Poprzednie częściCzarne Anioły Mroku Prolog

Czarne Anioły Mroku rozdział 1

— Odwróć się, do jasnej cholery! — krzyknąłem, biegnąc za uciekinierką. — Nie chce mi się bawić w kotka i myszkę!

— Złap mnie! — Zaśmiała się dziewczyna, ale dla mnie to wcale nie było śmieszne.

Goniłem ją dobre pół godziny, chociaż mógłbym ją złapać w pół sekundy, ale przy niej musiałem nad sobą panować.

— Zaraz cię złapię! — Zacząłem biec trochę szybciej, ale nie przekraczając pewnych granic, aż w końcu ją dopadłem.

Złapałem ją za ramię i lekko pociągnąłem w dół, aby upadła, tym samym przytrzymując ją delikatnie, by nic się jej nie stało. Leżała na ziemi, a ja położyłem się na niej, ciężko oddychając, aby udać zmęczenie. W końcu po takim maratonie normalni ludzie się męczą. Śmiała się, a jej długie, proste i ciemne włosy okalały całą twarz. Miała poważne rysy jak na piętnastolatkę, ale to mi się w niej najbardziej podobało. Wyglądała zupełnie inaczej, niż dziewczyny w naszym wieku. Ubierała się stosownie, nie przesadzała z makijażem, tylko delikatnie podkreślała swoją urodę.

— Mam cię, cholero — wysapałem i zbliżyłem swoje usta do niej, delikatnie zatapiając się w jej duże, namiętne wargi.

— Wiedziałam, że mnie złapiesz — odpowiedziała.

Uniosłem się delikatnie i popatrzyłem na nią. Była esencją smaku, czymś, czego nie mogłem sobie wyobrazić. Będąc przy niej czułem się jak dziecko, które ma swoją ukochaną, wymarzoną zabawkę. Nie to, żebym ją tak traktował, ale takie właśnie miałem wrażenia. Czułem, że Cara jest wyjątkowa i jest najbardziej odpowiednią dziewczyną, jaką mogłem sobie tylko wymarzyć.

— Chodź. — Podałem jej rękę, aby pomóc wstać. Złapała ją bez chwili namysłu, podniosła się i otrzepała ubranie z trawy i piachu. — Na co masz ochotę?

— Na lody. — Zaśmiała się. — A ty?

— Na ciebie — odparłem pierwsze, co przyszło mi na myśl.

— No to mnie złap! — krzyknęła i zaczęła uciekać, a ja stałem przez chwilę jak wryty.

— Serio?! Znowu? — Westchnąłem i zacząłem biec za nią.

 

*

— Gdzie byłeś, Will? — Usłyszałem, wchodząc do domu.

— Cześć, mamo. Ciebie też miło widzieć — odburknąłem, siadając przy bufecie.

— Gdzie byłeś? — Ponowiła pytanie.

— Biegałem z Carą, a póżniej poszliśmy na lody.

Kobieta spiorunowała mnie wzrokiem, po czym powiedziała.

— Mówiłam ci coś na temat tej dziewczyny.

— Wiem, ale to, że Cara nie jest taka, jak ja, nie oznacza, że nie może być moją dziewczyną. — Matko podeszła do mnie i złapała mnie za ramię.

— Nie oznacza, owszem. Jednak musisz pamiętać, że przy niej masz zachować kontrolę, a jest to trudne, biorąc pod uwagę fakt, że dopiero je poznajesz.

— To do szkoły też mam przestać chodzić? — zapytałem z przekąsem.

Kobieta wzięła głęboki oddech, bo na to nie miała co odpowiedzieć. Zawsze, gdy czepiała się o Carę, odpowiadałem właśnie tym zdaniem i to kończyło całą dyskusję. Matka podała mi talerz z kolacją, więc zacząłem jeść.

— Jutro wpadnie ciocia Teya z wujkiem Oliverem. Proszę, abyś był na obiedzie. — Usłyszałem, udając się do swojego pokoju.

— Dobrze, mamo — odpowiedziałem.

Usiadłem przed komputerem i otworzyłem Faceeboka, na którym miałem już wiadomość od Cary. Jak zwykle napisała, że bardzo za mną tęskni, co mnie nie zdziwiło, bo ja czułem dokładnie to samo. Odpisałem jej szybko, wyciągnąłem czyste ubrania z szafy i skierowałem swoje kroki do łazienki. Puściłem wodę, rozebrałem się i już miałem jedną nogę w wannie, gdy okazało się, że woda jest lodowata.

— Mamo! — Wydarłem się na całe gardło. — Mamo! Czemu woda jest zimna?!

— Nie krzycz. — Usłyszałem głos tuż za drzwiami. — Zapomniałam ci powiedzieć, że popsuł się piec.

Przeklnąłem w myślach, że nie mogę się normalnie umyć, gdy do głowy przyszedł mi świetny pomysł. Wystawiłem dłoń przed siebie i spojrzałem na nią, by po chwili zobaczyć sporej wielkości kulę ognia. Gdy była już wystarczająca, po prostu wrzuciłem ja do wody i tak oto moja kąpiel była gotowa. W ciągu godziny powtarzałem ten krok kilkukrotnie, gdy tylko czułem, że temperatura cieczy maleje.

— Will, co ty tam robisz, skoro woda jest zimna? —Matka pukała do drzwi.

— Nie jest zimna — odpowiedziałem, owijając swoje ciało w ręcznik.

— Jak to, nie jest zimna?

— Normalnie. — Otworzyłem drzwi, a kobieta odskoczyła przerażona. — Podgrzałem ją. — Uśmiechnąłem, pokazując kulę, którą trzymałem na ręce.

— Ty mały spryciarzu. — Potargała moje mokre włosy, kręcąc głową. — A możesz zrobić to samo dla mnie? — zapytała błagalnie, a ja nie mając większego wyboru, zrobiłem to, o co poprosiła.

 

*

— Więc, jak myślisz kochanie, co dostaniesz na urodziny? — zapytała ciocia Teya, która właśnie brała kawałek kotleta do buzi.

— Nie wiem, ciociu, ale może ty mi powiesz? — Puściłem do niej oczko, ona się uśmiechnęła.

— Na pewno nie dowiesz się, co dostaniesz od chrzestnej. Miałam na myśli, co dostaniesz od rodziców.

— Ja już dostałem swój prezent. —Znów powtórzyłem swój gest.

— Tak, a co dostałeś? — Uniosła brwi, w tym samym momencie co moja mama.

— Taki mały dar. — Wstałem od stołu, by nikomu nie zrobić krzywdy i patrząc na kominek, nie mogłem się powstrzymać od rzucenia w niego małą kulką ognie. Wujek Oliver zakrztusił się i przepił szybko wodą.

— Ameel! Czemu nic nie powiedziałaś?! — krzyknęła Teya, patrząc na moją matkę.

— Wiesz, sama dowiedziałam się niedawno i chciałam wam powiedzieć dzisiaj, ale mój synek mnie uprzedził. — Zawstydziła się.

— A więc, czyżby historia się powtarza? — Oliver patrzył na mnie, jak na kogoś, kto zabił mu rodzinę.

— Nie sądzę. — Matka zaprzeczyła, kiwając głową. — A co z Charrol?

— Podejrzewam — Oliver spojrzał prosto w oczy mojej matki, a Teya spuściła głowę — że ona zaczyna czytać w myślach.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Celtic1705 28.01.2016
    Liczęna cią dalszy, bo wciąga. Wciąa jak nie wiem co. Zostawiam pięć. *****
  • Haru 30.01.2016
    Fabuła zapowiada się na dość oklepaną, ale trudno mi na razie ocenić. Czekam na ciąg dalszy :')
  • Karo 30.01.2016
    Prolog bardziej mi się podobał. Może następne części mnie mocniej wciągną. 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania