Poprzednie częściKAMIKAZE 1

KAMIKAZE 2

25.10.2005

 

Dwupiętrowy dom obity sidingiem, od strony wschodu porastał pokaźny bluszcz. Wił się ku niebu, zachaczał o rynnę, a najwyżej położone pędy sięgały na parapet jednego z czterech pokoi na piętrze. O metal stukały krople deszczu, a w rynnie pluskała woda. Te dźwięki kołysały do snu Jenny Vegas, zmęczoną po porannej zmianie w sklepie.

Kobieta po powrocie do domu ugotowała obiad, zrobiła listę zakupów na wieczorny wypad do supermarketu i umyła podłogę w łazience. Hydraulik który wczorajszego dnia naprawiał rury okazał się nieporządnym kretynem, jak określiła go Mia, sąsiadka i bliska znajoma Jenny.

Teraz, Jen nakryta kołdrą zamykała oczy i starała się nie myśleć o niczym konkretnym. Niczym dobra melodia, deszcz sprzyjał zasypianiu i relaksacji.

Zasneła ledwo, a z drzemki obudził ją stukot butów na dole. Ciężkie podeszwy stukały o deski, ktoś rzucał kurtkę na siedzisko obok lustra. Potem zapewne zaglądnął do kuchni, nie zastał tam Jenny. Wszedł na góre, jego sylwetka mignęła jej przez przymknięte drzwi.

I ponownie zamknęła oczy, ignorując fakt że dźwięk deszczu bębniącego o parapet zakłóca teraz bębnienie jej syna w perkusje...

 

Skółka

Po udanej próbie kilku nowych kompozycji na bębny, wstałem ze stołka i rzuciłem pałeczki na podłogę. Pokój pogrążony w półmroku mnie znudził, więc odsunąłem zgniłozieloną roletę z okna. Światło dnia, choć stłumione chmurami, obnażyło plakat Red Hot Chill Peppers nad łóżkiem i bałagan jaki panował pod nim. Rzucałem tam ubrania, szpargały. Na łóżku leżał kraciasty koc i bluza którą zdjąłem po powrocie ze szkoły.

Zajrzałem do plecaka, wyjąłem kilka zeszytów. Gdy już zapaliłem lampkę, siadłem przy biurku i odgarnąłem przydługie, rozczochrane włosy z twarzy, ze znikomym entuzjazmem zająłem się pracą domową z historii.

Cisza w domu pozwoliła mi uporać się z tym w skupieniu, a co za tym idzie szybko. Gdy zgasiłem światło, pokój znów wydał się mniej przytulny. Małe pomieszczenie, z łóżkiem, biurkiem i szafą w ciemnym kolorze było słabo doświetlone i niskie.

Wyszedłem stamtąd i będąc na korytarzu, zajrzałem do pokoju mamy. Zauważyłem ją na łóżku, spała w najlepsze choć była dopiero siedemnasta. Nie przeszkadzałem jej. Po cichu zszedłem do kuchni, zajrzałem do lodówki i znalazłem naczynie z sałatką a tuż obok niego kotlety na talerzu. Wziąłem jednego, do tego świeżo ugotowane ziemniaki i wstawiłem do mikrofali. Gdy już było gotowe zabrałem się do jedzenia.

Telefon komórkowy leżący na stole wydał z siebie pikniecie, gdy już któryś raz chwaliłem umiejętności kulinarne mamy. Ale byłem aż tak głodny, bo jedzenia ze szkolnej stołówki nie tknąłem tego dnia.

Wiadomość od Briana. Pytał czy nie spotkalibyśmy się dziś, chciał wyrwać się z domu. Ma dosyć ojca, nie musiał tego pisać. Znałem doskonale stosunki rodzinne w domu Briana. Matka zastraszana przez męża, a Brian niczym jego niewolnik. Nazywany często kawałkiem gówna, wiele razy słyszałem jak ojciem tak do niego woła.

Choć deszcz dalej padał, ubrałem się cieplej i zarzuciłem kaptur na głowę. Rowerem wyjechałem na podjazd i rozejrzałem się po ulicy. Żadne auto nie nadjezdżało.

Wyjechałem więc. Jadąc na stojąco bmxem, zastanawiałem się czy lepiej mam ja, który nie znam ojca, czy Brian, będący pomyłką życiową swojego.

Następne częściKAMIKAZE 3 KAMIKAZE 4 KAMIKAZE 5

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Wrotycz 26.02.2019
    Dość ciekawie się zapowiada.
    Niezłe, coś ma intrygującego w sobie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania