Poprzednie częściKamizelka cz.1

Kamizelka cz.6

Usiadłem w kuchni przy stole o szklanym blacie. Jej ojciec przyszedł zaledwie parę sekund po mnie, jakby strażnik prowadził więźnia. Tak też się wtedy czułem, nie wiedziałem co zrobić. Błądziłem wzrokiem, nie potrafiłem go zatrzymać na jednym punkcie. Przejrzałem szafki, blaty i dotarłem do okna. Na parapecie były umieszczone kwiaty. Nie mam pojęcia jakie, nie znam się. Były zielone, tylko tyle potrafię powiedzieć. Ruszyłem wzrokiem w dalszą podróż, aż dotarłem do zegara. Wskazówki mozolnie zataczały krąg. Miałem wrażenie, że sekunda trwała przynajmniej minutę. Ciszę przerywało jedynie jego rytmiczne tykanie. Odczuwałem dyskomfort i napięcie, które z każdą chwilą narastało, jak balon, który niedługo pęknie.

— Napijesz się kawy?

— Nie, dziękuję. Nie piję kawy.

— To może herbaty?

— Poproszę.

Krótki dialog w końcu przerwał ciszę. Jeszcze parę chwil, a balon rozdarłby się na strzępy. Poczułem ulgę, dyskomfort zaczął powoli odchodzić. Jej ojciec nalał wody do czajnika i postawił na gazówce. Teraz do gamy dźwięków dołączyła gotująca się wodą, a po chwili świst sygnalizujący, że można już zalać herbatę.

— Słodzisz?

— Tak, dwie łyżki.

— Proszę. — powiedział miłym tonem i postawił szklankę z gorącą herbatą, przede mną.

Zatopiłem swój wzrok w napoju, a palcami próbowałem objąć naczynie, ale z powodu gorąca, szybko odrywałem palce. Nagle usłyszałem dźwięk szorującego krzesła po podłodze. Mężczyzna usiadł naprzeciw mnie.

— To jak się nazywasz?

— Adam.

— Kornelia nie wspominała o Tobie.

— To trochę zabawna sytuacja. — położyłem rękę na swojej głowie. — Wczoraj poznałem Kornelię.

Mruknął i zmierzył mnie wzrokiem.

— Znasz ją jeden dzień, a już wiesz gdzie mieszka i poznałeś jej ojca. Muszę przyznać, że szybki jesteś.

— To nie tak! — wykrzyknąłem, po czym zakłopotany spuściłem głowę

— Spokojnie, nie gorączkuj się tak. Tylko żartuję. — wypowiedź skwitował śmiechem — To, w jakiej sprawie przyszedłeś?

— Bo, ja, yyyy. — nie potrafiłem wydusić słowa

— Nie bój się, przecież nic Tobie nie zrobię. Pytam z ciekawości, w końcu to moja córka.

— Chciałem poprosić Kornelię o numer telefonu. — czułem jak się czerwienię ze wstydu

— Tylko tyle? W tych czasach to się chyba szuka na tym całym fejsbuku czy jakoś tak.

— Możliwe, nie pomyślałem o tym. — powiedziałem cicho

— No, no już się tak nie wstydź. Jestem w porządku więc się rozluźnij. To ile masz lat?

— Dwadzieścia.

— Uczysz się?

— Pracuję, jako dostawca w hurtowni.

Rozmowę przerwały otwierające się drzwi.

— Wróciłam, nie było jajek więc poszłam do supermarketu.

To była ona, wszędzie rozpoznam ten głos.

— Masz gościa. — powiedział patrząc na mnie i się śmiejąc.

— Gościa? Kogo?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Light 09.03.2019
    O. Dawno nie było. Wydziergałeś w końcu. Później przeczytam ;)
  • Davisa 09.03.2019
    Nie rozumiem jak na razie co ma tytuł do opowiadania. Ten ojciec Kornelii spoko się wydaje nawet, podejście na luzie i ten fragment "Znasz ją jeden dzień, a już wiesz gdzie mieszka i poznałeś jej ojca. Muszę przyznać, że szybki jesteś." to mnie rozwaliło xD i
    " — Masz gościa.
    — Gościa? Kogo"
    No jak kogo Adama oczywiście :) Szkoda że takie krótkie i tak długi odstęp czasowy. Czekam na kolejną część :D
  • D4wid 09.03.2019
    Nawiązanie do tytułu pojawi się później. Chyba, że zmienię zakończenie :D
    Raczkuję w prozie, a ostatnio przeżywam martwy okres dlatego teksty będą pojawiać się rzadko i krótkie. Jednak i ja żyję nadzieją, zę wena powróci, umiejętności przyjdą, by opowiadania były co raz obszerniejsze

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania