Poprzednie częściJesień - rozdział 1

Jesień - rozdział 2

Jej uśmiech rozbrajał. Nie robiąc tego świadomie przyciągała do siebie facetów, działając na nich spojrzeniem, poczuciem humoru i otwartością. Kiedy już zaczynali kręcić się w pobliżu, czerpała radość z niewinnego flirtowania i zainteresowania własną osobą. Była dziewczyną, w której nawet zwykła czynność przeciągania się czy związywania włosów w wysokiego i chaotycznego koka mogła fascynować. Otaczała się grupą znajomych, dużo mówiła i żartowała. Uwielbiała lody waniliowe.

- Cześć - tak samo wysoka jak ona brunetka podeszła z uśmiechem do Lili i cmoknęła ją w policzek. - Zgłosisz się?

- Oszalałaś - wyszczerzyła się blondynka. - Mam na to jeszcze kupę czasu - odparła i założyła za ucho długie włosy. Obie usiadły na brzegu ławki pod oknem. Był początek listopada. Rok szkolny zaczął się dopiero niedawno, ale one już zdążyły się zaprzyjaźnić. Nie znały się wcześniej, nie miały nawet wspólnych znajomych, ale swoboda jaką przy sobie odczuwały dawała obu poczucie przynależności i zrozumienia. Dużo rozmawiały i śmiały się z błahostek.

- Idzie - rzuciła Lili patrząc w stronę pokoju nauczycielskiego i już po chwili dziewczyny razem z resztą klasy powoli wchodziły do sali. Nie siedziały razem, więc kolejne 45 minut musiały wytrzymać bez wymieniania cichych komentarzy i tłumienia śmiechu.

- Do odpowiedzi numer.. Piętnasty. - złowrogi palec historyka zatrzymał się mniej więcej po środku listy obecności, a Lili przeszedł dreszcz.

- Niestety nie jestem przygotowana - powiedziała cicho podchodząc do biurka z zeszytem. Nauczyciel spojrzał na nią badawczym wzrokiem, nie powiedział ani słowa i wpisał ocenę niedostateczną. Wracając do ławki, wzrok Lili i Marty spotkał się na ułamek sekundy. Dziewczyna w przeciwieństwie do Lili była wyraźnie rozbawiona.

- W takim razie.. Może.. Dwudziesty trzeci.

Mina momentalnie jej zrzedła.

- Ja również nie jestem dziś przygotowana.. - bąknęła i podzieliła los przyjaciółki.

- Chyba teraz nie mamy wyjścia z tym zgłoszeniem. - Szepnęła z uśmiechem Lili kiedy Marta mijała jej ławkę. Trzecia wytypowana osoba była idealnie obkuta z ostatnich trzech tematów i, ku zadowoleniu historyka, otrzymała piątkę. Lekcja wlokła się nieubłaganie. Lili nie cierpiała historii, więc zamiast na sporządzaniu szczegółowych notatek, skupiała się na bazgraniu na ostatniej stronie zeszytu. Na całe szczęście siedziało przed nią dwóch wysokich chłopaków, którzy tworzyli mur bezpieczeństwa pomiędzy jej beztroską twórczością a wzrokiem nauczyciela. Mogła swobodnie zakreślać najróżniejsze kształty i kreować karykaturalne postacie, od czasu do czasu cytując ulubione teksty piosenek. "What is love?" zapisała na górze kartki, stawiając przy napisie ogromny znak zapytania.

 

*

 

Walizka Ludwika wypchana była po brzegi.

- To nieprawda, że faceci potrzebują tylko niewielkiej ilości rzeczy - stwierdziła pani Goldberg uśmiechając się do syna. - Wywozisz cały swój dobytek.

- Ty byś nie wywoziła, wyjeżdżając na cały miesiąc? - Zapytał rzucając na stertę ubrań szczoteczkę do zębów.

- Och, schowałbyś ją chociaż do kosmetyczki.

- Daj spokój. Nie mam czasu. Która godzina?

- Czas masz, ale rzeczywiście wygrzebanie jej teraz spod tej kupy rzeczy mogłoby być dość problematyczne!

- Która? - powtórzył dopinając z trudnością zamek.

- Masz około piętnastu minut, spokojnie. - Powiedziała łagodniejszym już tonem, podchodząc do niego i kładąc mu rękę na ramieniu. Wyprostował się i spojrzał jej prosto w oczy, choć myślami był już na miejscu.

- Uważaj na siebie. Dobrze?

- Mamo..

- Dobrze? - powtórzyła z naciskiem nie zdejmując ręki z jego ramienia.

- Dobrze, dobrze, co się może stać? Nie zanosi się na żaden kataklizm.. To Paryż, nie drugi koniec świata.

- Wystarczająco daleko.

- Jestem dorosły, przypominam.

- A ja jestem twoją matką.

- Wiem, ale wystarczy już tego. - rzucił zdenerwowany i spojrzał na zegarek. - Mówię serio. Nic się nie stanie. Miesiąc szybko zleci. Wrócę cały i zdrowy.

Nie wiedział, że wróci też niemożliwie zakochany.

 

*

 

Każdy dzień wydawał mu się być męką. Po przebudzeniu nie chciał otwierać oczu ani wystawiać choćby skrawka ciała spod grubej kołdry. Nie widział sensu, nie widział celu. Nie miał siły ani ochoty. Nienawidził patrzeć w lustro, nienawidził siebie, swojej słabości, nieśmiałości, ani uczuć, których nie potrafił powstrzymać. Egzystował, funkcjonował wśród ludzi, miał nawet kolegów, choć nie spotykał się z nimi po lekcjach. Wolał samotne spacery, grube książki i muzykę w słuchawkach. Dogadywał się z innymi, ale czuł odmienność. Czuł, że nie pasuje i nie cierpi tych ludzi. A najbardziej nie cierpi tej wysokiej dziewczyny z niższego rocznika, której nie mógł pozbyć się z głowy od pierwszego momentu kiedy tylko ujrzał ją na korytarzu. Była taka śliczna.

Potrafił odtworzyć jej idealny obraz z tamtego wrześniowego poranka - miała rozpuszczone włosy, czarną spódniczkę i rajstopy, szary, za duży jak na nią sweter z podwiniętymi rękawami i mnóstwo bransoletek na nadgarstku. Rozmawiała z jakimś chłopakiem, bardzo wysokim, o blond włosach, który prawdopodobnie jej się podobał. Często widział ich razem na przerwach. Dwukrotnie widział ich też po szkole, kiedy szli obok siebie śmiejąc się i jedząc lody. Jedli lody, choć było już zimno... W każdym razie, była wtedy piękna. Bił od niej jakiś wyjątkowy blask, przyciągała spojrzenie, wydawała się być serdeczna. Gestykulowała żywo, a wtedy na jej dłoniach przesuwały się pod skórą żyły. Miała cudowny śmiech. Słyszał go od tamtego momentu trzy razy. Jeden jedyny raz udało mu się przejść tak blisko, że poczuł jej zapach. Była to mieszanka szamponu do włosów, jakiegoś niezidentyfikowanego kremu i delikatnych perfum. Oddałby wszystko, by poczuć tą cudowną woń jeszcze raz.

Ale ona nie wie o jego istnieniu.

*

 

- Coś na jutro zadane? - zapytała po ostatniej lekcji Marta.

- Nie wydaje mi się.. I tak byś nie zrobiła - uśmiechnęła się Lili i zarzuciła na ramię nieśmiertelną czarną torbę.

- To może skoczymy na jakieś zakupy po południu?

- Dziś nie mogę.

- Randka?

- Przyjacielskie spotkanie.

- Znowu Łukasz.

- Mhm.

- Który to już raz?

- Trzeci? Może czwarty.. Nie liczę.

- Czwarta randka i ciągle nic?!

- Zamknij się, kretynko. To nie randki, my się kumplujemy. W sekrecie mogę Ci powiedzieć, że podoba mu się ktoś inny.

- Głupia jesteś.. Uważam, że to świetna partia.

- Rozmawiałaś z nim raz w życiu - uśmiechnęła się Lili na wspomnienie momentu, w którym przedstawiła Marcie Łukasza. Przyjaciółka wyglądała na zmieszaną i się rumieniła, co nie zdarzało jej się często.

- Czy to ważne? Mam oczy, kochana. Wysoki. Wysportowany. Uśmiech za milion dolarów. Wzdycha do niego połowa szkoły.

- I on się z tą połową trzyma, nie zauważyłaś? Nie jestem wyjątkiem.

- Ok, ok.. Ale ja na twoim miejscu wzięłabym się do roboty.

"Powinnaś", pomyślała Lili. Bo mimo że Łukasz rzeczywiście cholernie jej się podobał, nie mogła przyznać się do tego przed Martą. Bo to właśnie ona podobała się jemu.

Łukasza Lili poznała już pierwszego dnia szkoły. Sam zagadnął ją na apelu.

- Ale nuda, co? - chłopak z sąsiedniego rzędu nachylił jej się nagle do ucha.

- Słucham?

- Nuda. Miejmy nadzieję że zaraz skończy. Nieźle się spocił.

Lili dopiero po tym komentarzu zauważyła dwie wielkie plamy na koszuli dyrektora i zachichotala.

- Łukasz. - podał jej rękę

- Liliana.

- Humanistka.

- Matfiz. - Stwierdziła, uśmiechnęła się pod nosem i na tym skończyła się ich pierwsza rozmowa. Każdego dnia mijali się na korytarzu. Stopniowo zaczęli wymieniać spostrzeżenia na temat poszczególnych nauczycieli, aż w końcu pewnego dnia zabrał ją na kawę. Przez chwilę czuła się wyjątkowa, ale szybko zdała sobie sprawę z tego, że Łukasz ma wiele przyjaciółek. Była jedną z wielu, ale czy miała z tego powodu zrezygnować ze spotkań z chłopakiem, który zaczął przyprawiać ją o zawroty głowy? Szybko stał się powodem, dla którego codziennie wybierała strój i malowała rzęsy. Imponowała jej jego obojętność, luzackie podejście do życia, śmiałość, charakter i wiązka przekleństw, których non stop używał. Bardzo się od niej różnił, a to ją fascynowało. On również jako jedyny potrafił skutecznie zepsuć jej dobry zazwyczaj humor. Dawno nie spotkała żadnego chłopaka, do którego tak by ją ciągnęło, ale mimo to planowała zachować zdrowy rozsądek. Mając na uwadze Martę.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Nikey 28.08.2014
    Spoko :D ZApraszam do mnie :P
  • Amatorka 31.08.2014
    Lekcja wlokła się niemiłosiernie. Tak chyba byłoby lepiej. Poza tym super :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania