Poprzednie częściDziewczyna od duchów, 1. Klara

Dziewczyna od duchów, 4. Znajomy nieznajomy

„Darem i przekleństwem stanie się to dla niej.”

 

Następnego dnia, w niedzielę, miałam chwilę czasu dla siebie. Klara, która wczoraj wieczorem nagle zniknęła, jeszcze nie pojawiła się w moim pokoju.

By jakoś spożytkować ten czas, postanowiłam wybrać się z Fistaszkiem na spacer. Początkowo mój psiak zachowywał się jakby mnie nie poznawał, ale wystarczył mały przysmak, by znów zaczął machać ogonem na mój widok.

Pogoda była idealne na małą przechadzkę. Temperatura sięgała poniżej zera, ale wiatr nie był mroźny. Na bezchmurnym niebie królowało słońce, które swoimi promieniami zaglądało w okna domów.

Ubrałam się w parkę, założyłam czapkę, szalik i rękawiczki, na nogi wzułam długie kozaki. Przypięłam smycz do obroży Fistaszka i byliśmy gotowi na spacer. Przed wyjściem powiedziałam babci Mani, że wrócę na obiad.

Ostrożnie podreptałam za swoim psiakiem w stronę furtki. Zimą starałam się być ostrożna, by przy okazji czegoś sobie nie złamać. Kiedy ruszyliśmy chodnikiem, zobaczyłam, że ulica była pusta, jakby wymarła. Po oblodzonej jezdni nie sunęły samochody, nie widziałam też, by ktokolwiek inny wybrał się na przechadzkę.

Idąc za Fistaszkiem, zaczęłam rozmyślać o Klarze i o tym, dlaczego wciąż jej dusza tkwiła na ziemi. Nie posiadałam zbyt dużej wiedzy na temat duchów, lecz mogłam powiedzieć, że miałam jakieś tam pojęcie o sprawach paranormalnych. Kilka razy podczas przełączania z kanału na kanał natknęłam się na program o zjawiskach z nie tego świata i tak mnie to wciągnęło, że musiałam obejrzeć go do końca.

Jeśli wierzyć audycji telewizyjnej, dusze zmarłych pozostawały „w zawieszeniu” między dwoma światami, gdy człowiek przed śmiercią nie załatwił wszystkich swoich spraw. Nie byłam pewna, czy ta opcja wchodziła w grę w przypadku Klary. A może ona zataiła coś przede mną?

Moje przemyślenia musiałam odłożyć na drugi plan, bo nagle doznałam uczucia, że ktoś mnie śledzi. Rozejrzałam się, ale nie dostrzegłam niczego ani nikogo podejrzanego. Osiedle wyglądało tak samo jak zawsze podczas zimy: przysypane śniegiem domki, ciągnące się wzdłuż ulicy, bramy i ogrodzenia przyprószone kołderką ze śniegu, ogołocone drzewa, których konary kołysały się pod wpływem wiatru.

Mimo to czułam niepokój. Postanowiłam zawrócić, by nie kusić losu. Byłam naprawdę niedaleko domu, kiedy usłyszałam za sobą skrzypienie butów na śniegu. Spanikowałam i zaczęłam iść tak szybko, że nieomal kilka razy prawie się przewróciłam. Bałam się obejrzeć za siebie.

Będąc już przy furtce, odważyłam się to zrobić. Ulica wciąż była pusta, pomyślałam, że to może wyobraźnia płata mi takie figle, ale przecież mogłabym przysiąc, że słyszałam za sobą kroki.

- Coś szybko wróciłaś z tego spaceru – stwierdziła podejrzliwie babcia Mania, kiedy rozbierałam się w korytarzu.

Spojrzałam na nią z zaciśniętymi ustami, zastanawiając się, czy powinnam wyznać jej prawdę. Nie chciałam jej martwić, więc nie zrobiłam tego. Oczyściłam szybko łapki Fistaszka, by mógł udać się do swojego ulubionego miejsca w domu – kuchni i skłamałam:

- Przypomniałam sobie, że mam coś bardzo ważnego do zrobienia.

Poszłam do swojego pokoju i zaraz po zamknięciu drzwi podeszłam do okna. Chciałam sprawdzić, czy nikt nie czai się pod naszym domem. Z jakiegoś powodu nie mogłam powstrzymać podejrzliwości.

- Weronika – głos Rafała za moimi plecami sprawił, że gwałtownie zadrżałam.

Nawet nie słyszałam, kiedy wszedł do pokoju.

- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.

Odwróciłam się do niego przodem, starając się wyglądać na spokojną.

- Pojedziesz ze mną na zakupy? - zapytał.

- Pewnie – odparłam, siląc się na uśmiech. - Daj mi piętnaście minut.

- W porządku – powiedział, a potem zaczął rozglądać się dookoła, jakby czegoś poszukiwał.

Przyglądałam się temu, zdziwiona. Dopiero kiedy zobaczyłam wysuwającą się zza mojego ojczyma Klarę, zrozumiałam, co się działo.

- Widzimy się na dole? - zapytałam.

- Tak – odpowiedział Rafał nieswoim głosem, po czym wyszedł z mojego pokoju.

- Co ty mu zrobiłaś? - wysyczałam do Klary.

Ta wzruszyła ramionami.

- Nic, po prostu go dotknęłam. Myślę, że powinnaś z nim porozmawiać, bo coś go gryzie.

Podeszłam do szafy stojącej w kącie pokoju i otworzyłam jedno ze skrzydeł.

- Skąd o tym wiesz? - zapytałam, sięgając jasne jeansy i grubą, szarą bluzę.

Klara pojawiła się tuż obok mnie. Kiedy tak stała ramię w ramię ze mną czułam bijący od niej chłód. Jak wampir, pomyślałam, ale zachowałam tą uwagę dla siebie.

- Widziałam jego aurę – wyjaśniła. - Na twoim miejscu zaczęłabym się martwić o babcię.

Spojrzałam na nią z ukosa, trzymając w ręku ubrania.

- Czuje się zmęczona życiem.

Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, ile może być w tym prawdy. Skoro Klara dobrze odczytała moją aurę, to może i w przypadku moich bliskich miała rację? Wolałabym, żeby tak nie było.

 

***

Zakupy wyglądały tak samo jak zawsze: wędrowałam od półki do półki z listą potrzebnych produktów, mój ojczym podążał za mną z wózkiem lub koszykiem.

Jak zwykle w weekend, sklep był przepełniony klientami i nie raz musiałam się przeciskać pomiędzy ludźmi. Rafał miał nieco ciężej: musiał między nimi lawirować, prowadząc przed sobą wózek.

Zatrzymałam się właśnie przy dziale z przyprawami, kiedy znów odniosłam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Wzięłam do ręki dwa opakowania majeranku i wrzuciłam je do wózka.

Za chwilę oszaleję – wymamrotałam do siebie, nie patrząc, gdzie idę.

Wpadłam na jakiegoś mężczyznę, ubranego w kurtkę w kolorze zgniłej zieleni i ciemne spodnie. Uniosłam głowę, by go przeprosić, lecz głos uwiązł mi w gardle. Poczułam się, jakby czas nagle zwolnił.

Wysoki, ciemnowłosy, z kozią bródką i czarnymi jak noc oczami... Byłam pewna, że gdzieś już go widziałam, ale nie wiedziałam gdzie. Facet uśmiechnął się, ale ten uśmiech nie rozświetlił jego oczu, które pozostały zimne.

- Przepraszam – wydusiłam w końcu z siebie.

- Nic nie szkodzi – odpowiedział chłodno i minął mnie.

Odprowadziłam go wzrokiem. Wkrótce mężczyzna zniknął w tłumie. Odwróciłam się do Rafała, który patrzył zmartwionym wzrokiem, w miejsce, gdzie stał przed chwilą ten facet.

- Coś nie tak? - zapytałam, przypominając sobie, co mówiła mi o nim Klara.

- Nie, wszystko w porządku – odpowiedział automatycznie, patrząc na mnie nieprzytomnym wzrokiem.

Odgadłam, że powiedział to tylko po to, by mnie zbyć, ale nie chciałam już go męczyć. Coś znowu mnie tknęło i momentalnie wiedział już skąd znałam tamtego mężczyznę: to on był prześladowcą w moich snach.

Następne częściDziewczyna od duchów - info

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • NataliaO 01.04.2015
    Piszesz bardzo płynnie i naturalnie. Twoje historie są bardzo ładne. A ta ma coś w sobie :) 4:)
  • Katerina 01.04.2015
    Myślę, że mojej przedmówczynni chodziło o to, że ma bogatą, prawdziwą duszę :) 5
  • Redfiled 28.04.2015
    A ja jednej rzeczy bym się przyczepił. Chociaż to jest moje osobiste odczucie. Czy nie lepiej gdybyś pisząc o Rafale nazywała go później "ojcem"? "Ojczym" mimo wszystko ma trochę negatywny wydźwięk, a jak sama pisałaś zaczął opiekować się dziewczyną gdy ta miała raptem 3 lata, i że go bardzo kocha i świetnie się z nim dogaduje. W tym przypadku "ojczym" jakoś mi nie pasuje. Ale cała reszta ok.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania