Poprzednie częściDwayne - rozdział 1

Dwayne - rozdział 3

Na dworze się ściemniało. Myślę, że mogła dochodzić godzina dwudziesta.

- Gdzie nas ciągniesz? - spytał Dwayne.

- Już powiedziałam mam pewien pomysł. Musimy tylko tam dojść - wyjaśniła Rachel.

- Ale gdzie ? - spytałem.

Znajdowaliśmy się na przedmieściach miasta, na których mieściły się działki. Niedaleko był również las. Bardzo często przychodziłem tu z tatą na spacery. Kiedy jeszcze żył. Uwielbiałem spędzać z nim czas. Był dla mnie wzorowym ojcem. Zawsze miał dla mnie czas. Mimo tego, że często zdarzało mu się wyjeżdżać na misję. Był bohaterem. Był dla mnie bohaterem. Uratował setki ludzi podczas swoich misji. Wielu ludzi z krajów, które są pochłonięte wojną, zawdzięcza mu życie. Niestety nie ma go już.

Podeszliśmy z Rachel do miejsca, w którym nigdy nie byłem. Albo, którego nigdy nie zauważyłem. Znałem ten las jak własną kieszeń, ale nie pamiętam, żebym był kiedyś w tej części, która jest tak blisko ulic, mieszkań, ludzi.

- Dokładnie tutaj - uśmiechnęła się i otworzyła drzwi jakiegoś pomieszczenia wyglądającego jak szopa. Tak, to była szopa! W kącie stały grabie, łopata i inne rzeczy potrzebne do pielęgnowania ogrodu. Była z ciemnego drewna. Rachel nacisnęła guzik na ścianie i zrobiło się jasno. Wyglądało na to, że kiedyś już tu była. Na wprost mnie przy ścianie stał stół z planami jakichś budowli, a przynajmniej tak mi się wydawało - Możecie się rozgościć powiedziała. Zaraz przyniosę wam jakieś koce i poduszki - powiedziała i poszła.

- Co to ma znaczyć ? - zapytał się Dwayne - Dlaczego tu przyszliśmy? Im mniej osób będzie o tym wiedziało tym lepiej. Trzeba było ją tam zostawić a nie za nią iść. Przecież ona może nas wydać.

- Uspokój się ! -skarciłem go, chociaż wiedziałem, że może mieć rację - Może nas usłyszeć. Na razie tu zostaniemy. A poza tym co miałem jej powiedzieć? Żeby sobie poszła? Żartujesz sobie? Ona nam pomogła. Nie bądź taki ostry. Poza tym i tak już wszystko wie i o wszystkim słyszała.

- Dobra jak chcesz, ale ja cię ostrzegałem. Jeżeli to nie wypali, to...

- Cicho, chyba idzie.

Drzwi pomieszczenia otworzyły się. Rachel w ręku trzymała dwie poduszki i dwa koce.

- Proszę - powiedziała i podała nam rzeczy, które miały nam służyć dzisiaj za łóżko - Chyba dacie sobie sami radę ? - zaśmiała się. Tak ślicznie wygląda kiedy się uśmiecha - Jutro do was zajrzę. Trzymajcie się - jeszcze raz się uśmiechnęła i wyszła.

- Ufasz jej? - zapytał Dwayne - to było bardzo dziwne. Tak po prostu nas tu przyprowadziła i przyniosła te rzeczy, a teraz wyszła i kazała nam zostać na miejscu. A co jak znowu przyjdzie tu ten koleś w garniturze? Nie wiemy gdzie jesteśmy. Nic nie wiemy.

- Dwayne - powiedziałem - uspokój się. Nie mamy żadnego powodu, żeby jej nie słuchać, ani jej nie ufać. Ja nie mam gdzie wrócić. Jak chcesz to idź do domu. Ja zostaję.

Wziąłem poduszkę i koc. Dwayne otrząsnął się i po chwili zrobił to samo.

- Pamiętaj że cię ostrzegałem - powiedział. - Ale mniejsza z tym, co zamierzamy z tym zrobić?

- Jeszcze nie wiem, wszytko się okaże. Na pewno nie mogę wrócić teraz do domu.

Położyłem się na kocu, głowę oparłem na poduszce i poszedłem spać.

 

"To będzie długa noc" - pomyślałem.

Następne częściDwayne - rozdział 4

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania