K project: Revolution - rozdział 4 - moc królowej 1/2

- ,,jest źle.... bardzo źle. A nawet gorzej niż źle'' kim ty jesteś? - spytała niepewnym głosem Kama nie odrywając wzroku od granatowłosego 20 latka.

- nazywam się Saruhiko Fushimi, jeden z Septer 4. Nie musisz się przedstawiać, jesteś Kama Archmiłikowskoczka królowa klanu, która śmiała porwać naszego szefa by tylko znaleźć swoją owieczkę. - mówiąc z uśmiechem pełnej drwiny, położy swoją dłoń na szabli przypiętej do jego pasa na boku, jakby zamierzał ją wyciągnąć by móc zaatakować dziewczyne.

- Ja nie mam z tymi porwaniami wspólnego! p-przecież ja nawet... -

- skończ z tym teatrzykiem! - przerwał jej Fushimi.

- oboje dobrze wiemy że masz w sobie moc, która nie jest przypadkowa. Jak widzisz obserwowaliśmy cię od momentu, gdy tylko odkryłaś swoją moc a to było rok temu czyż nie?-

Kama była bardzo zdziwiona.

Była obserwowana?

I to od roku?!

Bała się w to uwierzyć, ale mina jaką miał granatowłosy była śmiertelnie poważna. Nie było innego wytłumaczenia.

Pewnym momencie poczuła się jak mysz, którą koty zagoniły do rogu gdzie nie miała żadnej ucieczki.

- lecz niestety nie wiemy czy to prawda że wasza moc jest tak wielce silna. Z chęcią pierwszy poznam potęgę twej mocy - mówiąc wyjął szable i ustawił się pozie gotowy do walki.

Przerażona Kama bez najmniejszego namysłu podniosła się z ziemi i czym prędzej chciała uciec z zaułka, ku wyjściu do tłumów ludzi.

Fushimi nawet nie musiał się wysilać.

Z jego rękawa do jego dłoni zsunęły się 3 noże, trzymając je między palcami rzucił je kierun ku Kamy.

Wszystkie 3 w czasie lotu zaczęły świecić się na czerwono, lądując przed dziewczyną z nich powstała ściana ognia zmuszając przy tym Kame do zatrzymania się.

- c-co? - była w szoku, przecież ten kolor ma jedynie Homra!

- Jak widzisz byłem członkiem klanu czerwonego króla, na szczęście pozostała mi ta moc. Dzięki niej jestem nie do pokonania - zaśmiał się granatowłosy idąc kierunku Kamy.

- n-nie.... nie zbliżaj.. nie zbliżaj się do mnie! - pisła wystraszona.

Na jej strach jedynie się zaśmiał, cieszyło go że wbudzi w niej lęk.

Był coraz bliżej, jego szable otoczyła niebieska aura, to właśnie była moc niebieskiego klanu.

Jej serce biło coraz szybciej, jakby miało zamiar wyskoczyć z jej gardła.

Nic nie mogła zrobić, strach zawładnął nad nią.

Nie potrafiła użyć mocy by się obronić, zbyt się bała by cokolwiek zrobić.

Zacisnęła mocno powieki, czekała już tylko na najgorsze.

Fushimi wykonał wymach szablą, ale.....

Szabla nawet cm nie tknęła Kamy, pomiędzy nimi była deskorolka, na której był nie kto inny niż Yata.

- Yata-kun?! - dziewczyna była zdziwiona obecnością przyjaciela.

- tsss! - Fushimi odsunął się do tyłu po odepchnięciu szabli przez rudowłosego.

Yata wylądował na prostych nogach przed Kamą biorąc do ręki swoją deskę.

- wszystko porządku? - spytał nawet nie patrząc na nią.

- T-tak... ale skąd.. -

- zamartwiliśmy się, po tym jak wybiegłaś. Potem nam powiesz, najpierw rozprawie się z tą małpą - mówiąc spojrzał wściekle z rządzą pobicia na Fushime.

- Misaki jaka miła niespodzianka! Nie spodziewałem się ciebie, na dodatek tego że znasz tą dziewczynę - powiedział uśmiechem a'la psychopaty, udając przy tym zaskoczonego.

- nie obchodzi mnie co ty mówisz. Nie daruje ci że śmiałeś ją zaatakować - mówiąc rzucił deskorolkę na ziemię.

- oh, czyżby mój Misaki martwił się o nią? Jakie to uroczę, nie spodziewałem się tego po tobie - powiedział drwiącym tonem, by tylko go sprowokować.

- Morda! - krzycząc rudowłosy wskoczył na deskę i ruszył w kierunku granatowłosego.

Rozpoczęła się między nimi walka.

Aury tej dwójki były tak wyraźne, że ich barwy mieszały się prawie ze sobą.

Ich ataki były pełne agresji jak i precyzji, można by ich w oczach dostrzec że są odwiecznymi wrogami.

Kama widziała wciąc uśmiech na twarzy Fushimi, dlaczego on się wciąż uśmiecha?

Jego uśmiech coś mówił, ale ona nie wiedziała co takiego.

Po chwili dostrzegła jak granatowłosy ukradkiem wyciąga swoje noże, odpychając od siebie Yate jednym machnięciem noże leciały w jej kierunku.

- Kama!!! - Yata natychmiast zerwał się z miejsca i biegł w stronę dziewczyny.

Wyskakując przed nią, noże wbiły się w jego plecy powodując syk bólu.

Upadając na kolana jedną ręką podparł się ziemi, drugą zaś ściskał materiał koszulki, która z każdą chwilą coraz bardziej wsiąkała jego krew.

- Yata wszystko porządku?! - spytała przerażona klękając przy nim.

Ten nie mógł nic powiedzieć, jego skrzywiony wyraz twarzy wskazywał ból jaki przeszywał jego plecy.

Kama natychmiast spojrzała miejsce gdzie były wbite noże przeciwnika.

Z miejsc gdzie były wbite w plecy chłopaka wciąż leciała masa krwi.

Coś w niej pękło.

Widok krwi, sprawiał że w niej zaczęły się gromadzić negatywne myśli oraz uczucia.

- hahahahahaha!!!! Jednak jest inaczej co nie Yata?! Poświęcasz się dla kogoś, kto jest królową klanu, który porwał waszego szefa! - śmiał się Fushimi.

- Zamknji się..... - odezwała się Kama, ale jej głos brzmiał inaczej.

Były pełne zimna, tak zimne że zasłaniały jej uczucia.

- hę? -

- Kama? -

- Takie plugawy jak ty irytują mnie - mówiąc wstała i zmierzała kierunku granatowłosego.

Ten stał, patrzał na nią z zdziwieniem.

Nie rozumiał tej nagłej zmiany jaka wystąpiła w niej.

- chciałeś zobaczyć jak silna jest moja moc czyż nie? Skoro tak, pokaże ci ją, że zapamiętasz do końca życia -

Odgarniając grzywkę do tyłu na chwile zamknęła oczy.

Otwierając je, tęczówki w jej oczach przybrały różnokolorową barwę a wokół niej zaczęła pojawiać się tęczowa aura.

Jej włosy jak i ubiór unosiły się pod wpływem powietrz jaki się tylko zebrał przy niej.

- nie mogłem się tego doczekać.. zaczynajmy więc! - po czym zaczął biec ze szablą w kierunku Kamy.

Wystawiła jedynie dłoń, ustawiła tak dłoń jakby miała przypominać pistolet.

Yata nie wiedział co ona chce zrobić, tylko siedział i patrzył na to co się dzieje.

Wokół palca gdzie miała przypominać lufę, zaczęła się kumulować jej energia formując w rosnącą kulę.

Czekała, chciała by granatowłosy był w wystarczającej odległości.

Nie zamierzała go zabić, chciała jedynie zadać mu mało szkodliwe obrażenia.

Kiedy tylko był odpowiedniej odległości, kula jaka była przed nią była wielkości piłki tenisowej.

- Bang -

Wypowiadając to, jej dłoń powędrowała ku górze, a kula leciała w stronę 20 latka.

Fushimi chcąc odeprzeć strzał, użył swojej szabli jako tarczę, ale to był jego największy błąd.

Kiedy tylko kula styknęła się z ostrzem natychmiast powstał wybuch.

Nie tylko spowodowała to że granatowłosy został wyrzucony na drugą stronę ulicy, ale i połowa budynku była ciężkim stanie.

Obolały z paroma siniakami, jak i płytkimi ranami podniusł się z betonowej drogi.

Gdy tylko kurz jaki powstał po wybuchu opadł, po Kamie oraz Yatcie nie było najmniejszego śladu.

- ,,więc taka jest jej moc... moc tęczowej królowej'' - pomyślał Fushimi jakoś wstając z drogi, w której było niewielkie zagłębienie.

Kama zabrała Yate do siebie.

Będąc w jej mieszkaniu zajmowała się jego ranami, na szczęście nie były takie głębokie by mogły mu zagrozić w życiu.

Ostrożnie, mokrą ścierką czyściła jego rany jak i plecy, na których było jeszcze trochę krwi.

Yata siedział cicho, co jakiś czas gdy mokry materiał dotykał jego rany starał się nie wydawać dzwięki bólu.

Lecz po kolejnym razie nie wytrzymał i syknął.

- ah przepraszam - powiedziała zabierając automatycnie rękę, z jego pleców.

- nic nie szkodzi, nie musisz przepraszać - uspokoił ją machając ręką, że wszystko jest porządku.

- no... dobrze... -

Znów siedzieli w ciszy, Kama po godzinie skończyła z czyszczeniem jego ran.

Po nałożeniu maści oraz zabandażowaniu wreszcie mogła skończyć.

Yata wstając z kanapy podszedł do lustra wiszącego w przed pokoju, dokładnie oglądał robotę jaką wykonała Kama.

- jesteś lepsza od Kusanagi,ego. Ostatnim razem jak próbował zabandażować ranę na palcu, to od razu używał wszyrkich bandaży bo bał się że będę krwawił - zaśmiał się drapiąc się tył głowy.

- rozumiem, w końcu jest początkującą męską pielegniarką - powiedziała z uniesionymi w górę kącikami ust.

- hahahaha co racja do racja - po czym uśmiechnął się szeroko do Kamy.

Lecz po chwili jego uśmiech zniknął widząc przygnębioną minę dziewczyny.

- przepraszam Yata. Gdybym wam wcześniej powiedziała... - momentalnie spuściła wzrok na podłogę.

- nie musiałbyś mnie wtedy osłonić -

Yata od razu zrozumiał, że ma ona poczucie winy.

- Kama to nie twoja wina. Każdy by się bał na twoim miejscu powiedzieć komuś nieznajomemu tak od razu o swoich mocach - chłopak próbował pocieszyć ją.

- Gdybym się nie wahała wam zaufać powiedziałabym, ale gdy tylko zobaczyłam te nagranie.... jak ostatni tchórz zwiałam ze strachu -

Niespodziewanie rudowłosy usiadł obok niej, jedną ręką położył jej głowę na swoich kolanach.

Ta nie wiedziała o co chodzi, jedynie co teraz czuła to... zawstydzenie.

- Yata-kun.. -

- Kama nie zamierzam ciebie oddać w ręce tego klanu. Czy jesteś królową czy nie ja i reszta nie przestaniemy się z tobą przyjaźnić. Znajdziemy inny sposób na odzyskanie Mikoto - powiedział pełnej powagi tonem.

Kama słysząc to była zdumiona.

Po chwili uśmiechając się łagodnie powiedziała pół cicho.

- dziękuje Yata-kun - po czym przymknęła oczy.

Yata słysząc te podziękowania poczerwieniał na twarzy.

Na dodatek zdawał sobie dopiero teraz sprawę co powiedział, prawie wyglądało jak wyznanie miłosne!!

Rudowłosy myślał że chyba się zastrzeli, a Kama zasnęła w najlepsze.

Oczywiście najgorsze to przed nimi.

Musząc jeszcze powiedzieć reszcie Homry o tym kim jest Kama, a to do łatwych nie należy.

Postanowili że powiedzą im dopiero jutro, Yata raczej w zakrwawionej koszulce nie pójdzie a na dodatek oboje byli trochę zmęczeni.

Ustalono że Yata prześpi się na kanapie, Kama natomiast swoim pokoju.

Dla Yaty nie była łatwa noc, ale jakoś to przeżył. (Ważne że kanapa wygodna :3)

Następnego dnia byli przed barem, po wydobywającej się muzyce wywnioskowali że reszta Homry jest w środku.

- Y-Yata-kun trochę się boję - powiedziała niepewnie Kama.

- spokojnie, nic nie będzie - uspokajał ją rudowłosy.

- ale moje nogi mi sparaliżowały - mówiąc widać było jak jej nogi trzęsły się jak z waty.

Yata widząc to wpadł na pewien pomysł.

Głupi ale skuteczny.

Złapał delikatnie Kamę za rękę, zacisnął po chwili pewniejszym uściskiem.

- nie martw się, nawet jak coś pójdzie nie tak będę po twojej stronie - oznajmił i pociągnął ją kierunku wejścia lokum.

Kiedy tylko weszli......

- KAMA-CHAN!!!!! - krzyknęli wszyscy (prawie wszyscy, ale wszyscy) podbiegając do niej niczym szczęnięta do matki.

- wszystko porządku Kama? Tak nagle wybiegłaś - powiedział najpierw Shouhei.

- trochę się martwiliśmy o ciebie, myśleliśmy że coś ci się stało powiedział Masaomi.

- gdybyś widziała jak Yata zareagował jak wybiegłaś. Normalnie rzucił się na te drzwi - oznajmił Kamamoto.

- jeżeli coś się wydarzyło możesz nam powiedzieć - uśmiechnął się Kusanagi kładąc rękę na ramieniu Kamy.

Ona słysząc to, całkiem odcieło jej mowę.

Patrząc kierunku Anny, która aktualnie siedziała przy blacie i popijała herbatę spojrzała na nią.

- możesz nam zaufać - powiedziała białowłosa.

Nawet wypowiedzią Anny jeszcze bardziej ją zatkało, dopiero spoglądając na Yate ten wysłał jej uśmiech na znak, by śmiało im powiedziała.

- dobrze - powiedziała uśmiechając się do wszystkich.

 

{Od autorki}

Życzę wam miłegoczytania moich bazgrołów oraz wesołych świąt jak i nowego roku :3

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Prue 23.12.2014
    Wzajemnie. Wesołych Świąt :) Bazgroły to nie są masz lekkie pióro w pisaniu a raczej lekkość klawiszy. Fajne. Dam 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania