czy oglądać ubranie innych ludzi, a narrator opisuje tylko to co postać widzi. Nazywam to czasem narracją "półtrzecioosobową" bo z jednej strony autor chce możliwie najbardziej stopić bohatera z tym, kto opowiada całą tą historię, ale z drugiej strony nie chce użyć narracji pierwszoosobowej wprost.

 

W cytowanym fragmencie narratorem jest główny bohater, toteż on sam musi siebie opisać, ale sposób w jaki to następuje jest inną odmianą tego samego problemu - opis nie wynika w naturalny sposób z sytuacji, w której postać musi o sobie wspomnieć, lecz zostaje ona do tego nienaturalnie zmuszona, zdradzając swą marionetkowość. Fabuła zaczyna się w pewnym momencie wybranym z dłuższego wyczekiwania na dachu nocną porą. Czujnie zaczajony nocny tropiciel siedzi w tym samym miejscu, nic się nie dzieje i nagle... dopada go wola autora, toteż zaczyna oglądać już sobie dobrze znane ubranie. W tym miejscu problemy zaczynają się mnożyć, jak króliki unikające wizyt u lekarza. Bohater ogląda ubranie wierzchnie, potem ubranie pod spodem, musząc chyba w tym celu się rozpiąć lub zdjąć niektóre części ubioru (wszystko w chłodną noc na krawędzi dachu), ogląda swój rapier, przygląda się z bliska inkrustacjom i rzeźbieniom, odczytuje inskrypcje na ostrzu. Co musiał zrobić aby własnymi oczami spojrzeć na kołnierz dookoła szyi, trudno mi sobie wyobrazić. Ale to jeszcze nic - on to wszystko ogląda w zupełnych ciemnościach! A wszystkie części ubioru ma czarne, z wyjątkiem białej koszulki.

 

Samoopis bohatera jest najczęściej załatwiany na dwa sposoby, które powtarzają się w takiej samej formie w wielu opowiadaniach - albo gdy bohater się ubiera, albo gdy patrzy w lustro. Sytuacje takie mają to do siebie, że wypadają dużo bardziej naturalnie, autor powinien się jednak zastanowić jak dużo powinien wtedy opisać. Nikt patrząc na siebie w lustrze nie podkreśla w myśli kształtu nosa, geometrii twarzy czy sposobu opadania kosmyków, nie zastanawia się specjalnie nad sylwetką, kolor włosów i oczu jest każdemu dobrze znany. Jeśli opis podąża wprost za wrażeniami bohatera, lub on sam o sobie opowiada, wdawanie się w zbyt wiele szczegółów tworzy podobny dysonans:

"Naniosła na twarz delikatny makijaż. Zadowolona z efektów spojrzała w lustro skąd spoglądała na nią piękna dziewczyna o niebieskich oczch w kształcie migdałów z delikatną trójkątną twarzą i zarumienionymi policzkami."

http://www.opowi.pl/rozdzial-1-nowi-huncwoci-a20908/

(zwróćcie przy okazji uwagę na zgubienie podmiotu)

Zarówno w konwencji "patrzy w lustro" jak i konwencji "ubiera się" duża ilość szczegółów, które nie wynikają z czegoś konkretnego, tworzy wrażenie, jakby bohater został poproszony o opisanie siebie, a nie jedynie opowiadał o przebiegu wydarzeń z dnia. Dużo lepszy jest opis w którym wymienienie cech wyglądu wydaje się konieczne, bo dokonuje się w jakimś kontekście:

" Amanda, którą znajomi nazywali Amy, spojrzała w lustro. Miała długie, kręcone, kasztanowe włosy i szare oczy.

Nałożyła lekki róż na swoje wydatne kości policzkowe i szminkę koloru truskawek na swoje pełne usta. (...)

Ubrała czerwone trampki za kostkę, które idealnie pasowały do jej czarnych legginsów i białej, luźnej bluzki na ramiączkach, która sięgała jej do połowy ud. Było na niej napisane „Nigdy w siebie nie zwątpię”. Wtedy wszedł Thomas. Wysoki, umięśniony brunet, o pięknych, przenikliwych zielonych oczach. Amy czuła się przy nim malutka, ponieważ sięgała mu jedynie do ramienia. A że była chuda jak patyk, wręcz zanikała przy nim."

http://www.opowi.pl/zycie-to-nie-bajka-ksiezniczko-rozdzial-a3700/

Bohaterka spogląda w lustro aby zrobić makijaż, zarazem jednak opis wyglądu nie jest podawany w konwencji "spojrzała w lustro i zobaczyła, że ma takie a takie cechy" (na które zwraca uwagę bo tak kazał jej autor) ani w podobnie sztucznej "zobaczyła w lustrze dziewczynę, która miała takie a takie cechy". Wygląd w tak przedstawionej sytuacji podaje raczej narrator, który oprócz tego, co mogła zobaczyć bohaterka, przedstawia przecież także rzeczy w lustrze raczej niewidoczne (lustra garderobiane zwykle nie są na tyle duże aby obejmowały całą sylwetkę, więc w konwencji opisywania odbicia nie można powiedzieć nic na temat trampek). Sytuacja staje się natomiast okazją do przedstawienia szczegółów twarzy: usta pojawiają się dlatego, bo zostaje na nie nałożona szminka, a wystające kości policzkowe bo właśnie na nie kładzie się róż.

Kolejną informacją jest względny wzrost dziewczyny wobec chłopaka (on wyższy, ona niższa, możliwe że niższa niż średnia w ogóle) oraz to, że jest bardzo chuda, wszystko jednak pojawia się w kontekście porównania i zgodnie z sytuacją, a nie bo tak.

W narracji pierwszoosobowej można też próbować chwytu "sądzę że inni widzą mnie tak", powiedzmy bohaterka wpada na przystojnego chłopaka, zakłopotana przeprasza i widzi jak tamten przygląda się jej, następnie myśli "Z pewnością widział we mnie głupią dziewczynę w za krótkiej mini, opiętej na wydatnym biuście, która udaje roztrzepaną aby umówić się na wieczór. Ludzie często tak reagowali. Ale co zrobić, gdy geny obdarzyły mnie urodą jak z rozkładówki gazet. Byłam dla nich tylko idealną blondyną o lazurowych oczach i pełnych, wydatnych wargach, widzieli mój krągły tyłeczek i szczupłe łydki a podnosząc wzrok wpatrywali się w błyszczące usta, zupełnie nie słuchając co mam do powiedzenia. Tak jak teraz. Trzeci raz przepraszam a ten stoi jak kołek". Jest to więc opis tego, jak bohater wyobraża sobie, że jest widziany z zewnątrz. Może to być dobra okazja do tego aby przedstawić coś z jego psychiki, dziewczyna z anoreksją będzie uważała, że jest brzydka i za gruba, chłopak któremu brak pewności siebie będzie podkreślał swoją słabość i zakłopotane spojrzenie.

 

Następną rzeczą na jaką warto zwracać uwagę, jest kwestia sposobu ułożenia opisów w tekście - mają zgromadzić się w jednym bloku, czy też powinny przybrać układ bardziej rozproszony. To już zależy od stylu i założonego tempa wydarzeń, jeśli w akcji mamy chwilę przestoju, możemy opisy lokalnie zagęścić, aby skupić uwagę na rzeczy i miejsca. Blok opisów to sytuacja, gdy powiedzmy, bohaterka staje przed lustrem, po czym narrator zatrzymuje czas i opisuje nam ją całą ze szczegółami, toteż akapit jest poświęcony głównie temu. Można tak robić i wielu autorów stosuje taką manierę, warto jednak zastanowić się czy nie będzie bardziej eleganckim wplatanie pewnych szczegółów w akcję, tak aby pozwolić czytelnikowi na stopniowe dookreślanie. Powiedzmy, piszemy Western w którym jako postać pojawia się tajemniczy jeździec, przybyły od strony pustyni. Możemy oczywiście podać jak wjechał do miasteczka i wypisać po kolei ubranie, twarz, wygląd konia, szczegóły ozdobnego siodła itp. Można jednak rozciągnąć ten opis.

Niech pojawi się tam nieznacząca, trzecioplanowa postać udrażniacza rynsztoków, który w trakcie swej upadlającej pracy przystanął, opierając się leniwie na łopacie i zapatrzywszy się w dal spostrzegł za śreżogą upału rozedrgany ciemny punkt. Następnie dostrzega obłok pyłu, zastanawia się czy to powóz czy grupa jeźdźców, ale w miarę zbliżania się punktu upewnia się - nie, to tylko pojedynczy jeździec, który nie wiedzieć czemu gna, póki rumakowi sił starcza, w ten gorący dzień. Najpierw dostrzega szczegóły możliwe do zobaczenia z daleka - koń kary, pochylony w siodle jeździec, w narzuconym luźno pledzie i z wysokim kapeluszem zsuniętym na kark, raczej mężczyzna. Gdy znajdzie się bliżej możliwe jest rozpoznanie, że nie jest młody, twarz ogorzała od słońca, włosy przetykane siwymi pasmami. Gdy jeździec jest już blisko, robotnik dostrzega zdeterminowany grymas i jedną rękę zaciśniętą na lejcach. I dopiero gdy tamten już niemal dociera do bram, zauważa między fałdami pledu błysk rewolweru, trzymanego drugą dłonią w gotowości do strzału. Ot, tyle, nic więcej. Wiele nie da się zauważyć u jeźdźca jadącego szybko w oślepiająco jasny dzień.

Jeździec wjeżdża do miasta, możemy więc porzucić naszego tymczasowego bohatera, który zorientowawszy się, że sytuacja wygląda niebezpiecznie, umyka do domu. Niech część opisu poprowadzi tylko narrator. Podaje więc, że jeździec zatrzymał się przed gospodą, że zsiadł ze zmęczonego konia, który natychmiast zanurzył pysk w korycie z wodą. Mężczyzna rozgląda się, bacząc czy jego wjazd wywabił z domów większą liczbę mieszkańców, wsuwa dłoń pod pledem głębiej, zatykając broń za pasek spodni, ale tak aby nie była widoczna po czym wkracza do gospody.

Możemy porzucić plan ogólny i ogólne opisy i przyczepić narratora do postaci wewnątrz. Obserwują oni jak nieznany im mężczyzna wchodzi pewnym krokiem, po czym zatrzymuje się w wejściu, aby zażądać widzenia się z tutejszym szeryfem. Wprowadzamy więc postać barmana, który trzymając jedną dłoń pod szynkwasem, uważnie lustruje przybyłego. Z jego punktu widzenia narrator precyzuje - twarz zacięta, opalona, porośnięta lekkim zarostem, najwyżej dwudniowym, oczy uważne, kontrastowo jasne, szare. Pled stary, nieokreślonego koloru, bardzo zakurzony. Pod nim jednak dobrej jakości szara koszula, niezłe, ciemne skórzane spodnie i czarne buty jeździeckie bez czapsów. Gdy przybyły mówi, słychać akcent ze wschodnich stanów.

Dodajmy jeszcze postać kobiecą. Może niech to będzie dystyngowana dama, która akurat wychodziła w swoich krynolinach i koronkach, prowadzona pod rękę przez młodzieńca. Zaskoczona stojącym przy wejściu mężczyzną na chwilę zatrzymuje się. Jest kobietą, więc dostrzeże z bliska, że przybyły jest nieźle zbudowany, że mimo zmęczenia napina mięśnie, i że w wyblakłych, szarych oczach mimo wszystko pobłyskuje niepewność. A gdy zauważy, że na chwilę zwrócił spojrzenie w jej stronę, zerkając jedynie na pokaźny biust, zirytowana zaciska usta i pospiesznie wychodzi.

 

Tyle, koniec. Cały ten kawałek był akcją, coś się w nim działo a mimo to był skupiony na opisywaniu bohatera. Poznaliśmy go bardzo dokładnie, od stóp do głów, zasugerowano nam istnienie w nim pewnych emocji, ale nikt nie zajrzał mu do głowy, nikt nie spojrzał jego oczami. Opis zaczął się od rzeczy najbardziej ogólnych, kolejne szczegóły jedynie dopisywały się do tego co już było znane. Podobnie można postąpić też w innych sytuacjach, część opisów podać przez zewnętrznego narratora a część jako wrażenia bohatera, zacząć od paru cech ogólnych "młoda kobieta z długimi, rudymi włosami, wbiegła do domu", po zaczęciu dialogu doprecyzować niektóre szczegóły ubioru i wyglądu, te na które zwykle zwraca się uwagę rozmawiając, a detale w rodzaju biżuterii, kształtu nosa, otyłości itp. wtrącać przy różnych okazjach.

* * *

Wszystkie powyższe uwagi w pewnym stopniu odnoszą się też do opisów wnętrz, budynków czy sytuacji. Sporo zależy od tego jaki kto ma styl pisana, czy już go sobie wyrobił, czy próbuje różnych form. Niektórzy są dużo bardziej oszczędni, nakreślają pewne ogólne cechy bez doprecyzowania. Nie wszystko trzeba opisać, pewne rzeczy można zostawić domysłowi. W zasadzie jeśli tekst jest lekko napisany i czytelnik wciąga się w fabułę, to brak opisów nie będzie mu mocno przeszkadzał.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Karawan 12.11.2017
    Zadziwiające milczenie! A ja pod prąd! Po pierwsze - Dziękuję!! Po drugie proszę - pisz dalej! Po trzecie - (to do Admina!) Kącik porad-podpowiedzi pilnie potrzebny! Pozdrawiam i dzięki serdeczne raz jeszcze.
  • Roze_i_bratki 13.11.2017
    Myślałem, że mi ten artykuł pomoże z opisami, ale stosuję narrację trzecioosobową. A sądząc po tym fragmencie: "Jeśli fabuła jest prowadzona przez narratora trzecioosobowego, to jest on w zasadzie predestynowany do opisania wyglądu. Może opisać bohatera z wszystkich stron, może mu zajrzeć pod ubranie a nawet do środka, w same bebechy, nie ingerując w jego poczynania" artykuł raczej mnie nie dotyczy.
    Nie mniej jednak zawsze dobrze coś takiego przeczytać, zresztą to chyba Twój najlepszy artykuł. Pięć poszło.
  • Agnieszka Gu 13.11.2017
    Bardzo ciekawy i pouczający artykuł. Dzięki i pozdrawiam :)
  • Skoiastel 14.11.2017
    Zamysł na artykuł – okej. Z wykonaniem trochę gorzej.
    Po pierwsze, technikalia. One rażą w oczy najbardziej, a szczególnie brakujące przecinki – i to takie totalnie podstawowe (chociażby przed „gdy” albo „który”), więc widząc coś takiego, od razu zaczynam się zastanawiać nad jakąkolwiek wartością całości. Masz też niepoprawne cudzysłowy i stawiasz kropki w ich środku, a nie na zewnątrz.

    No i w sumie też trochę się zawiodłam, jeżeli chodzi o merytorykę. Bo piszesz niby o narracji, ale tak naprawdę tych jest kilka rodzajów, od pierwszoosobówki po mowę pozornie zależną i na trzecioosobówce kończąc (to dzieli się jeszcze na podkategorie narracyjne, itp.). Każdy z tych rodzajów rządzi się swoimi prawami, jak również „konwencjami” w opisach postaci. I sądziłam, że skoro pierwszy przykład słabego opisu dotyczy przedstawienia postaci w narracji pierwszoosobowej, to tego się będziesz trzymać (przynajmniej przez jakiś czas/akapi), a potem przejdziesz do następnego typu czy coś. A tu – brak podstawowych danych. Chaos. Skakanie z tematu na temat, różnorakość. O wszystkim i o niczym naraz. Chociażby nie rozumiem, po co w temacie o bohaterze i słabym opisie postaci akapit o tym, że im historia zaczyna się bliżej swojego środka, tym lepiej. O co właściwie chodzi? Co ja czytam? O czym konkretnie jest ten artykuł?

    „Narrator jest zwykle takim bezosobowym pośrednikiem między autorem a fabułą - i w tym celu powinien być wykorzystywany”. – Tak, narrator trzecioosobowy wszystkowiedzący. Ten jeden konkretny. Inny – nie.

    „Jeśli fabuła jest prowadzona przez narratora trzecioosobowego, to jest on w zasadzie predestynowany do opisania wyglądu”. – Ano nie. To znaczy niekoniecznie. Bo narrator nie musi w ogóle opisywać wyglądu bohatera. Są autorzy, którzy ani razu nie podają koloru oczu, włosów czy ubrań swoich postaci, bo nie ma to fabularnego znaczenia, a u ciebie to trochę brzmi, jakby niesamowicie ważne było opisywanie wyglądu, bo kto to widział, by autor nie podał dokładnej budowy anatomicznej szczęki bohatera (widać to też w przykładach)? Wstyd i hańba, ot co!
    Wierz albo nie, ale naprawdę powieść czy opowiadanie bez ani jednej wzmianki o wyglądzie bohatera też może działać na wyobraźnię i ponosić. A jeżeli opis uważamy za ważny, bo bohater – na przykład – nosi charakterystycznego kucyka samurajskiego, ma okulary i jest nieco tęgi, to da się to wpleść w tekst, bez sztucznego kombinowania i tworzenia sceny-zapchajdziury o tym, że bohater przegląda się w lustrze.
    W ogóle podejście autora, który uważa, że w jego historii główną bohaterką jest piękna Marysia o włosach niczym łany zboża albo płomiennowłosa i piegowata Zuzanna, to strzał w stopę. Bohaterki nie muszą być piękne i się malować przed lustrem. Bohaterowie nie muszą być przystojni i podziwiani przez wszystkich ludzi dookoła. Oni mają być żywi. A kogo obchodzi, jak wyglądają, jakie mają oczy i włosy i co na sobie noszą? Kiedy w tle mamy naprawdę fajną, wartką akcję? Najczęściej nikogo poza samymi autorami.

    „Tymczasem wielu autorów korzysta ze swojej władzy nad postacią i angażuje w opis zarówno ją jak i narratora, każąc postaci zaprezentować swoje wdzięki... samej sobie, a narratorowi opisać jej wrażenia”. – No dobra, zgadzam się, że generalnie jest to słabo widziane w tekście, ale w pierwszoosobówce tzw. „tu i teraz”, bo na przykład w pamiętnikarskiej „kiedyś” już niekoniecznie to błąd (np.: „Kiedyś, pamiętam, nosiłem czerwone koszule w kraty... Tylko czerwone koszule i kraty. I nawet nie dlatego, że pracowałem na zakładach, gdzie nam takie dawali, i nawet nie przez to, że czasy były ciężkie i w sklepach niczego innego nie dało się znaleźć. Ja po prostu te koszule, cholera, naprawdę lubiłem. (...)". Może się też okazać, że postać z natury ma być przedstawiona jako pedantyczna czy metroseksualna, zwracająca uwagę na szczegóły estetyczne takie jak swój ubiór. No i znów nie mam pojęcia, o jakim typie narracji mówisz, a to ma największe znaczenie.

    „Nazywam to czasem narracją "półtrzecioosobową" bo z jednej strony autor chce możliwie najbardziej stopić bohatera z tym, kto opowiada całą tą historię, ale z drugiej strony nie chce użyć narracji pierwszoosobowej wprost”. – To się nazywa mowa pozornie zależna... O.o albo chodzi ci może o narrację personalną, nie wiem.

    „Samoopis bohatera jest najczęściej załatwiany na dwa sposoby, które powtarzają się w takiej samej formie w wielu opowiadaniach - albo gdy bohater się ubiera, albo gdy patrzy w lustro”. – I oba są zużyte i znudzone. Obydwie krowy dawno wydojono do końca w literaturze współczesnej, naprawdę.
    Fatalnym pomysłem jest w ogóle jednoakapitowy opis wyglądu, wyglądający jak zniechęcająca ściana tekstu właściwie o niczym ważnym. Dobrze jest jakieś elementy stroju wplatać w poszczególne sceny, nie za często, na przykład, że bohaterka uważała, by sukienka nie pogniotła się w czasie siadania. A włosy? Za pomocą kręcenia na palec puklu o kolorze piaskowca można przy okazji pokazać kokieteryjny charakter bohaterki. Akapity pustych opisów odchodzą do lamusa. Tym bardziej martwi mnie przykład sceny robienia makijażu. Naprawdę? Czy to, że bohaterka maluje się, ma jakiekolwiek znaczenie fabularne, czy jest tylko zbędnym nabijaniem słów na rozdział? Bo czytelnik takie coś wyczuje – opis wciśnięty na siłę, tworzenie sceny, aby przekazać tylko jedną informację (wygląd). I uzna, że to nudne.
    Poza tym piszesz o samoopisie bohatera, a potem, niżej masz przykład z narracji trzecioosobowej: „Naniosła na twarz delikatny makijaż. (...)”. Więc znów – kompletny chaos.

    Natomiast podoba mi się chwyt na „sądzę że inni widzą mnie tak”. Ten akapit jest w porządku. Oczywiście poza technikaliami.
    Dalej z jeźdźcem i potencjalnym gapiem jest też bardzo fajnie, ale... jeżeli w tekście pojawia się już jakiś bohater, to niech on nie istnieje tylko dla jednej sceny, dla jednego opisu. „Istnieję, aby opisać głównego bohatera, a potem znikam” – no nie bardzo. Niehc ten bohater potem wróci gdzieś, pojawi się znów, ma jakiś cel i rolę do odegrania.

    „Jest kobietą, więc dostrzeże z bliska, że przybyły jest nieźle zbudowany, że mimo zmęczenia napina mięśnie, i że w wyblakłych, szarych oczach mimo wszystko pobłyskuje niepewność. A gdy zauważy, że na chwilę zwrócił spojrzenie w jej stronę, zerkając jedynie na pokaźny biust, zirytowana zaciska usta i pospiesznie wychodzi”. – Och, Skoia. No popacz, jesteś kobietą. No to po prostu musisz popatrzeć na tego bohatera, dostrzec jego mięśnie i zainteresować się nim, że aż gapić się mu w oczy. Nie możesz w tym czasie mieć nic lepszego do roboty, no bo samiec wszedł. =.=

    „Cały ten kawałek był akcją, coś się w nim działo a mimo to był skupiony na opisywaniu bohatera”. – Tak, i ileśtam bezsensownych postaci pojawia się tylko po to, aby podkreślić jego inność i wyjątkowość. Idealne wprowadzenie dla Mary Sue/Gary'ego Stu do fabuły. Dla postaci z krwi i kości – dość cienkie i przewidywalne.

    O, na końcu napisałeś w sumie to, co najważniejsze. Że są autorzy, którzy nie opisują wcale i też dobrze im się wiedzie.
    To akurat na plus.
  • Zaciekawiony 14.11.2017
    Tak przypuszczałem, że będziesz miała zastrzeżenia.

    Nierówna forma to głównie wynik tego, że tekst to właściwie zbiór różnych przemyśleń, a nie usystematyzowany poradnik odnoszący się do każdego możliwego typu narracji. Najpierw miało być tylko o błędzie z użyciem bohatera do dziwnych zachowań a propos pierwszego przykładu, potem wpadł mi w oko przykład z lustrem, potem zorientowałem się, że piszę ciągle o narratorze trzecioosobowym a w przykładzie jest pierwsza osoba...

    Zamysł był taki, że wielu autorów czuje potrzebę dodać taki opis; sądząc po tym jak często opowiadanie się od niego zaczyna, można przypuszczać, że dla zaczynających pisać to jakaś konieczność związana z kanoniczną strukturą. Skoro więc chcą, niech nie robią tego w najnudniejszy sposób, z blokiem (czy ścianą) samych opisów i jeszcze z postawieniem bohatera w sytuacji nienaturalnej, bo jeśli narrator nie jest bohaterem, lepiej do opisu użyć jego właśnie (stąd stwierdzenie, że jest on predestynowany) a nie kazać postaci robić wygibasy w celu obejrzenia płaszcza po ciemku. A to co widać w pierwszym przykładzie, wyglądałoby równie sztucznie przy narracji trzecioosobowej a nawet takiej z narratorem ujawniającym się.

    "Chociażby nie rozumiem, po co w temacie o bohaterze i słabym opisie postaci akapit o tym, że im historia zaczyna się bliżej swojego środka, tym lepiej. " - to się odnosiło do pierwszego przykładu i sytuacji, gdy historia zaczyna się w trakcie dziania się opisywanych wydarzeń. Właśnie wtedy rozwijanie opisu bohatera czy otoczenia w konwencji, że zaczyna się on rozglądać po otoczeniu, które już od jakiegoś czasu musiał widzieć i oto co widzi, razi najbardziej.

    Scena makijażu została podana jako przykład, gdy w zasadzie też wykorzystuje się lustro do opisu ale wypada to naturalniej.

    W przykładzie z jeźdźcem to owszem, źle byłoby aby postać, której punkt widzenia na jakiś czas przejęliśmy, zaistniała tylko po to. Dobrze aby każda z postaci coś znaczyła w fabule. Gdyby poprowadzić przykład dalej, to coś takiego by się pojawiło, ale ten podany kawałek, w tekście zajmowałby może z pół pierwszego rozdziału a ja nie chciałem się zagłębiać w kwestie prowadzenia postaci, bo artykuł byłby wtedy o wszystkim i niczym.

    Nie nalazłem tego miejsca, gdzie brakuje przecinka przed "który", natomiast tego przed "gdy" będę pilnował.
  • Skoiastel 15.11.2017
    Na przykład: "Dużo lepszy jest opis w którym wymienienie cech wyglądu wydaje się konieczne (...)". Jeszcze wiele innych spójników jest tu porzuconych przez przecinki, np.: jak, ale, czy. I inne.
  • Tanaris 15.11.2017
    Z pewnością przydatne informacje, od razu zmieniają pogląd i pomagają zrozumieć błędy, które do tej pory się gromadziły, a przecież niepotrzebnie. Oczywiście jestem tego stwierdzenia, że czasami opisy nie są aż tak ważne, ale napisane jest na końcu, także nie mam się czego przyczepić. 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania