Kenshi - czyli strzeż się drapieżnych żyraf

Recenzja: Kenshi – Czyli strzeż się drapieżnych żyraf

 

Płonące żarem pustynie, trujące mokradła, antyczne ruiny, punkty sprzedaży niewolników i kwitnące miasta. Wszystko wypełnione bandytami, fanatykami, handlarzami i całą gamą niebezpiecznej flory. Jest to świat upadłej cywilizacji, gdzie mechaniczne protezy są na równi z katanami, broń palna nie istnieje, a pustkowia przemierzają bezduszne maszyny. Gdzie różne rasy humanoidów współpracują i walczą o dominację, lub przetrwanie.

Witamy w Kenshi!

 

Kenshi – to wyjątkowo ciekawa gra komputerowa, wydana w 2013 roku i ciągle rozwijana, zarówno przez twórców, jak i fanów.

Oczywiście – już widzę znaki zapytania nad waszymi głowami – czemu recenzujesz grę?

Ponieważ mam wobec niej Plany!

(Jeśli nie interesuje was sama recenzja przejdźcie do ostatniego akapitu - tam macie powód recenzji)

 

Kenshi ma niesamowicie wyjątkowy klimat, wielki świat, sporo tajemnic do odkrycia – a co ważniejsze – absolutny brak jakiejkolwiek fabuły.

Cała gra, to wielka piaskownica, gdzie sam wybierasz swoją drogę.

Możliwości są nieograniczone:

Chcesz być poszukiwaczem przygód? Nie ma problemu! Wszędzie jest pełno ruin, skrywających liczne tajemnice, a potworów do zabicia nie zabraknie.

Masz smykałkę do handlu?. Zakup juczne zwierze i wędruj od miasta do miasta, sprzedając dobra cenne dla regionu.

Jesteś sadystą i chcesz zostać łowcą niewolników? I tu nie ma żadnych problemów. Przypadkowych przechodniów na pustkowiach pełno, a część z nich… jest ranna i osłabiona.

Chcesz zbudować swoje własne miasto? Gra daje możliwość budowy umocnień, budynków i wielu innych. Produkcja jedzenia, pancerzy, broni i narkotyków – jest jak najbardziej możliwa.

Pamiętaj jednak – że to pustkowia i wszyscy będą chcieli cię okraś. Moja ostatnia baza była atakowana cztery razy dziennie przez różne frakcje, a jako bonus pojawiały się głodne zwierzęta i fanatyczni księża z obstawą opancerzonych paladynów – wzywających mnie do modlitwy – bo jak nie – ogłoszą mnie heretykiem i spalą moją osadę.

 

O samym systemie gry napiszę krótko, bo wolę podzielić się moimi przygodami w tymże jakże brutalnym świecie.

W Kenshi, praktycznie wszystko jest istotne. Kiedy w innych grach cała twoja postać ma „pasek życia” tutaj, każda z twoich kończyn ma osobny. Odnosi się to do systemu walki, gdzie istotne jest gdzie trafi twój cios i jakie obrażenia zada. Cios mieczem trafia cię w nogę? Już sobie nie pobiegasz, a jeśli się nie pospieszysz – stracisz nogę. Miałeś małe zranienie i zapomniałeś je obandażować? Stracisz przytomność przez utratę krwi. Nic nie jadłeś przez trzy dni? Nie spodziewaj się że twoja postać poradzi sobie w walce. Każda umiejętność ma swoją statystykę – wytrzymałość, siła, walka bronią, nauka itd. I każdą z nich, można rozwijać, sprawiając by twoja postać była silniejsza, szybsza, czy lepsza w skradaniu się i włamywaniu do skrzynek w sklepie.

 

Tutaj pozwolę sobie przestać zanudzać was samym systemem gry. Pozwolę sobie podzielić się z wami kilkoma z moich „przygód” w Kenshi. Jako że mam jakieś 50 godzin w tej grze, nie jestem mistrzem, ale udało mi się zwiedzić kawałek tego wielkiego świata. Powinny być to dobre przykłady, jakże szalony jest świat kenshi.

 

Pierwsza przygoda zaczęła się dość niewinnie. Rozpocząłem grę w niewielkim mieście, poświęciłem dwa dni na trening, okradłem jeden ze sklepów i niezauważony, umknąłem z miasta by sprzedać skradzione dobra w innej osadzie. Postanowiłem ruszyć na południe, przez bagna i dotrzeć na kamienisty płaskowyż, gdzie stało znane mi z innej rozgrywki miasto złodziei. Wycieczka przez bagno była zaskakująco przyjemna i pozbawiona niebezpieczeństw. Natrafiłem nawet na niewielką osadę „roju” jednej z ras humanoidów i radośnie ukradłem im trochę zapasów, zapewniając mi większy przychód, kiedy dotrę do samego miasta. Niestety, brutalny świat Kenshi, zauważył, że szło mi trochę za dobrze. Na granicy bagna spotkałem wielkiego potwora, który przypominał zmutowanego goryla. Wielkie bydle patrolowało granice bagna i regionu do którego chciałem trafić. Na domiar wszystkiego, niewielka banda pająków zaatakowała mnie z zamiarem skonsumowania mnie w całości. Bez wielu możliwości, postanowiłem biec. Po krótkim pościgu, bestie zauważyły siebi i uznały, że zabicie siebie nawzajem, będzie lepszym pomysłem. Byłem Bezpieczny – a przynajmniej tak myślałem. Ponieważ naraz zauważyłem „Beak Thing” – Drapieżną żyrafę. Jedno z najbardziej morderczych stworzeń w całym świecie Kenshi. Od razu mnie zauważyło – próbowałem biec – ale bydle jest w stanie pędzić z prędkością 80 km na godzinę, więc nie miałem szans. Po chwili, leżałem nieprzytomny na ziemi, a żyrafa wgryzała się w moją lewą nogę. Byłem pewny, że to już koniec – lecz nagle na pomoc nadszedł inny, niebezpieczny mieszkaniec pustkowi – samotny mechaniczny pająk. Zardzewiała maszyna w kilka chwil rozprawiła się z dominującym drapieżnikiem i niezainteresowana moją osobą, poszła dalej. Ciężko ranny, zdołałem się opatrzyć i kulejąc ruszyć do miasta, modląc się do wszystkich bogów i diabłów – żeby była to moja ostatnia niespodzianka – NIE BYŁA. Dosłownie, tuż przed miastem, zaatakowała mnie sfora psów, na szczęście te zostały zabite przez przechodzącą grupę ludzi, a ci dość serdecznie, zaczęli opatrywać moje rany. Odetchnąłem z ulgą – w końcu coś dobrego. Sprawdziłem kto mnie uratował…. Łowcy niewolników…. Uratowali mnie ŁOWCY NIEWOLNIKÓW. Chyba domyślacie się jak to dalej idzie. Podnieśli mnie i radośnie stwierdzając że mnie sprzedadzą za dobrą cenę, ruszyli w przeciwnym, do mojego celu, kierunku. Zrezygnowany chciałem wyłączyć grę, ale, Kenshi mnie nie zawiodło. Raz jeszcze pojawiły się drapieżne żyrafy, tym razem aż trzy. Te zarżnęły moich oprawców, pożywiły się i odeszły, nawet mnie nie dotykając. Ja – wstałem, zebrałem wszelkie dobra, jakie mogłem znaleźć i w końcu, dotarłem do miasta, gdzie ze znaczącym zyskiem sprzedałem wszystko i zakupiłem niewielki domek, gdzie położyłem materac i leżałem przez dwa dni, pozwalając moim kończyną się zregenerować. Zaznaczam – że to wszystko NAPRAWDĘ się wydarzyło w grze – i to w przeciągu jakiś dwóch godzin samej rozgrywki.

 

W innym przypadku, w czasie podróży z innej mieściny gdzie miałem bazę, zebrałem aż sześciu kompanów i całą siódemką, zmierzaliśmy teraz do mojej pierwotnej bazy. Po drodze, natrafiłem na zmutowanego wilka, który pożywiał się jakąś inną bestią. Zajęty posiłkiem, nie zauważył kiedy go otoczyliśmy. Bestia zaatakowana ze wszystkich stron, broniła się dzielnie, ale po krótkiej walce, padła martwa. Zdarłem z niego skórę, wyciąłem mięso, opatrzyłem rany i postanowiłem kontynuować podróż na północ. Jednakże bogom widocznie nie spodobało się, że zabiłem niewinną bestię, która nawet nie chciała mnie zaatakować… zza wzgórza wyłoniła się drapieżna żyrafa. Nic wielkiego, ukryję się w lesie, albo za kamieniem, cholerstwo mnie nie zauważy – po dwóch sekundach pojawiło się kolejne dziesięć, a następnie dwadzieścia. Dosłownie znikąd – zaraz po tym kiedy część mojej drużyny odniosła obrażenia w nogi i nie mogła biec, napotkałem całą hordę – MIGRACJĘ – drapieżnych żyraf. Te mnie oczywiście zauważyły i zaatakowały. Nie byłem w stanie nic zrobić. W pięć minut, cała moja drużyna leżała martwa na ziemi, a banda tych parszywych żyraf zjadała nas ze smakiem.

 

Czy wspomniałem że te żyrafy mają dziesięć metrów wysokości? A uwierzylibyście gdybym powiedział, że nawet one są małe w porównaniu do innej bestii? W innej wycieczce, postanowiłem dotrzeć na skraj mapy – nad ocean. Sama podróż była cholernie niebezpieczna. Wszędzie roiło się od całych stad żyraf i dzikich psów, jednakże za każdym razem udawało mi się przekraść niezauważonym, obok wielkich drapieżników. W końcu – dotarłem nad ocean. Zrobiłem kilka zdjęć i postanowiłem wracać do bazy, kiedy go ujrzałem – LEVIATANA. Dziwaczną mieszankę słonia, żółwia i żuka, wznoszącego się na jakieś trzydzieści metrów wysokości i sprawiającego że ziemia się trzęsła przy każdym kroku. Zafascynowany, zbliżyłem się, pewny, że bestia tak wielka i tak powolna, nie może być dla mnie zagrożeniem. Kiedy podziwiałem wielkie stworzenie, w głowie grała mi muzyczka z Jurrasic Parku, stado żyraf zaatakowało Leviatana. Nie zrobiłem nic – obserwowałem. Bez zaskoczenia – Leviatan w kilka chwil rozgniótł całe stado żyraf, właściwie, nienaruszony. Szczęśliwy, zbliżyłem się do trucheł – skóra jest sporo warta, a mięso można upiec i zjeść. Na moje nieszczęście, niezdarny olbrzym mnie chyba nie zauważył i przez przypadek rozgniótł pod swoją wielką nogą, ucząc mnie – że chciwość, nie zawsze się opłaca.

 

W ostatniej przygodzie o jakiej wspomnę, natrafiłem na osadę „szkieletów” – inteligentnych maszyn, które są lepsze we wszystkim od każdej innej rasy którą można grać, ale i również dlatego – większość frakcji ich nienawidzi. Ta grupa była wyjątkowo przerażająca – bo nosiła na sobie, ludzką skórę i udawała, że są zwykłymi ludźmi. Przerażony chciałem uciekać, ale ci nagle zaproponowali handel, o niesamowicie dobrych cenach i poprosili o pomoc w obieraniu ziemniaków. Dość optymistycznie – zgodziłem się pomóc – problem w tym – że to JA byłem ZIEMNIAKIEM. Czekała mnie niesamowicie powolna i brutalna śmierć, kiedy za pomocą dziwacznej maszyny, zerwano ze mnie skórę i oderwano kończyny, ostatecznie kończąc moje życie.

 

Kenshi – to brutalna, bezlitosna i niesamowicie satysfakcjonująca gra. Gdzie od zera, jesteś w stanie stać się każdym i zamienić się w istotnego gracza na arenie świata.

W ostatecznym rozrachunku.

Daję Kenshi 9.5/10 – jako grę niesamowicie satysfakcjonującą i wymagającą.

 

Głównym celem recenzji było zapoznanie was z tą grą – ponieważ planuję pisać opowiadania – w oparciu o moją rozgrywkę! Czarnoksiężnik zbliża się do końca wielkimi krokami, a do Demona za jakiś czas powrócę. Będę potrzebował bocznej serii – a przygody z Kenshi z dodaną narracją i interakcją między drużyną, powinna być ciekawym eksperymentem pisarskim. Oczywiście, jestem otwarty na sugestie z waszej strony.

 

Pozdrawiam

Kapelusznik

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • krajew34 01.07.2019
    Planują czy planuje? Bo mnie to troszkę zmyliło. :) Widzę, że stajesz się bardziej otwarty kapeluszniku, jednocześnie nie trzymając się tylko określonego toru. Powodzenia, oby projekt wypalił.
  • Kapelusznik 01.07.2019
    Zobaczymy - gra wprowadza wiele przypadkowości i daje wiele możliwości - można się tym dobrze bawić
  • Ritha 01.07.2019
    „Oczywiście – już widzę znaki zapytania nad waszymi głowami – czemu recenzujesz grę?” – o to, to
    Wprowadzenie fajne, ale skoro to nie fikcja, a recenzja to chyba odpuszczę dalszą lekturę ;)
  • Kapelusznik 01.07.2019
    Doczytaj - bo na końcu najistotniejsza informacja!
  • Ritha 01.07.2019
    Kapelusznik, no zerknęłam, że będzie opko na podstawie gry. Inspirować się można wszystkim, więc czemu nie. Trzymam kciuki za eksperyment :)
  • Kapelusznik 01.07.2019
    Ritha
    dzięks
  • Pontàrú 01.07.2019
    Zaintrygowała mnie ta gra. Wygląda na bardzo rozbudowaną i skomplikowaną. Nwm jak to wypada z aspektem graficznym ale i tak pewnie poszła by mi w jakichś trzydziestu fps'ach (smutek).
    Świt wydaje się ciekawy (choć jak na mój gust za dużo tam krwiożerczych żyraf). Może spojrzę na tę produkcję
  • Kapelusznik 01.07.2019
    Grafika jest całkiem niezła - nie jest jakaś genialna - ale jak na tak starą grę i to w takiej skali - trzyma się naprawdę dobrze
  • konfiguracja 01.07.2019
    Aha, stąd inspiracja, rozumiem że scena przedstawiona w nawiązaniu (kuźwa, zapomniałam tytułu) jest oryginalnym pomysłem?
    Błędy w recenzji, przejrzyj.
  • Nefer 02.07.2019
    Jak napisała Ritha, inspirację znaleźć można wszędzie, a gry komputerowe bywają nimi w ostatnich czasach nader czesto. Dlaczegóż więc nie? Wszystko zależy jednak od wykonania.
  • Kapelusznik 02.07.2019
    Około 20 wstawię tekst zachęcający wszystkich do współpracy - może też założę forum do tego projektu
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania