Poprzednie częściCzarne Anioły Mroku Prolog

Czarne Anioły Mroku rozdział 3

— No, ale mamo! Proszę cię! Błagam! — Już po raz setny prosiłem mamę, aby zgodziła się na to, żeby Cara u mnie nocowała. — Poznasz ją, ona jest naprawdę super!

— Will! — Pokręciła głową. — Wiesz, że zgadzam się na wszystko, ale oprócz tego. Jesteście za młodzi!

— Tak? A ty ile miałaś lat, jak zaczęłaś sypiać z tatą? — Postawiłem wszystko na jedną kartę.

— Ponad dwadzieścia, jeżeli o to ci chodzi. Grubo, ponad dwadzieścia. Jak nie wierzysz, zapytaj się cioci Teyi. — Skarciła mnie wzrokiem, a ja westchnąłem, nie wiedząc jak mam ją przekonać, żeby mi pozwoliła.

— Obiecuję, ale tak na sto procent, że nic nie będziemy robić. — Położyłem prawą rękę na lewej stronie klatki piersiowej i czekałem, patrząc błagalnie na kobietę, która zawsze była po mojej stronie, dopóki te cholerne moce się nie ujawniły. Od tamtej pory traktuje mnie gorzej, niż pięcioletnie dziecko.

— Nie i koniec tematu. Odrobiłeś lekcje?

— Mamo! Dziś jest piątek! — Zbulwersowałem się już całkiem.

— Ale zaraz koniec gimnazjum! Nie. I daj mi spokój. — Odłożyła książkę, którą czytała i popatrzyła na mnie poważnie. — Nie myśl, że chodzi mi o tę dziewczynę, bo nie, nie chodzi. — Westchnęła. — Chodzi o to, że jeżeli… Posłuchaj… Ja wiem, że w twoim wieku buzują hormony i masz ochotę skosztować tego, czego jeszcze nie próbowałeś, ale jeśli dojdzie między wami do czegoś, to może mieć niewyobrażalne skutki.

— Jakie? Umiem się zabezpieczyć. — Uniosłem brew do góry.

— Nie chodzi mi tutaj o zabezpieczenie, bo tego akurat jestem pewna, że jesteś odpowiedzialny i byś to zrobił. Chodzi mi o twoje moce. — Pogłaskała mnie po ramieniu, a ja lekko się odsunąłem, aby kontynuowała, bo szczerze mówiąc, nie miałem pojęcia o co jej chodziło. — Nie kontrolujesz ich wystarczająco, żebyś mógł odbywać stosunek, pomyśl o tym, że mógłbyś ją oparzyć, gdy podczas podniecenia być zapłonął.

— Ale ja nie płonę, płonie tylko moja ręka.

— Tak, ale widzisz, opowiem ci coś. — Usiadłem wygodnie i słuchałem. — Gdy byłam trochę starsza od ciebie, również odkryłam swoje moce, ale na szczęście miałam już przyjaciół i chłopaka, którzy bardzo mnie wspierali.

— Tatę?

— Nie, byłam z… Oliverem.

— Co?! Wujkiem Oliverem? — Otworzyłem oczy szeroko, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę.

— Tak, wujkiem Oliverem. Jednak wtedy nie wiedziałam, że Oliver jest moim bratem. To bardzo długa historia, więc jedyne, co musisz wiedzieć to to, że z nim nie spałam. Po prostu byliśmy parą, ale nic nas nie łączyło. Wiem, że wydaje ci się to głupie, ale nie do tego dążę. Tą historię pewnie usłyszysz, ale nie dzisiaj. — Położyła nogę na nogę. — Były takie momenty w naszym życiu, kiedy bardzo kłóciłam się z Teyą, bo ona miała uparty charakter, ja również. I tak wielokrotnie dochodziło między nami do spięć. Jednak kilka razy zdarzyło się tak, że nie potrafiłam nad sobą panować, nawet będąc dużo starszą od ciebie. Pamiętam do dziś, jak wkurzyłam się na nią tak porządnie i wybuchnęłam, podnosząc się do góry i rozpętując albo wicher, albo tworząc wokół siebie płomienie. Wyglądało to tak, jakbym płonęła, bo faktycznie tak było. Na początku też potrafiłam tylko tworzyć ogień rękoma, ale później umiałam to robić całym ciałem. I dlatego synku, boję się, że nad tym nie zapanujesz. I pozwalając ci, aby ta dziewczyna u ciebie spała, wiem, że mogę ją narazić na coś bardzo niebezpiecznego.

— Aha. Ale ja jestem inny od ciebie. Jestem silniejszy.

— O tak, jesteś silniejszy. I to jest jeszcze bardziej przerażające. — odezwał się tata, który do tej pory się nie wtrącał. Przeczuwałem, że jego zdanie będzie ostateczne, ale w głębi modliłem się, żeby mi pozwolił, niestety zawiodłem się nawet na nim. — Mama nie pozwala i ją rozumiem, bo ja też nie pozwalam.

— Jesteście okropni. — Wstałem i pobiegłem do góry.

— Przejdzie mu. — Usłyszałem głos taty, który przytulił właśnie mamę.

 

Położyłem się na łóżku i wyciągnąłem telefon. Wybrałem numer do Cary.

— Kochanie, nie możesz do mnie przyjść.

— Domyśliłam się, że tak będzie. Ale ty możesz iść do mnie.

— Nie pozwoli mi. — odpowiedziałem po krótkiej chwili, choć wiedziałem jaką kartę teraz wyciągnie i musiałem wymyślić coś, żeby ją przekonać, że naprawdę nie dam rady.

Chciałem z nią spędzić noc, jak cholera, ale po tym co właśnie usłyszałem, wiedziałem, że to nie jest dobry pomysł. Po pierwsze, naprawdę jeszcze nie kontroluję tego ognia, po drugie, jestem cholernie szybki i mógłbym zrobić jej krzywdę, a po trzecie, mógłbym się wydać, a ta dziewczyna nie mogła się dowiedzieć, co ukrywam.

— To powiedz, że idziesz na imprezę.

— Cara, kochanie. Wiem, że bardzo ci zależy na tym, abym spędził z tobą czas, ale uwierz mi, że to nie przejdzie. Ona nie jest taka głupia.

 

*

Cholernie się nudziłem, nie mając co robić, gdyż Cara się obraziła, chociaż tak naprawdę nie wiem o co, a Russel pewnie teraz obracał jakąś laskę w klubie, albo ona obracała jego laskę. Nawet nie chciałem o tym myśleć.

Zastanawiałem się, co mógłbym porobić, ale fejsa już oblukałem, grać mi się nie chciało, uczyć nie miałem się czego, więc po prostu leżałem, gdy poczułem jakiś dziwny ból głowy, który nie przypominał tych, które miewam zazwyczaj. Przekręciłem się na drugi bok i próbowałem zasnąć, gdy nagle stało się coś dziwnego.

Will, jesteś tam?

Podniosłem się jak oparzony.

— Co jest?

Will, nie bój się, to ja.

— Ja chyba oszalałem. — mówiłem do siebie po cichu.

Nie oszalałeś. Ja naprawdę tutaj jestem.

— Mamo!

Cicho bądź. Nie oszalałeś, ci mówię.

— Mamo! — Wybiegłem z pokoju, ale w domu nikogo nie było, a ja nie rozumiałem, co się ze mną dzieje. Ona nic nie wpominała o jakichś dziwnych głosach w głowie.

Przestań, do cholery. Nie wariujesz.

— Kim jesteś? Wyłaź z mojej głowy. — Zacząłem ciągnąć się za włosy i klepać po głowie, jakbym starał się pozbyć wody z ucha.

Nie mogę. Jesteśmy powiązani. Dlatego jestem u ciebie.

— Co, o czym ty mówisz? Jak powiązani?

Normalnie. Spotkaj się ze mną, to ci wszystko wyjaśnię.

— Gdzie?

Nie musisz mówić na głos, ja i tak słyszę twoje myśli.

— Tym gorzej. Gdzie?

Main Street, w Star Coffe. Bardzo lubię kawę, jaką tam podają.

— To sobie lub. Będę za dwadzieścia minut. Jak cię poznam?

Usłyszysz.

Ja chyba oszalałem, naprawdę.

Nie oszalałeś.

 

— Wyjdź z mojej głowy, w tej chwili! — Usłyszałem tylko cichy śmiech.

Następne częściCzarne Anioły Mroku rozdział 4

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania