Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Chce mi się srać, a nie mam dupy - Wersja Nuncjusza - cz. 1
Tytułem wprowadzenia.
Mieliśmy pisać wspólnie: ja i Fanthomas, ale rozjechaliśmy się w konceptach. Ja miałem inną wizję, on inną, więc po wielu dramatycznych scenach (walce na noże, pluciu w dal i do celu, wzajemnym przerzucaniu się mięsem i kaszanką z kapustą kiszoną), w końcu doszliśmy do konsensusu i rozeszli w pokojowym nastroju, dzierżąc w spoconych dłoniach gałązki oliwne. Każdy do swojego szezlonga.
***
Siergiej Pokapanienko
Może na początek parę słów o sobie.
Mieszkałem z matką na zielonej Ukrainie, jednak emigrowaliśmy z tego pięknego kraju do zacofanej Polszy tuż po wybuchu elektrowni w Czarnobylu. Zmieniliśmy obywatelstwo i staraliśmy się jakoś zaaklimatyzować na nowej ziemi. Co nawet nam się udało.
Jednak w wyniku skażenia promieniotwórczego, straciłem wszelkie owłosienie. Włosy nie tylko wypadły mi z czerepu, ale i całego ciała. Byłem goły jak wielki, tłusty osesek. Nie miałem nawet brwi i rzęs, na przyrodzeniu też mi nic nie rosło, co miało swoje plusy.
Po latach nic się pod tym względem nie zmieniło, dalej byłem goły, pochowałem matuszkę, przeprowadziłem się do Bytomia, gdzie znalazłem pracę jako sprzątacz w przychodni rejonowej. Dostałem tam też małą służbówkę, swój cichy kącik, o wymiarach dwa na dwa, ale mi to wystarczało.
Żyłem tam sobie spokojnie, nie wadząc nikomu. Od czasu do czasu, szedłem do pobliskiego parku, by wypić samotnie Stolicznoją z przemytu i wspominałem dawne dzieje, jak jeszcze żyłem na zielonej Ukrainie.
Pewnego razu obudziłem się na swojej kozetce, słonko już wierciło się pomiędzy zasłonami, ziewnąłem i poczułem ohydny smak w ustach. Następnie mi się odbiło, beknąłem głośno i przeciągle i nie tylko miałem potwornego trampka w gębie, ale i poczułem straszny smród.
Przez chwilę, zastanawiałem się, co ja takiego wczoraj zjadłem, ale oprócz pół litra Stolicznojej i kaszanki z pobliskiej Biedronki, nie spożywałem nic. Musi, coś było w tej kaszance, pomyślałem smętnie i wstałem z kozetki. Jak tylko to uczyniłem, poczułem, że za moment się zrzygam.
Pokłusowałem ciężkim galopem do kibelka i tam, klęknąwszy nad muszlą, zwymiotowałem całą, podłą zawartość mych trzewi. Smród, jaki wydobył się z moich rzygowin, pobił wszelkie rekordy i przekroczył wszelkie dopuszczalne skale stężenia fetoru. Wymiot był jasno brązowy o konsystencji sraczki i potężnie cuchnął. To już mnie nieco zaniepokoiło, kaszanka, nawet najgorszego autoramentu nie powinna dawać tak apokaliptycznych efektów. Postanowiłem udać się do lekarza ogólnego w przychodni, w której pracowałem. Może nawet dostanę zwolnienie i będę mógł sobie pobimbać kilka dni?
U lekarza
Bekając ubrałem wdzianko, wyczyściłem zęby lizolem, nałożyłem portki flanelowe, inkrustowane cekinami, wdziałem trzewiki, lakiery na wysoki połysk i udałem się do lekarza. Był to znajomy konował, kiepski felczer, ale wygodny - pracował w tej samej przychodni co ja, więc miałem względy. Nie obowiązywały mnie kolejki i wypisywał recepty na dowolny lek, jaki bym nie pragnął. Tym razem sprawa była wyjątkowa i gdyby czas nie naglił, poszedłbym do "normalnego" lekarza. Niestety, miałem nóż na gardle i rzygowiny na wylocie. Byliśmy na "ty", wypiliśmy razem niejedną flaszencję stołecznej wódy, więc szedłem do niego jak "w dym".
Przywitał mnie dziarskim "witaj Feluś", co zawsze podnosiło mi ciśnienie. Tak sobie spolszczył moje imię. Jego brzmiało: Filip, lecz wszyscy wołali na niego Nuncjusz.
- Cześć stary ochleju - wybełkotałem w progu, wymiot czaił się już w ustach. Nuncjusz uznał, że jestem nawalony, nie przeczuwał niczego groźnego. - Mam kurwa problem, rzygam gorzej niż sram. Czymś się chyba strułem, ratuj przyjacielu!
Nuncjusz kazał mi się rozebrać do naga i stanąć tyłem.
- Będziemy robić lewatywę, chłopcze - zamamrotał i nagle zaklął siarczyście. - O kurwa twoja jebana mać! Ty nie masz odbytu, zarósł ci, albo sam nie wiem co. Dziury do srania niet!
Obruszyłem się na to dictum. Co on kurwa pierdoli, wóda mu już chyba przeżarła wszystkie zwoje mózgowe. Nie namyślając się wiele, przyjebałem mu w pysk aż się nakrył nogami i zwalił na szklaną szafkę z jakąś aparaturą pseudo medyczną. Na ten hałas przybiegła pielęgniarka i z piskiem jadaczki oznajmiła, że wzywa policję. Trzasnęła drzwiami, przekręciła klucz w zamku i zanim zdążyłem się zorientować w szybko przebiegających zdarzeniach, już krowy nie było.
Spadło mi ciśnienie, uszło ze mnie powietrze, adrenalina się unormowała, sflaczałem i wyrzygałem potężny strumień sraczkowatych wymiocin wprost na leżącego Nuncjusza, ale było mi już wszystko jedno, policja już jechała, słychać było jojczenie ich syreny. Inna sprawa, w konkretnych przypadkach, gdy trzeba zutylizować prawdziwych bandziorów, to wtedy nie są tacy wyrywni.
Komentarze (29)
Hm tak sobie czytam i myślę że nie rozumiem co ma na celu takie pisanie . Nie wiem może komuś tam się podobają takie jak to ująć... niesmaczne, teksty. Są przecież i tacy. Kto co lubi.
Aż boje się pomyśleć jaka będzie kolejna część i z jakimi częściami ciała tym razem bohater będzie miał problem. Chyba walnę jedynkę, taka moja skromna opinia.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania